poniedziałek, 24 lutego 2014

~MNzG 9~

Mam nadzieje, że po przeczytaniu zostawicie chociaż cień po sobie w postaci komentarza :) To bardzo mi pomaga :) Oto 9 rozdział opowiadania, 10 już się piszę :) Już teraz wam chce powiedzieć że przewiduje to opowiadaniena 20 do 25 rozdziałów :) dziś będzie bez obrazków bo nie chce mi się dodawać xd 


Z Donghae i Wiktorią było zupełnie inaczej niż z Sungmin'em i Marcelą. Cały czas toczył się jakiś ciekawy temat. Ona opowiadała mu o swojej rodzinie i malutkim braciszku, zaś on o swojej, aż w końcu doszli prawię pod dom dziewczyn. Donghae raptownie zatrzymał się zatrzymując także swoją towarzyszkę.
- Co jest? - Zapytała nieco zaskoczona.
- Cii...- Szepnął przykładając sobie palec do ust. Wskazał w stronę całujących się Marceli i Sungmin'a. Wiki spojrzała z uśmiechem na Hae.
- To czekamy aż skończą czy im przerywamy?
- No oszalałeś? Chodźmy stąd.
- Masz racje znam takie jedno miejsce gdzie możemy pójść.
- W takim razie prowadź. - Wskazała dłonią aby szedł pierwszy, jednak on złapał jej dłoń i wolnym krokiem ruszyli w nieznane Wiktorii strony. Po niedługim czasie doszli na malutki placyk zabaw jednego z osiedli. Donghae przysiadł na jednej z huśtawek, Wiki zajęła drugą tuż obok.
- Kiedyś... - Zaczął Donghae.- Bawiłem się tu razem z Eunhyuk'iem i Leeteuk'iem.  Pewnego dnia jak jeszcze nie znaliśmy Sungmin'a, ani Kyuhyun'a, Leeteuk do nas przyszedł, ale nie sam. Za rękę prowadził jakiegoś chłopca, który płakał. Kazał bawić się mu na huśtawkach. Byłem bardzo ciekawy jak nieznajomy chłopczyk ma na imię, więc do niego podszedłem...
 - Dlaczego płaczesz? 
- Bo mój hyung wyciągnął mnie tutaj z domu, a zacząłem właśnie super zabawę. 
- A jaką zabawę? Możemy bawić się razem? 
- Nie. - Odpowiedział krótko.
- Ahh.. A jak masz na imię? 
- A ty jak masz? - Spytał naburmuszony chłopiec. 
- Ja jestem Donghae, mieszkam tu, o tam - Wskazał na jeden z kremowych bloków. 
- Jestem Sungmin, mieszkam na osiedlu obok. Ten chłopiec który rozmawia z moim hyungiem to twój hyung?
- Tak. To Eunhyuk. Znam twojego brata, przyjaźni się z moim bratem i ze mną. A czemu ty nie przychodzisz z nim? 
- Bo ja bawię się w domu, sam. 
- Ale dlaczego?
- Bo tak. Bo w moje zabawy trzeba bawić się samemu. 
- Wcale nie! 
- Tak! Zamknij się! Ja wiem lepiej! 
- Sam się zamknij! Pokarz mi raczej w co ty się bawisz. 
Sungmin pomyślał chwilę i w końcu na jego twarzy pojawił się malutki uśmieszek. 
- Słuchaj uważnie. Widzisz to? - Wyjął z kieszonki garść kapsli od butelek. 
- Widzę, ale po co ci te śmieci?
- To nie są śmieci ty przygłupie! To moja zabawa!
- A jak trzeba się w nią bawić? 
- Ustawiasz kupkę z kapsli, bierzesz najmocniejszy kapsel i rzucasz w te kapselki na kupce, jak jakieś odwrócą się to są twoje, a jak nie to bijesz dalej na zmianę z przeciwnikiem. 
- Ahhh.... Fajne, zagramy? 
- No, ta gra samemu jest już nudna. 
- A skąd mam wiedzieć, który kapsel jest najmocniejszy? 
- Nie wiem, pewnie to ten którego masz najdłużej. On już wie jak grać i pokazuje innym kapslom. 
- Aaa... a ja nie mam kapsli. - Zasmucił się nieco Hae. 
- No to ja ci załatwię ok? Chcesz? A jak na razie to pogramy moimi ok?
- Okey. - Na obu malutkich buźkach zawitały dwa śliczne uśmiechy......
Tutaj poznałeś Sungmin'a? Tutaj? - Spytała Wiktoria.
- Tak - Odpowiedział krótko. - Wtedy już wiedziałem, że będzie to mój najlepszy przyjaciel do końca życia. Mieliśmy wtedy około 5 lat. Tutaj też poznaliśmy Kyuhyun'a rok później.
- Opowiesz mi ?
- W sumie to bawiliśmy się wtedy w tamtej piaskownicy, ja , Sung, Eunhyuk i Leeteuk...

