piątek, 27 września 2013

~MNzG~ 2

Następnego dnia Wiktoria przekazała dobre wieści swojej przyjaciółce. Obie cieszyły się, że nie będą musiały rozstawać się na te dwa miesiące. Zaplanowały już co będą robić na wsi, kogo odwiedzą i że na pewno zrobią mnustwo zdjęć na pamiątkę. Tak zleciał im cały dzień. Jutro miały już wyjechać. Wiktoria od razu po powrocie od przyjaciółki spakowała walizkę, dokładnie sprawdzając czy niczego nie zapomniała. Marcela siedziała właśnie na łóżku razem z tatą i wypytywała co robił gdy się nie widzieli. Lubiła spędzać z nim czas, mogła powiedzieć mu wszystko tak samo jak babci. Oboje wiedzieli o marzeniu obu dziewczyn. Tylko matka Marceli nie zgadzała się na wyjazd. Dziewczyna nie chciała się z nią kłócić bo uważała, że to i tak nic nie da. Ojciec i babcia wierzyli w nią oraz Wiktorię. Wiktoria zaś, gdy tylko wspominała o studiach w Korei zostawała wyśmiewana przez matkę.
- Dziecko, w co ty wierzysz?  Skąd niby weźmiesz na to pieniądze! A po za tym spójrz na swoje wyniki w nauce. Tam przyjmują tylko geniuszy.
- Mamo nawet nie wiesz z jaką średnią ukończyłam liceum.
To była prawda, odkąd urodził się brat Wiktorii jej matka zupełnie przestała interesować się własną córką. Nie wiedziała nawet o ocenach i dobrych wynikach. WSspierał ją tylko jej wójek, brat jej matki, który dostrzegał jej wysiłek.
Następnego dnia Wiki wstała wcześnie rano nie mogąc się już doczekać. Mieli wyjechać dopiero o 14, a była dopiero 7 rano. Nie wiedząc co ze sobą zrobić leżała na łóżku wpatrując się w sufit swojego pokoju na którym miała powieszszone zdjęcia swojego ulubionego zespołu z Korei ,, SHINee". Po dwugodzinnym, bezczynnym leżeniu wstała w końcu i poszła coś zjeść.  Czas płynął tak  wolno co trochę ją denerwowało. W kuchni siedziała jej mama oraz braciszek. Kochała go i z jednej strony nie chciała go zostawiać, za to z drugiej nie miałaby co robić bez swojej przyjaciółki. Matka jak zwykle zapatrzona w swojego synka nawet nie zwróciła uwagi na dziewczynę. Już nie miała kochającej rodziny jak kiedyś. Wszystkie problemy i zmartwienia pomagała jej rozwiązać Marcela. Siedziała teraz w swoim pokoju czekając aż zadzwoni jej przyjaciółka. W pewnej chwili usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Zbiegła szybko na dół żeby je otworzyć.
- Cześć!
- Siemka, gotowa?
- Jasne, czekaj chwilkę.
Wiktoria pobiegła do swojego pokoju po walizkę. Na chwilę jeszcze weszła do kuchni aby pożegnać się z mamą.
- Pa mamo! Już jadę, zadzwonię kiedy będę wracała.
Kobieta robiła akurat coś do zjedzenia dla małego i nawet nie zwróciła najmniejszej uwagi na córkę. Do tego jeszcze mały zaczął płakać.
- Dobra, dobra! Wiki, możesz go uspokoić? Ja mam całe ręce brudne.
- Ale mamo...
- To jedź! Nie zawracaj mi głowy! Nawet małego nie potrafisz uspokoić!
Wiktoria spojrzała na swoją matkę. Nigdy nie sądziła, że kobieta będzie odnosić się do niej w taki sposób. Wyszła z pomieszczenia ze łzami w oczach.
- Co jest? - Spytała Marcela, gdy tylko to zauważyła.
- Nic takiego, po prostu moja mama....
- Znowu cię olała?
- No nic, tak widocznie musi być. Chodź twój tata pewnie już na nas czeka.
Wyszły z domu, ojciec Marceli zapakował wszystko do bagażnika i ruszyli w drogę. Pan Słowik zadawał dużo pytań i jakoś ten czas leciał. Na wieś w której mieszkał jechało się około dwie godziny.
- Tato? A ile będziemy mogły zostać?
- Ile chcecie. To nie sprawi mi żadnego problemu, wręcz przeciwnie, babcia też będzie się cieszyć.
- A właśnie co u niej? Dobrze się czuję?
- Teraz już tak, ale  w zimę było z nią kiepsko.  Obawiam się córeczko, że babcia nie ma już po prostu siły, ma 90 lat.
Na twarzy Marceli pojawiło się zmartwienie.
- Ale nie martw się, gdy tylko cię zobaczy na pewno wrócą jej siły.
Dziewczynę słowa ojca wcale nie uspokoiły. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z babcią.  Gdy tylko dojechali na miejsce Marcela i Wiktoria pobiegły przywitać się ze starszą kobietą. Opowiedziały jej ze szczegółami cały miniony rok. Na wieczór postanowiły, że przejdą się w swoje ulubione miejsce. W tamte wakacje chodziły tam codziennie. Była to duża łąka na skraju lasu, gdzie panowała idealna cisza, której w mieście nigdy nie było.

Dni na wsi mijały nie ubłagalnie szybko., dziewczyny codziennie pomagały babci w gospodarstwie.  Matka Wiktorii nie odezwała się do niej przez miniony miesiąc. Co prawda dziewczyna próbowała się do niej dodzwonić lecz nikt nie odbierał. Dziś także miała nadzieje, że jednak ktoś się odezwie, jednak nic z tego.
- Co jest Wiki?- Do dziewczyny podeszła Marcela.
- Mam wrażenie, że rodzice już wcale przestali się mną interesować.
- Co ty gadasz, kochają cię, ale teraz...
- No właśnie, teraz mają małego Krystianka.
- Nie smuć się, babcia woła nas na chwilę do siebie.
Obie poszły do pokoju babci. Właśnie odpoczywała, była już w takim wieku, że nawet przejście z jednego końca podwórka męczyło ją.
- Dobrze się czujesz babciu? - Spytała Marcela po czym usiadła obok kobiety. Wiki przysiadła na łóżku które znajdowało się na przeciwko.
- Wnusie, jak widać robię się już coraz słabsza.
- Co ty babciu, jeszcze wrócą ci siły.
- Marceluś, ja wiem co mówię. Przeżyłam na tym świecie 90 wiosen. Wiele w życiu widziałam, wiele wycierpiałam, ale też dużo się nauczyłam. Wnusie długo ja już na tym świecie nie będę pomieszkiwać.
- Babciu, nie mów tak. - Jednak kobieta znów przerwała.
- Już dawno spisałam testament, nie chce jednak żebyście czekały aż odejdę. Wakacje mijają, a wy wybieracie się przecież na studia prawda? Tak więc moje wnusie za młodu, jeszcze jak byłam w pełni sił, miałam bardzo dobrą pracę. Wszystkie oszczędności składałam w moim małym tajemniczym schowku. Żyłam skromnie, czekałam i zbierałam je dla moich wnuków. Chciałabym wam przekazać te pieniądze. Macie marzenia i cel w życiu prawda? Jedźcie na wymarzone studia. Pracowałyście ciężko, należy się wam.
- Ale babciu...
- Moje dziecko, za nim odejdę chcę was o coś poprosić. Obiecajcie mi, że nigdy nie zrezygnujecie z marzeń. I jeszcze jedno. Wiecie, że pieniądze są wasze, jednak same musicie je znaleźć.
- A skąd będziemy wiedzieć, że to te?
- Wnusiu, oczywiście, że będziecie.
- Ale one mogą być wszędzie.
- Wiem, ale to już wasza w tym głowa, żeby je odnaleźć. Wydajcie je tam w Korei mądrze i z rozsądkiem.
Dziewczyny opuściły pokój babci zastanawiając się jak to wszystko się teraz potoczy. Nie wyobrażały sobie życia bez babci.
- To pewnie jej minie, przecież nie może umrzeć, nie może nas tak zostawić.
- Podobno ludzie przeczuwają takie chwilę.
- Weź Wiki nawet tak nie mów. 
- Ale co zrobimy gdy nie znajdziemy tych pieniędzy?
- Wygląda na to, że nie mamy wyjścia. Mamy jeszcze dwa tygodnie do końca wakacji. Mało czasu, ale zawsze coś.
- Pomyślimy nad tym w bardziej ustronnym miejscu, chodź. - Marcela pociągnęła swoją przyjaciółkę za sobą. Parę minut później były nad małym jeziorkiem w środku lasu. Ktoś, kiedyś wybudował tam małe molo.


Marcela odkryła to miejsce gdy szukała zakątka w którym mogłaby w spokoju pograć na gitarze. Leżąc tak na mostku obie w skupieniu myślały o jaki tajemniczy schowek chodziło babci.

