środa, 14 sierpnia 2013

~ Rozdział 10 ~

NARRACJA DONGHAE:
Ja i Wiki byliśmy w drodze do jej rodzinnego domu. Radość która towarzyszyła jej do południa znikła gdzieś a na jej twarzy pojawił się grymas smutku, zdenerwowania. Rozumiałem ją sam nie chciałem żeby rozpamiętywała stratę rodziców. Przez całą drogę oboje milczeliśmy. Byliśmy już prawie na miejscu lecz gdzieś z przodu zdarzył się wypadek i teraz staliśmy w ogromnym korku.
- Wiki? - Pytaniem przerwałem tą niezręczną ciszę.
- Tak ?
- Co zamierzasz potem?
- To znaczy kiedy ?
- No wiesz. Pójdziesz tam, zabierzesz parę rzeczy i co dalej ?
- Myślę nad sprzedażą domu. Wiem że wiąże się on z samymi dobrymi wspomnieniami, z rodzicami ale cały czas przypominałby mi ten feralny dzień. Jechali akurat załatwiać jakieś sprawy. Ja szykowałam się z Olą na wasz koncert. Po koncercie wróciłam do domu ale ich nie było co bardzo mnie zdziwiło. Poszłam  więc do Oli. Do dziś pamiętam sen który przyśnił mi się tej nocy. Dwa reflektory zbliżały się prosto na mnie i gdy były całkiem blisko przyjęły kształt ludzkich ciał. Moich rodziców. Biegłam za nimi ale oni coraz bardziej się oddalali aż znikli. Potem poszłam do domu ich nadal nie było a ty przyniosłeś mi torebkę.
- Dalej już wszystko wiem. - przerwałem jej. Było mi jej naprawdę szkoda. Widać było że powstrzymuje łzy. Jednak wiedziałem że nie zdoła tego zrobić jak tam wejdzie.
- Zamierzasz wziąć z domu wszystkie rzeczy prawda?
- Tak. Oprócz mebli. Sprzedam go razem z umeblowaniem. Zabiorę tylko pamiątki a resztę zbędnych rzeczy wyrzucę. Ola powiedziała że przechowa je dla mnie do puki nie znajdę nowego mieszkania.
- Nowego mieszkania? - Spytałem zaskoczony.
- Tak. Dużo czasu spędziłam u was. Nie możemy ciągle razem mieszkać. Wy jesteście zespołem ja waszą fanką.
- I co z tego? Przecież możesz z nami jeszcze mieszkać ile tylko zechcesz.
- Donghae. Muszę w końcu się pozbierać zacząć żyć swoim rytmem. Nauczyć się samodzielnego życia.
- Rozumiem. - Ona miała rację. Chociaż było mi przykro bo bez niej wszystko znów stanie się takie monotonne.
- Posmutniałeś?
- Ja ? Może trochę. - przyznałem się nie miałem powodu żeby skłamać.
- Nie smuć się przecież będziemy się spotykali.
- W sumie racja.
Po chwili korek się ruszył i jechaliśmy już dalej. Zaparkowałem na posesji należącej teraz do Wiktorii a wcześniej do jej rodziców. Wysiadłem z auta czekając co zrobi Wiki. Podeszła do mnie i złapała moją dłoń. Weszliśmy tam razem. W salonie na podłodze nadal leżały butelki po alkoholu które sama opróżniła. Na kominku było zdjęcie ale leżało do góry nogami wywrócone. Spojrzałem na nią rozglądała się badając każdy centymetr każdą rzecz.
- Musisz mi pomóc Hae. Musisz mi pomóc spakować to wszystko.
Nie odezwałem się tylko skinąłem twierdząco głową na znak że się zgadzam.
NARRACJA WIKTORIA:
Gdy weszłam do mieszkania panowała w nim pustka. Nigdy się tak nie czułam nawet gdy rodzice byli w pracy a ja byłam sama w domu. To był inny rodzaj pustki. Teraz wiedziałam że oni tu już nigdy nie wejdą. Nie przywitają mnie ciepłym uśmiechem. To wszystko było już przeszłością.
- Lee na dole o tam - wskazałam palcem na drzwi obok- schodzi się do piwnicy tam są puste pudełka. Pomożesz mi je przynieść?
- Jasne.
Zeszliśmy na dół. W piwniczce nie było nic oprócz pustych pudełek i paru skrzyń z starymi meblami które mój ojciec miał zamiar oddać potrzebującym. Pomyślałam że skoro on nie zdążył to może ja bym to zrobiła.