- Hyung! Zepsułeś mi babkę! 
- Hae to tylko babka...
- Ej nie mów tak, zepsułeś mu obiad który robił dla mnie! - Wtrącił oburzony Sungmin. 
- No już, już odbuduję ją. Przepraszam. - Eunhyuk podniósł ręce do góry w geście żeby zapanował spokój. Wszyscy jednak za chwilę zapomnieli o tym mało istotnym sporze odwracając głowę w stronę cichego płaczu. 
- Słyszycie? 
- No.. Kto to hyung?
- Nie wiem, chodźmy to sprawdzić. - Wszyscy ruszyli za cichym łkaniem. Za rogiem jednego z bloków zobaczyli skulonego chłopca o bujnej czuprynie. Donghae od razu podszedł i przy nim ukucnął pytając o co chodzi. 
- Ej chłopcze co ci się stało? Mama cię zbiła?
- Spadaj glucie! Moja mama mnie nie bije!
- Donghae. - Zwrócił się do niego Hyuk. - Tak nie można mówić, chodź tu. 
- Nie hyung. - Hae zwrócił się ponownie w stronę płaczącego chłopca i pogłaskał go po włosach. 
- Nie bój się. Nikomu nie powiemy. Co się stało? Czemu płaczesz?
- Hae zostawmy go... - Leeteuk machnął ręką i już odchodził, lecz Sungmin zaszedł mu drogę i musiał zostać. 
- No bo... - Zaczął chłopiec. - Ci starsi z tamtego osiedla zabrali mi moją piłkę, którą dostałem od taty na urodziny. 
- Oh... Masz dziś urodziny? - Spytał Donghae. Mały chłopiec skinął głową. Hae szybko gdzieś pobiegł i po chwili wrócił z pomarańczowym kwiatuszkiem. Wręczył go chłopcu. 
- Wszystkiego najlepszego i nie płacz już. - Uśmiechnął się. Chłopiec przyjął kwiatuszka, a na jego twarzy także pojawił się uśmiech. 
- Ej Donghae? A skąd wziąłeś tego kwiatka co? - Spytał Eunhyuk. 
- A tam, z ogródka. - Wskazał palcem. 
- Co! Kurde! Chłopaki w nogi! 
- Co? Dlaczego? 
- Bo chyba właścicielka tego kwiatka biegnie w naszą stronę z trzepaczką do dywanów! - Donghae natychmiast zerwał się na równe nogi. 
- Wstawaj! - Krzyknął do chłopca. - Uciekajmy! - Hae złapał chłopca za nadgarstek i wszyscy pobiegli w stronę parku, żeby się ukryć. W czasie ucieczki z ich gardeł rozbrzmiewał głośny śmiech. 
- A jak masz na imię? 
- Kyuhyun, a ty?
- Ja jestem Donghae! Będziesz się z nami bawił?
- Tak! - Gdy w końcu dobiegli do parku schowali się pod krzakiem.... - Kobieta która nas goniła zrezygnowała w połowie drogi, a my nawet się nie zorientowaliśmy.
- Haha! - śmiała się w najlepsze Wiktoria. - Niezwykła historia, masz takich więcej?
- Oh.. Dużo by opowiadać. Ale będziemy mieć jeszcze dużo okazji żebym ci je opowiedział.
- Racja.
- A spotkamy się jutro? - Spytał szybko.
- Jasne, ale najpierw odprowadź mnie do domu, ok? Jest już ciemno, a ja nie znam drogi.
- Ah, jasne chodźmy. - Idąc z powrotem milczeli. W pewnej chwili Wiktoria poczuła jak dłoń Donghae łapie jej dłoń. Splotła swoje palce z palcami chłopaka i nadal milcząc szli tak aż doszli pod drzwi jej domu.
- Dobranoc. - Pierwsza odezwała sie Wiki puszczając jego dłoń. On jednak rozluźnił uścisku i w jednej chwili przyciągnął ją do siebie całując delikatnie w czoło.
- Dobranoc. - Szepnął i puścił jej dłoń. Poczekał aż wejdzie do środka po czym sam skierował się w stronę własnego domu.

* Eunhyuk wraz z Cheonsa szli z tyłu, zaś Kyuhyun z Sooyon nieco z przodu.
- Może dałabyś się jutro po zajęciach zaprosić na kawę? - W końcu po kilku minutach milczenia Eunhyuk zdobył się na odwagę.
- Hm... Ok. A dokładnie to gdzie chcesz iść?
- O to się nie martw. Przyjdę po ciebie.
- A o której?
- Możesz o 16?
- Jasne.
- A może wiesz, może pójdziemy do kina?
- To w końcu do kina? Czy na kawę? - Zaśmiała się. Na jego twarzy także zawitał jeden z jego szerszych uśmiechów.
- Zdecydowanie do kina. Oczywiście jeżeli masz ochotę.
- Spokojnie, możemy iść do kina, ale wybierz jakiś ciekawy film.
- Spokojnie, na pewno ci się spodoba.
- Ale mam nadzieje, że to nie będzie horror.
- Też za nimi nie przepadam.
   W czasie gdy Eunhyuk i Cheonsa umawiali się na randkę do kina Kyuhyun razem z Sooyon szli śmiejąc się z sucharów które opowiadał Kyu. Dziewczyna nawet nie zorientowała się kiedy on objął ją w  pasie i szli tak do samego domu dziewczyn. Zatrzymali się przed furtką. Sooyon poczuła na swoich wargach delikatny oddech Kyuhyun'a. Stała jak słup zupełnie nie wiedząc co ma teraz zrobić. Poddała się namiętnemu pocałunkowi którym ją obdarzył. Eunhyuk kątem oka widząc pocałunek przyjaciela zwrócił się do swojej towarzyszki.
- Widać będzie z nich dobra para. Nie uważasz?
- Też tak myślę. - Uśmiechnęła się. On także już nachylił się nad Cheonsa jednak poczuł rękę swojego przyjaciela na własnych plecach.
- Koniec tego całowania Hyuk! Idziemy do domu. - Eunhyuk czuł, że jego twarz robi się czerwona. Był wściekły. Zachował jednak swoją uśmiechniętą twarz. Cmoknął Cheonsa w policzek i życzył jej dobrej nocy. Gdy tylko dziewczyny zniknęły za drzwiami Eunhyuk wyprzedził przyjaciela i nie zwracał uwagi na jego wołania. Nie chciał już dziś zamieniać z nim żadnego słowa. Poszedł prosto do domu, gdzie czekał na niego Donghae.

sobota, 22 lutego 2014

OS ---> Dla Karoliny :D ( bez tytułu )

 No to jak obiecałam, obiecany One shot dla Karoliny ^^ Mam nadzieje, że ci się spodoba :) Liczę też na wasze opinie w komentarzach :) 
Ps Niebawem też 9 rozdział MNzG ( może jeszcze dziś kto wie :)) Oczekujcie! 