  - Twoja babcia ma jakieś ulubione miejsce?
- No tak, jej ulubionym miejscem jest strych. Jejku Wiktoria! Co ja bym bez ciebie zrobiła! - Marcela zerwała się z miejsca i pociągnęła Wiktorię z powrotem do domu. Dotarły tam w oka mgnieniu. Obie skierowały się na górę. Chyba z godzinę przeszukiwały strych, jednak nic nie znalazły.
- Tu nie znajdziemy tej skrytki.
- Nie możesz tak rezygnować. - Wiki dalej się rozglądała.
- Ej Marcela! Chyba coś mam!
W drewnianej ścianie wyryty był malutki znak ,,X"
- To tylko znak, to przecież nic nie znaczy.
- Tak piraci oznaczają miejsce ze skarbem.  A co jeśli babcia ukryła pieniądze w ścianie?
Wiktoria puknęła w deski, jedna z nich drgnęła. Nie była przybita Dziewczyny odłożyły ją na bok. Ich oczom ukazał się niewielki sejf.
- A skąd mamy znać szyfr?
- Może to data urodzenia babci? Sprawdź. - Marcela sprawdziła jednak nic z tego.
- A może wpisz swoją datę urodzenia? - Marcela wpisała i udało się. Obie prawie co nie zemdlały z wrażenia, gdy zobaczyły ile pieniędzy znajduję się w tej tajemnej skrytce.  Po chwili wpatrywania się Wiktoria wyjęła jego zawartość.
- Przecież my nigdy tego nie policzymy.
- Wiem, tego policzyć nie dałby rady nawet najlepszy matematyk.
- Ja nie mogę tego przyjąć. To twoja babcia, ty jesteś jej wnuczką. Ja tak na prawdę jestem dla niej obcą osobą, to należy do ciebie.
- Wiktoria o czym ty mówisz, nie słyszałaś babci? Podarowała je nam, a nie tylko mi.
- Trzeba je gdzieś schować. Najlepiej na kącie w banku.
- Masz rację, pomoże nam mój tata.
Zaraz obie pobiegły do ojca Marceli. Gdy usłyszał jaki prezent sprawiła im babcia aż usiadł z wrażenia. Oczywiście pomógł założyć im konto i cała suma wpłynęła na nie w przeciągu 24 godzin. Babcia czuła się coraz gorzej, nawet lekarz nie pomagał. Wiki i Marcela nie mogły zostać dłużej za dwa dni miała  przyjść odpowiedź czy dostały się na studia. Obie były zestresowane. Marceli trudno było pożegnać się z babcią oraz ojcem. No cóż jednak musiała wracać.....



______________________________________________________________________________

Oto 2 rozdział :D Wiem, że trochę mi nie wyszedł i sorry, że tak długo musieliście czekać.
Nie wiem kiedy następny, nie mam internetu dobrze, że udało mi się opublikować ten rozdział...
Przepraszam za błędy jeśli jakiekolwiek się pojawią.
Liczę na waszą opinię :)

środa, 18 września 2013

~MNzG~ 1

- Pospiesz się Wiki bo spóźnimy się na zakończenie roku!
- No idę, już idę! 
Był koniec czerwca, dziewczyny właśnie szykowały się na ostatnie zakończenie roku w liceum do którego uczęszczały. Wiktoria nie wysoka szatynka, zawsze wesoła i uśmiechnięta, wyszła właśnie z pokoju w białej koszuli oraz czarnej spódniczce do kolan. 
- Możemy iść - Oznajmiła swojej przyjaciółce Marceli.
- Nareszcie...- westchnęła. Marcela zaś wysoka, szczupła blondynka, ubrana podobnie jak jej przyjaciółka. Obie znały się odkąd pierwszy raz poszły do szkoły. Miały wtedy po pięć lat. Razem chodziły do przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Miały te same zainteresowania i marzenie. Obie chciały wyjechać na studia do Soulu w Korei Południowej. Nie liczyły jednak, że owe marzenie się spełni. Rodzice obu dziewczyn nie byli zbyt zamożni, a bilet oraz mieszkanie tam wymagało odpowiednich środków. Wierzy jednak, że kiedyś spełnią swoje najskrytsze marzenie. Od drugiej klasy gimnazjum uczyły się języka koreańskiego. Mówiły już prawię biegle, z pisownią też nie miały większych problemów. Teraz jednak czas pożegnać się ze szkołą i znajomymi. Wiedziały, że większością klasy utracą kontakt być może na zawsze, lecz nie przejmowały się tym. 
- Sama przyznaj, będzie brakować ci tych murów. 
- A tobie nie?
- W sumie to tak, ale czas zmienić otoczenie, zacząć w życiu nowy rozdział. - Wiki uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki poklepała ją po ramieniu i skierowała się w stronę wejścia do szkoły. Marcela podążyła za nią. Na sali panował gwar. Zebrali się wszyscy już za godzinę absolwenci liceum. Każdy cieszył się z nadchodzących wakacji. Do Wiktorii i Marceli podszedł Radek, kolega który chodził z nimi do klasy. 
- No dziewczyny to gdzie dalej?
- Pewnie na studia... - Odpowiedziała Marcela, która niezbyt przepadała za chłopakiem. 
- A ja tam się nie wybieram nigdzie. Na razie będę pomagał rodzicom w firmie, a potem się zobaczy. 
- Tak? Spoko, a teraz ja i Wiki musimy już iść zająć miejsca. - Marcela pociągnęła Wiktorię na sam koniec sali. 
- Czemu ty jesteś dla niego zawsze taka niemiła?
- A ty byś była miła dla człowieka, który nachodzi cie od gimnazjum i nie daje ci spokoju?
- Powinnaś się cieszyć, że ktoś się tobą interesuje. 
- Nie Radek, no spójrz na niego. - Wiki spojrzała w stronę chłopaka, który akurat dłubał sobie w uchu. 
- O fuuu.... No tak, masz rację. Wracajmy na miejsca zaraz będzie rozdanie świadectw. Tak więc dziewczyny usiadły czekając aż dyrektor wyczyta ich nazwiska. Obie zdały z czerwonym paskiem, pracowały nad tym ciężko, ale opłacało się. Po zakończeniu roku wróciły do domu. Mieszkały niedaleko siebie, bo na tym samym osiedlu. Ich rodzice pracowali ciężko do nocy, tylko mama Wiktorii akurat była w domu gdyż niedawno urodziła. Z początku dziewczyna cieszyła się, lecz z czasem przestało się jej to podobać. Rodzice dziewczyny odkąd urodził im się syn, wcale nie zwracali uwagi na nią jak kiedyś. Z jednej strony było to dla niej nawet dobre, ale z drugiej czuła się mniej kochana i niepotrzebna. 
U Marceli było podobnie, lecz inaczej. Jej mama rozwiodła się z ojcem dziewczyny i wyszła ponownie za mąż. Nowy ojczym traktował ją jak powietrze. Zupełnie inaczej niż swoją własną córkę, a przyrodnia siostrę Marceli. Kupował jej drogie prezenty, Marcela jednak nie mogła go o nic prosić, a jej mama nie zarabiała zbyt wiele. Do tego jej przyrodnia siostra wykorzystywała ją jak tylko mogła. Czasami Marcela miała już tego po dziurki w nosie, musiała jednak znosić przykre uwagi Marty ( bo tak miała na imię przyrodnia siostra dziewczyny) . Biologiczny ojciec Marceli często ją odwiedzał. Mieszkał na wsi, daleko od Warszawy, to jednak nie przeszkadzało mu w tym żeby odwiedzić ukochaną córeczkę. Zawsze przywoził jej coś dobrego od babci. Tego dnia też przyjechał. Nie mógł przecież opuścić tak ważnego dnia w życiu swojej pociechy. Gdy tylko weszła w próg mieszkania jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz ojca. 
- Witaj córeczko! 
- Tata! Wiedziałam, że przyjedziesz. Na ile zostajesz?
- Po jutrze wyjeżdżam, twoja mama nie zbyt znosi moją obecność. 
- Co? Po jutrze? Nie możesz zostać choćby na tydzień?
- No cóż, nie mogę. Mam jednak inne rozwiązanie. Ty pojedziesz do mnie i do babci. Co ty na to? Babcia już za tobą tęskni. 
Marcela zrobiła zmartwioną minę. 
- Co się stało skarbie? Nie martw się mama nie ma nic do gadania. Sąd ustalił obustronną opiekę, możesz jechać do mnie w każdej chwili i na ile chcesz. 
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Od razu pobiegła zakomunikować to mamię. Kobieta jak zawsze nie była z tego zadowolona. 
- Nie pojedziesz na tę brudną wiochę! 
- Ale mamo!
- Nie i koniec. 
- Moim zdaniem jak chce jechać, to niech jedzie. Ma prawo spędzić trochę czasu ze mną. Jestem jej ojcem. Po za tym sąd...
- Dobra, dobra niech jedzie. Ale uważaj na siebie córeczko. 
- Dzięki mamo!- Marcela przytuliła się do swojej matki, po czym zwróciła się do ojca. 
- A czy Wiktoria może też?
- Oczywiście, leć powiadom ją że wyjeżdżamy pojutrze po południu. 
Dziewczyna wybiegła czym prędzej z domu kierując się w stronę domu swojej przyjaciółki. 
- Wiki jedziesz ze mną!? - Krzyknęła jak tylko Wiki pojawiła się w progu. 
- Gdzie?
- No do babci, to znaczy na wieś. 
- Serio mogę?
- Jeszcze się pytasz? Musisz być gotowa po jutrze po południu.
Wiktoria przytuliła swoją najlepszą przyjaciółkę. Dzięki niej nie musiała siedzieć i się nudzić sama w domu. Bardzo lubiła jeździć na wieś. Traktowała babcię przyjaciółki jak własną. Każde wakacje spędzały w tamtym miejscu. Uczyły się gotować i wielu innych przydatnych rzeczy. 
- Ej Marcela, skoro tu już jesteś to muszę ci coś powiedzieć. 
- Co takiego?
- Wysłałam zgłoszenia na uczelnie. 
- O! Wspaniale a na którą?
- No do... Korei.
- Co!
- Warto spróbować i zobaczyć czy nas przyjmą. 
- Nawet jak to zrobią to i tak nie pojedziemy. Nie mamy pieniędzy. 
- Dlatego złożyłam też tutaj, na uczelnie w Warszawie. 
- Zobaczymy, dobra ja spadam. Jutro się spotkamy. - Wiki pożegnała się z przyjaciółką i zamknęła za nią drzwi. Cieszyła się z tych wakacji na wsi. Pozostała tylko kwestia czy rodzice jej pozwolą. W tamtym roku nie byli przekonani, ale teraz są mniej nadopiekuńczy. Postanowiła, że spyta od razu. Nie zdziwiło jej to, że matka obojętnym tonem pozwoliła jej, zdążyła się do tego przyzwyczaić. 


