sobota, 30 sierpnia 2014

Jedna ze stron życia 4 cz2

Przepraszam, że jest na części, ale pół rozdziału mi się opublikowało, a potem kliknęłam i mi się wszystko usunęło muszę połowę pisać od nowa :C

WPIS IV cz II

... Heechul nachodził mnie coraz częściej. Od naszego spotkania na korytarzu minęło już ponad miesiąc czasu. Myślałem, że jak przekazuje mu fałszywe przepowiednie w które wierzył odczepi się ode mnie, ale on chciał więcej. Nie wiedziałem już co mam mu mówić. Jonghyun pomagał mi, wpadał na, na prawdę wspaniałe pomysły. W sumie nie wiedziałem, że chłopak będzie aż tak w to wierzył. A jak zorientuję się? Co wtedy? Powie całej szkole... Nie wiem co wtedy zrobię, a mamie raczej nie będę o tym wspominał i tak miała mnie w dupie. 
Pewnego dnia postanowiłem przyjść wcześniej do domu. Mamy jeszcze nie było. Chciałem wejść do gabinetu taty, ale był zamknięty, co bardzo mnie zdziwiło. Mama go zamknęła? Ale po co? Przecież nie wiedziała, że chodzę na cmentarz. I tak nie zapytam się jej bo w końcu już nigdy do niego nie wejdę. Temat ojca był w domu tematem tabu- zakazanym. Szukałem oczywiście kluczyka, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. No cóż, pewnie matka go zabrała ze sobą, albo porządnie schowała. Poszedłem do siebie na górę. Dzień zleciał mi szybciej niż myślałem. Wieczorem gdy kładłem się spać mamy jeszcze nie było. Wracała teraz bardzo późno, ciekawe co robiła do tej godziny.... 
Gdy usnąłem znów miałem dziwną wizję. 
 To była jedna z wielu sytuacji, w których Eunhyuk i Donghae próbowali się na mnie zemścić. Znów ujrzałem siebie mającego wizję. Wizja w wizji? Byłem przerażony. Próbowałem dogonić postać, ale ona tak jak poprzednimi razy znikała gdy tylko się zbliżyłem. Dziwny ktoś doprowadził mnie do knujących coś chłopaków, a zaraz potem ujrzałem siebie ostrzegającego swoich przyjaciół przed tym co planują Eunhyuk i Donghae. Przerażony się obudziłem. Kim była postać? Czy to ta sama tajemnicza postać, która weszła wtedy do naszego domu? Nie potrafiłem tego określić. To przez tego kogoś miałem te wizje? Nie rozumiałem. Ale czemu nie widziałem postaci w tych wizjach w szkole, czy gdziekolwiek? Tylko zawsze w nocy. Zaczęło mnie to zastanawiać. Nie zasnąłem już tej nocy. Głowę znów miałem pełną pytań. Z tego powodu byłem zmęczony i następnego dnia poszedłem do szkoły zupełnie zmarnowany. Dostałem zły stopień, a do tego uwagę za spanie na lekcji koreańskiego. No pięknie będę miał przesrane jak mama się o tym dowie. Postanowiłem na razie o tym nie myśleć i opowiedziałem wszystko chłopakom. Minho myślał jak zwykle szukając racjonalnego rozwiązania, ale tym razem mu się nie udało. Jong słuchał z uwagą, podekscytowany jak zwykle. Taemin nie wiedział o co w tym może chodzić... On bardzo nie chciał mi wierzyć. Twierdził, że mam może za bardzo rozbudowaną wyobraźnię. Nie dość, że miałem mętlik w głowie, to jeszcze Heechul się napatoczył. Sprzedałem mu kolejną bujdę. Postanowiłem jakoś go unikać, ale nie wiedziałem jak. Miałem już tego serdecznie dosyć. Chciałem stąd uciec i już nie wrócić, ale co ja mogłem zrobić? Nic, zupełnie nic. Po szkole poszedłem na cmentarz, żeby podzielić się zmartwieniami z ojcem. Przesiedziałem tam dobre trzy godziny. W końcu zaczęło strasznie wiać i padać, więc musiałem ewakuować się do domu. Pech chciał, ze mama już była w domu. Miałem nieźle przerąbane... Uziemiła mnie do końca następnego miesiąca, czyli będzie jakieś 40 dni... eh mój los bywał ciężki. Na szczęście musiałem chodzić do szkoły, a tam mogłem spotkać się z przyjaciółmi. (...)
- Musimy to jakoś rozwikłać...- Stwierdził w końcu Minho, gdy szliśmy ze szkoły. 
- Niby jak głupa żabo... Wiemy tylko, że Onew ma wizje i czasem wizje w wizjach.... Nie wiemy skąd się biorą, tak na prawdę nie mamy punktu zaczepienia... - Jong był na prawdę tym rozczarowany. On tak bardzo chciał wiedzieć skąd mi się to bierze.  
- Może przypomnij sobie od kiedy się to zaczęło? Może miałeś podobne "coś" gdy byłeś mały?- Key próbował, ale też nie miał racji. Te wizje nie były od zawsze. 
- One pojawiły się... - Przerwałem na chwilę. - Po śmierci mojego ojca... - mruknąłem. 
- A może to on daje ci takie znaki? 
- Jonghyun przestań bo się boje!- Pisnął Taemin i odruchowo złapał dłoń Minho, co zauważyłem. Ku mojemu zdziwieniu jego przyjaciel też ją ścisnął i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Czyżby on wiedział o uczuciach przyjaciela? A może on sam..... A z resztą teraz to mało ważne... Musiałem się skupić na tych skomplikowanych wizjach.  
- Pomyśl Onew.... Nic nie czujesz? Nic przed tym jak się to zaczęło się nie wydarzyło? - Nalegał Jonghyun abym sobie coś przypomniał, ale ja miałem pustkę w głowię. 
- Nie wiem, na prawdę. - Posmutniałem. - Dlaczego ja... - wymamrotałem pod nosem. 
- Nie martw się - Przytulił mnie Key. On zawsze umiał pocieszyć mnie po tych przygnębiających sytuacjach. - Zobaczysz znajdziemy odpowiedź na te wszystkie pytania, tylko przypomnij sobie każdy szczegół i dziel się z nami wszystkimi informacjami, nawet tymi które uznasz za mało ważne. - Posłałem mu ciepły uśmiech. W końcu trzeba było się rozejść, więc powędrowałem do swojego domu. Byłem jak zwykle sam. Codziennie sprawdzałem czy gabinet taty jest otwarty, ale nic z tego. Próbowałem sobie przypomnieć jak to wszystko się zaczęło. Nic nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłem więc, że na dziś koniec tego myślenia. Odrobiłem wszystkie zaległe prace domowe, ale w głowie i tak nasuwały mi się pytania... Skąd? Dlaczego? Po co? Czemu to ja musiałem tak się męczyć?... Czytając lekturę na łóżku już nie mogłem i zmęczony usnąłem. Nie spodziewałem się, że akurat teraz przyśni mi się coś co jest warte uwagi... Często miewałem taki sam sen myśląc, że jest spowodowany tym, że tęsknie... Nie miałem pojęcia jeszcze przez długi czas, że to bardzo istotna sprawa.... Mianowicie śnił mi się tata, a dokładnie....



