wtorek, 14 maja 2013

Hej wszystkim...
Przepraszam ale za to że długo nie dodaje żadnych rozdziałów ale mam dużo na głowie i weny brak ;/ Jestem w trakcie pisania ale za niecałe 2 tygodnie kończę szkołę i idę na praktyki więc muszę się poprawiać i tak dalej... Mam nadzieje że mi to wybaczycie i bd czekali. Mam nadzieje że niedługo coś się pojawi ale pewna nie jestem nawet w 50 %. Musicie mi wybaczyć.

wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 2

I wtedy obudziłam się. Byłam cała zalana potem. Moja przyjaciółka jeszcze spała więc postanowiłam jej nie budzić. Spojrzałam na zegarek była 8:00. Wyszłam do łazienki żeby się trochę odświeżyć. Cały czas miałam takie dziwne uczucie. Nie wiedziałam o co może chodzić. Gdy wyszłam Olka siedziała na krawędzi łóżka i przecierała zaspane oczy.
- O Wiki już wstałaś?
- Tak. Miałam dziwny sen ale nie ważne. A ty wyspałaś się?
- No nie powiem że tak bo tak na prawdę to nie. Położyła bym się jeszcze.
- To kładź ja i tak już będę szła. Co powiedzą moi rodzice pewnie i tak się zamartwiają.
- Co im powiesz?
- No prawdę. Nie będą zadowoleni że zgubiłam zapasowe klucze i dopiero co kupiony telefon wraz z dokumentami ale jakoś przeżyję.
- No to powodzenia życzę.
Wychodziłam własnie z pokoju przyjaciółki gdy nagle zadzwonił jej telefon.
- Wiki stój ktoś dzwoni z twojego numeru! - Gdy to usłyszałam od razu się wróciłam. Złapałam telefon przyjaciółki i szybko odebrałam.
- Tak słucham?
- E.. Hej słuchaj chyba twoja przyjaciółka zgubiła torebkę.
- Nie to ja ją zgubiłam. Kim jesteś?
- Nie denerwuj się. Mam ją. Znalazłem po koncercie. Byłem wczoraj ok 2 pod twoim domem ale nikogo nie było. Postanowiłem że dziś zadzwonię. Jesteś może w domu?
- Nie ale zaraz tam będę za 20 minut ok ?
- Dobrze to czekam.
Rozłączyłam się i oddałam telefon przyjaciółce.
- Masz muszę już iść. Ktoś znalazł moją torebkę. Ma czekać pod domem.
- A przedstawił się ten ,, Ktoś "
- Nie ale ją ma więc idę pa. Zobaczymy się później.
- Uważaj na siebie! - Krzyknęła za mną Ola ale tak bardzo się spieszyłam że jej nie odpowiedziałam. Prawie co biegłam do domu. Gdy w końcu zatrzymałam się pod drzwiami nikogo tam nie było. ~ Okłamał mnie?? ~ Pomyślałam. W jednej chwili podskoczyłam z przerażenia. Ktoś stuknął mnie w ramię. Odwróciłam się i prawie co nie zemdlałam. Przede mną stał Donghae. Nie mogłam w to uwierzyć! Wyciągnął rękę w której trzymał moją torebkę.
- Proszę to chyba twoje.
- Tak dziękuje. Ale...? Dla czego mnie odnalazłeś?
- A gdybym ja zgubił telefon czy portfel nie szukałabyś mnie?
- Nie no oczywiście że szukałabym.
- No widzisz to po co te głupie pytanie - Uśmiechnął się do mnie. Czułam jak robię się czerwona ze wstydu. Weszłam do mieszkania. Oczywiście zaprosiłam Donghae do środka. Nadal byłam w lekkim szoku. Kto by pomyślał. Niestety rodziców nie było jeszcze w domu co bardzo mnie zaniepokoiło. Zerknęłam na ekran mojego telefonu. 5 połączeń nieodebranych od nieznanego numeru. To dziwne rodzice zawsze dzwonią normalnie. Czyżby do mnie nie dzwonili ? To mi się nie podobało. Donghae który siedział teraz na kanapie spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Czy coś się stało?
- Nie tylko... Nic po prostu zaczynam się martwić.
- Martwić ? O co?
- Raczej o kogo. Moi rodzice wyjechali wczoraj wcześniej ode mnie na konferencję i nie wrócili do tej pory. To nigdy się im nie zdarzało. I jeszcze ten dziwny sen...
- Nie martw się na pewno nic im nie jest. Poczekaj jeszcze chwilę może zadzwonią.
- No właśnie ktoś do mnie dzwonił ale z zastrzeżonego. Ale to nie mogli być rodzice.
- Hmm.. To poczekaj może jeszcze raz zadzwoni.