_________________________________________________________________________________

Uff Myślałam, ze pierwszy rozdział będzie mi ciężko napisać, a jednak nie ! :D Napisałam go już wczoraj a dziś go tylko przepiałam :D Jak się podoba? Nie jest rewelacyjny wiem, ale to dopiero początek :) Co myślicie?

poniedziałek, 16 września 2013

Bohaterowie MNzG + Prolog!

Miłość Nie zna Granic...
Bohaterowie wątku I 

  • Lee Donghae- Brat Eunhyuk'a, przyjaciel Sungmin'a, Leeteuk'a i Kyuhyun'a
  • Lee Hyuk Jae( Eunhyuk)- Brat Donghae, przyjaciel Sungmin'a, Leeteuk'a i Kyuhyun'a.                                  
  • Lee Sungmin- Brat Leeteuk'a, przyjaciel Donghae, Eunhyuk'a i Kyuhyun'a.                                     
  • Leeteuk- Brat Sungmin'a, przyjaciel Donghae, Eunhyuk'a i Kyuhyun'a.                                           
  • Cho Hyu Hyun( Kyuhyun)- Przyjaciel Leeteuk'a, Donghae, Sungmin'a Eunhyuk'a.                            
  • Wiktoria Jaworska- Najlepsza przyjaciółka Marceli, przyjaciółka Sooyeon i Cheonsa.
  • Marcelina ( Marcela) Słowik - Najlepsza przyjaciółka Wiktorii, przyjaciółka Sooyeon i Cheonsa.
  • Jung Sooyeon- Najlepsza przyjaciółka Cheonsa, przyjaciółka Wiktorii i Marceli.
  • Kim Cheonsa- Najlepsza przyjaciółka Sooyeon, przyjaciółka Wiktorii i Marceli. 



                                                                                     


PROLOG:



Wiktoria i Marcela postanawiają wyjechać na studia do Korei Południowej. Tam szybko zaprzyjaźniają się z dwoma dziewczynami Sooyeon i Cheonsa. W niedługim czasie poznają jeszcze piątkę przyjaciół: Donghae, Eunhyuk'a, Sungmin'a Leeteuk'a i Kyuhyun'a.  
Jak to wszystko się potoczy? Czy Marcela i Wiktoria zostaną zmuszone do powrotu? Czy życie całej piątki ulegnie zmianie? 




Bohaterowie wątku II


  • Kim Jongwoon (Yesung )
  • Choi Siwon
  • Kim Heechul ---> Członkowie jednej z największych mafii z Korei
  • Henry Lau

  • Kim Soora - Dziewczyna szefa mafii Yesung'a, członkini mafii  
             
                                                                  

    PROLOG:

     Yesung, Heechul, Siwon i Henry chodzą na tą samą uczelnie co Donghae, Eunhyuk, Sungmin, Leeteuk, Kyuhyun i dziewczyny. Nie znają się jednak. Czy kiedykolwiek wejdą sobie w drogę? Czy może jednak nigdy nie będą wiedzieli o swoim istnieniu?

     UWAGA!

    W opowiadaniu mogą się pojawić dodatkowi bohaterowie jednak będą pojawiać się tylko w poszczególnych rozdziałach. Nie będą mieli większego wpływu na fabułę. 

     ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA!
    NIEBAWEM POJAWI SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ !


    niedziela, 15 września 2013

    Taka mała informacja na temat nowego opowiadania!

    Drodzy czytelnicy! 

    Niebawem ukaże się prolog do nowego opowiadania pt. Miłość nie zna granic.(skr. MNzG)
    Będzie to historia 2-u wątkowa. 


    Wątek 1
    Historia grupki przyjaciół, którzy  będą uczęszczali na tą samą uczelnie. 

    Wątek 2 
    Historia grupki młodych chłopaków oraz dziewczyny, którzy tak samo jak bohaterowie wątku 1 uczęszczają na tą same uczelnie 
    ( Nie znają się jednak ) 


    Wątek 2 będę oznaczała takimi trzema gwiazdkami (***) 


    Prolog ukaże się pewnie jutro :) Wyczekujcie:) 


