piątek, 21 listopada 2014

Jedna ze stron życia 8

Kurde żadnych komentarzy serio?! OH! Wy macie co czytać, a ja? :p

WPIS VIII

.... Chłopaki zostali trochę w tyle, przecież nie mogli ze mną iść dalej. Cholernie bałem się co zobaczę, jednak musiałem też grać zaskoczonego, jeżeli chłopak żyje. To będzie trudne ukryć takie emocje. Przed wejściem postanowiłem się odprężyć. Wziąłem parę głębokich wdechów i wszedłem do środka. Nie było jeszcze tak ciemno, to był jedyny plus. Całkowicie uspokoiłem się jednak, gdy nagle w mojej głowie ukazała się wizja. Heechul żył i siedział skrępowany tam gdzie go zostawiliśmy. Był przerażony i nie wiedział co się dzieje. Poszedłem w tamtą stronę z jedzeniem. Niby przypadkiem wszedłem do tej wielkiej sali. Zrobiłem udawaną zszokowaną minę i dla efektu wypuściłem torby, które trzymałem w dłoniach. Heechul spojrzał na mnie równie zdziwiony.
- Co ty tu... - Zacząłem, jednak dobrze wiedziałem co on tu robi. Podbiegłem do niego i udawałem wystraszonego. Odwiązałem mu usta i dalej grałem nieźle zdziwionego.
- Do cholery! Gdzie ja jestem!
- Kto Cię tu uwięził? - Spytałem
- A ja wiem! Pamiętam tylko, że jakiś koleś.... ał... - syknął i pokręcił głową. - Boli mnie głowa... Pamiętam tylko ten ból, a potem obudziłem się tu, związany....
- Co za koleś? Powiedz! On może być niebezpieczny! - Dobrze mi szło to odgrywanie. Miałem nadzieje, że chłopak się nie skapnie.
- Napisał mi, że też wie o twoich mocach.... - warknął.
- Co! Komu więcej powiedziałeś?! Miałeś siedzieć cicho! Obiecałeś!
- Ja mu nie powiedziałem głąbie!
- To skąd wie!?
- Ja nie wiem! Przyszedłem żeby się dowiedzieć, ale ktoś mnie zaatakował.... - Wyjaśnił, ale zaraz zrobił podejrzliwą minę. - A ty co tutaj robisz co? - Sparaliżowało mnie to pytanie.
- Ja tu przychodzę karmić bezdomne psy. - Odparłem. - Przychodzę tu raz w tygodniu.... To, że tu jesteś okropnie mnie zastanawia. - Bałem się, że chłopak mi nie uwierzy, ale tak jak mówił Jong on jest naiwny jak dziecko we mgle.
- Na co czekasz! Uwolnij mnie!
- Co? Z jakiej racji? Niech uwolni Cię ten, który Cię tutaj uwięził. - odparłem. - Mam pomagać swojemu prześladowcy? Sorry, ale ja przyniosłem tu tylko jedzenie dla głodnych psów. Masz szczęście, że przyszedłem bo by Cię pewnie zjadły, gdyby nie dostały jedzenia na czas. - Widziałem przerażenie w jego oczach. Mój plan działał i wszystko szło jak powinno.
- Ej no nie bądź taki - jęknął przerażony. Westchnąłem ciężko i udawałem, że się zastanawiam.
- Dobra.... - już sięgałem żeby go odwiązać, lecz zatrzymałem się na chwilę. - Ale pod jednym warunkiem.
 Chłopak zmarszczył brwi, spoglądając się na mnie.
- Ja nigdy nie spełniam warunków innych, oszalałeś? To inni spełniają moje warunki!
- No to miłego siedzenia w tym smrodzie, może ktoś kiedyś Cię tu znajdzie. - Powiedziałem i wstałem zaczynając powoli odchodzić, już na prawdę myślałem, że duma jest dla niego ważniejsza i nasz plan nie wypali, ale na szczęście zaraz usłyszałem nawet swoje imię.
- Onew.... Proszę.... - Zamarłem z wrażenia, odwróciłem się i podszedłem do niego z powrotem.
- O, umiesz nawet ładnie prosić? - zaśmiałem się cicho.
- Lepiej mów jaki jest ten warunek.. - westchnął bezradnie.
- To proste, przestaniesz mnie prześladować i nikomu nie powiesz o moich nadprzyrodzonych mocach. - Chłopak się trochę skrzywił, ale w ostateczności zgodził się. Nie wiedziałem czy mam mu wierzyć, czy nie.