Zanieśliśmy część pudełek na górę i zaczęliśmy pakować rzeczy. Wyciągałam z szafek różne albumy ze zdjęciami przeglądając je. Wspominałam te wszystkie chwile. Godzinę później cały salon był opróżniony zostały tylko meble i dywany. Poszliśmy teraz do kuchni. Tam dużo rzeczy nie było do zabrania. przeważnie wszystkie poszły do wyrzucenia. Z korytarza i pokoju gościnnego też nie było dużo do zabrania. Nadszedł czas na mój pokój.
- O widzę że jesteś naszą mega fanką. - Gdy Donghae wszedł do mojego pokoju zobaczył na ścianach pełno plakatów zespołu Super Junior. Ale nie tylko ich plakaty tam wisiały min. jeszcze  SHINee, Teen Top, NU'EST i EXO. Opróżniłam do końca szafę z ubraniami oraz zabrałam wszystkie kosmetyki płyty oraz inne rzeczy znajdujące się w pokoju. Teraz nadszedł czas na najgorsze. Nadszedł czas na pokój moich rodziców. Nie wiedziałam czy dam radę. Złapałam Lee za rękę i weszliśmy tam razem. Od dawna nie wchodziłam do tego pomieszczenia. Łóżko było nie pościelone, wszystko zostało zostawione tak jak zostawili to rodzice tego feralnego dnia. Razem zabraliśmy się za porządkowanie. Wszystko było już w pudełkach. Gdy mieliśmy wychodzić zawiał chłodny wiatr który stłukł doniczkę ze storczykiem. Spojrzałam do tyłu. Okno było uchylone.
- To dziwne nie uważasz?
- Co takiego to tylko uchylone okno.
- Nie o to chodzi nie zauważyłaś że na dworze jest okropnie gorąco. Skąd więc ten zimny wiatr?
Słowa Lee trochę mnie zastanowiły. Rzeczywiście miał racje. Schyliłam się ponieważ skrawki doniczki poleciały pod łóżko. Donghae poszedł w tym czasie po szczotkę i coś do zebrania. Coś zauważyłam. Coś było pod łóżkiem. Jakiś kuferek. Hm ciekawe co to mogło być. Próbowałam go otworzyć lecz bez klucza to było teraz nie możliwe. Kiedy wrócił Hae zobaczył że trzymam kufer w rękach.
- Co to? -zapytał.
- Znalazłam kufer. Nie mogę go otworzyć. Potrzebny jest klucz. Należał widocznie do mojej mamy i taty ale nigdy go nie widziałam.
- hmm serio tego nie widziałaś?
- Nie. Pewnie są tam jakieś dokumenty ale lepiej sprawdzę to.
- Masz racje. Jest jeszcze jakieś pomieszczenie do posprzątania?
- Nie raczej... A no tak jeszcze strych trzeba go posprzątać.
- Okej to prowadź.
Weszliśmy na strych. Dawno tu nie zaglądałam. Szczerze mówiąc byłam tu tylko parę razy w życiu. Na środku pomieszczenia stała szafa. Była piękna drewniana ozdobiona różowymi kwiatami. Otworzyłam ją. Moim oczom ukazała się sterta malutkich różowych i innych ubranek. Były też średnie. Skądś je znałam. Kiedyś chyba musiały należeć do mnie. Oprócz szafy były tam moje zabawki wszystkie i było ich na prawdę dużo. Podeszłam do regału gdzie stały lalki. Mój wzrok utkwił w drewnianej malutkiej laleczce. Pamiętam ją należała kiedyś do babci potem do mamy a gdy skończyłam 10 lat mama podarowała ją mi. Sięgnęłam po nią.
- Co to ? - zapytał Lee
- Ona należała do mojej babci i matki teraz należy do mnie. Ja zaś kiedyś podaruje ją swojej córce.
- Wow ile ona musi mieć lat.
- Nie wiem ale ok 100  na pewno. Moja babcia dostała ją jak się urodziła. Mama mi tak mówiła.
- Hm ciekawe. Warto żebyś ją wzięła.
- Tak. Wezmę.
Rozejrzałam się jeszcze w około. Zauważyłam malutkie łóżeczko z różowym baldachimem. Podeszłam do niego. Ono też pewnie należało do mnie. Uśmiechnęłam się. Donghae podszedł do mnie obejmując mnie w pasie. Odwróciłam się w jego stronę. Nasze usta złączyły się w krótkim pocałunku.
- Co zrobisz z tym wszystkim ?
- Oddam. Oddam do sierocińca tam dzieci potrzebują ubranek i zabawek.
- To przyjedziemy tu z chłopakami po nie w następnym tygodniu ok ?
- Na prawdę? jesteś wspaniały. - Ucieszyłam się.
- Lee a mogłabym cię prosić o jeszcze jedną rzecz ?
- Tak ?
- W piwniczce są stare meble. Są w doskonałym stanie bo nie dawno je wymieniliśmy. Czy moglibyście je zawieść komuś kto ich potrzebuje?