    piątek, 13 września 2013

    Rozdział 22 + EPILOG

    NARRACJA WIKTORIA:
    Jutro Leeteuk miał jechać do szpitala po Sungmin'a. Wszyscy bardzo się cieszyliśmy. On także nie mógł doczekać się kiedy zobaczy Mikę. Przygotowaliśmy transparenty i część przekąsek. Zbliżał się wieczór, siedziałam właśnie z Olą w salonie, gdy ktoś zapukał do drzwi.
    - Wiki otworzysz?
    - Jasne. -Powiedziałam i pobiegłam otworzyć.
    - Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
    - O witam, jestem nowym sąsiadem i przyszedłem się przywitać.
    - Ola!- Zawołałam przyjaciółkę.
    - Tak?
    - To nasz nowy sąsiad. - Wskazałam na mężczyznę, a raczej chłopaka. Wydawał się bardzo młody.
    - Witam, jestem Aleksandra.
    - Ah tak , przepraszam nie przywitałem się. Jestem Lee Yong Mi.
    - Ja jestem Wiktoria. - Wtrąciłam.
    - Może wejdziesz? - Spytała Ola, zapraszając chłopaka do środka. Wszyscy usiedliśmy w salonie.
    - Powiedz nam coś o sobie Yong Mi, ile masz lat? Wyglądasz bardzo młodo.
    - 23. - Odpowiedział. Zrobiłam zdziwioną minę, gdyż wyglądał co najmniej na 17-18 lat.
    - Naprawdę?
    - Tak, czemu miałbym kłamać? - Uśmiechnął się do nas i upił łyk herbaty, którą wcześniej przygotowała Ola. - Przeprowadziłem się tutaj z Japonii. Chce zacząć życie od nowa.
    - Od nowa? - Spytałam, nie bardzo wiedząc o co chodzi.
    - Tak, dwa tygodnie temu moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Potem na domiar złego dowiedziałem się, że moja nie doszła żona zdradzała mnie.
    Słuchałam opowieści Young Mi'na, wiedziałam jak się czuł po stracie rodziców, sama nie dawno przeżyłam to samo, jednak on miał jeszcze złamane serce. Nie ukrywam, że było mi go trochę szkoda. Na pierwszy rzut oka wyglądał jakby to co go spotkało w ogóle nie miało miejsca. No cóż, na reszcie będziemy mieć jakiegoś sąsiada. Dotychczas dom obok stał całkiem pusty, a po drugiej stronie domu mojej przyjaciółki też nikt nie mieszkał.
    - Chyba będę się zbierał. Mam jeszcze dużo do zrobienia.
    - Chętnie pomożemy, gdy będziemy miały chwilę wolnego czasu. - Powiedziałam, odprowadzając chłopaka do drzwi.
    - Dziękuje, przyda się każda para rąk.- Powiedział i zniknął za drzwiami.
    - Wydaję się miły.
    - No bo jest miły i nie to co inni mieszkańcy tej ulicy.
    - Dobra, dobra ciekawe co powie na to Donghae.
    - Ola co ty w ogóle sugerujesz?
    - Nic, nic ale uważaj bo widziałam, że mu się spodobałaś.
    - Dopiero co stracił rodzinę i prawię żonę, więc zastanów się nad tym co mówisz.
    - Dobrze, przepraszam. Chodźmy już spać co? Jest późno a jutro przyjęcie Sunga.
    - No tak, nawet nie wiesz jak się cieszę.
    NASTĘPNEGO DNIA:
    Ja i Ola właśnie dotarliśmy do domu chłopaków. Wszystko było już przygotowane. Nawet Siwon kupił Mice ładną różową obróżkę. Eunhyuk, co można było się tego spodziewać, wykupił chyba całą hurtownie alkoholu. On, Heechul i Yesung nieśli to każdy po dwie torby.
    - Po co aż tyle?
    - Myślicie, że starczy? Połowę tego sam wypiję a nasze grono jest sporę.
    Pokiwałam tylko głową i uśmiechnęłam się. Chłopacy zanieśli wszystko do kuchni. Leeteuk właśnie pojechał po Sunga razem z Donghae. Czekaliśmy ze zniecierpliwieniem. Hae puścił mi sygnał i wiedziałam już, że trzeba się pośpieszyć. Zgasiliśmy światło i schowaliśmy się za poszczególne meble. Panowała niezwykła i pełna napięcia cisza którą niespodziewanie przerwał śmiech Eunhyuk'a. ( HIHIHIhihihi!)
    - Eunhyuk zamknij się!
    - No dobra, ciii...- Znowu zapadła cisza. W końcu drzwi mieszkania otworzyły się, czekaliśmy aż któryś z chłopaków zapali światło. Gdy to się stało wszyscy wyskoczyliśmy i krzyknęliśmy:
    - WITAJ W DOMU ( Z POWROTEM!)! - Wydarł się Eunhyuk.
    - Eunhyuk cioto miało być w DOMU!, a nie Z POWROTEM! Piłeś już? Chuchnij no tu!
    - Przepraszam, zapomniałem.
    - HAHAHA....- Usłyszeliśmy głośny śmiech Sungmin'a. - Jesteście kochani, dziękuje.
    Wszyscy podeszliśmy do Sunga i przytuliliśmy się.
    - Ej! Poczekajcie bo go zgnieciecie!
    - Kogo?- Spytał Siwon.
    - No Luii'ego.
    - Kogo????
    - Przyjaciela, którego przygarnąłem dla Miki.
    Wszyscy spojrzeliśmy ze zdziwieniem na Sunga, Leeteuk'a i Donghae.
    - O kogo chodzi? - Ponownie spytał Siwon.
    - Jak o kogo, o niego. - Sungmin wyjął z pod swetra malutkiego kociaka. - Nazwałem go Luii.
    - O boże co za słodziaczek! - Wydarł się Siwon, zabierając go z rąk Sunga.
    - Patrz Mika, masz chłopaka!
    - No tak... Celibat. - Powiedział Heechul.
    - Co? Jak ce.. Jaki celibat?!
    - Celibat, zero sex'u do odwołania.
    Ale dlaczego? Co ja zrobiłem?
    - Ja nienawidzę kotów, dopóki będziesz się tak jarał tą dwójką kociąt celibat i koniec.
    Wszyscy ryknęliśmy śmiechem widząc minę Siwon'a. Heechul także zaczął się śmiać. Oczywiście go wkręcał i wszyscy o tym wiedzieliśmy, oprócz Siwon'a oczywiście.
    - Żartowałem. Chodź tu kochanie.
    - Ty dupku! Ja się naprawdę przestraszyłem, że będę musiał na ten czas przejść na jednorękiego bandytę!
    - Na kogo?- Spytał Sungmin zupełnie nie zorientowany.
    - Mógłbyś zachować to dla siebie. - Powiedział poirytowany Heechul.
    - Dobra koniec tego! Imprezę czas zacząć! - Krzyknął Eunhyuk. Wszyscy zaczęliśmy się bawić. Chłopcy od razu otworzyli pierwszą butelkę wódki. Ja, Ola i Sungmin siedzieliśmy na kanapie zajadając się chipsami.
    W pewnej chwili podszedł do mnie Hae. Na szczęście był trzeźwy.
    - Wiki właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć. Mój przyjaciel przysłał notatki twojej matki.
    - O ty teraz mi o tym mówisz!
    - Przepraszam, wcześniej nie było okazji przez ten wypadek.
    - To na co czekamy? Chodźmy to przeczytać.
    - To chodź do mnie do pokoju, tam nie będzie nam nikt przeszkadzał.
    Tak więc, poszliśmy do pokoju Hae. Zamknęłam za sobą drzwi a on zapalił światło. Z szuflady na dole wyjął kopertę.
    - Nie otwierałem bez ciebie.
    - Dobrze, to dawaj.
    - Nie boisz się?To wszystko jest bardzo podejrzane.
    - Jasne, że się boje, ale chce wiedzieć co ukrywali moi rodzice.
    - Masz kuferek? Wiesz co w nim jest?
    - Nie mam, został w domu. No jasne jeszcze kuferek miałam brać na imprezę.
    - Nie uważasz, że to jest jakoś ze sobą powiązane?
    - Może trochę... Mam po niego pojechać?
    - Jedź, musimy się w końcu dowiedzieć.
    Zeszłam więc na dół. Stała już przy drzwiach gdy ktoś do nich zapukał. Otworzyłam, to była mama Donghae.
    - Witam co pani tutaj...
    - Jak to co? Przyszłam przywitać się z przyjacielem mojego synka! - Powiedziała radośnie odchodząc do Sunga. Chłopcy od razu podali jej drinka, a ja wyszłam. wsiadłam do samochodu i pojechałam po kuferek. Po zabraniu go jak najprędzej wróciłam do domu Super Junior. Weszłam do pokoju gdzie nadal siedział Donghae.
    - Masz?
    - Mam.Otwieraj tę kopertę.
    Hae posłusznie wykonał moje polecenie. Usiadłam obok niego i zaczęłam czytać pierwszą kartkę. Pierwszy wpis mojej mamy. A raczej listy których nigdy nie wysłała.
    Dn.XX.YY.ZZZ Moja droga:
    Właśnie wróciłam do domu, zanosząc się płaczem piszę te słowa. Do końca życia nie zapomnę tego dnia. Straciłam wczoraj mojego kochanego synka. Mój biedny mały YoungMun. Myśl, że teraz będę odwiedzać go na cmentarzu zupełnie mnie dołuje. Moje pierwsze dziecko, mój malutki synek. Mąż zapisał mnie do psychologa. Nie wiem jednak czy to coś zdziała. 
    Pewnie już się nie zobaczymy. To pewnie ostatni list który do ciebie pisze.
    - Wiedziałaś, że miałaś brata?