Jedna ze stron życia 4 cz1

WPIS IV cz I

Zastanawiało mnie to co zobaczyłem w swojej ,, wizji" a jednocześnie przeraziło. Kim była tajemnicza postać? Czemu była w naszym domu, wtedy kiedy nikogo w nim nie było? Złodziej? Jak umarł tata? Tyle pytań kłębiło mi się w głowie.
Do rana już nie spałem. Poszedłem do szkoły i podzieliłem się swoim snem z resztą przyjaciół.
- No jak! Na sto procent ty masz moce!!! MOCE! MOCE! - Darł się Jong przed budynkiem szkoły.
- Jonghyun opanuj dupę! To wcale nie jest zabawne i nie mam żadnych mocy! - Wydarłem się na niego, a on zaraz zamilkł.
- Ale jak to inaczej wytłumaczyć? - Za Jongiem stanął Taemin, no co jak co, ale tego się nie spodziewałem.
- Następny.... - Mruknąłem rozczarowany. - Niedługo wszyscy zrobicie ze mnie dziwoląga...
- Ale Onew, ty już jesteś dziwolągiem, bo tylko ty masz takie wizje. - No tak Jong jak zwykle był bardzo szczery. Mówił to co myślał, za co chciałem mu czasem na prawdę przyłożyć. Zmroziłem go tylko wzrokiem i westchnąłem ciężko.
- Nie kłóćcie się... - Poprosił spokojnie Minho. On jako jedyny milczał. Było widać, że nad czymś się zastanawia. Weszliśmy do szkoły bo niedługo miały zacząć się zajęcia. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak trudny dzień.....

Po lekcji historii zdziwiło mnie to, że Heechul, ten którego wszyscy się boją i ten który do nikogo się nie odzywa, podszedł do mnie i pociągnął za ramię. Jak szedł prosto na mnie trochę się przestraszyłem, jednak gdy dotknął mnie swoją ręką zaraz strach gdzieś prysł. Moje ciało opanował spokój.
- Kim ty do cholery jesteś?- Spytał mnie przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałem o co może mu chodzić.
- O co ci chodzi? Nie rozumiem.
- Nie kłam... Co to za moce... Wizje? Co ty odpierdalasz?- Patrzył na mnie wytrzeszczonymi oczami. Zamarłem, skąd on wiedział o wizjach? Jong.... nie to nie możliwe.
- Co ty pleciesz... - jęknąłem.
- Wiem co słyszałem... - warknął groźnie. - Przepowiadasz przyszłość?
- Nie... Co ty opowiadasz... - Odparłem, jednak chłopak nie uwolnił mnie z uścisku.
- Nie kłam, słyszałem wasze rozmowy. Słuchaj nikomu nie powiem...., ale musisz mi przepowiadać przyszłość.
- Ale ja nie potrafię.. - wyjąkałem.
- Nie kłam... albo będziesz to robił, albo cała szkoła dowie się jakim jesteś dziwolągiem. Wtedy nie będziesz miał spokoju nawet na lekcjach... - Powiedział i pokazał mi nagranie na którym wyraźnie były nagrane moje rozmowy z chłopakami. Byłem w pułapce. Musiałem coś wymyślić, tylko co? Nie mogłem powiedzieć tego mamie... Nie ufałem jej, a po za tym wyśmiałaby mnie. Chłopak mnie puścił i poszedł w swoją stronę. Cała sytuacja trwała tylko chwilę i nikt tego nawet nie zauważył. Zaraz odnalazłem przyjaciół i zabrałem ich w bardziej ustronne miejsce.
- A mówiłem Jong żebyś się tak nie darł! - Skarcił go Key.
- Uspokójcie się. - Powiedział jak zawsze spokojny i opanowany Minho. - Trzeba to jakoś rozwiązać. - Dodał. Taemin wyglądał na przerażonego, bo był on ofiarą Heechula przez długi czas.
- On ci nie odpuści... - Mruknął smutno.
- Taemin.. nie martw się. - Pocieszał go Minho. - Na razie staraj się go unikać, a jak cię już dopadnie wciskaj mu jakieś głupstwa. Nic innego nie możesz zrobić.
- A nie możesz wywołać tych wizji? - Spytał Jonghyun.
- Ja nawet nie potrafię ich kontrolować...- mruknąłem. - Cholera...- Czy to oznaczało, że teraz nie będę miał spokojnego życia? Ohh gdyby tylko mój ojciec żył na pewno powiedziałby mi co mam robić. (...)
Coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać razem w piątkę. Wiedzieliśmy o sobie coraz więcej. Tworzyła się pomiędzy nami niewidzialna więź. Wizje też pojawiały się częściej, ale nie były one warte uwagi... Uratowałem babcię przed potrąceniem, miałem nawet wizję jak mama wraca wcześniej do domu, gdy byłem na cmentarzu u taty, dzięki czemu udało mi się wcześniej wrócić. Heechulowi kłamałem jak z nut, bo nie umiałem wywołać wizji na zawołanie. Na szczęście jeszcze się nie zorientował, ale długo to nie potrwa. Przywykłem do tego przeszywającego bólu, który zawsze mi towarzyszył jak ukazywały mi się te wszystkie sytuację. Opanowałem to trochę i już nie mdlałem. Umiałem też dobrze ukryć to że znów coś zobaczyłem, jednak nie przed Jongiem. On normalnie był moim fanem. Wiedział o mnie wszystko... Widział kiedy mam te wizje... Nie wiem jak on to robił. Przestał powtarzać mi, że mam super moce, ale i tak tak twierdził. Uważał mnie za bohatera, a ja już miałem tego dosyć. Eunhyuk i Donghae uprzykrzali nam życie jak tylko się dało. A raczej próbowali, bo ja zawsze miałem ostrzegawcze widzenia. Skąd? Dlaczego? Na te odpowiedzi niestety nie było odpowiedzi. 
Jeżeli chodzi o uczucia Taemina do Minho... Wiem, że to trochę z innej beczki, ale Taemin zaczął się trochę zdradzać. Przynajmniej ja to zauważyłem. Był zazdrosny o swojego przyjaciela i nawet czasem zdarzyło mu się unieść, krzyknąć, nawet płakał na widok Minho. Postanowiłem z nim porozmawiać w najbliższym czasie i wyjawić, ze wiem o co chodzi. Chciałem mu pomóc. Minho był zamknięty w sobie i nie okazywał emocji, więc nic nie mogłem stwierdzić. Wiedziałem tylko, że bardzo lubi swojego długowłosego przyjaciela najbardziej z nas wszystkich.

wtorek, 26 sierpnia 2014

OS. Na pocieszenie...

Jak się podoba? xd

Na Pocieszenie...