- Ale jest jeszcze coś.
- No co? - Widać, że był niezadowolony, ale w ostateczności przytaknął.
- Jak nie dotrzymasz słowa, to cię z niszczę.
- Niby w jaki sposób.
- Myślisz, że człowiek,który ma nadprzyrodzone moce potrafi tylko przewidywać co się stanie, lub widzi co się teraz obecnie dzieje? - Chłopak spojrzał na mnie jeszcze bardziej przerażony. Oto mi właśnie chodziło, żeby się bał.
- Co??? Co jeszcze potrafisz?
- I myślisz, że ci powiem? Żebyś mnie tak szantażował? Śnisz, nie powiem Ci. To jak? Zastanów się.
Chłopak jeszcze chwilę myślał i w końcu zmiękł.
- Wygrałeś, nikomu nie powiem, ale już mnie uwolnij.
 Uwolniłem go tak jak obejmowała nasza umowa. Obiecał mi, więc go odwiązałem. Zostawiłem te torby tam i wyszedłem stamtąd jak najszybciej. Gdy upewniłem się, że chłopak nie idzie za mną skręciłem w uliczkę, gdzie stali moi przyjaciele.
- Zmiękł? - Od razu Jong zaczął się wypytywać. Ja tylko triumfalnie się uśmiechnąłem.
- Miałeś rację, nie wiedziałem, że to tak szybko pójdzie.
- No to na jakiś czas Heechula mamy z głowy i możemy zająć się zagadkową śmiercią twojego ojca. - odezwał się Minho. Poklepał mnie krótko po ramieniu i powiedział, że dobrze się spisałem.

 Wróciliśmy w końcu do swoich domów. Jak na dziś zrobiliśmy i tak dużo, a żeby iść do mojego domu, trzeba rozpatrzeć teren. Jak podejrzany typ nadal się tam kręci? Nie mogliśmy też opuszczać szkoły, co też było dla nas przeszkodą. Wielokrotnie myślałem o odejściu stamtąd, ale nie byłem pełnoletni. W sumie mama się mną nie interesowała, to gdybym przestał do niej chodzić też by się jakoś nie przejęła. Ale co z chłopakami? Przecież oni mają normalne życie.... Chyba, że... Sam będę działał gdy oni będą w szkole. To był pomysł, ale też sam się trochę bałem. Podzieliłem się jeszcze dziś pomysłem z Minho. Powiedział, że sam nie wpadł by na taki wspaniały pomysł. Byłem ciekawy co na to chłopaki... NO TAK! Zupełnie zapomniałem o biednym Key, miałem do niego iść.
- Słuchaj Minho ja lecę do Key, sprawdzę jak się trzyma. - Chłopak tylko skinął głową pogrążony w grze. Poszedłem do pobliskiego sierocińca, bo tam właśnie mieszkali razem Jong i Key. Zapukałem do jednego z pokoi. Key na mój widok strasznie się ucieszył i mnie przytulił.
- Bardzo zły jesteś na Jonghyuna? - spytałem.
- Kiedyś się tak nie zachowywał, mam wrażenie jakby stawał się bez serca, strasznie się zmienił, coraz częściej się kłócimy. On nic nie robi sobie z tego, że jestem smutny, że czasem przesadzi tak, że ryczę jak dziecko. Nie rozumiem go. - westchnął, a w jego oczach już zaczęły zbierać się łzy. Przytuliłem go mocno.
- Nie płacz, postaram się z nim o tym pogadać.
- Na prawdę? Nie wiem czy Ci się uda.... On na prawdę jest inny.
- Czuje, że to po części moja wina. - westchnąłem smutno. Taka była prawda, gdybym nie zamieszał im w życiu nadal by się przyjaźnili bez żadnych kłótni.
- Co ty opowiadasz. Dzięki tobie Taemin otworzył się na nowe znajomości, Minho przestał być takim ważniakiem.
I przeze mnie twoja przyjaźń z Jonghyunem może się rozwalić. - dodałem.