    - Nie, mama o niczym mi nie wspominała.
    - Hm, ale czytajmy dalej są jeszcze dwa.
    Dn. XX.YY.ZZZ Moja droga: 
    Stoję teraz w pustym pokoiku. Jest pusty bo nie ma w nim mojego synka. Stoi puste łóżeczko i szafki wypełnione ubrankami. Nadal nie mogę pogodzić się z tym co zdarzyło się rok temu. Co dzień chodzę do niego. Nie wybaczę sobie, że przeze mnie on musi teraz tam leżeć. Gdybym wtedy uważała on żył by teraz i właśnie stawiałby prawdopodobnie pierwsze kroki. Zabiłam go, nieświadomie zabiłam własnego syna. 
    Był także trzeci list.
    Dn.XX.YY.ZZZ Moja droga:]
    Znamy się już tyle lat. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra. Musisz mi pomóc. Jestem w ciąży, ale boje się że sobie nie poradzę. Proszę musimy się spotkać. 
    - O jakie dziecko chodziło twojej mamie w liście? O ciebie?
    - Nie wiem. Przeczytajmy kolejny wpis.
    To jednak nie był już list, tylko wpis do pamiętnika.
    ,, Tak myślałam, nie radziłam sobie. Patrząc na mojego synka nie mogłam sobie wybaczyć tamtego wydarzenia z przed lat. Mąż mnie wspierał, ale także on nie mógł na niego patrzeć. Był tak bardzo podobny do naszego pierwszego dziecka. Ja nie mogę zapewnić mu należytej miłości i opieki. Kupiłam na bazarku malutki kuferek. Spakowałam do niego wszystkie ważne mi przedmioty związane z nim. Obiecuje że nigdy cię nie zapomnę i będę cię odwiedzać. ,, 
    Spojrzałam na Donghae. Właśnie skończył czytać. Byłam zszokowana. Co to miało znaczyć. Miałam brata o którym istnieniu nie wiedziałam?
    - Wiktoria? Otwórz ten kuferek.
    - Boje się.
    - Tam mogą być jego rzeczy.
    - Wiem. - Przełknęłam ślinę Wpis który przeczytaliśmy był już ostatnim z ważnych, reszta była w ogóle nie związana ze sprawą dziecka. Otworzyłam kuferek i oboje patrzyliśmy w prawdę.
    Na samym wierzchu leżało malutkie niebieskie ubranko. Wiedziałam, że gdzieś już je kiedyś widziałam. Przez myśl przeszedł mi obraz ze snu. Obraz mamy trzymającej malutkie niebieskie ubrano przy oknie. Ze strachem sięgnęłam głębiej. Wyjęłam malutką grzechotkę w kształcie pandy. Dziwne miałam taką samą tylko ze różową. Ta zaś była biała. Jednak to co wyciągnęłam z kuferka zaraz potem zupełnie mnie zbiło z tropu. Był to akt urodzenia. Akt urodzenia dziecka, chłopca.
    - 15 października 1986? Ej to moja data urodzenia. - Hae spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
    - Może to jakiś zbieg okoliczności.
    Zaczęłam  nerwowo wyjmować kolejne rzeczy z kuferka. Były to jakieś zdjęcia. Spojrzałam na nie i zamarłam podając je Donghae.
    NARRACJA DONGHAE:
    Na akcie była moja data urodzenia. Przestraszyłem się. Sięgnąłem do kuferka. Wyjąłem z niego jakieś stare wycinki z gazet. Znajdowały się na nich nagłówki typu:
    ,,Wreszcie debiut nowego zespołu Super Junior!,, 
    ,, Donghae! Młody artysta rozchwytywany przez fanki!,, 
    ,, Nowy duet Donghae i Eunhyuk! Czy dadzą sobie radę?,, itd. Było tam jeszcze sporo artykułów na mój temat. Po chwili przerażona Wiktoria podała mi dwa zdjęcia. Identyczne dwa zdjęcia które znajdowały się w albumie u mojej mamy. Zdjęcie nieznanej kobiety oraz moje wtedy gdy pierwszy raz stanąłem na nogi. Odwróciłem je ze łzami w oczach. Pisało na nim ,, Donghae mój malutki synek.,, Zamarłem. Wiktoria podała mi jeszcze jedno zdjęcie. Byłem na nim ja i moja dotychczasowa matka. Teraz sobie przypomniałem scenę z tego dziwnego snu. To było w moje szóste urodziny. Pamiętam, że pewna kobieta dała mi wtedy lizaka. Nie miałem pojęcia, że to była moja prawdziwa matka. Czułem że zaraz głowa mi eksploduje. Moja dziewczyna okazała się moją siostrą. Zacząłem płakać, Wiktoria nadal wpatrywała się w kuferek po czym także z jej oczy wylał się strumień łez
    - Nie! To nie możliwe Hae! To nie może być...
    - Jesteś moją siostrą!
    - Jak ona mogła! Jak mogła!
    - Jak one mogły! Kurwa! Obie nas okłamywały. Żyły z tym do tej pory...
    Zerwałem się z miejsca i wybiegłem z pokoju.
    - Hae gdzie ty...!
    Zbiegłem na dół. Słyszałem jak Wiktoria biegnie za mną.  Stanąłem na środku salonu i wydarłem się.
    - TY KURWO! JAK MOGŁAŚ TAK KŁAMAĆ, ŻE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ!
     Wszyscy zwrócili się w moją stronę. Yesung wyłączył muzykę. Kobieta która uważała się za moją matkę stała jak wryta i patrzyła się na mnie.
    - Synku co ty mówisz?
    - Nie nazywaj mnie swoim synem! Nie jestem nim!!!
    - Hae co ty mówisz? - Spytał zszokowany Eunhyuk. Wtedy Wiktoria podała kobiecie kuferek.
    - Donghae, przepraszam. Miałem ci powiedzieć ale ona zabroniła.
    - Zabroniła! Odwiedzała nas, a ja nawet nie wiedziałem,że to właśnie ona mnie urodziła! Umarła, a ja nawet nie wiedziałem o tym ! Umierał przy mnie mój prawdziwy ojciec, a ja nie czułem tego! Cierpiałem po stracie obcego faceta podającego się za ojca! Zakochałem się w dziewczynie, która teraz okazała się moją siostrą!
    Widzisz co narobiłaś! Zobacz, jak nas zraniłaś! Co narobiłyście obie!
    - Ona nadal cierpiała. Miała depresje nie chcąc oddawać cie do domu dziecka więc ja się tobą zajęłam! Nawet nie wiesz jak cierpiała! Pozwoliłam cię jej odwiedzać. Nie wiedziałam że kiedykolwiek się dowiesz.
    - Jak pani mogła!? - Krzyknęła Wiktoria. - Cały czas marzyłam o rodzeństwie! Nawet nie wiedziałam, że je mam! Czemu? Czemu mama mnie nie porzuciła!?
    - Bo jesteś dziewczynką. - Odpowiedziała kobieta płacząc.
    Do Wiktorii podeszła Ola i złapała ją pod rękę.
    - Chodź Wiki zabiorę cie do domu. Musisz ochłonąć.
    Ja nadal stałem jak słup patrząc się na kobietę do tej pory moją niby matką.
    - Wynoś się! Wynoś się i nigdy nie pokazuj się mi ani mojej siostrze na oczy! Zrozumiałaś!
    Kobieta wybiegła a ja klęczałem teraz na podłodze płacząc i waląc pięściami w nią. Poczułem że ktoś mnie przytula, to był Eunhyuk. Po nim zaraz zrobiła to reszta. Czułem jak cerce pęka mi na miliony kawałków. Bolała mnie głowa przepełniona myślami.
    - Ej ja się nim zajmę- Powiedział Eunhyuk i złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie do swojego pokoju i posadził na łóżku. Przytulił się do mnie i także zaczął płakać.
    - Dla czego płaczesz Eun? - Spytałem szepcząc.
    - Bo nie potrafię znieść gdy tak cierpisz. Nadal cię kocham Hae, myślałem że zapomnę o tobie będąc z Onew, lecz ani na chwilę nie dałem rady. Zawsze gdy patrzyłem na niego widziałem twoją twarz. Wiem, że to nie jest odpowiedni moment na takie wyznania.
    - Hyung?
    - Tak?
    - Dziękuje.
    - Za co?
    - Za to, że mnie kochasz. - Przytuliłem Eunhyuk'a do siebie. Wezbrało we mnie niekontrolowane pożądanie. Wpiłem się w usta mojego Hunga. Po chwili on też zaczął odwzajemniać pocałunki. Zacząłem zdejmować z niego górną jak i dolną garderobę. On robił zupełnie to samo z moimi ubraniami. Leżałem przed nim całkiem nagi badając jego piękne ciało centymetr po centymetrze. Odwróciłem go na brzuch i wszedłem w niego jak najmocniej potrafiłem. Płakałem przy tym wspominając sobie te wszystkie chwilę spędzone z nim.
    - Eunhyuk! Przepraszam! - Krzyczałem, dławiąc się łzami. W końcu opadłem obok kompletnie zdyszany. Nawet nie poczułem, że doszedłem. - Przepraszam, że cię tak zostawiłem. Że zostawiłem cię dla własnej siostry hyung.
    - Hae, przeiceż nie wiedziałeś. Już dawno ci wybaczyłem. Kocham cię.
    - Ja ciebie też. - Powiedziałem przez łzy. Mój ukochany objął mnie i przytulił do swojego torsu. Czułem jego bijące serce. Wiedziałem, że już na zawsze chce być tylko z nim. Już wolałem żeby on mnie ranił, nikt inny.