Idąc sobie przez ulice miasta, stolicy Korei nuciłem piosenkę, która akurat leciała w moich słuchawkach. Kierowałem się właśnie do swojego domu, gdy zauważyłem grupkę ludzi zgromadzoną przy jednym z małych sklepików. Byłem ciekawy co się stało, więc podszedłem bliżej. No tak kolejna kradzież. Kolejna kobieta płacze, jednak nikt nic z tym nie robi. Wszyscy patrzą się i dziwią, jakby sami nigdy nie doznali jakiejś krzywdy. Idę dalej, przemierzam kolejne metry, kolejna piosenka rozbrzmiewa mi w uszach. Nie słyszę nic po za nią. Odpływam w całkiem inny świat. Patrzę tylko na drogę aby na nikogo nie wpaść. Jak zwykle jestem smutny i przygnębiony. No tak moje życie nie jest kolorowe tak jak mogłoby się wydawać moim znajomym, przed którymi to ukrywam jak naprawdę jest. Nie zdaję sobie sprawy co za chwilę się wydarzy. W sumie to nikt tego nie wie. Jestem znudzony tym moim nędznym życiem. Chciałbym odejść już z tego świata. Zapomnieć, odlecieć tam gdzie nikt nie będzie mnie już dręczył. Może kiedyś byłem szczęśliwy, ale to było bardzo dawno temu. Nawet nie pamiętam tych czasów. Wychowywała mnie ciotka i jej drugi mąż alkoholik. Czasem miałem ochotę go zabić, poważnie, ale zawsze brakowało mi odwagi. Gdy był pijany zawsze się znęcał nade mną. Nikomu o tym nie mówiłem, wiedziała tylko ciocia, ale ona także bała się tego tyrana. Tak na prawdę mam tylko ją. Rodzice... ahh... Mama zmarła przy porodzie, a tata, gdy miałem pięć lat zginął z rąk jakiegoś ulicznego złodzieja. Próbował go zatrzymać, jednak on niespodziewanie wyciągnął broń i strzelił mu prosto w serce. Widziałem to, widziałem jak mój tata umiera. Tego widoku nie umiałem wymazać z pamięci.
Tak jak myślałem, w domu kolejna awantura. Miałem przybrane rodzeństwo, które też cierpiało przez tego człowieka. Cioci nie było w domu. Ciężko pracowała, żeby utrzymać rodzinę. Zawsze bałem się wracać, gdy jej nie było. Wszedłem po cichutku do domu, tak żeby nikt mnie nie usłyszał i cichym krokiem wszedłem na poddasze, gdzie znajdował się mój malutki pokoik. Mieszkałem na strychu, ale sam wybrałem sobie to miejsce. Było tam mrocznie i ciasno. Wystarczy jak dla mnie. Nie chciałem przestrzeni.
Z dołu usłyszałem przeraźliwy krzyk. Biedna Suli znów dostała od tego pijaka. Nienawidziłem go z całego serca. Ma dopiero 7 lat, a musi przechodzić przez takie piekło. Słyszałem jak jej starszy brat staje w jej obronie. Dom wypełniały krzyki. Ja za bardzo się bałem wujka. To nade mną najbardziej się znęcał bo, byłem ,, niczyj,,. Nazywał mnie ,, przybłędą,,. Od zawsze mnie tak nazywał. W tym domu tylko ciocia zwracała się do mnie po imieniu, ale nie w obecności wuja. Znów łzy ściekały po moich policzkach. Modliłem się w myślach, żeby gdzieś sobie poszedł, bo byłem głodny. Już drugi dzień nic nie jadłem. Zawsze, gdy gdzieś szedł mała Sulli przybiegała do mnie i mówiła mi, że mogę zejść na dół. Tym razem było tak samo, ale zanim ruszył swoje sparciałe dupsko minęło z pięć dobrych godzin.
- Taemin! - Usłyszałem cieniutki głosik dziewczynki. - Już możesz zejść na dół. - Powiedziała. Była smutna i miała zaszklone, duże, brązowe oczka, a pod jednym z nich widniał fioletowy siniec.
- Co on ci zrobił... - wyszeptałem a w moich oczach znów zebrały się łzy. - Przepraszam, że nie mogę was przed nim ochronić. - Wyłkałem. Nie mogłem patrzeć jak on ich krzywdzi. Byłem ofermą losu i niedojdą, nie potrafiłem mu się przeciwstawić. Zastanawiałem się ile jeszcze będę musiał to znosić. Zszedłem z małą Sulli na dół. Na szyje od razu wskoczył mi jej starszy o 2 lata brat.
- Hyung! - Rozpłakał się. Przełknąłem głośno ślinę i przytuliłem oboje mocno do siebie.
- Już jestem, przepraszam. - Powiedziałem ocierając łzy.
- Hyung, nie płacz, rozumiemy cię. - Powiedział mały chłopiec z rozciętą dolną wargą.
- Taemin, ucieknijmy stąd. - Załkała dziewczynka.
- Nie możecie uciec. -Pogłaskałem ich po głowię. - Co z waszą mamą?
- Hyung, niech ona ucieknie z nami! - Oczy chłopca rozbłysły z nadzieją. Niestety musiałem odmówić.
- Nie. - odparłem krótko. - Ale nie martwcie się. Już niedługo on stąd zniknie.
- Na zawsze? - Spytała dziewczynka.
- Może nie na zawsze, ale na bardzo długo. Tylko musicie mi pomóc przekonać ciocię....  (...)
Gdy znów zobaczyłem moje rodzeństwo w takim stanie postanowiłem, że nie będę się chował i postawie się temu tyranowi. Sam jednak nie dałbym rady. Bez cioci nie udałoby się. Ciężko było ją namówić, ale dzieciaki bardzo mi pomogły. Wszyscy czworo poszliśmy na policję, aby złożyć oskarżenie. Niedługo potem policja zabrała tego alkoholika. Wymierzyli mu 15 lat pozbawienia wolności. Tak więc w domu na ten długi okres czasu zapanował spokój. Panowała zdrowa atmosfera. Ciocia zaopiekowała się nami jak mogła najlepiej. Ja również poszedłem do pracy, aby jej pomóc finansowo. Potem zmarła, więc musiałem zająć się 17 letnią Sulli i  jej 19 letnim bratem, który chodził jeszcze do szkoły. Do końca wyroku tyrana, który zatruwał nam życie w dzieciństwie zostało jeszcze pięć lat. Postanowiłem wyprowadzić się i sprzedać dom cioci, a gdy wyjdzie odnaleźć go i policzyć się z nim osobiście.(..)
Ten dzień nadszedł. Dziś ten człowiek odzyska wolność. Nie pozwolę krzywdzić mu innych. Poszedłem pod więzienie gdzie przebywał i czekałem aż wyjdzie. Nie musiałem długo czekać. Było jakoś po 15, gdy opuścił więzienie. Śledziłem go przez jakiś czas. Tak myślałem, że pójdzie do domu w którym mieszkaliśmy kiedyś. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył inną rodzinę. Wyszedłem za drzewa i stanąłem za nim.
- I co... Nie masz gdzie się podziać? - Prychnąłem, wypluwając źdźbło trawy z ust. On odwrócił się do mnie. - Nic dziwnego, że mnie nie poznajesz...Minęło, aż 15 lat... - Dodałem, a on otworzył usta ze zdziwienia. Teraz był w podeszłym wieku.
- To ty.... Taemin... - wymamrotał.
- HA! Nagle przypomniało ci się jak mam na imię? - Spytałem unosząc brew do góry. - Tak to ja ten sam, nad którym tak okrutnie się znęcałeś, głodziłeś, biłeś, ośmieszałeś, więziłeś, a nawet zamykałeś w starej komórce wiedząc doskonale, że się boję. Zawsze byłem dla ciebie smarkatym ,, przybłędą,,! - Uniosłem się.
- Proszę, wybacz mi... - powiedział, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Nie umiałem mu uwierzyć, nienawidziłem go z całego serca.
- Tobie? To nie możliwe. Wybaczę ci jeżeli ciocia ci wybaczy.
- A gdzie ona jest?
- Nie żyje.. - powiedziałem.
- To znaczy....
- To znaczy, że nigdy ci nie wybaczę stary tyranie. Długo czekałem na tą chwilę, na chwilę gdy cię dopadnę i będę mógł cię zabić....
- Taemin... nie rób tego - poprosił mnie. - Zmieniłem się! Zobaczysz... - Ja nie chciałem go słuchać i wyciągnąłem pistolet za paska i wycelowałem w niego.
- Co ci da zabicie mnie?!
- Nic...- Pociągnąłem za spust, a kula wystrzeliła. -Ale nie uważasz, że po tych wszystkich latach należy mi się małe pocieszenie? - Dokończyłem już do martwego ciała mężczyzny. Splunąłem na nie odchodząc i nikt, nigdy mnie już nie widział....