- Boje się. Mam dziwne uczucie. Od samego rana. - Nawet nie zorientowałam się kiedy Donghae podszedł do mnie i przytulił. ( Awww<3) Poczułam jak w kieszeni wibruje mi telefon. Szybko odepchnęłam chłopaka od siebie. Już myślałam że to rodzice ale nie to ten nieznany numer. Bez wahania odebrałam. Ale to co usłyszałam w słuchawce.... chyba nigdy nie zapomnę tych słów. Sprawiły one że moje dotychczasowe życie zmieniło się o 360 stopni.
- Tak słucham.- prawie wykrzyczałam do słuchawki. 
- Witam. Czy pani Wiktoria Jaworska?
- Tak. A o co chodzi? 
- Dzwonię ze szpitala.  
- Boże co się stało!
- Proszę się nie denerwować tylko przyjechać tak będzie najlepiej.
- Nie! Niech pani mi tu zaraz mówi co się stało!
- No dobrze. Pani rodzice mieli wypadek. 
- Co! CO z nimi?!- Zaczęłam płakać. Lee widząc to nie wiedział jak się zachować i czekał tylko aż skończę. 
- Pani tata walczy o życie, jest w stanie krytycznym. 
- A mama ?!
- Niestety bardzo mi przykro. Zmarła na miejscu. 
- boszee.. - wyszeptałam do słuchawki. Rozłączyłam się. Lee złapał mnie zanim upadłam. 
Posadził mnie na kanapie. Pierwsza łza spłynęła mi po policzku a potem następne. Wiedziałam że on wszystko słyszał. Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. 
- Gdzie ty idziesz?
- Jak to gdzie jadę do szpitala nie mogę tu tak siedzieć. 
- Czekaj zawiozę cię nie pojedziesz sama w taki stanie.
Tak więc pojechał ze mną. Czułam się okropnie jak jeszcze nigdy. Bałam się o tatę. Gdy wreszcie dojechaliśmy pobiegłam co sił w stronę budynku. Lee biegł za mną. Na korytarzu wpadłam na pielęgniarkę. Kazała mi się uspokoić i zaprowadziła mnie do ojca. Niestety nie mogłam być tam za długo. Na szczęście był przytomny. Pielęgniarka ostrzegła mnie żebym nie mówiła o śmierci mamy do póki nie dojdzie do odpowiedniego stanu. Teraz każdy stres mógłby go zabić. Usiadłam przy nim. Złapałam jego dłoń. Lekko uchylił oczy. Na korytarzu za szybą przyglądał się Donghae. 
- Nie płacz córeczko. Wszystko się ułoży. - Powiedział słabym głosem. Otarłam łże która spłynęła mi po twarzy.
- Jak to się stało? 
- To była chwila. Nawet nie zauważyłem kiedy to się stało. Pamiętam tylko światła z naprzeciwka jadące prosto na nas a potem obudziłem się tu. Byłaś już u mamy?
- Eee nie. Jeszcze nie. - Mówiąc to nie mogłam wytrzymać. Zaczęłam płakać tak mocno. Ojciec spojrzał na mnie takim wzrokiem ,, Nie tylko nie to,, Odwrócił głowę w stronę okna. Wiedziałam że już wie. 
- Tato? Tylko spokojnie proszę. Nie chcę cię stracić. - Ojciec odwrócił się z powrotem w moją stronę. Pierwszy raz widziałam jak płaczę. Niestety nie mogłam dłużej siedzieć bo pielęgniarka wyprosiła mnie z sali. Stanęłam za szybą. Lee objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. 
- Bardzo Ci dziękuje. Za wszystko. Dziękuje.
- Na prawdę nie musisz mi dziękować. Wszystko się ułoży. Z czasem wszystko wróci do normy. Chodź usiądźmy sobie. - Wskazał na krzesło stojące na przeciwko. - Może czegoś potrzebujesz? przywieść ci coś?
- Nie dzięki. A ty? Nie będą się o ciebie martwili?
- Może trochę ale nie zostawię cię. Musi cię ktoś wspierać. Masz może rodzinę tu w Korei ?
- Nie. Teraz mam tylko tatę. - Powiedziałam łamiącym głosem. Chłopak od razu przytulił mnie do siebie. Miałam nadzieje że już gorzej być nie może jednak......




*********************************************************************************

I jak mam nadzieję że rozdział się podoba... bo mi nie za bardzo trochę nudny nie uważacie? Ale teraz jest mi trudno pisać;/ ehhh dużo się dzieje to dla tego ale następny rozdział już nie długo może za tydzień albo 2 nie wiem... to zależy.. Sorry z góry za błędy jeżeli jakieś się pojawią ;p