- No nie myśl o tych złych stronach, patrz ile dobrego zrobiłeś. Dzięki tobie Donghae i Eunhyuk już nie prześladują ludzi w szkole, Minho jest spokojniejszy i coraz częściej się uśmiecha.-
No tak, to co mówił Key było prawdą, chociaż wcześniej tego nie dostrzegałem. Lekko się uśmiechnąłem, ale nadal było mi przykro, że on musi tak przez to wszystko cierpieć. Miałem nadzieję, że chłopaki dojdą do jakiegoś porozumienia i po mojej rozmowie Jong chociaż trochę się ogranie. Nie mógł aż tak angażować się w to co się dzieje. Nie chciałem togo. Wiedziałem, że bardzo go to kręci, ale żeby miało to wpływ na przyjaźń? No raczej tego nie chciałem. Wytłumaczę mu to choćby miał się na mnie śmiertelnie obrazić. Jest dla mnie ważny, ale nie aż tak ważny jak  dla Key.
 Posiedziałem jeszcze chwilę u przyjaciela i w końcu musiałem wracać dopóki nie zrobiło się zbyt ciemno. Postanowiłem, że z Jongiem pogadam jutro w wolnej chwili. Jutro jeszcze go trochę poobserwuję i może uda mi się wywnioskować co jest na rzeczy. Na dziś koniec jakichkolwiek śledztw. Byłem cholernie zmęczony i jedyną rzeczą o jakiej teraz marzyłem, było ciepłe łóżko i coś pysznego do zjedzenia. Minho już trochę się o mnie martwił i czekał na mnie na tarasie. Będzie przypał od nadopiekuńczej żaby? A jednak się myliłem. Powiedział tylko, że cieszy się, że wróciłem cały i zdrowy. Uśmiechnąłem się tylko i weszliśmy do środka. Ciekaw byłem ile jeszcze będę mógł mieszkać u przyjaciela. Obawiałem się, że ten czas już mija. Gdzie się wtedy zapodzieje? Cholera, życie było bardziej skomplikowane niż mogłem sobie wyobrazić. Jutro już ostatni dzień szkoły i weekend. Cieszyłem się bo to oznacza dwa dni wolnego. Będziemy mogli zająć się naszą zagadką. Jak tylko zjadłem i położyłem się to natychmiast usnąłem. Byłem cholernie zmęczony całym tym dniem. W ogóle ostatnie dni i tygodnie strasznie mnie męczyły. Już sam nie wiem kiedy ostatnio porządnie się wyspałem.
 Nie sądziłem, że z każdym dniem będzie lżej, ale też nie sądziłem, że moje życie z dnia na dzień może zmienić się w gorszy koszmar.... Gdybym wiedział... Wcale nie chciałbym się budzić. Wszystko zaczęło się naprawdę komplikować.

niedziela, 9 listopada 2014

Jedna ze stron życia 7

Długo czekaliście, ale się doczekaliście~!~ hihi :D Idę pisać nexta xd 

WPIS VII

.... Tak jak mówiłem widziałem o czym myślał mój przyjaciel....
,, Zobaczyłem naszą całą piątkę. Ciągnęliśmy bezwładne ciało Heechula o zmroku. Oczywiście żył, ale był nieprzytomny. Zaciągnęliśmy go do jakiegoś starego, opuszczonego budynku, gdzie kiedyś był zakład przetworów rybnych. Miejsce to jest już opuszczone od tylu lat i przychodzą tam tylko bezdomne psy. Przywiązaliśmy tam natrętnego chłopaka i uciekliśmy... ,, z jednej strony to był dobry pomysł, ale przecież wiecznie nie będziemy mogli go tam trzymać. Przecież wiadomo, że policja zacznie węszyć.
- Ale Minho.... i tak go tam zostawimy bez jedzenia i picia? - Spytałem po chwili.
- Ale o czym wy mówicie? Co wy chcecie mu zrobić? - Dopytywał się przerażony Taemin. - Choi Minho wytłumacz mi co ty tam znów wymyśliłeś! - Podniósł głos.
- Nie gorączkuj się Tae,porwiemy Heechula. - Powiedziałem ze spokojem i szeptem, żeby nikt nie usłyszał.
- Że co! - wydarł się Key, na szczęście w odpowiednim momencie usta zatkał mu dłonią Jonghyun.
- Ależ to durny pomysł, a zarazem świetny. Tylko jak to zrobimy?
- To proste Jong.... Dziś w nocy musimy się na niego zaczaić i ogłuszyć. Tylko tak żeby nie zauważył, że go śledzimy. Potem niby przyjdziemy mu z pomocą i go wypuścimy, a on będzie miał dług wdzięczności. Zażądamy żeby milczał. - Wytłumaczył Minho.
- I ty serio myślisz, że on dotrzyma słowa? Błagam...- Taemin nie był do tego przekonany.
- Warto spróbować.
- Czy wyście wszyscy powariowali!