    EPILOG:
    NARRACJA WIKTORIA:
    Od tej całej sytuacji minął już prawie rok. Na początku nie mogłam się pozbierać. Kochałam Donghae, jednak on okazał się moim bratem. Zawsze marzyłam żeby mieć rodzeństwo. Teraz wiem, że mam brata który był przy mnie i wspierał mnie we wszystkich złych chwilach. Teraz także mogę na niego liczyć. Zamieszaliśmy razem razem z Olą, Sungmin'em, Eunhyuk'iem oraz Young Mi'nem. Tak, Yong Mi pomógł mi i wspierał mnie po tym wszystkim. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy i od pół roku jesteśmy razem. Jest wspaniały i troskliwy. Wiem, że to z nim chcę spędzić resztę życia.
    NARRACJA DONGHAE:
    No tak z czasem wszystko wróciło do normy. Nie łatwo było mi się pogodzić. Bardzo pomógł mi Eunhyuk. Aktualnie jesteśmy znowu razem i nie kłócimy się już tak jak kiedyś. On nie jest o nic zazdrosny. Widać, że się zmienił. Zamieszkałem z siostrą i przyjaciółmi. Ciesze się, że także ona ułożyła sobie życie. Nadal nie wybaczyłem kobiecie która udawała moją matkę. Tak naprawdę nie widziałem jej od tamtej pory. Może kiedyś spotkam ją na ulicy nie rozpoznając już jej twarzy.
    NARRACJA EUNHYUK :
    Byłem szczęśliwy z Donghae. Kochałem go i zaczęło się nam na prawdę dobrze układać. Chodzimy częściej na randki i nie jestem już zazdrosny. Próbowałem skontaktować się z Onew, ale bez skutku. Podobno wyjechał z Korei. Szkoda bo na prawdę go lubiłem. Zawdzięczałem mu to, że był ze mną w tych trudnych chwilach. No cóż trudno, mam nadzieje, że kiedyś na stare lata spotkam się z nim przypadkiem i wybaczy mi. Czas pokaże. Wiedziałem jedno, że nie opuszczę Donghae aż do śmierci i jeszcze dłużej.
    NARRACJA SUNGMIN:
    Ja i Ola nadal jesteśmy razem. Nie chciałem czekać i poprosiłem ją o rękę. Wiem, że to z nią chce być do końca moich dni. Pewnego dnia będziemy mieć własne dzieci a z czasem wnuki. A tak właśnie zapomniałbym! Mika i Luii już zostali rodzicami. Mikusia urodziła miesiąc temu dwa śliczne kociaki. Jednego z nich zamierzamy oddać Siwon'owi i Heechul'owi. Tak po za marginesem im też się układa jak najlepiej. Kochają się i nie widzą świata poza sobą.
    NARRACJA LEETEUK:
     U nas w domu zrobiło się trochę luźniej i szczerze mówiąc nudno. Bez Eunhyuk'a i Donghae, bez oglądającego co i rusz Animal Planet Sungmin'a, nawet bez Miki było pusto. Zdążyłem się już przyzwyczaić. Odwiedzali nas często. Wytwórnia odwołała zawieszenie i zespół wrócił na scenę. Koncert który miał odbyć się tamtego feralnego dnia odbył się niedawno. Sungmin wyzdrowiał i jest w pełni sprawny. Teraz już zostały tylko wspomnienia.

    Lekki wiaterek wiał w ten jesienny ciepły dzień niosąc za sobą kolorowe liście. Na ławce w parku siedziała przygarbiona kobieta trzymając w ręku zmiętą kartkę papieru na której było napisane:
    Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczycie, jednak wierze, że wybaczycie to swoim rodzicom. 
    Kobieta skierowała się w stronę cmentarza który znajdował się nie daleko. Położyła karteczkę na grobie swoich przyjaciół i odeszła. Nikt o niej już nigdy nie usłyszał. Podobno wyszła z domu bez żadnych bagaży, bez niczego i już nigdy nie wróciła. Wzięła ze sobą tylko kuferek i zniknęła. 
    Karteczkę z wiadomością już dawno porwał wiatr, a życie toczyło się dalej. 


    TYTUŁ OPOWIADANIA:
    RODZINNA TAJEMNICA 
    *********************************************************************************
    Jak widać zakończyłam. Skoro to ostatni rozdział liczę na komentarze. Jak wam się podobała całość, czy mam pisać dalej kolejne opowiadania? 
    Pewnie teraz nastąpi przerwa za nim coś wymyśle,więc będę informować. 
    Piszcie jak wam się podoba :) 
    Cześć *.* 