Kolejny dzień, a ja nadal nie mogę przystosować się do nowego otoczenia, do nowej szkoły. Mam wrażenie, że ludzie ze szkoły patrzą się na mnie jakbym im coś zrobił albo był inni niż oni. Niektórzy nawet mnie przerażają, a najbardziej jeden z chłopków z mojej klasy. Ma na imię Minho. Od samego początku wpatruje się we mnie jak w swoją ofiarę. Jedynym komu mogę się wyżalić i powiedzieć o wszystkim jest Onew. Onew i ja znamy się odkąd pamiętam. Chodzi do klasy wyżej, a szkoda bo trochę smutno tak siedzieć samemu na każdym przedmiocie. Jedyne pocieszenie to to, że mogę tańczyć. Taniec jest dla mnie wszystkim. On pomaga mi się wyluzować. Zapominam wtedy o wszystkim co złe, w moim sercu gra muzyka, a moje nogi same rwą się aby do niej tańczyć. Dzisiejszy dzień zapowiadał się jak wszystkie inne. Znów wstałem do szkoły i siedziałem na przerwach sam jak palec. Szczerze mówiąc już przywykłem. Niczego nie świadomy co wtedy może się wydarzyć wkroczyłem do klasy. Chciałem zająć swoje dotychczasowe miejsce, jednak było zajęte i to jeszcze przez Minho. Nie wiedziałem co mam zrobić w takiej sytuacji. Zająłem kolejną ławkę za nim. Ogarnęło mnie zdziwienie a zarazem lekkie przerażenie gdy chłopak zajmujący moje miejsce odwrócił się. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę. Czułem się dość niezręcznie. Po plecach przeszedł mnie zimny dreszcz gdy się do mnie odezwał. 
- Nie usiądziesz ze mną? - To pytanie totalnie mnie zaskoczyło. Zabrakło mi języka w gębie. Przełknąłem głośno ślinę, a on chyba to usłyszał bo w kącikach jego ust pojawił się lekki uśmiech. 
- Boisz się mnie? - Usłyszałem pytanie. Od razu spłonąłem rumieńcem. Żeby tak nie milczeć i nie wzbudzać większych podejrzeń, że rzeczywiście się go boje szybko się do niego przesiadłem. 
- Nie boje. - Odparłem siedząc już obok niego. 
- Jestem Minho. - Podał mi swoją dłoń. Uścisnąłem ją też się przedstawiając. 
- Taemin. 
- Wiem. Obserwuje cię od jakiegoś czasu. - Tak myślałem. Obserwował mnie. Jednak mi się nie zdawało. Ogarnęło mnie wtedy większe przerażenie. 
- Obserwowałeś? - Spytałem niepewnie. Mój głos drżał, trochę się bałem. 
- Tak- Odparł. - Chciałem już wcześniej cię poznać. Widzę, że nie masz żadnych znajomych. Dlaczego? 
- Wszyscy się tak na mnie dziwnie patrzą. To chyba przez te włosy.
- Raczej. Są dość długie. Niektórzy nawet nie wiedzą jakiej jesteś dokładnie płci. 
- Serio??
- Dlatego się tak patrzą. Ale ja nie patrze się na ciebie ze względu na twój wygląd. 
- To czemu? 
- Już mówiłem. Chciałem cię poznać. Wydajesz się spoko.  
- To bardzo miłe z twojej strony. 
- Miłe? Hehe - Zaśmiał mi się w twarz. Nie wiedziałem bardzo o co mu chodzi. Nie chciałem już się dopytywać i wkraczać na ten temat. On nadal mnie przerażał. Siedziałem z nim do końca zajęć. Wreszcie chociaż raz wróciłem do domu z uśmiechem na twarzy. Oczywiście moja spostrzegawcza mamuśka musiała to zauważyć. 
- Taemin? Ty się uśmiechasz? Stało się coś dobrego prawda? Poznałeś kogoś wreszcie? - Jak ona mnie dobrze zna, no ja nie mogę. 
- Aż tak widać? - Spytałem. 
- Ja już znam cię bardziej niż ty sam siebie kochany. Idź zostaw torbę i chodź na obiad. Opowiesz mi kto to jest. - Tak zrobiłem, przy obiedzie opowiedziałem mamie o nowo poznanym koledze. O tym że wzbudzał we mnie przerażenie, że nieco się go obawiałem, ale wydaje się w porządku. 
- Koniecznie kiedyś musisz go tutaj przyprowadzić. 
- Okej mamo, ale teraz idę bo umówiłem się z Onew. Mam mu pomagać w czymś, ale nie wiem dokładnie co to będzie. 
- Tylko nie wracaj za późno. - Krzyknęła za mną, gdy już wychodziłem. Nigdy nie słuchałem tego o której mam wrócić bo i tak zawsze się spóźniałem. W sumie to zawsze nie robiła mi za to wyrzutów wiedząc, że jestem u Onew. Gdy tylko dotarłem do przyjaciela opowiedziałem mu o nowej znajomości. Nie był zbyt zachwycony, że akurat zakolegowałem się z Minho. 
- Jest tyle osób w szkole, czemu akurat ten Minho?
- Ale co z nim nie tak? - Spytałem. Nadal nie wiedziałem o co mu chodzi.  
- Ten gość od samego początku dziwnie się zachowuje. Widziałeś jak się w ciebie wpatruje? Jakby był jakimś wampirem czyhającym na twoją krew. Jakby chciał cię zabić. Widziałeś ten przeszywający wzrok? 
- Onew! Zamknij się bo teraz boję się wracać do domu! Wcale nie. rozmawiałem z nim, chciał mnie tylko zapoznać. Jest w porządku, przynajmniej na razie. 
- On mi się nie podoba Tae. Lepiej daj sobie z nim spokój. 
- On jako jedyny chce się ze mną kolegować z tej całej szkoły. Wszyscy się we mnie wpatrują ukradkiem myśląc, że nic nie widzę. Przyznaj, niektórzy nawet nie wiedzą dokładnie czy jestem chłopakiem.
- Nie mogę zaprzeczyć. - Odarł. - Ale nie rozmawiajmy już o tym, weźmy się za robotę. 
- No właśnie, w czym mam ci pomóc? 
- Musisz mi pomóc, zgłosiłem się do konkursu tanecznego i nie wiem co teraz, nie mam żadnej choreografii. - Co! Hhahhaha ! Ty i taniec? Z twoją kondycją? 
- Jak masz się śmiać to możesz sobie iść. 
- Nie no, pomogę ci. Chodźmy coś wymyślę. Ale niestety na jednej lekcji się nie skończy. Kiedy masz ten konkurs? 
- No za dwa tygodnie. 
- Co? O jejku. Widocznie wrócę dziś do domu później niż mogłem sobie wyobrażać. 
- Możesz u mnie przenocować. 
- Nie trzeba. Bierzmy się do roboty bo nie zdążymy na czas. - Wybranie piosenki zajęło nam dużo czasu. Nie mogę też wymagać od Onew zbyt dużo, jego kondycja jest na niskim poziomie. Zawsze gdzieś się wywraca i potyka. Nie wiem co mu strzeliło do głowy żeby zgłaszać się do tego konkursu. Co prawda wiedziałem o nim, ale nie chciało mi się w nim uczestniczyć. Wyszedłem od Onew dopiero około godziny 23:00. Nie powiem że nie, ale byłem nieco zmęczony. Jeszcze na dodatek miałem dziwne wrażenie jakby ktoś mnie śledził. Przyśpieszyłem kroku. Wydawało mi się, że ten ktoś za mną też to zrobił. Spanikowałem, skryłem się w jednej ciemnych uliczek. To był jednak błąd. Napastnik szybko mnie tam znalazł, a ja nie miałem drogi ucieczki. Od razu przypomniały mi się słowa Onew o tych wampirach. Serce o mało mi nie stanęło. Nie widziałem jego twarzy. Złapał mnie i przycisnął do muru. Zaczął całować moje usta. Protestowałem, jednak on z każdą minutą robił to coraz zachłanniej. próbowałem krzyczeć, jednak nic z tego. Jednym ciosem w twarz powalił mnie na zimny chodnik. Poczułem że znów mnie podnosi i odwraca tyłem do siebie. Przycisnął mnie znów do zimnej ściany tak że nie mogłem się ruszyć. Wiedziałem co chce zrobić. Po moim policzku spłynęło już wiele łez. 