poniedziałek, 25 sierpnia 2014

seryjny zabójca OS

Znów to samo.... Znów siedzę i nie mogę zrozumieć czemu to zrobiłem. Znów kogoś zabiłem, ale teraz tego na prawdę nie chciałem. To jakaś chora mania likwidowania wszystkich, którzy nadepneli mi na odcisk. Nie chciałem dłużej tak żyć. Na swoim koncie mam już około 25 zabójstw. Jestem jednak dobrym zabójcą bo jeszcze mnie nie wytropili. Długo tu nie pomieszkam. Muszę stąd wyjechać, gdzieś daleko. (..)
Wyjechałem, może nowe miejsce sprawi, że nie będę chciał zabijać. Czyżbym się mylił? Kurwa, serio musiałem trafić na durnego sąsiada, który od razu już drugiego dnia mojego pobytu tutaj mi się naraził. Nie był to starszy człowiek. Był około mojego wieku. Ja mam 22 lata. Popełniłem pierwszą zbrodnie gdy miałem 16 lat. Zabiłem własnego ojca, który zatruwał mi życie. Byłem przez niego wykorzystywany seksualnie. Nie umiałem mu się przeciwstawić, aż pewnego dnia nie wytrzymałem i zabiłem go, wsypując mu lek nasenny do alkoholu. Wtedy to po raz pierwszy poczułem satysfakcje. Potem musiałem zabić własną ciotkę, która z nami mieszkała od śmierci mamy, bo dowiedziała się kto dosypał lek ojcu. Zlikwidowałem ją zanim zdążyła pójść na policję. Drugie zabójstwo było dla mnie pestką. Zaczęło mnie to kręcić. Potem zabiłem swojego młodszego brata, bo mi zawadzał. Miał dopiero 3 latka. On też był wykorzystywany przez ojca. Skręciłem mu kark po czym spaliłem jego ciało w piecu. Prochy zamknąłem w małym woreczku i zawiesiłem sobie na szyi. Noszę je do tej pory. Kochałem go, ale nie mogłem zabrać ze sobą żywego. Jest ze mną teraz, choć w innej postaci. Kolejne zabójstwa to byli  wredni sąsiedzi i ksiądz pedofil, a także jedna z nauczycielek, przez którą nie zdało prawie pół klasy.  Przeprowadzałem się już chyba 4 raz z rzędu. Policja nie wiedziała kogo szukać. Każde zabójstwo popełniałem inaczej. Nie zostawiałem śladów, ani znaków rozpoznawczych.
A wracając do sąsiada. To był dziwny typ, chodził po okolicy unosząc się jak jakiś pan. Nie lubiłem takich typów. Tacy myślą, że wszystko im wolno... Na mnie też patrzył z góry, jakbym był jakąś mrówką. Wkurwiało mnie to.
Któregoś wieczoru siedząc w domu przeglądałem swoją kolekcje horrorów. Zawsze po obejrzeniu czegoś do głowy przychodziły mi nowe pomysły na sprzątniecie kolejnego palanta. Mam dość dziwne hobby, mało osób fascynuje zabijanie. Nie potrafię sobie wyobrazić jak teraz mogłoby wyglądać moje życie bez pozbawienia jego kogoś innego.
Oglądałem właśnie jakiś horror i jadłem lody o smaku czekoladowo- waniliowym, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. ~ Kogo do diabła niesie o tej porze? ~ Pomyślałem zirytowany. Leniwie podniosłem się z kanapy i poszedłem otworzyć drzwi. Zdziwiłem się gdy przed drzwiami stał ten głupi typ.
- Czego? - Warknąłem groźnie i zmierzyłem go wzrokiem.
- Masz może szluga? - Spytał chłopak. Cicho parsknąłem i oparłem się o futrynę.
- A czy ja wyglądam na kogoś kto pali? - Spytałem pukając się w czoło i zamknąłem mu drzwi przed nosem. Wróciłem do oglądania filmu.
Następnego dnia idąc przez osiedle zauważyłem tego typa, ale coś mnie zdziwiło. Odkąd tu zamieszkałem, myślałem, że to on jest tym który znęca się nad innymi, a teraz widząc zaistniałą sytuację musiałem stwierdzić, iż się myliłem. Widziałem jak jest popychany przez jakichś dwóch osiłków. Przypomniały mi się czasy podstawówki jak dwóch podobnych znęcało się nade mną. Przecież takich dwóch to dla mnie pikuś. Jednego załatwię w jedną noc, a drugiego w drugą. Pewnym krokiem podszedłem do zbiorowiska i stanąłem pomiędzy nimi. Zmroziłem dwóch typków wzrokiem. Byli ode mnie wyżsi i postawniejsi.
- Czego chcesz!?- Spytał jeden na co ja odparłem.
- Zostaw gnoja, bo jeszcze poleci się poskarżyć do mamuśki.
- Co? Ty chyba nie wiesz co z takimi jak on robimy. - parsknął.
- Domyślam się, ale po co marnować siły na takich szczyli jak ten? Nie lepiej sprać jakiegoś gnoja co na prawdę przeszkadza na tym osiedlu? Nikt wam tu życia nigdy nie umilił? - Osiłek zastanowił się chwile i odchrząknął.
- W sumie ten młody ma racje. - Zwrócił się do drugiego. Drugi też skinął głową.
- Dobra dziś masz dzień wolny, mamy ważniejsze sprawy, ale jak jutro się nam napatoczysz...-Przerwał na chwilę. - Nie żyjesz... - powiedział i splunął obok chłopaka. Przyglądałem się całej tej sytuacji i wiedziałem kto będzie następny na mojej liście zamiast chłopaka. W sumie to zrobiło mi się go trochę szkoda. Podałem mu rękę i pomogłem wstać.
- Nic ci nie jest?
- A ty co nagle taki przyjazny się zrobiłeś co?- Wyrwał swoja dłoń z mojej i zaczął się otrzepywać z kurzu.
- Zabiliby cię gnoju jakbym nie przyszedł ci z pomocą, a ty jeszcze tak mi dziękujesz?
- Co z tego, że dziś mnie ocaliłeś, jak oni i tak jutro mnie dopadną.  - Uśmiechnąłem się delikatnie, a on zrobił zaskoczoną minę. - Z czego się śmiejesz co? Takie to zabawne?!
- Tak. - Odparłem. - Zabiją cię, no chyba że nie dożyją jutra. - Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Co takiego? Czemu mieliby....? - Nie dokończył nadal się we mnie wpatrując.
- Nie tutaj młody. Chodź, przydasz mi się. Powiedziałem i ruchem ręki wskazałem, żeby szedł za mną. Zaprowadziłem go do swojego domu.
- Nie wiem czy można ci zaufać. Najwyżej jak się na tobie zawiodę, od razu cie zlikwiduje. - Słysząc moje słowa trochę się przeraził. Przełknął głośno ślinę i wpatrywał się we mnie przestraszony.
- Jestem zabójcą. - Wyznałem. - Ale nie byle jakim. Zabiłem już 25 osób, w tym własną rodzinę, oprócz matki. Matka zmarła zanim zacząłem zabijać. Można powiedzieć, że to moje takie hobby. Zabijam tylko tych, którzy krzywdzą innych, albo mi się narażą w jakiś sposób. Ty też mi się naraziłeś, ale coś w tobie jest i postanowiłem dać ci szansę. Dlatego dołączysz się do mnie. W tym samym czasie możemy likwidować tych degeneratów, którzy znęcają się nad swoimi rodzinami, czy narkomanów, którzy namawiają bezbronne dzieci do zażywania tego gówna, pedofilii i gwałcicieli. Wszystkich, którzy wyrządzają zło w tym kraju. Złodziei i zwykłych zabójców.
- A czy my też nie będziemy zwykłymi zabójcami? - Przerwał mi tym pytaniem.
- Może, ale ktoś musi oczyścić kraj z tych ścierw. Dziś w nocy załatwimy tych dwóch prześladowców. Musisz mi pomóc.
- Ale jak?
- To bardzo proste... (...)