    środa, 11 września 2013

    Rozdział 21

    Jeszcze tylko trzy dni, trzy dni i wyjdę do domu, do chłopaków, do Miki, do Oli. Czułem się znacznie lepiej niż wcześniej. Nie miałem żalu do chłopaków, to nie ich wina. Mogłem wyluzować i puścić wszystko mimo uszu. Za bardzo kochałem żeby teraz nienawidzić. Byli dla mnie jak bracia. Co dzień mnie odwiedzali, byli mili i nie dokuczali mi. Przynosili same dobre rzeczy. Ucieszył mnie fakt, że Eunhyuk pogodził się Donghae i zostali przynajmniej przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się układać. Martwił mnie tylko Heechul, on nadal obwiniał się, nie chciałem tego.
    - Heechul, wiem że jest ci ciężko, ale to już przeszłość. Nie ma sensu, to nie była twoja wina.
    - Gdyby nie ja, nie cierpiał byś tak.
    - O czym ty mówisz, nawet nie wiesz jaka to była dla mnie lekcja. Wreszcie doceniłem co jest najważniejsze w życiu. Zrozumiałem dużo spraw, ty pewnie też. Heechul wybaczam ci.
    - Ale...
    - Kocham cię hyung. Jesteś moim bratem i nie chcę cię stracić, nie w taki sposób.
    Na twarzy Heechul'a na reszcie dostrzegłem uśmiech. Do sali właśnie wszedł Siwon z reklamówką kolejnych owoców.
    - Co wy chcecie zrobić ze mnie mus owocowy czy jak? Cały czas te owoce i owoce.
    - Musisz się Sunguś dobrze odżywiać- Siwon posłał mi szeroki uśmiech.
    - Kochanie ty się uśmiechasz?- Zwrócił się do Heechul'a. Przysiadł przy nim i przytulił go, po czym zwrócił się do mnie.
    - Jak to zrobiłeś?
    - Nie wiem, w końcu musiał sobie kiedyś wybaczyć.
    - Kochany jak się cieszę, że widzę ten uśmiech na twojej twarzy.
    - Dobra, dobra to że jest tu drugie łóżko, nie znaczy, że będziecie mogli się tu kochać, jasne?
    - Spokojnie ja nie zamierzam kochać się w szpitalach, a do tego przy tobie. - Heechul spojrzał na mnie spode łba. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Heechul powrócił, ten którego znałem, ten sam i nie chciałem żeby się zmieniał.
    NARRACJA HEECHUL:
    Jako jedyny jeszcze cierpiałem. Nie mogłem znieść widoku Sungmin'a. Nie potrafiłem wybaczyć sobie, aż w końcu dałem za wygraną. Sung nie chciał żebym czuł się winny, a ja nie chciałem go znowu zawieść. Wiedząc, że na sto procent mi wybaczył uśmiech na mojej twarzy pojawił się automatycznie. Do sali wszedł Siwon. On także się o mnie martwił, lecz gdy zobaczył w jakim jestem nastroju sam poczuł się lepiej. Wszystko wracało do normy, strasznie tęskniłem za pocałunkami, którymi obdarowywał mnie mój ukochany. Posiedzieliśmy jeszcze godzinę u Sunga po czym przyszedł tam Eunhyuk ze swoim nowym chłopakiem Onew. Stwierdziliśmy, że nie będziemy im przeszkadzać i poszliśmy. Z resztą mieliśmy do nadrobienia sporo czasu. Chęć pożądania mojego kochanka zżerała mnie od środka. Przez te sytuacje związaną w wypadkiem Sungmin'a długi czas szukałem miejsca, gdzie mógłbym się wyciszyć. O jego istnieniu wiedziałem tylko ja. Chciałem zaprowadzić tam Siwon'a.
    - Kochanie, nie idziemy do domu.
    - A gdzie chcesz iść?
    - To niespodzianka.
    - Hmm.. Niespodzianka powiadasz ?
    Złapałem Siwon'a za rękę i skierowałem się w stronę mojego tajemniczego miejsca. Miałem całkowitą pewność, że nikt o nim nie wie. Wejście do tego ogrodu było zarośnięte, z resztą jak reszta ogrodzenia. Podobno ten ogród należał kiedyś do jakiejś Koreanki, lecz zmarła, a teraz stoi pusty. Miałem dużo czasu, żeby ogarnąć go od środka. Nie był zbyt duży i nie zajęło mi to zbyt długiego czasu. Wejście postanowiłem zostawić takie, jakie jest. Do zamka dorobiłem dwa klucze dla siebie i Siwon'a.
    - To... To jest... Skąd wiedziałeś o jego istnieniu?
    - Trafiłem na niego przypadkiem. Szedłem rozmyślając o nas i zauważyłem te klamkę, otworzyłem i moim oczom ukazał się ten ogród. Stwierdziłem, że to wspaniałe miejsce dla nas i  postanowiłem że go wypielęgnuje zanim cię tu przyprowadzę.
    - Jest śliczny.
    W ogrodzie było pełno róż i wielkie drzewo na którym zawieszone były dwie huśtawki zrobione z desek. Wisiały obok siebie. Do drzewa  prowadziła ścieżka wysypana ze żwirku. Wiedziałem że zrobi to wrażenie na moim ukochanym i nie myliłem się. Złapałem go za rękę i skierowałem się w stronę drzewa. Usiedliśmy pod nim po czym przytuliłem się do Siwon'a patrząc w przód na piękne kwiaty.
    - Heechul- usłyszałem głos swojego ukochanego.
    - Wiem Siwon, też cię kocham.- Dobrze wiedziałem, że chce to powiedzieć. Chwilę później poczułem jego delikatne usta na swojej szyi, policzku aż w końcu na swoich utach. Odwzajemniłem pocałunek pogłębiając go. Położyłem młodszego na miękkiej trawie lekko przygniatając go swoim ciałem. On był już w trakcie rozpinania mojej koszuli. Delikatny powiew wiatru łaskotał mnie po torsie. Tez zdjąłem koszule ze swojego kochanka obdarowując go przy tym namiętnymi pocałunkami. Rozpiąłem pośpiesznie jego spodnie, on czynił zupełnie to samo z moimi. Parę chwil później leżeliśmy już na sobie całkiem nadzy. Moja ręka zsunęła się i po chwili trzymałem w niej przyrodzenie mojego młodszego kochanka co niezwykle podniecało mnie i jego. Zacząłem po woli głodzić go w górę i w dół. Z ust Siwon'a raz po raz wydobywały się ciche jęki rozkoszy.
    - Hyu....Hyung proszę. - Wyszeptał.
    Odwróciłem go i wszedłem w jego piękne ciało. Jedną ręką nadal trzymałem jego przyrodzenie. Drugą zaś gładziłem jego wyrzeźbiony tors. Poczułem, że fala gorąca przepływa przez moje całe ciało. Chwilę później to ustąpiło. Szedłem z kochanka z powrotem odwracając go w swoją stronę. Poczułem, że moją rękę oblewa ciepła, lepka ciecz. Leżał teraz przede mną dysząc ciężko. Wyglądał pięknie, ucałowałem jeszcze raz jego usta i przytuliłem się. Leżeliśmy zupełnie nadzy wiedząc, że nikt nas tu nie znajdzie, że możemy tu leżeć tak co dzień, kochać się i spędzać czas tylko we dwoje.
    NARRACJA EUNHYUK:
    Postanowiłem, że przedstawię Onew Sungmin'owi. Gdy dotarliśmy na miejsce zastaliśmy tam Heechul'a i Siwon'a. Zaraz jednak się zmyli i zostaliśmy tylko my troje.
    - Cześć Sungmin. - Przywitałem przyjaciela. - To jest Onew, pamiętasz? Opowiadałem ci o nim.
    - Tak pamiętam. Miło cię w końcu poznać. Jestem Sungmin.
    - Onew. - Chłopak podał Sungowi rękę w geście przywitania. Rozmawialiśmy jeszcze przez parę godzin, po czym ja i Onew pożegnaliśmy się z Sungiem i wyszliśmy. Zaczynało się już ściemniać. Szedłem ze swoim ukochanym śmiejąc się z ludzi po drodze. Okazało się że znalazł nową pracę, co bardzo mnie ucieszyło.
    - Eunhyuk może wejdziesz do mnie na kolacje?
    - Jasne i tak w domu nic nie będzie. Odkąd Sungmin leży w szpitalu nikomu nie chce się gotować.
    - Biedaku, trzeba było mówić od razu.
    - Nie przesadzaj, jakoś daję radę. Lepiej powiedz co masz na kolację.
    - Hmm emmm no... Kurczaka!
    - No tak tego mogłem się spodziewać. Czy ty jesteś uzależniony od tych kurczaków kurczaku?
    - Nie mów tak na mnie.
    - A jak mam mówić?
    - Eunhyuk..- Powiedział błagalnie.
    - Ej Eunhyuk to ja!- Chłopak zmroził mnie swoim wzrokiem.
    - No dobra, przepraszam skarbie.
    Poszliśmy więc na kolację do Onew. Dawno nie jadłem gorącego posiłku. Onew zjadł trzy kurczaki na zimno, ja jednak nie chciałem zimnych i musiał mi odgrzać. Zjadłem tylko jednego. Szczerze mówiąc nie wiedziałem gdzie on to wszystko mieści. Gdyby była ich tona zjadłby wszystko mówiąc, że zjadłby jeszcze jednego. A co w tym wszystkim najdziwniejsze? Że on wcale nie wygląda jakby pochłaniał tyle jedzenia.
    Jest szczupły, zawsze szczupły. Po kolacji usiedliśmy razem na kanapie przed telewizorem i patrzyliśmy się w jego ekran. Leciała jakaś tam drama, oglądałem ją po raz pierwszy.
    - E tam widziałem lepsze, to nie jest interesujące.
    - Zostaw ja tego nie oglądałem.
    - Jak chcesz. Dla mnie ty jesteś bardziej interesujący niż jakaś tam drama.
    - Serio? - Odwróciłem się w stronę Onew.
    - Tak, ale oglądaj sobie.
    - Wiesz, chyba jednak zmieniłem zdanie. - Przysiadłem się bliżej mojego ukochanego.
    - Kocham cię.- Wyszeptał mi do ucha. Ja jednak nic nie odpowiedziałem i zacząłem całować jego malinowe usta. Jednym ruchem położył mnie i zaczął zdejmować ze mnie ubranie. Ja zrobiłem to samo. Poczułem jego ciepłą dłoń na swoim członku. Włożył ją pod moje bokserki. Całował moją szyję oraz tors zniżając się coraz niżej. Podobało mi się, jednak coś mówiło mi żebym przestał. Miał już brać go do swoich ust, gdy przerwałem mu.
    - Onew nie...
    - Eunhyuk?
    - Przepraszam, nie mogę. - Odsunąłem się od swojego kochanka.
    - Nie kochasz mnie?
    - Kocham tylko...
    - Tylko? Po prostu to powiedz.
    - Masz rację, nie kocham cię, przepraszam. Na prawdę myślałem że coś do ciebie czuję, jednak myliłem się. Jeszcze raz przepraszam i nie chciałem żebyś czuł się porzucony. Jesteś dla mnie przyjacielem i nie chcę cię stracić.
    Spojrzałem na Onew, kilka kropelek spłynęło po jego twarzy. Uśmiech który towarzyszył mu zawsze, znikł, a na jego miejscu pojawił się smutek. Na prawdę nie chciałem żeby przeze mnie płakał. Wiem dobrze co teraz czuł, ja przeżywałem coś podobnego. Tak, to prawda, nie kochałem go. Zdałem sobie z tego sprawę nie dawno. By l wspaniałym przyjacielem, ale nic więcej. Otarłem jego łzy.
    - Zostaw mnie. - Warknął.
    - Onew ja chcę się z tobą przyjaźnić.
    - A ja chcę żebyś mnie kochał, chce z tobą być już na zawsze.
    - Ale to nie możliwe.
    - Ale dlaczego?
    - Bo cię nie kocham.
    - Dokładniej?
    - Bo kocham innego. - Wyznałem.
    - Donghae?
    - Tak. - Odpowiedziałem na kolejne pytanie. Nie miałem wątpliwości to Hae kochałem, nie chciałem kochać innego, choćbym miał już na zawsze nie zaznać rozkoszy. Nie potrafiłem z niego zrezygnować. Onew co prawda był przystojny, ale to nie o to chodziło. Wiedziałem, czułem to, że to Donghae jest tym jedynym, tylko szkoda, że ja dla niego nie byłem przeznaczony.
    - Onew on jest jedyną osobą którą kocham.
    - Ale wiesz, że być może już nigdy nie będziecie razem?
    - Wiem, ale zamierzam być przy nim zawsze. Być jego opiekunem, aniołem stróżem, kochającym inaczej przyjacielem, kochającym całym ciałem i duszą.
    Onew słysząc moje słowa zaczął jeszcze bardziej płakać.
    - Chce zostać sam- Powiedział. Usłuchałem go i wyszedłem. Nie chciałem żeby cierpiał. Wróciłem do domu kompletnie przybity.
    - O cześć Eunhyuk! Gdzie byłeś tyle czasu?- Od razu na wejściu wpadł na mnie Hae.
    - U Onew'a.
    - O serio?Co u niego słychać?
    - A teraz to nie zbyt dobrze.
    - O, to pewnie nie będzie mógł przybyć na przyjęcie u Sunga?
    Spojrzałem w jego oczy. Wiedziałem, że nie potrafiłbym przed nim nic ukryć.
    - Zerwałem z nim.
    - Co? Eunhyuk dlaczego?
    - Nie kocham go. - Hae widząc smutek malujący się na mojej twarzy przytulił mnie do siebie.
    - Na pewno jeszcze kogoś znajdziesz. Nie martw się.