- Zostaw mnie! Błagam, zrobię co zechcesz tylko mnie puść! - On jednak nie słuchał moich błagań. Jednym ruchem ściągnął do kolan moje spodnie wraz z bokserkami. Nachylił mnie nieco i od razu wszedł. Poczułem jak moje ciało przeszywa okropny bój. Wchodził we mnie bez wyczucia. Zanosiłem się płaczem lecz jego to wcale nie obchodziło. Przyciskał moje ciało mocniej do kamiennej ściany. 
- Puść! Ała! - Darłem się na całe gardło. Zatkał mi twarz swoją dłonią. Słyszałem jak dyszy. Czułem doskonale jego zapach. Wydawał mi się taki znajomy jednak nie wiedziałem skąd. Gdy w końcu skończył rzucił mną jak śmieciem. Leżałem pół nagi, przeszywał mnie ból a oczy piekły od łez. Po jakimś czasie ubrałem się. Siadłem pod kamiennym murem zupełnie załamany i przerażony. Gdy wstałem czym prędzej pobiegłem w stronę domu. Na szczęście mama już spała. Natychmiast pobiegłem w stronę łazienki. Zdjąłem z siebie ubranie i wziąłem gorący prysznic. Musiałem to z siebie zmyć. Przemyłem twarz, jednak i tak pozostanie na niej ogromny siniec. Od razu położyłem się do łóżka. Nie mogłem jednak spać. Czemu to musiałem być ja? Co ja takiemu zrobiłem, że musiał mnie zgwałcić. Nie mogłem się z tym pogodzić. Przez następne tygodnie nie wychodziłem z domu. Nie chciałem nikogo oglądać. Mama i Onew martwili się o mnie. Siedziałem zamknięty w swoim pokoju. Po miesiącu w końcu wyszedłem. 
- Synku! Boże synku. Co się dzieje! Mów mi tu zaraz! - Krzyczała mama. Po moich policzkach spłynęły świeże łzy. - Boże Tae co się stało? - Spytała zaniepokojona. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Za kogo ona by mnie wtedy wzięła, za mięczaka? Przecież jestem facetem. Tak facetem, chyba głupim debilem który dał się zgwałcić. 
- To przez to mamo, że nie mogę znaleźć sobie znajomych. Nikt w szkole mnie nie lubi. - Skłamałem. I to było jeszcze głupsze i tak wyszedłem na debila. Nie no wspaniale. Postanowiłem, że pójdę i pokarzę się w szkole. Nie wiem, ale odczułem, że mniej osób się na mnie wpatruje. Może to przez to że ściąłem włosy?  Tak ściąłem je. Miałem dość tego wpatrywania. Po tym co się wydarzyło, zmieniłem swój wygląd. Stałem się niewidzialny. Wreszcie spokój. 
- A co to za zmiana? - Usłyszałem za sobą znajomy głos. To był Minho. Nie wiem czemu, ale gdy go zobaczyłem wzdrygnąłem się i odsunąłem odrobinę. 
- Jeszcze się mnie boisz?
- Nie. - Odparłem. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Znów usiadł w mojej ławce zachęcając abym ja też się przysiadł. Zrobiłem to. 
- Czemu nie było cię tyle w szkole? - Spytał. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Palnąłem pierwsze co przyszło mi na myśl. 
- Musiałem wyjechać na parę dni do ojca. 
- Ah, rozumiem. - W pewnej chwili nauczyciel wypowiedział imię Minho. Ten wstał i podszedł do biurka nauczyciela. Siedziałem znudzony czekając aż skończy go odpytywać. W końcu znów znalazł się na miejscu obok mnie. Gdy siadał poczułem coś dziwnego. ten zapach. Nie możliwe, to nie mogła być prawda. Przybliżyłem się ostrożnie tak żeby nie zauważył i nabrałem powietrza. Natychmiast zerwałem się z miejsca. 
- TY! TO WTEDY BYŁEŚ TY!  - Krzyczałem mając już łzy w oczach. Wybiegłem z klasy. On ruszył za mną. Gonił minie przez połowę szkoły. 
- STÓJ- Krzyczał. Ja nie zamierzałem jednak zwolnić. - STÓJ JA CI TO WYTŁUMACZĘ! - Zatrzymałem się. Byłem przerażony i wściekły. 
- Wytłumaczysz! Ty zboczeńcu! Jak! Dlaczego! Po co! - Złapał mnie za ramiona. Okropnie się bałem. Płakałem. 
- Bo cię kocham! Od razu wpadłeś mi w oko. Codziennie cię obserwowałem, śledziłem. Patrzyłem jak tańczysz! Tak bardzo chciałem się z tobą zapoznać. Zrobiłem to poznałem cię. 
- Tak! Szkoda tylko że mnie zgwałciłeś! Zboczeniec, puść mnie! Słyszysz puszczaj! 
- Nie zrobię ci krzywdy! Wtedy.... Wtedy byłem pijany! Wracałem z imprezy, zauważyłem cię i przeszła po mnie fala pożądania. Nie mogłem się powstrzymać. Nie wiedziałem co robię. Gdy obudziłem się rano, dopiero wtedy zorientowałem się co się na prawdę stało. Jest mi tak wstyd. Nie wiem co mam zrobić żebyś mi wybaczył. Zwykłe przeprosiny nic nie dadzą. 
- Nie... ja już nie chce cię znać. Odejdź, albo ja to zrobię. Nie istniejesz dla mnie. Skrzywdziłeś mnie. Nie ważne czy byłeś pijany czy nie. Powinienem iść z tym na policje. - Minho opuścił głowę. Widziałem to że żałuje swojego czynu, jednak ja nie miałem zamiaru mu nigdy w życiu wybaczyć. 
- Zniknę - Odparł. - Zniknę stąd. Już nigdy mnie nie zobaczysz, nie usłyszysz o mnie. Obiecuje. 
- Mam taką nadzieje. - Odparłem ostro. - Odchodząc odwrócił się jeszcze na chwilę, spoglądając mi w oczy. 
- Jeszcze coś. Kocham cię Taemin. Zawsze chciałem ci to powiedzieć. Przepraszam. 
- Spadaj. - Odparłem wściekły i patrzyłem jak z jego dużych oczu płynie jedna łza. Odwrócił się i odszedł. Dotrzymał swojej obietnicy. Już nigdy go nie zobaczyłem, nie usłyszałem o nim. Zniknął, nawet nie wiem czy żyje. Z czasem pogodziłem się z faktem, że zostałem zgwałcony. Nikomu o tym nie powiedziałem, nawet Onew. Może nadejdzie kiedyś dzień, że wyżalę mu się, ale to jeszcze nie ten czas. Miał rację, ostrzegał mnie przed nim. Mama też mówiła żebym wracał wcześniej. Nie słuchałem żadnego z nich i w końcu przyznaje im racje. 