< z perspektywy chłopaka >

Zgodziłem się, sam nie wiem dlaczego. Cholernie się bałem, bo jeszcze nikogo nie zabiłem. Nie wiedziałem czy mi się uda. Kierowałem się wskazówkami, które dał mi chłopak. Zakradłem się pod dom jednego z moich prześladowców i wyczekiwałem aż wyjdzie z łazienki. Mieszkał sam, dobrze go znałem. Jego rodzice zginęli w wypadku, a rodzeństwa nie miał. Włamałem się do mieszkania i schowałem za fotelem tak żeby mnie nie zauważył. Wcześniej założyłem rękawiczki, tak żeby nie zostawiać odcisków. Naszykowałem ściereczkę nasączoną czymś odurzającym. Miałem przytkać mu tym usta i nos. Naszykowałem także strzykawkę z trucizną. Gdy wyszedł z łazienki i rozłożył się wygodnie na fotelu, podszedłem na palcach i przytkałem mu usta ściereczką. Trochę się szarpał po czym padł zemdlony. Ująłem jego dłoń i wcisnąłem mu w palce strzykawkę. Wkułem mu ją w żyłę. Zrobiłem wszystko tak żeby pomyślano, że przedawkował. Po skończonej robocie dyskretnie wyszedłem z jego mieszkania zamykając zamek na klucz. Chciał zabić mnie za dnia, ja zabiłem go noc wcześniej. Ciekawy byłem jak idzie ,, zabójcy,, ~ Tak go nazywałem.

< z perspektywy zabójcy >

Ja jak zwykle cieszyłem się, że mogłem kogoś zabić. Zero stresu, uśmiech na twarzy. Idąc do domu tego jednego goryla zastanawiałem się jak go zabić. Postanowiłem też, że jak sprzątnę tego grubasa popełnię jeszcze dwa zabójstwa i koniec z tym. Gdy byłem już pod domem tego typka zwyczajnie zapukałem do drzwi. ~ Klasyczne zabójstwo? ~ Pomyślałem. Drzwi otworzył mi osiłek. Zanim zdążył coś powiedzieć ja wszedłem do środka.
- E czego tu! - Krzyknął za mną. Ja wyjąłem nóż i nadziałem jego cielsko nacierające na mnie. Padł na ziemię, wił się. Z otworu, który przewierciłem mu w brzuchu wypłynęła czarno-czerwona krew.  Dźgnąłem go jeszcze kilka razy, tak że przestał się ruszać i zwyczajnie wyszedłem z mieszkania zostawiając otwarte drzwi. Spotkałem się ze swoim wspólnikiem w umówionym wcześniej miejscu.
- I jak ci poszło? - Spytałem chłopka.
- Całkiem nieźle. Co teraz robimy?
- Nic. Chodź do mnie, mam jeszcze coś do załatwienia. - Poklepałem go po ramieniu i poszliśmy w stronę mojego mieszkania.
 Gdy dotarliśmy na miejsce kazałem chłopakowi usiąść. Ja poszedłem po kartkę i długopis. Napisałem parę krótkich zdań i położyłem na stoliku w widocznym miejscu. Obok położyłem jeszcze woreczek z prochami brata i zwróciłem się do swojego wspólnika.
- Wciągnąłem cię w to gówno, więc teraz muszę cię z niego wyciągnąć.
- Nie rozumiem... O czym mówisz?
- Jak masz na imię? - Spytałem.
-  Eunhyuk. - odparł.
- Tak więc Eunhyuk... kończę z tym. A jeżeli chce z tym skończyć, to muszę skończyć z nami. - Odparłem i wyciągnąłem pistolet wymierzając mu prosto w głowę.
- Ale poczekaj! - krzyknął przerażony. Ja łobuzersko się uśmiechnąłem.
- Miło było cię poznać Eunhyuk i dziękuje, dzięki tobie przestane zabijać.  Powiedziałem i strzeliłem w sam środek jego głowy. Upadł na ziemie bez ruchu. Ja zaraz potem przystawiłem sobie spluwę do skroni i tekże padłem bez ruchu na podłogę.
Tak jak sobie obiecałem, skończyłem z tym i nie dałem się złapać. Zostawiłem tylko list, w którym napisałem:
,, To byłem ja... Pochowajcie mnie razem z bratem, leży na stole w tym małym woreczku. 
        Wasz Seryjny zabójca,
        Którego nie mogliście znaleźć

          Choi Minho.''


Jedna ze stron życia 3

Piszcie jak wam się podoba, bo nie wiem czy to opowiadanie jest dobre... dla mnie to beznadzieja.... Co sądzicie? 