- Key, a masz inne wyjście?! Lepiej żeby się z niego wszyscy śmiali i dręczyli?! - Jong wreszcie powiedział coś mądrego.
W końcu po długich namowach Dino, Key zgodził się w  tym uczestniczyć. Było mi cholernie głupio, że pakuje chłopaków w takie kłopoty, ale z drugiej strony cieszę się, że nie jestem z tym wszystkim sam, że ktoś mnie wspiera. Cały czas żyłem w strachu o swoje życie i o to żeby oni nie mieli przeze mnie problemów. Gdyby coś im się stało nie wybaczył bym sobie tego nigdy.
Tak więc mieliśmy się spotkać wieczorem. O godzinie 18 byliśmy już w umówionym miejscu. Jonghyunowi udało się skombinować skądś numer do Heechula. Myśleliśmy teraz jak go zwabić do tego miejsca, a mianowicie pod opuszczony magazyn, gdzie kiedyś była przetwórnia ryb. W końcu napisaliśmy do niego sms'a. ,, Ja też wiem o mocach tego gluta... mnie też okłamał, jak chcesz się zemścić przyjdź do starej przetwórni ryb. Teraz. ,, 
- Jak myślisz uda się? -  Spytałem Dino jak jeszcze kończył pisać.
- No jasne, a co ma się nie udać. On jest naiwny jak dziecko we mgle.
Ukryliśmy się w kącie i czekaliśmy aż przyjdzie. Jong miał go ogłuszyć, a ja Key i Minho zaciągnąć do środka. Zadaniem  Taemina było pilnowanie czy nikt nie idzie. Na początku się bał i nie można było go namówić, ale Minho poszedł z nim na bok i udało mu się go jakoś przekonać. Jak? Tego nie wiem. Ważne, że chłopak w końcu się zgodził. Po jakimś czasie na miejsce dotarł Heechul. Zatrzymał się rozglądając dokoła. W tym czasie Jonghyun zaszedł chłopaka od tyłu i przywalił mu w głowę drewnianą deską, którą znalazł gdzieś wcześniej. Heechul padł jak bela. Wszyscy tam podbiegliśmy. Key był przerażony.
- Cholera Jong! Tak mocno go jebnąłeś... a jak go zabiłeś?
-Key nie przesadzaj, tylko pomóż bo zaraz się obudzi, a wtedy to już na prawdę będziemy mieli przesrane. - Powiedziałem i zacząłem podnosić chłopaka. Wnieśliśmy go na dużą, opuszczoną sale. Nieźle waliło tam szczątkami ryb. Zawiązaliśmy mu oczy, ręce do słupa i związaliśmy dokładnie nogi. Z głowy leciała mu krew. Jong na serio trochę przegiął z tym uderzeniem, ale teraz nie mieliśmy czasu żeby go opatrywać. Najprędzej jak to było możliwe zabraliśmy Tae i uciekliśmy stamtąd. Taemin cały czas nam panikował, ale Minho jakoś go uspokajał. Tak więc Heechula mieliśmy jak na razie z głowy, ale przecież nie na długo. Wyrzuciliśmy kartę z której napisaliśmy sms'a i ja i Minho ruszyliśmy do domu, a reszta w swoją stronę. Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka. Miałem wyrzuty sumienia. Wstałem rano okropnie zmęczony. Poszliśmy do szkoły, nie tylko ja wyglądałem na niewyspanego. Taemin miał normalnie wory pod oczami i Key też. Jong za to był wesoły i rozpromieniony, a Minho poważny jak zwykle, jednak gdy zobaczył twarz Tae od razu do niego podszedł.
- Nie spałeś? - Spytał pół szeptem.Chłopak kiwnął głową i westchnął. - Mówiłem ci, żebyś tak się nie zamartwiał. - Pogłaskał go po włosach. Widać było jak poważny Minho zawsze zmienia się pod wpływem Tae w czułego i nadopiekuńczego. Gdy chłopakowi tylko dzieję się krzywda z oczu Minho można wyczytać, że ma ochotę tę osobę zabić. Skoro go kocha to czemu mu tego nie powie. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że oboje pałają do siebie uczuciem. Key też to chyba zauważył, bo bacznie się im przygląda.
No ale cóż. Teraz trzeba było wymyślić coś, żeby odnaleźć niby przypadkiem tego natręta. Poszedłem z tym problemem do Minho, on zawsze wiedział co zrobić, to był tak jakby mózg całej tej akcji. Powiedział, że pomyśli nad tym.