poniedziałek, 17 lutego 2014

OS --> Pierwsza rocznica... wielką tajemnicą? + Bardzo ważna informacja

Piszę ten one shot ponieważ dziś moi kochani przypada 1 roczek mojego bloga :) Mam nadzieje, że wam się spodoba i wspaniałym prezentem byłby pozostawiony przez was komentarzyk :) Ah i własnie czeka was niespodzianka z tej okazji :) Dziś mija też rocznica kiedy to poznałam SHINee <3 I żeby uczcić to chce na tym blogu pisać opowiadania także z członkami zespołu SHINee, więc i nazwa bloga zostanie wkrótce zmieniona :) Oto pierwszy One shot z naszymi lśniącymi. Mam nadzieje że się spodoba :) 

Pierwsza rocznica.... wielką tajemnicą? 

- No tak... Znów spóźnię się na randkę. - Onew pośpiesznie ubierał kremową koszulę przed lustrem w swoim pokoju. Był już spóźniony o całe 10 minut, lecz czego można się spodziewać po niezdarnym Onew, to była u niego norma. Gdy tylko ogarnął ostatni guzik w koszuli, zbiegł na dół po drodze łapiąc w pośpiechu prezent i wybiegł z domu. Na miejscu, czyli w małej przytulnej kawiarence czekał na niego poddenerwowany Taemin.
- Tak myślałem- Mruknął do siebie. - Znowu się spóźniłeś. Czy tobie w ogóle na mnie zależy?
- Ależ kochanie, oczywiście. - Onew usiadł obok Tae i złapał jego ciepłą dłoń. Ten jednak nie chciał słuchać kolejnych wytłumaczeń.
- Nawet w naszą pierwszą rocznice musiałeś się spóźnić? Przyznaj się, co robiłeś, że nie przyszedłeś tu wcześniej?
- No... - Zaniemówił.
- Przyznaj się. Znów wolałeś zjeść sobie kurczaka z Kyuhyun'em?!
- Ale to nie tak...
- A jak?!
- Daj mi się wytłumaczyć. Proszę, nie kłóćmy się.
- Daje ci jedną szansę, jak ją spieprzysz to będzie problem. - Taemin zmroził wzrokiem swojego ukochanego.
- No bo on się znów zjarał i nie miałem innego wyjścia. Był taki smutny bo Zhou Mi z nim zerwał.
- Ahaaaa, czyli wolałeś żreć kurczaki z Kyu i spóźnić się? - W Taemin'ie normalnie się gotowało, zawsze był zazdrosny o Kyuhyun'a. Nie wiedział do końca dlaczego, ale czuł się tak zazdrosny, że czasem sam siebie nie poznawał.  - Onew obiecałeś.. - Dodał już spokojnym głosem. - I co teraz?
- Kochanie, zapomnijmy o tym. Dziś nasza rocznica, nie powinniśmy się kłócić o takie sprawy. Wybacz mi, wynagrodzę ci to, obiecuje.
- Dobrze.... ale musisz za to dziś spełnić moje życzenie. - Tae podrapał się po brodzie tak jakby nad czymś myślał.
- Nad czym myślisz?
- A jak myślisz?
- A tak, właśnie to może pomyślisz troszkę później skarbie, bo mam dla ciebie prezent. - Na twarzy Tae pojawił się szeroki uśmiech.
- Nawet nie wiesz jaki jesteś piękny gdy tak się uśmiechasz. - Na słowa Onew Taemin się zarumienił. Jakoś nie mógł długo się na niego gniewać.
- Ja też mam coś dla ciebie. - Oznajmił młodszy. - Ale nie tutaj. - Tae wstał od stolika i pociągnął swojego chłopaka za sobą. Zaskoczony Onew szedł zaraz przy boku ukochanego cały dopytując się gdzie idą. Nie uzyskał jednak na żadne z tych pytań odpowiedzi. W końcu doszli na skraj małego lasku. Zdziwiony Onew zupełnie nie wiedział po co Tae go tutaj przywlókł i co planuje.
- Ale dlacze.....
- Cicho! - Przerwał Tae całując delikatnie wargi ukochanego. Ten złapał go w pasie i przyciągając go do siebie również obdarzył go pocałunkiem, lecz bardziej namiętnym.  Gdy w końcu Taemin oderwał się od ust Onew,  ponownie złapał jego dłoń i pociągnął za sobą w głąb lasku.
- Gdzie ty mnie ciągniesz misiu.
- Nie ważne, dowiesz się na miejscu.
- Długo nad tym myślałeś?
- Nad czym ?
- Nad tą niespodzianką? Ja kupiłem ci tylko zwykły prezent, nie wysilając się. - Posmutniał. Taemin zatrzymał się i objął go w pasie.
- Nad czym długo myślałem? hmmm tak, myślałem nad tym odkąd pierwszy raz powiedzieliśmy sobie ,, kocham cię,,. Co  do prezentu... Przestań marudzić, mogłeś wcale nic mi nie dawać, ty mi wystarczysz.
- Wiesz Tae?
- Hmm? - Mruknął patrząc w oczy swojemu ukochanemu.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Ich usta ponownie połączyły się w namiętnym pocałunku. Gdy w końcu się od siebie odkleili Taemin ponownie ujął jego dłoń.
- No chodźmy, bo jak tak będziemy zatrzymywać się co chwila i całować to nie dojdziemy tam do wieczora. - Szli jeszcze parę minut, aż w końcu doszli na jedną z polanek na środku której stał mały drewniany domek.
- Jak tu pięknie.- Szepnął Onew, rozglądając się dokoła. - Kogo ten domek. - Spytał.
- Kiedyś należał do mojego dziadka, oddał mi go przed wyjazdem do Stanów. Czeka cię miła niespodzianka. - Taemin ruszył przed siebie w stronę domu, ciągnąc za sobą swojego chłopaka.

* ( Onew )
Przez chwilę myślałem, że śnie. Stałem na boku polanki, na środku stał domek a wokół niego przepiękna roślinność. Zastanawiałem się czemu mój Taemin nie powiedział mi, że ma dom w tak pięknym miejscu. No cóż może od dłuższego czasu planował tą według niego ,, wspaniałą niespodziankę,,. Byłem coraz bardziej ciekawy co on wymyślił. Ruszyłem za nim do pięknego domku. Gdy tylko przekroczyliśmy próg moim oczom ukazał się na prawdę ładny widok. Nie spodziewałem się że w takim zwykłym domku może być tak ładnie. Widać dziadek mojego Taeminka miał niezły gust. W kominku palił się ogień, a wokoło było tak czysto. Wszystko idealnie pasowało do wszystkiego. Jeszcze przez chwilę stałem jak wryty w progu, aż w końcu Tae wskazał żebym usiadł na jednym z foteli.