WPIS III

Gdy chłopaki usłyszeli historie, która wydarzyła się przez momentem na korytarzu ryknęli śmiechem.
- Mi wtedy nie było do śmiechu. - Skarciłem ich, ale też rozumiałem to brzmiało śmiesznie. Eunhyuk postrach całej szkoły gejem... No w sumie to nie zaprzeczył, a zrobił się czerwony. Wiedziałem, że będzie mnie teraz ścigał. Narobiłem mu tym razem większej siary niż wtedy za pierwszym razem. Mało mnie to jednak obchodziło. Lekcje przeciągały się niemiłosiernie. Myślałem, że się zanudzę na śmierć. Nie no może na śmierć to niezbyt trafne określenie, ale na pewno bardzo mnie to nudziło. Z resztą nie tylko mnie bo i Key i Jonga, a także znudzenie widziałem w oczach Minho i Taemina. Gdy w końcu wyszliśmy na korytarz odetchnąłem z ulgą. Miałem nadzieję, że ten dzień będzie już spokojny, ale to właśnie dziś musiałem poznać tego jak to Key ujął ,, króla, który panoszy się tu po szkolę,, czy coś takiego. To nie było zbyt przyjacielskie spotkanie. Co ja gadam, przecież on nikogo nie lubił, to jak mogłoby być to miłe spotkanie... Chyba śnie... Tak więc, gdy wyszliśmy na przerwę przez przypadek na niego wpadłem. Gdybym nie wiedział, że to chłopak na pewno pomyliłbym się tak jak w przypadku Taemina, że jest dziewczyną. Miał długie, czarne włosy, związane w wysokiego kucyka. Na prawdę byłaby z niego niezła laska. Ale nie pora teraz na moje spostrzeżenia. Patrzył się na mnie z pogardą w oczach. O dziwo nie wystraszyłem się go. Dla świętego spokoju ukłoniłem się i przeprosiłem przechodnia, jednak wiedziałem, że to nic nie da, że jestem na jego czarnej liście. Minąłem się z nim i pomaszerowałem w stronę sali gimnastycznej, bo mieliśmy mieć teraz w-f.
Podczas tej lekcji bardziej przypatrywałem się innym niż ćwiczyłem. Nie lubiłem ćwiczyć, zawsze musiałem sobie coś zrobić podczas tej durnej lekcji. Siedziałem właśnie na trybunach i przyglądałem się jak wokół Minho gromadzi się ogromna liczba dziewcząt. Ja nie wiem jak on to robił, że tak na niego lecą. Spostrzegłem też kontem oka Taemina stojącego z boku. Był smutny i jakoś dziwnie przygnębiony. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że spogląda co chwila w stronę obłapianego Minho. Czy ja dobrze myślę? Jest zazdrosny? E tam pewnie mi się wydawało, ale postanowiłem obserwować ich dalej i nie tylko na w-f'ie. W końcu nauczyciel zauważył, że nie ćwiczę i prawię siłą wepchnął mnie na boisko. Pomyślałem, że może uda mi się zaprzyjaźnić z długowłosym, którego nikt oprócz Minho nie lubił. Podszedłem więc do chłopaka i wyciągnąłem rękę w jego stronę.
- Jestem Lee Jinki.- Przedstawiłem się, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Ale wolę jak ktoś mówi do mnie Onew.
- yy- wymamrotał. Wyglądało jakby on nigdy nikomu się nie przedstawiał, a może był aż tak zestresowany? Jednak po chwili on również wyciągnął dłoń.
- Lee Taemin. A czemu Onew? - Spytał po chwili ciszy.
- Wszyscy tak na mnie mówią. Nie lubię swojego imienia. - Wyjaśniłem krótko. Chłopak się delikatnie uśmiechnął.
- Widzę,  że nie masz zbyt wielu kolegów. - Powiedziałem, a on nagle posmutniał.
- No jak widać. Mam tylko Minho, to on jako jedyny chciał się ze mną zaprzyjaźnić.
- Nie smuć się, teraz masz też mnie. - Powiedziałem entuzjastycznie i poklepałem go po plecach. Gdy tak sobie rozmawialiśmy podbiegł do nas Key, a zaraz za nim Jong.
- O! Onew grasz z nami w kosza? - zostałem lekko trącony przez rozbawionego czymś Jonghyuna. - O Taemin... - Zwrócił się do długowłosego. - A ty grasz? - Spytał. Tae tylko popatrzył zaskoczony na niego i niepewnie skinął głową na znak, że się zgadza.
- No to jak Onew, grasz? - Spytał ponownie Key. Ja jednak odmówiłem. Nie byłem najlepszy w sporcie. Tak właśnie Taemin zyskał nowych kolegów. Mnie, Jonga i Key. Miło było patrzeć jak się uśmiecha, bo muszę przyznać, że rzadko można było ujrzeć uśmiech na jego twarzy. Obserwowałem jak Minho przygląda się nam wszystkim. Widziałem, że chciał się wyrwać od tłumu tych pustych lasek, ale jakoś nie mogło mu to wyjść. Taemin zaś nie spojrzał już do końca lekcji w stronę swojego przyjaciela. Był zajęty grą. Ja schowałem się gdzieś, żeby trener mnie nie zobaczył, bo bym musiał ćwiczyć. Na szczęście lekcja niedługo się skończyła i znów była upragniona przerwa. Staliśmy razem we czwórkę, gdy nagle podszedł do nas Minho. Stanął obok Taemina. Zmierzył nas wzrokiem i wyciągnął ku mnie rękę.
- Jestem Minho. - Powiedział, ja również się przedstawiłem. Key i Jong zrobili to zaraz po mnie. - Taemin...- zwrócił się do chłopaka. Widać było, że długowłosy jest na niego zły. Przynajmniej ja to zauważyłem.  - Cieszę się, że poznałeś w końcu nowych kolegów. - Powiedział łagodnie i pogładził go po głowie. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi z drugiej strony. Gdy przyszedł zrobiła się jakaś dziwna atmosfera, nawet Jong się nie śmiał. Panowała niezręczna cisza, którą przerwałem głośnym syknięciem. Znów ten ból... Zanim jednak zdążyłem upaść złapał mnie Key. Kolejna wizja, a myślałem, że mi już przeszło... To było coś innego...
Staliśmy wszyscy w tym miejscu gdzie teraz. Nagle obraz gwałtownie zaczął się cofać, tak jakbym cofał się w czasie, ale nie w swoich wspomnieniach, a w czyichś. To były wspomnienia Taemina.... 
Najpierw ukazał mi się obraz z pierwszego dnia szkoły. Obserwował ukradkiem chłopaka, który stał na przeciwko. Chwilę później obserwowany podszedł do niego i przedstawił się, szeroko się uśmiechając. - Jestem Minho.... - Taemin....... Obraz znów się rozpłynął, a po chwili pokazał się inny. Taemin po raz pierwszy staję się osobą przemocy, a na pomoc biegnie mu Minho. Od tamtej pory ukazywały mi się krótkie obrazy obu chłopaków, którzy nie rozłączali się ani na chwilę. Chwilę później obraz pierwszego pocałunku Minho z jakąś dziewczyną i Taemin stojący za rogiem i przyglądający się temu. Był dziwnie smutny, a po policzku spływała mu jedna, mała, przezroczysta łza. Obraz rozmazał się i widziałem następną sytuacje. Minho opowiadający przyjacielowi historię swojego pierwszego pocałunku. Taemin musiał powstrzymywać się, aby się nie rozpłakać, zaś jego przyjaciel był cały w skowronkach. Ostatnia scena to ta, w której Minho przytula Taemina, słyszałem jak serce zaczyna bić mu nierównym tempem.... 
 Nagle oprzytomniałem. Słyszałem jak Jong, Key, Minho i Taemin wołają moje imię. Już teraz wiedziałem dlaczego Taemin tak bacznie przyglądał się na w-f'ie Minho, dlaczego był smutny, gdy widział go w towarzystwie dziewczyn. On był zazdrosny... Czyżby długowłosy czuł coś do chłopaka? Musiałem się tego koniecznie dowiedzieć. Nie mówiłem nikomu o wizji. Cała czwórka nękała mnie o to co mi się przywidziało, ale nie mogłem powiedzieć. Musiałem porozmawiać o tym wyłącznie tylko z Taeminem. A no tak właśnie... Podczas gdy miałem wizję Key i Jong zdążyli opowiedzieć Minho i Tae o moich, jak to ujął Jonghyun ,, nadprzyrodzonych mocach,,. Ja jednak uważałem, że jestem po prostu dziwakiem i tyle. Nie podobało mi się to, ale też nie mogłem tego kontrolować.
Po szkole jak sobie obmyśliłem poszedłem prosto na cmentarz do taty. Stała tam mała ławeczka, na której zawsze siadałem aby z nim porozmawiać. Opowiedziałem mu o dziwnym wizjach i o nowych kolegach. Wiem, że może się to wydawać głupie, ale czułem, że on mnie słyszy, że rozumie i daje mi rady. Nie takie słowne jak kiedyś gdy żył, ale duchowe. Po rozmowie z nim, a raczej gadaniu tak do siebie było mi lżej, tak jak kiedyś gdy przychodziłem do niego z problemami. Spojrzałem na zegarek. Było już późno. Miałem nadzieje, że mamy nie ma jeszcze w domu. Pożegnałem się z tatą i poszedłem wprost do domu. Ufff, gdy wszedłem do środka jeszcze nikogo nie było. Odetchnąłem z ulgą i poszedłem odrabiać lekcje. Mama wróciła późno, już spałem. W nocy śnił mi się znów dziwny sen...
 To był dzień w którym umarł mój tata. Widziałem jak ktoś w kapturze wchodzi do naszego domu. Nieznajomy? Nie wiem... poruszał się po domu jakby wiedział gdzie znajduje się każde pomieszczenie. Wszedł do gabinetu taty. Po chwili wyszedł. Nie widziałem jego twarzy. Potem obraz się rozmazał. Z pracy wrócił tata. Rzucił płaszcz w przedpokoju i poszedł do swojego gabinetu. Zostawił uchylone drzwi przez które mogłem wejść. Gdy zajrzałem do środka zobaczyłem ojca siedzącego już bez ruchu i mnie w tym momencie gdy przyszedłem ze szkoły i zorientowałem się, że nie żyje.....
Zaraz potem obraz się rozmył, a ja się obudziłem. Bolała mnie głowa. Przetarłem oczy i usiadłem przerażony. Co to miało znaczyć? To tylko zły sen, czy kolejna wizja?