- Jasne o to też możesz się nie martwić.
Słowa Hae bardzo mnie ucieszyły. Mieliśmy już wychodzić ze strychy lecz Lee zauważył coś.
- Wiki patrz tu są jakieś tajemne drzwi.
- Co jakie drzwi ?
- No patrz.
Zbliżyłam się do miejsca gdzie stał Hae. Rzeczywiście było tam jakieś ukryte wejście. Wspólnymi siłami przesunęliśmy ścianę na kółkach. Gdy zobaczyłam to co było w środku zdębiałam a w głowie mi się zakręciło. Lee patrzył się w prost i chwilę potem ze zdziwieniem spojrzał na mnie.
- Wiki?? Nie mówiłaś że miałaś rodzeństwo.
- Bo ja nie mam rodzeństwa. Zupełnie nie wiem skąd to tutaj się wzięło.
Gdy otworzyliśmy tajemne drzwi zdębiałam w środku znajdowało się łóżeczko dla dziecka. Nie należało do mnie po co mi 2 łóżeczka a po za tym było niebieskie. Obok stał śliczny wózek. Nie rozpakowany z foli brązowy. Widać że nie używany z resztą tak samo jak łóżeczko. Czyżbym miała rodzeństwo i o tym nie wiedziała. Ale skoro bym je miała to bym wiedziała. Może mama urodziła nie żywe dziecko dla tego nie chciała o tym mówić.
- Ej Wiki spójrz jakiś segregator.
Spojrzałam na segregator. Otworzyłam go był tam tylko jeden wpis po koreańsku. Reszta była po Chińsku jednak nie znałam tego języka. Zobaczyłam wpis mojej matki. Pisała że straciła dziecko. Nie pisała jednak jakiej było płci.
- Może do niego należały te rzeczy. Mama opisuje że straciła dziecko. Że odebrała je śmierć. Tylko tyle.
- Hm To przykre.
- Mama nigdy mi nic o tym nie wspominała.
- Może nie chciała do tego wracać.
- Możliwe. Ale czemu inne wpisy są po Chińsku?
- Nie wiem. Hm weźmy to mam znajomego który jest Chińczykiem ale mieszka teraz w Korei.
Wzięliśmy segregator i wyszliśmy. Chłopcy w następnym tygodniu mieli przyjechać po pudła a potem po meble i rzeczy ze strychu. Wracaliśmy właśnie do domu w ręku trzymałam segregator kufer oraz lalkę którą podarowała mi mama. Byłam niezmiernie ciekawa co było w kufrze. Zastanawiałam się gdzie może być klucz. Nie chciałam go niszczyć. Postanowiłam że dorobię klucz.
Siedziałam już w pokoju trzymając w rękach tajemniczy kuferek.
- Ciekawe co w nim może być. - usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos. Hae usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Nie wiem ale zamierzam niedługo się dowiedzieć.
- Dobrze ale teraz musisz odpocząć. Za dużo zagadek i tego wszystkiego na dzisiaj.
- Masz rację. Jestem padnięta.
Położyłam kuferek tuż obok lalki oraz segregatora. Położyłam się i nawet nie wiedziałam kiedy zmorzył mnie sen. Znowu miałam sen byli w nim rodzice.... Tak samo jak wtedy. Siedzieli w salonie na kanapie. Siedziałam obok nich. Tylko teraz mama trzymała kuferek. Wyglądał tak samo jak ten który wzięłam z pod łóżka rodziców. 
- Przebacz nam przebacz! - Jęczeli obydwoje wyciągając kuferek w moją stronę. Przerażona odsuwałam się od nich. W pewnej chwili zobaczyłam zakłócony obraz a gdy znowu się pojawił rodzice znikali a je siedziałam z twarzą ukrytą w dłoniach. Przede mną stał otwarty kuferek. 
Obudziłam się. Po policzku spływała mi łza a po czole zimny pot. Co to miało znaczyć? Czemu śnią mi się rodzice? Chyba zaczynam wariować. Leżąc na łóżku spojrzałam w stronę śpiącego Hae. Budzić go czy nie? Pomyślałam. Nie mogłam zasnąć. Tak bardzo chciałam teraz leżeć obok niego. Czułam się wtedy bezpiecznie. Podeszłam więc do łóżka chłopaka i próbowałam delikatnie położyć się obok niego. Jednak się obudził.
- Heh ? Wiki co ty robisz?
- Chciałam tylko....- Nie zdążyłam dokończyć gdyż Hae pociągnął mnie do siebie. Leżeliśmy teraz wtuleni a moje serce powoli zaczynało bić normalnie. - Chciałam się przytulić. - Dokończyłam a on uśmiechnął się i pocałował moje czoło.