W szkole nie mogliśmy się skupić. Było po nas widać, szczególnie po Tae. On jak zwykle srał po gaciach. Jong jako jedyny się nie przejmował, ja nie wiem jak można być aż tak bezproblemowym. Czasem na prawdę mu zazdrościłem, ale taka osoba była nam potrzebna. Dzięki niemu tak szybko nikt z nas się nie załamywał.
- A jak on się tam wykrwawił? - Key zaczął panikować tak samo jak Taemin. No tak, jeszcze tego nam brakowało.
- Daj spokój, najwyżej się wykrwawi i po problemie, lepiej nawet dla Onew, bo nikt się nie dowie o jego zajebistych mocach.
- Jong! Bo jak Cię zaraz!.....
- Uspokójcie się do cholery! Jong ma racje nie możemy panikować, bo zaraz wyjdzie wszystko na jaw. Spiąć poślady i siedzieć cicho, no chyba, że chcecie narobić sobie niezłych problemów. - Widać, że Minho trochę się zdenerwował, ale rozumiałem go doskonale, też byłem trochę poddenerwowany tą sytuacją, a te cykory jeszcze to wszystko pogarszały. Czasem na prawdę miałem ochotę przywalić najmłodszemu w twarz tak, żeby się w końcu ogarnął, ale bałem się trochę Minho. W końcu na ostatniej przerwie żabol wymyślił jak niby znaleźć Heechula w tej starej przetwórni. Plan wydawał się banalnie prosty, ale i trochę bez sensu, bo co ja niby miałbym tam robić? Przecież nikt tam nie przychodzi i nagle zjawię się tam ja i go uratuje? To nie będzie trochę podejrzane? Zadałem te pytania przyjacielowi, ten podrapał się chwilę po głowie i widać było, że nad czymś intensywnie myśli.
- A może..... Wiem! - Aż podskoczyliśmy gdy Jonghyun wydarł się tak nagle. - Słuchajcie! Tam w tej opuszczonej hali jest wiele niedożywionych psów prawda?
- Prawda i co z tego?
- A więc, Onew pójdzie tam pod pretekstem nakarmienia piesków i niby przypadkowo zobaczy związanego Heechula.
- Hmmm, Dino to wspaniały pomysł, ale skąd my weźmiemy tyle żarcia dla tych psów? - Spytałem. Przecież tam było ich ze dwadzieścia i ogólnie kto by się nie bał wygłodniałych psów.
- Ile zamierzamy trzymać tam tego natręta?
- No nie wiem... Nie długo... Przecież zaraz zacznie szukać go policja, jego ojciec już pewnie się zamartwia, bo nie wrócił na noc, nie poszedł dziś do szkoły, o tym też pewnie wie.
- No to ja coś wykombinuje razem z Key.
- Co! Mnie w to nie mieszaj!
- Sorry stary, już jestem zamieszany. - Kay tylko naburmuszył policzki wiedział, że jest bezradny i też w tym tkwi. Cała ta sytuacja była jak wyrwana scena z jakiegoś kiepskiego filmu kryminalnego, gdzie my byliśmy porywaczami, a zaraz miała złapać nas policja. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło i miałem nadzieje, że tak to się nie potoczy. Z resztą czuwał nad nami mój ojciec, przynajmniej tak myślę. Wizję też były bardzo pomocne, bo dzięki nim nie wpadaliśmy w większe problemy. Nawet to polubiłem, że je mam. Zacząłem czuć się taki wyjątkowy, inny niż zwykli ludzie, ważniejszy? Bo umiem przewidzieć co się stanie, lub zobaczyć co dzieje się gdzieś tam w danej chwili. To sprawiło nawet, że zacząłem patrzeć z góry na niektórych ludzi. Wiedziałem, że to złe i prędzej czy później prowadzi do zguby, ale tak mi się to podobało, że byłem inny niż zwyczajni ludzie. Nie powiedziałem przyjaciołom oczywiście o swoich przemyśleniach, bo mogło by ich to urazić, a są mi bardzo potrzebni. O nich tak nie myślałem, darzyłem ich szczególnym uczuciem i byłem im wdzięczny za to, że się nie wycofali, że brną ze mną w to samo gówno bez najmniejszego zastanowienia. Pomimo tego, że się boją. Oczywiście jak będą chcieli kiedyś odejść, zostawić mnie bo stwierdzą, iż mają dość, to zrozumiem to. Może ich nie podziwiałem za to co dla mnie robią, ale