środa, 13 sierpnia 2014

Jedna ze stron życia 2

WPIS II

- Puszczaj go!- Warknął groźnie. Na chwilę spojrzał czule na Taemina, a potem znów na mnie.
- Minho...- Szepnął długowłosy. - Zostaw go on mnie obronił. - Mruknął cicho. Poczułem jak uścisk chłopaka ustępuje. W jednej chwili złapał pobitego chłopaka za nadgarstek i odszedł z nim bez żadnego przepraszam i dziękuje. Key i Jong dziwnie się na mnie spoglądali. Widziałem w ich oczach te wszystkie pytania ,, jak?,, ,, skąd wiedziałeś?,, ,, co to miało być do cholery?!,, Sam nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na te pytania. To była jakaś chora wizja. Czy to sen? Czy oby nie zasnąłem na jakiejś nudnej lekcji? Dla pewności uszczypnąłem się. No tak, tak jak myślałem to nie był sen. Przerażony patrzyłem się na Key i Jonga.
- Onew... - zaczął Key.
- Nie wiem stary...- odpowiedziałem za nim zdążył zadać mi pytanie. Wszyscy troje byliśmy w szoku. Przecież ludzie wezmą mnie teraz za świra. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Byłbym skreślony.
- Nikomu o tym nie wspominajcie. Wytłumaczę wam to później.
- Ale jak to powróci? - Spytał Jong. Nie wiedziałem co wtedy się stanie.
- Nie wiem Jong.... - Potrząsnąłem przecząco głową.
    Bylem w szoku już do końca dnia. Na każdej lekcji Taemin wpatrywał się we mnie, w sumie nie wiedziałem czemu tak intensywnie się na mnie spogląda. Na ostatniej przerwie siedziałem razem z Key i Jonghyunem gdzieś w kącie korytarza i opowiadałem im o tej wizji, która ukazała się w mojej głowie. Oboje byli zdumieni.
- Ej Jinki może ty masz jakieś moce! - Jong był już nieźle podjarany historią, którą opowiadałem.
- Przestań! - Skarcił go Key. - Jak możesz się cieszyć z takich rzeczy! To nie jest normalne... - Stwierdził. Bo na prawdę nie było.
- Oj przestańcie może to było jednorazowe- Mruknąłem. Miałem taką nadzieję.
Na szczęście do końca zajęć już żadne takie ,, widzenie,, nie miało miejsca. Wracając do domu cały czas o tym rozmyślałem. Myślałem też nad tym jak wytłumaczyć okrutnej matce tę uwagę. Pewnie już o niej wie, a mi się nieźle dostanie. No jak zwykle, powinienem się przyzwyczaić do tych tortur.
Gdy dotarłem już do domu matki jeszcze nie było. Na całe szczęście bo mogłem coś spokojnie przekąsić. Żeby o tym wszystkim nie myśleć zabrałem się za odrabianie lekcji. Godzinę później wróciła matka, tak jak myślałem była nieźle zdenerwowana. Ja siedziałem w tym czasie w salonie z lekturą.
- Cholera..- Warknęła groźnie stawiając torby z zakupami na blacie w kuchni. Nawet nie miałem odwagi pytać co się stało. - A ty co tak siedzisz! Byś mi pomógł, ale nie bo ty jesteś tak samo bezużyteczny jak ten twój ojciec! - Zabolały mnie te słowa.
- Przepraszam. - Mruknąłem. Mogłoby wydawać się to niewiarygodne, ale kiedyś moja matka była całkiem inną kobietą. Jeszcze jakieś 3 lata temu była miła, ciepło się uśmiechała i mówiła mi, że mnie kocha. Zawsze gdy miałem kłopoty, albo zrobiłem sobie coś złego umiała mnie pocieszyć i przytulić. A teraz? Co się z nią stało? Co stało się z tą dobrą kobietą.... Zmieniła się z dnia na dzień. Pamiętam wybiegła wtedy z gabinetu taty zdenerwowana i wściekła i taka już pozostała. Co się wtedy stało? Tata nigdy nie chciał o tym mówić. Nawet myślałem, że ją zdradził, ale okazało się to nie prawdą. Był jej zawsze wierny. Kochał ją, a ona? Ona też go kochała, ale od tamtego czasu coś się zmieniło. Stała się oziębła, nieczuła i zaczęła się nade mną znęcać.
- Dzwonił twój nauczyciel - rzuciła krótko. Już wiedziałem o co chodzi. - Powiedział, że jesteś zdekoncentrowany na lekcjach. - Warknęła. Przestraszyłem się. - Nie pozostaje mi nic innego jak zakazać ci chodzić na grób twojego ojca. - Znieruchomiałem. CO! JAK ONA MOŻE?! Nie mogłem tego pomieścić w głowie dlaczego. - Zapomnij w końcu o tym człowieku i weź się za naukę! - Warknęła znów. Po moich policzkach spłynął strumień łez. No jak mogłem zapomnieć o osobie, która mnie na prawdę kochała? Przecież się nie dało.
- Nie możesz mi zabronić. To był mój tata.. - Powiedziałem zapłakanym głosem.
- Nie rycz tylko mnie słuchaj. Jak tam pójdziesz to pożałujesz i jak będziesz się mi sprzeciwiał to też pożałujesz gnoju, a teraz idź do swojego pokoju bo nie mogę na ciebie patrzeć. - No teraz to dowaliła. Bez zastanowienia wbiegłem na górę do swojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Jak długo jeszcze będę musiał to znosić? Położyłem się na łóżku i z pod poduszki wyjąłem zdjęcie taty i moje. Zostało zrobione w moje 14 urodziny czyli rok temu. Co mam teraz zrobić? Uciec z domu? Ale przecież jestem nieletni, to na dłuższą metę się nie uda. Zamknąłem oczy aby już o niczym nie myśleć, odetchnąć. Jednak to nie było do końca możliwe. Gdy tylko przysnąłem znów zacząłem mieć dziwne wizje. Do cholery co się ze mną działo?!
  ~ Szkoła ~ Szedłem korytarzem, nikt mi nie towarzyszył. Nikogo nie było, tak jakbym był tam sam. Mierzyłem wzrokiem pusty budynek. Ciszę przerywały tylko stawiane przeze mnie kroki. Nagle na końcu korytarza stała jakaś postać. Wskazywała coś palcem. Nie mogłem rozpoznać kto to. Gdy podchodziłem bliżej postać znikała. Przecierałem oczy, ale nic z tego. Gdy doszedłem do miejsca gdzie widziałem postać spojrzałem w stronę, gdzie wskazywała palcem i ujrzałem tę znajomą scenkę. Leżącego Taemina i okładających go Eunhyuka i Donghae. Byłem zdziwiony. Dopiero po ponad sekundzie zorientowałem się, że to właśnie tam go znalazłem i ochroniłem, a na samym początku wizji znajdowałem się w miejscu, gdzie doznałem tego olśnienia, że coś mu grozi. 
Przebudziłem się przerażony. Siedziałem przez chwilę na łóżku nie myśląc o niczym. Spojrzałem na zegarek było po północy. Musiałem koniecznie opowiedzieć to Key i Jongowi jak tylko pójdę do szkoły.