- Co znowu ci się śniło?- zapytał. Wiec opowiedziałam mu ten sen ze szczegółami i poprzedni.
- Jutro nad tym pomyślimy a teraz śpij. - Zrobiłam jak kazał zamknęłam na chwilę oczy i odpłynęłam jednak mój błogi sen nie trwał za długo. Sen znowu się pojawił ale inny.
Stałam w jakimś pokoju. To był pokój dziecięcy. Z łóżeczka wydobywał się jakiś płacz. Tak to był płacz dziecka. Podeszłam aby zobaczyć malca lecz w łóżeczku nikogo nie było. Ktoś wszedł do pokoiku. Chciałam zobaczyć kto to. Gdy się odwróciłam zobaczyłam twarz Donghae. Płakał tylko nie wiem czemu. Natychmiast się obudziłam. ten sen był na prawdę dziwny. Czy mi się właśnie śniło że ja i Donghae mieliśmy jakieś dziecko którego nie było? To był głupi sen. Chciałam o nim zapomnieć. Wtuliłam się bardziej w klatkę chłopaka i z powrotem zasnęłam tak szybko jak się obudziłam.
Gdy obudziłam się rano Dongahe nie było przy mnie. Trochę mnie to zdziwiło gdyż lubił długo spać a była dopiero 7 rano. No cóż pewnie poszedł coś zjeść -pomyślałam. I miałam racje. Hae wracał właśnie z kuchni po czym się zorientowałam? Po wielkiej kanapce z którą właśnie szedł ku mnie.
- Byłem zrobić sobie coś do jedzenia - powiedział przegryzając kolejny kęs. - Jesteś głodna ?
- Nie. - wcale nie byłam głodna. Nie wiedziałam czy powiedzieć Hae o śnie z tym niewidzialnym dzieckiem. Jednak sobie odpuściłam. jeszcze wziął by mnie za jakiegoś świra.
- Znowu myślisz.
- Hę?
- O czym tak myślisz?
- Ja ? o wszystkim - Chłopak uśmiechnął się do mnie i usiadł obok. Dobrze że człowiek nie może czytać w myślach drugiego człowieka. Kompletnie bym się skompromitowała. Nawet jako dziecko chodziłam z głową w chmurach. Nie raz nauczyciele w szkole zwracali mi za to uwagę. Jednak tego nawyku nie udało mi się pozbyć. Mama mówiła że mam go po babci ona też chodziła i jakby cały czas o czymś intensywnie myślała.
O 9 zeszłam aby zjeść coś na śniadanie. Dziś gotował Kibum więc nie musiałam wstawać wcześnie rano. Trochę zdziwiła mnie nieobecność Eunhyuka.
- A gdzie Eunhyuk?- zapytałam.
- Ah nie wiem pewnie cały czas siedzi w swoim pokoju. Ostatnio nic do niego nie dociera. Chodzi tak załamany jakby kogoś zabił albo coś. Szczerze to zaczynam się martwić. Coraz częściej sięga po alkohol jak tak dalej pójdzie będę musiał zgłosić do menadżerowi.
- Leeteuk.... Nie rób tego. - Poprosił Donghae.
- Hae nie wiem co się dzieje ale prędzej czy później się dowiem i skopie wam obu tyłki.
- Pogadam z nim.
- Mam nadzieje. Za 2 tygodnie mamy koncert musimy się przygotować a on do niczego się nie nadaje. Hae zrób to dla zespołu. Bo inaczej po nas gdzie znajdziemy drugiego takiego Eunhyuka?
- Masz racje. Tylko najpierw daj mi zjeść śniadanie. - Leeteuk spojrzał tylko na Hae i z powrotem wrócił do jedzenia.

*********************************************************************************
No i kolejny już jest:D Mam nadzieje że wam się podoba ? hmmmm liczę na wasze opinię :) Piszcie co myślicie :P
Następny Już niebawem:) Obiecuje :)

6 komentarzy:

  1. jejka świetny świetny świetny! kocham to opowiadanie, kocham ten blog i wgl jak najszybciej dawaj kolejny rozdział, bo coraz bardziej mnie to wciąga ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu jaki super *.* Umieram z ciekawości co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No świetnyy rozdział.. czekam na nastepny *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra!!! Dawaj dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie to wymyśliłaś, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów ♥

    OdpowiedzUsuń

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)