* ( Taemin ) 
Wiedziałem, że domek wywrze na nim wrażenie. Teraz tylko nie mogłem niczego spieprzyć. To jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Chce żeby był dla mnie jak i dla niego niezapomniany. Wyszedłem na chwilę do kuchni zostawiając Onew samego. Przygotowałem dla niego jego ulubione danie, czyli nic innego jak potrawka z kurczaka. Wiem, że na pewno się ucieszy. Zszedłem jeszcze na chwilę do piwniczki po wino i wróciłem do salonu. 
- Proszę. - Podałem mu pięknie przystrojony talerz. Z szafki wyjąłem dwie świeczki. Zapaliłem je i postawiłem na stole wino. Wróciłem się jeszcze po dwa kieliszki do wina i parę chwil później już obydwoje rozkoszowaliśmy się jego smakiem. Byłem taki szczęśliwy. Postanowiłem przejść do sedna. Odebrałem Onew kieliszek i usiadłem mu na kolanach. On objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Nasze wagi złączyły się w namiętnym pocałunku, który był inny niż te dotychczas. Poczułem, że nie chce zaprzestać tylko na tym. Wtuliłem się do niego bardziej tak aby poczuć to bardziej. Zacząłem całować jego szyje pozostawiając na niej malinki. Wiedziałem, że Onew już jest na mnie napalony więc zmysłowo zszedłem z jego kolan zachęcając go aby poszedł ze mną na górę. Poszło jak z płatka. Wchodząc po schodach widziałem w jego oczach to jak bardzo mnie pragnie. Ja też pragnąłem jego. Byłem gotowy mu się oddać. Nie ma lepszego czasu jak pierwsza rocznica. Gdy w końcu znaleźliśmy się na górze stanąłem przed łóżkiem, czekając jak Onew znów mnie obejmie. 
* ( Onew ) 
Mój kochany Taemin trafił w dziesiątkę z tym kurczakiem i winem. Przyznam, że sam lepiej też nie mogłem sobie tego wyobrazić. A co działo się dalej? Nigdy bym się po nim tego nie spodziewał. Byłem mile zaskoczony. Już dawno czekałem na jego pierwszy krok. Sprytnie uwiódł mnie i zaprowadził na górę. 
Od razu wpiłem się w jego słodkie usta kładąc go na białej pościeli. 
- Jestem tylko twój - Powiedział, a ja ponownie ucałowałem jego malinowe usta. Na zmianę zdejmowaliśmy z siebie poszczególne części garderoby, aż w końcu oboje byliśmy całkiem nadzy. Już dłużej nie mogłem, odwróciłem jego drobne ciałko i delikatnie zacząłem wkładać jeden palec, po czym drugi. Słuchałem jak chaotycznie bije mu serce. W końcu wszedłem w jego drobne ciałko. Z jego ust wydobył się cichy jęk, który z każdą chwilą zaczął być coraz głośniejszy, aż w końcu wypełniał całą sypialnie. Słyszałem jak ciężko oddycha, wił się i prosił mnie o więcej. Posłusznie spełniałem jego prośby i robiąc to coraz szybciej i mocniej sam jęczałem z rozkoszy przyjemności. Taemin wtulił się w mój tors, ja głaskałem jego miękkie włosy. 
Nie wiedziałem wtedy, że gdy rano otworzę oczy cały czar pryśnie, że już nigdy nie będę miał dane zobaczyć jego ślicznej twarzy. 
Rano poczułem nieprzyjemny chłód. Czegoś mi brakowało. Otworzyłem oczy, Taemin'a nie było przy mnie. ~ Pewnie zszedł na dół i robi śniadanie. - Pomyślałem. Ubrałem się i także skierowałem się do salonu. Było cicho jak w kościele. Żadnego odgłosu. Wszedłem do kuchni, także nikogo tam nie było. Wyszedłem na polanę. Obszedłem dom do koła, jednak nikogo nie było. Zacząłem wołać jego imię. Odpowiadało mi jedynie echo. Wyjąłem telefon, wybrałem jego numer. Nikt nie odpowiadał. Coś usłyszałem, to był dźwięk jego komórki dobiegający z wnętrza domku. Wszedłem do środka. Zobaczyłem, że jego komórka leży na stoliku. Wybiegłem, szukałem go, krzyczałem. Znów odpowiadało mi tylko echo. Zero odpowiedzi. Zostawił mnie? Przecież to niemożliwe. Po tym co wczoraj się stało, przecież mówił mi że mnie kocha. Nie mógł tak zwyczajnie odejść. Z moich oczu popłynęły pierwsze łzy. Czekałem na niego i czekałem. On nie pojawiał się. Zrezygnowany wróciłem do swojego domu. A może on też wrócił? Ale zostawiłby komórkę w domu w lesie i wróciłby? To nie możliwe. Coraz bardziej się martwiłem. Zapadła noc, a on nadal się nie odzywał. Nie spałem tą całą noc, ani przez 10 kolejnych. Tak Własnie dziś minęło 10 dni od jego tajemniczego zniknięcia. Chodzę cały we łzach. Nie mogę spać, ani jeść. Cały czas myślę co z nim jest. Policja szuka go już od 9 dni. Nic z tego jakby zapadł się pod ziemie. To jeszcze bardziej mnie dołuje. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zrezygnowany już poszedłem je otworzyć. W progu stało dwóch policjantów. Nic nie powiedzieli, kazali się tylko ubrać. Zrobiłem to, miałem nadzieje, że go znaleźli. I nie myliłem się. Całą drogę trzęsły mi się ręce. O co mam go zapytać? Czemu zniknął na tyle dni nic nie mówiąc. Jednak gdy dojechaliśmy na miejsce nie był to wcale posterunek jak myślałem, ale dziwny budynek. Niestety już o nic nie mogłem go zapytać, nic powiedzieć. Wszedłem do jednego z pomieszczeń. Jego kruche ciałko leżało na metalowym stole do połowy przykryte jakimś białym materiałem. - Jak.... - spytałem, tylko na tyle było mnie wtedy stać. Długo nie musiałem czekać na odpowiedź. 
- Prawdopodobnie wywrócił się i uderzył głową o kamień. Znaleźliśmy na nim tylko jego krew. Leżał niedaleko domu w tym małym lasku. 
- Ale... co?.. jak?.. czemu? TAEMIN! TAEMIN! - Krzyczałem do niego, jednak on spał. Głęboko spał i już nigdy miał się nie obudzić. - Kocham cię. - Wyszeptałem i złożyłem na jego ustach ostatni pocałunek. Odciąłem kawałek jego pięknych długich włosów i wyszedłem. 
Czy byłem na pogrzebie? Oczywiście. Pożegnałem go, odwiedzałem codziennie. Brakowało mi go przez długi czas. I nadal nie wiem po co szedł wtedy do tego lasu... To już zostanie tajemnicą, na którą on sam zna odpowiedź. 