Matka już spała, więc postanowiłem, że pójdę pod prysznic. Odprężyłem się trochę i postanowiłem o tym nie myśleć. Może to był tylko taki sen? Pewnie za bardzo przejąłem się tą głupią wizją w szkole i dlatego. Ostatnio było mi bardzo ciężko. Gdy się wykąpałem poszedłem jeszcze coś zjeść. Wiem, że to nie była odpowiednia pora na jedzenie jednak na kolacje nie miałem co liczyć. Wyciągnąłem z lodówki parówki i zjadłem trzy. To powinno starczyć. Popiłem to mlekiem z kartonu i wróciłem do pokoju. Była piękna pełnia księżyca. Przez te ostatnie wydarzenia nie mogłem spać. Cały czas rozmyślałem jak mogę odwiedzać tatę na cmentarzu, tak żeby mama się o tym nie dowiedziała. Przecież zawsze wraca później ode mnie, to chyba mógłbym w tym czasie go odwiedzać, a ona się nie dowie. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy na tę myśl. Przekręciłem się na drugi bok, ale i tak nie mogłem zasnąć. Co ty zrobić żeby usnąć? Położyłem się na plecach i wpatrywałem się w sufit. Nie wiem czy długo to trwało zanim usnąłem, ale w końcu mi się udało i obudził mnie rano budzik mojego telefonu. No tak czas do szkoły. Byłem okropnie zmęczony, ale też nie mogłem się doczekać kiedy opowiem ten dziwny ,, sen,, Key i Jonghyunowi. Ubrałem się i spakowałem potrzebne książki i zeszyty. Matki już na szczęście nie było. Zawsze wychodziła wcześniej ode mnie. Mogłem zjeść śniadanie w spokoju. Zawsze robiłem to z tatą, teraz niestety musiałem jeść każdy posiłek sam. Jakoś chyba się przyzwyczaję... Po tym jak stwierdziłem, że już dosyć się najadłem pozmywałem po sobie, żeby nie było niepotrzebnych awantur i wyszedłem do szkoły.
Od razu gdy spotkałem Key i Jonga na swojej drodze złapałem ich i odciągnąłem na bok.
- Jej Onew co ci? Czemu nas tu przyciągnąłeś? - Pytał jeszcze zaspany Jong.
- Nie wiem co to było, ale <....> - Opowiedziałem im ten jakby ,,sen,,. Key słuchał z uwagą i podrapał się po głowie. - To dziwne - Mruknął zadumany. Jong jak zwykle jarał się.
- A nie mówiłem! Ty masz jakieś moce! Jej z jakiej planety jesteś? - Key palnął go w tył głowy.
- Z tego nie należy się śmiać Jong! - Zagroził mu palcem jak matka nierzecznemu dziecku.
- Przestańcie się już kłócić i gadać głupoty. - Tu spojrzałem bardziej na Jonghyuna. - Wiecie o tym tylko wy jasne? Może to mi przejdzie, a wtedy o wszystkim zapomnimy.
- Uważasz, że ja o tym zapomnę? - Spytał Jong. - Spojrzałem na niego z nutką pogardy.
- Będziesz musiał Jong. - Warknąłem.
- No dobra Dubu już się nie denerwuj. - Poklepał mnie po ramieniu, a ja zamarłem na chwilę. Znów wizja, ale króciutka. To Donghae i Eunhyuk szli właśnie w naszą stronę. Byli już prawię na zakręcie.... 
Nagle oprzytomniałem.
- Cholera...- Mruknąłem.
- Co jest? - Spytał Key.
- Znów.. - Mruknąłem cicho. - Dotknąłem Jonga i...
- Co? To znaczy, że ja też mam te moce? - Spytał głupkowato za co dostał znów po głowie od Key. - Jong.... - Warknął na niego. Przerwałem ich przekomarzanie.
- Eunhyuk i Donghae tutaj idą... Do nas... - Szepnąłem. - Nie są za specjalnie dobrych humorach....
- Aha... to znaczy spieprzamy? - Jęknął przestraszony Jong i przełknął ślinę.
- Wy idźcie ja sobie z nimi poradzę. - Mruknąłem.
- Jesteś pewny? - Spytał troskliwie Key.
- Tak, a teraz idźcie już. - pośpieszyłem ich. Tak na prawdę wcale nie byłem pewny tego co robię. Wiedziałem, że idą się zemścić bo ich wczoraj powstrzymałem i narobiłem obciachu przy tulu uczniach. Nie myliłem się. Chwilę później patrzyłem się jak zbliżają się do mnie i są coraz bliżej. Wbiło mnie w ziemie. Teraz się bałem, gdy zobaczyłem ich miny na żywo. Eunhyuk złapał mnie za koszulkę i uniósł do góry tak, że moje nogi nie dotykały ziemi. Dokoła już zebrała się niezła grupka gapiów. Serio nie mieli co robić tylko bezczynnie patrzeć się jak ci dwaj kretyni znęcają się nad słabszymi. Chyba tylko ich ofiary nie przychodziły na te widowiska.
- I co teraz gnoju! - Warknął. O dziwo nie wzdrygnąłem się ani nie bałem. Dziwny spokój opanował moje cale ciało.
- To zależy co chcesz zrobić. - Odparłem. Te słowa same wydobywały się z moich ust. Tak jakbym ja ich nie wypowiadał.
- Boisz się? - Spytał zaciskając zęby. Z moich ust znów niekontrolowana odpowiedź.
- Nie. - To bardzo rozwścieczyło mojego prześladowcę. Puścił mnie, a raczej rzucił, ale ja spadłem na nogi. Zrobił zdziwioną minę, w sumie ja też byłem zdziwiony. Wymierzył w moją stronę cios, jednak udało mi się jakoś go uniknąć. Dziwne... przecież była ze mnie taka niezdara... - I co zamierzasz mnie sprać? I co ci to da?
- Znów zaczynasz swoją gadkę? Chcesz zęby stracić? - Warknął Donghae. Spojrzałem na niego krótko.
- Dajcie sobie spokój... pobijcie się tak sami ze sobą co? To już zaczyna robić się nudne jak znęcacie się nad osobami inteligentniejszymi od was.. - powiedziałem.
- Coś ty powiedział?! - Warknął rozwścieczony Eunhyuk i znów złapał mnie za koszulkę przyciągając mnie dość blisko siebie. Staliśmy tak przez chwilę. Przyciągnął mnie zdecydowanie zbyt blisko siebie bo czułem, aż jego przyrodzenie na swoim. Trochę mnie to uwierało i nie było to dość przyjemne uczucie...
- Eee.. - jęknąłem zdezorientowany. - Kurwa... jesteś gejem? - Spytałem z przerażeniem w oczach.
- Co!?- Warknął.
-  Możesz mnie puścić? - Skrzywiłem się bo właśnie poczułem jak w spodniach staje mu namiot. Cholera! Wcale mnie to nie rajcowało. - Stanął ci stary... - odepchnąłem go używając przy tym całej swojej siły. Wzdrygnąłem się na widok sterczącej męskości. Zebrany tłum do koła zaczął się śmiać. Donghae był w szoku i stał jak słup. Eunhyuk spłonął rumieńcem, a ja nadal miałem skwaszoną minę. - Dobra to ja idę... - Mruknąłem i zostawiłem ich. Odchodząc słyszałem jak Eunhyuk wpada w szał i grozi wszystkim śmiejącym się z niego uczniom. Postanowiłem odszukać Key i Jonga i opowiedzieć im o tym incydencie.

*********************************************************************
Na wstępie przepraszam, że mnie tak długaśnie nie było, ale to brak weny :D 
Tak więc dodaję 2 rozdział i liczę na wasze opinie xd