na pewno było mi o wiele lżej i dziękowałem im co dzień za to, że w ogóle przy mnie są. Często zastanawiałem się jakby moje życie potoczyło się gdybym się tu nie przeprowadził. Pewnie tata by żył, nie miałbym tych wszystkich problemów, ale z drugiej strony nie poznałbym tak wspaniałych przyjaciół. Ale ile mnie to musiało kosztować, żeby ich zdobyć... Teraz nie mam ani kochającego ojca, ani matki. Tej to akurat mi nie brakowało. Ja tęskniłem za tą czułą, kochającą kobietą. Ona była moją mamą, nie ta oschła, wstrętna i bezwzględna kobieta, która przez ostatnie lata zatruwała moje życie i życie mojego taty. Na prawdę mój żywot na tej ziemi nie należał do najłatwiejszych. Czasem zazdrościłem takiemu Minho lub Tae. Mieli wszystko, rodzice ich kochali, mieli w pewnym sensie normalne życie. Dlaczego w pewnym? Bo ja im je trochę zacząłem komplikować. Oczywiście miałem wyzuty sumienia, bo wiedziałem, że może to się dla nas wszystkich źle skończyć, ale na prawdę ich potrzebowałem, a oni chcieli mi pomagać. Kto by przypuszczał, że nastolatkowie będą zmuszeni stawiać czoła takim wyzwaniom. Jakie plany ma los z nami związane? Do czego to wszystko doprowadzi? Na te pytanie, jak i na wiele innych nie było odpowiedzi, przynajmniej teraz. Czas pokarze, teraz trzeba kierować swoim życiem tak, żeby nie żałować potem podjętych decyzji, żeby nikt nie ucierpiał. Może i brzmi to bardzo prosto, ale tak się tylko wydaje. Kierować życiem nie jest wcale łatwo, prawie nikomu to się nie udaję. Zawsze staje coś na drodze. Mi już stanęło, wszystko obróciło się o 180 stopni, całkiem inną stronę. Nie wiem czy kiedyś uda mi się wyjść na prostą, czas pokarze. Na razie postanowiłem skupić się na teraźniejszości. Pomysł Jonghyuna z odnalezieniem Heechula był na prawdę, chyba jedynym, dobrym pomysłem, ale musiałem iść tam sam, a przecież ja boję się tych wygłodniałych psów. Dumałem tak jeszcze przez połowę lekcji, aż w końcu wyrwał mnie z niej siedzący obok mnie Key. 
- Onew, a jak te psy zjadły już Heechula, bo były tak głodne?- No tak o tym nikt z nas nie pomyślał. Psy miałyby ucztę, a do tego zachęcała je świeża krew, cieknąca z tyłu jego głowy. Serce podeszło mi do gardła. A co jeśli znajdę tam rozszarpanego chłopaka? A co gorsza wejdę akurat wtedy, gdy psy będą się nim żywiły? O tym nikt z nas nie pomyślał. Jak najszybciej postanowiłem załatwić te żarcie i pobiec tam zaraz po szkole. Gdy wyszliśmy z budynku podzieliłem się z nimi tym co powiedział mi Key. Taemin pisnął przerażony, ale za to Jonghyun nic sobie z tego nie zrobił. 
- Dajcie spokój... Przesadzacie. Jak psy go zjedzą to nawet lepiej, nie? Resztki byśmy zakopali albo spalili i po problemie. - Parsknął. Byłem w szoku, ze Jong wcale się tym nie przejął. On uważał, że takie życie mu odpowiada. Według niego teraz dzieje się wreszcie coś ciekawego. Key nie wytrzymał i palnął go z całej siły w głowę. 
- Kiedy ty dorośniesz! Myślisz, że to wszystko jest takie zajebiste!? To koszmar, a ty jesteś bez serca, ty głupi jaszczurze! - Chłopak nieźle się wkurzył i wyminął nas. Nie było wcale nic dziwnego, że Jonghyun nic, a nic się tym nie przejął. Spojrzałem na niego z pogardą, ale nikt tego nie widział. Postanowiłem się już więcej nie odzywać. Wiedziałem, że Key jest bardzo wrażliwy, trochę było mi go szkoda w tym momencie. Postanowiłem, że jak już będzie po wszystkim, gdy uwolnię natręta, to pójdę do niego. Nasz przyjaciel nie pokazał się do końca dnia. Nadszedł czas żeby iść uwolnić mojego prześladowce. Okropnie się bojąc razem z przyjaciółmi ruszyliśmy w stronę opuszczonych magazynów....