Minęło już 5 lat od śmierci Taemina. Przez pierwszy rok Onew odwiedzał go codziennie. Zerwał wszelki kontakt z otaczającym go światem. Czasami wydawało mu się, że Taemin jest obok i własnie go przytula. Często mówił do siebie. Popadł w obłęd. Jego lekarz po niedługim czasie skierował go do szpitala psychiatrycznego. 4 lata jednak nic nie wskórały pomimo terapii i leków. Pewnego dnia jeden z lekarzy znalazł jego ciało w pokoju. W ręku trzymał fotografie. Na odwrocie pisało: 

"Nasz początek i nasz koniec. Nie bój się już jestem przy tobie. W końcu zdradzisz mi swoją tajemnice. Kocham Cię Taemin... Onew. " 

środa, 12 lutego 2014

~MNzG 8 ~

***
Eunhyuk, Sungmin, Kyuhyun i Donghae zdążyli właśnie dojechać do szpitala w którym leżał Leeteuk. Przed salą czekała na nich mama dwóch braci.
- Co z nim? - Do kobiety pierwszy podbiegł jej młodszy syn. Zapłakana wskazała tylko w stronę drzwi wejściowych do sali. Cała czwórka weszła do środka. Ich oczom ukazał się dość nieprzyjemny widok poturbowanego przyjaciela. Jego głowa była zabandażowana, dłonie też. Na ramionach liczne zadrapania i wielki siniec na prawym poliku. To były tylko widoczne rany i obrażenia. Nikt nie chciał patrzeć jak wyglądają jego plecy czy reszta ciała.
- Ty żyjesz. - Szepnął Sungmin, natychmiast podchodząc do łóżka. Wszyscy odetchnęli z ulgą widząc jak jego powieki unoszą się ku górze.
- Jak to się stało hyung? Czemu jesteś tutaj?
- Ni...e pam...pamiętam... - Odezwał się ledwo słyszalnym głosem - Sz...szedłem i oni...aish... - syknął.
- Nie odpowiadaj hyung, odpoczywaj. Pójdę na chwilę do mamy, zostaną z tobą chłopaki. - Młodszy wyszedł na korytarz gdzie na jednym z krzeseł siedziała zapłakana wciąż kobieta.
- Czemu tak siedzisz? On cię potrzebuje.
- Przepraszam, ale nie mogę patrzeć na to jak on cierpi, to dla mnie za dużo.
- Za dużo? Idź do niego, on tam na ciebie czeka.
Sungmin usiadł obok rodzicielki.
- Wiesz coś? Co mu się przytrafiło ?
- Został napadnięty i pobity. Jakiś młodzieniec zawiadomił pomoc. Gdy tylko się obudził kazał lekarzom zadzwonić do mnie. - Mówiąc to ocierała kolejne łzy które spływały z jej oczu.
- Wiesz kim jest ten chłopak?
- Nie, lekarze też nie wiedzą. Powiedzieli tylko, że przyjechał z nim do samego szpitala, a potem poszedł do domu.
- Może jeszcze tu przyjdzie. porozmawiam z lekarzami, a ty idź do Leeteuk'a. Przygnębiona kobieta skierowała się w stronę drzwi. W tym czasie gdy ona była u starszego syna Sungmin szukał kogoś kto może udzielić mu potrzebnych informacji. Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się czegoś o chłopaku, który uratował jego brata. Po dość długim poszukiwaniu w końcu znalazł jednego z lekarzy, który był wtedy na zmianie.
- [...] A wie pan może kim był człowiek, który zadzwonił?
- Niestety nie znam jego imienia. Wiem tylko, że był około twojego wzrostu, pewnie w twoim wieku. Nic więcej nie potrafię powiedzieć.
- Dziękuje. - Zrezygnowany wrócił na salę gdzie leżał jego hyung. Niestety wizyta nie mogła trwać długo. Po niecałej godzinie lekarz kazał wszystkim opuścić salę, aby chory mógł odpocząć. Wychodząc Sungmin usłyszał jeszcze cichutki głos brata.
- Przyjdziesz ju...
-Przyjdę hyung, gdy tylko skończą się zajęcia.
- Przyjdziemy wszyscy- Dopowiedział z uśmiechem Donghae. Po opuszczeniu szpitala wszyscy pojechali do domu Hyuk'a i Hae. Nikt nie miał ochoty zupełnie na nic. Siedzieli w salonie, w milczeniu gapiąc się w zgaszony telewizor. Tę niezręczną ciszę nagle przerwał Kyuhyun.
- Ale przynajmniej wiemy, że żyje....
- Kyu, jak ty coś pierdolniesz...- Eunhyuk spojrzał na niego z politowaniem wymawiając to zdanie.
- Hyung, obiecałeś, że nie będziesz przeklinał. - Donghae zaraz zwrócił mu uwagę.
- Sorry, ale Kyu tu jakieś smuty wali.
- Masz coś do mnie ?!
- Ej! Ej! Nie kłóćcie się!- Sungmin próbował załagodzić sytuacje, jednak Eunhyuk z Kyuhyun'em zdążyli już dopaść się rękoma za kołnierze.
- Ej no, chłopaki! Bez spiny, ok ? Spokój! - Donghae próbując odciągnąć swojego hyung'a sam wywalił się i uderzył głową o szafkę. Podniósł się szybko i próbował dalej. Sung też nie dawał rady. Wreszcie szamotanie przerwał Donghae uderzając z całej siły Eunhyuk'a w twarz. Ten zupełnie zaskoczony spojrzał na brata, po czym na kolegów i znów na Donghae, który też był w niezłym szoku.
- No przynajmniej przestaliście się okładać. - Nikt jednak nie zareagował na słowa Hae, wszyscy nadal wpatrywali się z zaskoczeniem na swojego przyjaciela.
- No ja mówiłem...- w końcu odezwał się Kyuhyun. - że nasz Donghae nam dorasta.
- A jebnąć ci ? - Hae zareagował prawie natychmiast.
- Dobra, dobra, a może na dziś już koniec tego jebania... ee to znaczy bicia. - Poprawił się Sungmin i uniósł ręce na znak żeby zapanował spokój. Lecz uwagę Kyuhyun'a przyciągało bowiem wszystko.
- Czego? hahahah - Roześmiał się.
- A ty z czego się cieszysz? Przejęzyczyłem się, proste. - Jednak za chwilę Eunhyuk razem z Donghae też zaczęli się śmiać.
- To już pomylić się nie można?
- JEBANIA! HAHA! - śmieli się wszyscy w najlepsze, aż sam Sungmin nie wiedząc kiedy sam zaczął się śmiać razem z nimi.
- Ej, dobra chłopaki trzeba się rozchodzić bo jutro wykłady.
- Ej, Hae ma racje, Kyu idziemy. - Lecz Kyuhyun nadal śmiał się w najlepsze.
- Ale Kyu to już nie jest śmieszne. - On jednak nie zważał na słowa Sungmin'a i śmiał się dalej.
- Może on na prawdę się czegoś zjarał?
- W sumie to za nim nie trafisz. Weź no teraz jego tak walnij Hae, może się opamięta.
- Nie!
- A to dlaczego?
- Po co mam dać komuś wesołemu w twarz?
- Chyba głupiemu. No zobacz śmieje się już tak od 20 minut.
- Kyuhyun to już nas nie śmieszy, możesz przestać? - Kolejna prośba nie poskutkowała.
- Hae, działaj.
- Ale dlaczego ja?
- Bo ty masz talent. - Eunhyuk poklepał go po ramieniu. - Tylko weź go walnij ze zdwojoną siłą. - Tak więc Donghae wziął zamach i po chwili głośny śmiech Kyuhyun'a ucichł.
- Ale za co!?
- Za jajco! Królewno Śmieszko! My już dawno się nie śmiejemy, a ty ten ryj tak piłujesz!
- Eunhyuk spokojnie, bo wyskoczą ci plamy na twarzy z tej złości.
- Co! Wyskakują ci plamy jak się złościsz?
- Donghae! Ja cię kiedyś zabiję, obiecuje.- Hyuk zmroził brata morderczym spojrzeniem. Kyuhyun znów zaczął się śmiać. tym razem nie dostał od Donghae, ale od Eunhyuk'a.
- Co! Znowu zaczynasz!?
- Znowu? - Jęknął Sungmin. Możecie się nie bić?
- Zamknij się! On mnie walnął, muszę mu oddać.
- Uderzył cię bo cieszyłeś się jak głupi i to wkurzające, a teraz go puść!
- Ty też?
- Co ja też?
- Jesteś przeciwko mnie? Czy w tym kraju już nie można się śmiać?
- Oczywiście, że można, no ale wiesz..... 20 minut bez przerwy?
- To ja tyle się śmiałem?
- No. - Usłyszał krótką odpowiedź Eunhyuk'a.
- Ej, dobra skończmy te dyskusje i chodźmy lepiej coś zjeść bo zrobiłem się głodny.
- Hae ma rację, chodźmy. Okej Kyu, możesz mnie puścić?
- A tak, jasne.  - Gdy sytuacja się uspokoiła cała czwórka poszła na miasto aby coś przekąsić. W tym czasie gdy chłopcy byli w szpitalu i śmieli się w domu Marcela, Wiktoria, Sooyeon i Cheonsa wysłuchiwały wykładów wstępnych, które nie trwały jednak długo. Zaraz po nich wyszły na miasto aby coś zjeść. Po drodze nieco się zapoznały. Marcela cały czas myślała o Sungmin'ie. Było jej strasznie przykro z powodu Leeteuk'a. Mijając jedną z kawiarni Sooyeon zauważyła, że za szybą siedzi Kyuhyun i reszta.
- O! Patrzcie kogo my tu mamy. - Reszta dziewczyn dołączyła do Sooyeon. Chwilę później siedzieli już wszyscy razem przy jednym z większych stolików.
- Co tam z Leeteuk'iem?- Spytała zatroskana Marcela.
- Już będzie lepiej, jest trochę poobijany.
- Trochę? - Przerwał oburzony Sungmin. - Trochę?! Eunhyuk widziałeś go?
- Dobrze Sung, nie denerwuj się, spokojnie.
- Nie chcesz iść na spacer? Trochę się uspokoisz. - Zaproponowała Marcela. Na początku nie był przekonany, lecz w ostateczności dał się namówić. Reszta została w kawiarni. Rozmowy ciągnęły się w nieskończoność.
- Aish! Donghae zobacz która jest godzina.
- O rzeczywiście. - Przyznał.
- A co z Marcelą i Sungmin'em?- Wiki nieco się zaniepokoiła.
- Spokojnie - wtrącił Kyuhyun. - Na pewno odprowadził, lub odprowadzi ją do domu.
- Odprowadzić cię? - Donghae niespodziewanie skierował pytanie w stronę Wiktorii.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Ależ co ty opowiadasz? Robi się ciemno. - Nalegał Donghae, aż w końcu Wiki się zgodziła. Eunhyuk puścił oczko w stronę brata i posłał łobuzerski uśmiech.
- A wy dziewczyny? Cheonsa? Mieszkasz razem z Sooyeon?
- Tak, mieszkamy razem.
- No to na co czekamy? - Spytał Kyuhyun - Odprowadzimy was. Co nie Hyuk?
- Jasne. - Odpowiedział, uśmiechając się przy tym szeroko w stronę Cheons'y

*
Sungmin szedł wolnym krokiem pod rękę z Marcelą. Przez dłuższy czas szli w milczeniu, gdy w końcu ona odezwała się jako pierwsza.
- Jesteś zły?
- Czemu mam być zły?
- W sumie to przez nas twój brat musiał iść sam do domu i został napadnięty. - Sungmin zatrzymał się i stanął przed Marcelą na wyciągnięcie ramion.
- Słuchaj, nie obwiniaj się, to nie wasza wina. Cieszę się, że się poznaliśmy i naprawdę nie żałuje nawet przez chwilę nie pomyślałem, że może to być wasza wina, a tym bardziej twoja. - Mówiąc to Marcela czuła głębokie spojrzenie Sungmin'a. Nie musiał powtarzać tego drugi raz, teraz już nie czuła się winna. Oboje patrząc sobie głęboko w oczy z sekundy na sekundę ich twarze spotykały się coraz bliżej. Jeszcze tylko kawałek, dzieliły ich milimetry, jedna sekunda a ich wargi połączyły się w delikatnym pocałunku.....



_______________________________________________________________________
Skończyłam :D Podoba się nie podoba się? Piszcie noooo bo kurde nie ma komentarzy.... :<
To takie smutne i przygnębiające... Ahhh jedno zdanie a tyle pomaga :D Jak ktoś nie wie to może komentować także nie mając konta xd
Ahhh już prawię ferie xd Kto z was ma jeszcze ferie? :D
Następny rozdział już jest napisany, ale nie udostępnię go jak nie bd przynajmniej 5 do 10 komentarzy :D