    *********************************************************************************
    I jak wam się podoba? Mam takie mini ogłoszenie rozdział 22 prawdopodobnie będzie ostatni, nie wiem jeżeli dobrze pójdzie to bd 23 ale to poinformuje was gdy napisze 22 :)
    Piszcie w komentarzach co myślicie bo jakoś nie widzę tych komentarzy za dużo.. :)

    niedziela, 8 września 2013

    Rozdział 20

    Przez resztę nocy nie spałam. Z samego rana pojechaliśmy do Sungmin'a, nadal bez zmian. Lekarze mówili, że minię jeszcze trochę czasu za nim się wybudzi. Pisali o tym w gazetach, mówili w telewizji. Fanki płakały i nawet niektórzy przychodzili pod dom Super Junior, żeby się za niego pomodlić. Ola cierpiała, a ja nie wiedziałam jak ją wesprzeć. Heechul'owi i Donghae też nie było łatwo. Siedzenie w szpitalu i czekanie nie miało sensu. Zabrałam chłopaków i pojechaliśmy do nich. Wszyscy wyglądali tak jakby uszło z nich życie. W domu panowała cisza, nawet Mika nie miała na nic ochoty. Leżała tylko z otwartymi oczkami. Biedna, odkąd Sung był w szpitalu nic nie chciała jeść. Siwon próbował wcisnąć jej kawałek kabanosa, lecz nie przyniosło to żadnych rezultatów, nawet nie powąchała. Leeteuk powiedział, że jeżeli stan Sungmin'a polepszy się lub pogorszy będzie natychmiast poinformowany. Wszyscy żyli tym wypadkiem,tą sytuacją, nawet Hae i Eunhyuk przestali się na siebie złościć. Dopiero teraz przypomniało mi się, że Hae ma dziś urodziny.
    - Donghae, wszystkiego najlepszego. - Powiedziałam.
    - O nie! Hae dziś masz urodziny, przepraszam. Przez te całą sytuacje zapomniałem.- Powiedział Leeteuk.
    - Nic się nie stało.
    Widać, że Hae wcale nie cieszył się ze swoich urodzin. Wyszedł z salonu i skierował się na górę.
    - Pójdę za nim. - Odezwał się Eunhyuk.
    NARRACJA EUNHYUK:
    Zupełnie zapomniałem o urodzinach Donghae. Jak mogłem? Zawsze pamiętałem, a teraz? A jeżeli poczuł się urażony? Siedziałem w salonie i myślałem o tym wszystkim . Donghae poszedł na górę. Pomyślałem, że to wspaniała okazja, żeby z nim porozmawiać. Poszedłem za nim. Dziś jego urodziny, a ja nie miałem prezentu. Stałem teraz przed drzwiami prowadzącymi do jego pokoju. Zapukałem lekko i uchyliłem je. Wszedłem do środka i spojrzałem na niego. Nie bardzo wiedziałem jak zacząć rozmowę.
    - Wszystkiego dobrego. - Wyszeptałem. On także odpowiedział mi szeptem.
    - Dziękuje. - Przysiadłem obok niego. Jeszcze przed chwilą nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, a teraz słowa same wydobywały się z moich ust.
    - Przepraszam, za wszystko cię przepraszam. Wiem, że gdy byliśmy razem... Wiem, że czasami dawałem ci w kość i wkurzałem cię. Rozumiem, miałeś mnie już dość. Nie byłem dobrym partnerem, teraz to wiem. Zrozumiałem to, ale już było za późno. Wiesz cierpiałem, bardzo cierpiałem po tym jak mnie rzuciłeś, ale nie mam ci tego za złe. Po rozstaniu nie układało się pomiędzy nami tak jak przed naszym związkiem. Może i mnie już nie kochasz, może i już pomiędzy nami wszystko skończone, ale nie chce stracić przyjaciela. Hae chcę abyśmy znowu byli przyjaciółmi, nie chcę się więcej z tobą kłócić. Nawet nie wiesz jak cierpię patrząc jak ty cierpisz. Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Daj nam szansę jako przyjaciołom, ja nie chce żeby to się tak skończyło.
    - Ja też nie chce. - Usłyszałem łamiący się głos przyjaciela. - Ja też nie chcę się już kłócić. Nie jest mi z tym dobrze, też za tobą tęsknie. Dziękuje, że mi to powiedziałeś.
    Przez chwilę jeszcze wpatrywałem się w płaczącego Donghae, po czym przytuliłem go do siebie. Zrobiło mi się lżej, o wiele lżej.
    - Wiesz hyung, to najlepszy prezent jaki kiedykolwiek otrzymałem.
    - Jak to? Przecież ci nic nie dałem.
    - Dałeś. Dałeś to, ze nadal możemy być przyjaciółmi. Dałeś mi szansę po tym w jaki sposób cie potraktowałem. Wybaczysz mi kiedykolwiek?
    - Gdybym ci nie wybaczył nie przyszedłbym tutaj i nie prosiłbym.
    - Wiesz za co cię kochałem?
    - Nie.
    - Własnie za to, że potrafisz wybaczać. Nie potrafisz nienawidzić, to czyni cię wyjątkowym.
    - Ty też dawałeś mi zawszę tę szansę. Wybaczałeś mi wszystko, a ja nie umiałem tego docenić dopóki cię nie straciłem. Głupiec ze mnie.
    - Widocznie tak musiało być żebyś w końcu to zrozumiał i nie popełnił więcej takich błędów. Szanuj go Eunhyuk, kochaj Onew ale pamiętaj, nie popełniaj takich błędów.
    - Jasne. - Spojrzałem na przyjaciela. Uśmiechał się a po policzku spływała mu łza za łzą.
    - Nie płacz- Powiedziałem niemal się śmiejąc i przytuliłem go z powrotem. Na chwilę zapomnieliśmy co dzieje się wokół nas. Wspominaliśmy stare czasy, jak się poznaliśmy i jak nasz zespół zasłynął pierwszy raz. Wspominaliśmy nasz pierwszy koncert i tremę jaka wtedy nam przy tym towarzyszyła, tę rzeszę fanów, której w ogóle się nie spodziewaliśmy. Nawet wspominaliśmy jak Sungmin przyniósł do domu świnkę. Leeteuk dostał szału i zrobił się czerwony ze złości. Śmieliśmy się przy tym.
    - A pamiętasz jak kupiłeś tę kurtkę?
    - Którą?
    - No tą taką skórzaną, wmówiliśmy Sungowi, że to z jakiegoś zwierzątka. Pamiętasz jak płakał?
    - Pamiętam, potem się wściekł i ją spalił a zapłaciłem za nią sporo kasy. Potem to ja byłem na niego wściekły.
    - A gdy dowiedział się że go wkręciliśmy to płakał bo czuł się winny, że ci ją spalił.
    - I chodź tłumaczyłem mu, że nic się nie stało on i tak płakał, pamiętasz?
    - No, jak mógłbym zapomnieć.
    - Szkoda, że teraz nie może się śmiać z tego razem z nami.
    - Hae, na pewno nie raz jeszcze z nami będzie się śmiał.
    - Nie wiem czy będzie chciał akurat ze mną spędzać czas. Nie wybaczy mi tego. Zniszczyłem mu życie. Jak się wybudzi czeka go duże rozczarowanie i cierpienie.
    - Sungmin nie potrafi się gniewać. Kocha cię jak przyjaciela i na pewno kiedyś ci wybaczy.
    - Ale obawiam się, że ja sobie tego nigdy nie wybaczę i gdy zawszę będę na niego patrzył będę czuł się winny. Zawszę będę miał przed oczami te chwilę gdy zobaczyłem go wtedy w szpitalu.
    - Będę cię wspierał, obiecuje. Nie zostawię cię samego.
    - Dziękuje. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
    NARRACJA DONGHAE:
    Prezent jaki dostałem od Eunhyuk'a dzisiejszego dnia był najlepszym prezentem jaki kiedykolwiek ktoś mi podarował. Nie było to nic materialnego. Tych parę słów sprawiło, że poczułem się inaczej. Ulżyło mi a za razem uszczęśliwiło mnie to że nadal mogę się z nim przyjaźnić. Wybaczył mi i to było najważniejsze. Myślałem, że już nigdy nie zamienię z nim przyjemnego słowa, że już nigdy mnie nie przytuli. To były najgorsze, a za razem najlepsze urodziny w moim życiu. Też chciałem się z nim pogodzić, próbowałem wiele razy, lecz zawsze brakowało mi odwagi. Cieszyło mnie to, że mogę się z nim śmiać, że mogę wypłakać się w jego rękaw i że nie będę musiał tego ukrywać. Tylko przy nim nie wstydziłem się niczego. Na wspólnych rozmowach spędziliśmy cały dzień. Od bardzo długiego czasu nie rozmawialiśmy tak długo. Warto było wyjaśnić sobie parę spraw. Eunhyuk został ze mną dopóki nie zasnąłem.
    Następnego dnia obudziłem się strasznie głodny. Szybko poszedłem do kuchni, żeby przygotować sobie coś do zjedzenia. Jadłem właśnie ostatnią kanapkę, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Wszyscy jeszcze spali więc poszedłem otworzyć. Dziwiło mnie kto może tak wcześnie do nas witać.
    - Witam, czy pan Lee Donghae?
    - Tak, to ja. O co chodzi?
    - Oto przesyłka dla pana. Proszę tu podpisać. - Listonosz wręczył mi dużą kopertę. Podpisałem odbiór i podziękowałem. To była przesyłka od mojego przyjaciela. W końcu przetłumaczył notatki matki Wiktorii. Już miałem dzwonić do dziewczyny, gdy nagle usłyszałem darcie się Leeteuk'a.
    - Chłopaki wstawać! RUCHY!- Lider biegał z pokoju do pokoju budząc wszystkich.
    - Co jest? Czemu się tak drzesz?- Pytałem.
    - Stan zdrowia Sungmin'a się znacznie pogorszył. - Zamarłem słysząc słowa lidera. Rzuciłem otrzymaną paczkę gdzieś w kąt i pobiegłem czym prędzej się ubrać. Gdy wróciłem wszyscy byli już gotowi. Wszyscy pojechaliśmy czym prędzej do szpitala. Modliłem się żeby wszystko wróciło do normy. Bałem się, ręce mi się trzęsły i byłem zdenerwowany. Gdy tylko zaparkowaliśmy na parkingu wybiegłem z auta. Dobiegłem pierwszy do sali w której leżał mój przyjaciel. Zamarłem gdy zobaczyłem, że sala jest pusta. Zacząłem panicznie rozglądać się szukając kogoś, kto mógłby mi powiedzieć co się z nim dzieje. - To nie możliwe. - Pomyślałem. - Przecież on nie mógł umrzeć...
    - NIE! - Wydarłem się na cały głos. Chwilę później podbiegł do mnie Eunhyuk. Płakał i starał się mnie uspokoić.
    - Gdzie on jest? Gdzie nasz Sung? GDZIE SUNGMIN!!! LEE SUNGMIN!!! - Krzyczałem. Heechul podbiegł do szyby. Przyglądał się w puste łóżko po czym opadł na ziemię, też zaczął zanosić się płaczem.
    - Proszę się uspokoić. - Podeszła do nas pielęgniarka, która wcześniej udzielała nam informacji.
    - Proszę być spokojnym, pan Sungmin żyje, ale został przeniesiony ze względu na to, że jego stan się pogorszył. Doszło do zatrzymania akcji serca, teraz jest już wszystko w porządku.
    - Żyje? - Spytałem z nadzieją.
    - Tak, jeśli się pan uspokoi, będzie pan mógł go odwiedzić.
    Pielęgniarka odeszła, Heechul podszedł do mnie.
    - Hae ja cię kiedyś zabiję, uwierz mi. - Po czym przytulił mnie. Wielki kamień spadł mi z serca. Razem z resztą grupy poszedłem do Sungmin'a. Nadal spał, wyglądał jak śpiąca królewna a my byliśmy jak te krasnoludki. Ta bajka skończyła się dobrze i miałem nadzieje, że i ta będzie miała szczęśliwy koniec. Chciałem zostać z nim sam na sam. Poprosiłem chłopaków żeby wyszli, nie sprzeciwiali się. Usiadłem obok przyjaciela, a po moim policzku spłynęła kolejna łza.
    - Sung tak bardzo cię przepraszam. Ja nie chciałem, uwierz mi. Nie wiem czy kiedykolwiek mi wybaczysz. Jestem draniem wiem, wiem też, że teraz mnie znienawidzisz, ale posłuchaj. Nie poddawaj się, słyszysz? Zrób to dla Oli, dla Miki, dla chłopaków, dla siebie. Nie rób tego dla mnie. Sungmin do końca życia będę czół się winny. Jeżeli teraz się poddasz ja, my nie otrząśniemy się z tego. Gdy tylko wyzdrowiejesz wezmę na siebie całą winę. Zgłoszę się i powiem, że to ja spowodowałem ten wypadek. To jedyna słuszna kara dla mnie przyjacielu.
    Mówiąc te słowa coraz więcej łez napływało mi do oczu. To co się stało chwilę po moim wyznaniu zszokowało mnie. Trzymałem swoją dłoń na dłoni Sunga, gdy jego dłoń ścisnęła moją. Co prawda dość lekko, ale wyczuwalnie. Usłyszałem cichy szept.
    - Nie...
    - Sungmin? - Spojrzałem na przyjaciela, jego oczy lekko uchyliły się.
    - Nie obwiniaj się..
    - Sung...Ty... TY?
    - Hae ja czuje.... ja czuje że nie dam rady.
    - Sung co ty mówisz! Dasz. Musisz, trzymaj się.
    - Proszę, nie wińcie się z Heechul'em.
    - To ty obiecaj mi, że nas nie zostawisz.
    Patrzyłem jak Sung próbuje się do mnie uśmiechnąć. Szybko zawołałem lekarza i chłopaków. Heechul widząc Sungmin'a płakał ze szczęścia. Lekarz jak najszybciej i kazał nam wszystkim opuścić salę. Czekaliśmy ze zniecierpliwieniem na werdykt lekarza. Gdy wyszedł zwrócił się do nas.
    - Najgorsze minęło. Stwierdzam,że wróci do zdrowia. - Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Do szpitala zdążyły przybyć Ola i Wiktoria, Leeteuk zawiadomił je. Na początku przestraszyły się, lecz gdy usłyszały, że Sung się wybudził poczuły się o wiele lepiej.
    - Sungmin potrzebuje teraz wypoczynku, dostał leki przeciwbólowe. Zabierzemy go na tomografie, żeby sprawdzić czy już nic mu nie grozi. Oczywiście poinformujemy państwa o wszystkim. - Dokończył lekarz.
    - No cóż nic tu po nas i tak nas do niego teraz nie wpuszczą. Niech odpoczywa. - Stwierdził Yesung. Wróciliśmy więc wszyscy do domu.
    NARRACJA WIKTORIA:
    Z dnia na dzień Sungmin powracał do zdrowia. Ola cieszyła się mogąc z nim rozmawiać. Prawie całe dnie spędzała u niego w szpitalu. Donghae także chodził z uśmiechem na twarzy. Szkoda mi było jedynie Heechul'a, ten nadal nie chciał sobie wybaczyć. Nawet słowa Sungmin'a nic nie dawały. Za tydzień Sungmin miał wyjść ze szpitala. Planowaliśmy zrobić mu przyjęcie niespodziankę. Nie zapraszaliśmy nikogo. Chcieliśmy żeby odbyło się tylko w naszym gronie. Wszyscy już nie mogli się doczekać, a tu jeszcze ten tydzień trzeba było czekać. Menadżer też się cieszył. W tym roku zespołowi nie szło za dobrze. Do tego doszedł wypadek. Teraz już wszystko wracało do normy. Siedziałam na łóżku już u siebie w pokoju. Trzymałam w ręku ten tajemniczy kuferek. Zastanawiałam się czemu ja go jeszcze nie otworzyłam? Może dlatego, że się bałam? Nie. To nie był jeszcze ten czas. Czułam, że muszę otworzyć go w odpowiednim momencie. Jednak nawet wtedy nie wiedziałam, że nastąpi on tak szybko.

    *********************************************************************************
    Dobra dodałam jak widać rozdział 20. Ja widzę że wcale nie komentujecie co mnie dobija i nie pomaga. Szkoda, że nie mogę poznać waszego zdania. Wiem co myślicie ,, E tam nie skomentuje bo i tak ona wie co o nim sądzę,, Jednak ja wolę jak są te komentarze serio. To jest chwila a dla mnie to słowa wsparcia które mi pomagają....
    Liczę, że się podoba. Chciałam jeszcze coś dodać. Nie wiem, ale to już ostatnie rozdziały. Zamierzam zakończyć te opowiadanie, ale to jeszcze was o tym poinformuje.

    środa, 4 września 2013

    Rozdział 19

    Następnego dnia z samego rana do szpitala przyjechał Leeteuk i Yesung. Oburzyło mnie to. Gdzie była reszta?
    - Gdzie reszta!
    - Nie denerwuj się. Przyjadą jak się wyśpią, nikt nie zmrużył oka w nocy, po tym jak zawiadomiliście nas o kolejnej operacji. 
    - Jak oni mogą spać w takie sytuacji! 
    - Hae, nie denerwuj się. Każdy musi odpocząć. Teraz ja poczuwam, a wy idźcie, połóżcie się. 
    - Nie! Oszalałeś? To przeze mnie, ja muszę być przy Sungu!
    Byłem zrozpaczony. Nie wiedziałem ile jeszcze wytrzymam. Byłem strasznie zmęczony i wściekły na samego siebie. Martwiłem się i modliłem, żeby wszystko poszło jak trzeba. 
    - To może wy chłopaki? - Zwrócił się do Heechul'a, Siwon'a i Eunhyuk'a. Żaden jednak nie chciał, nadal siedzieli i wyczekiwali. 
    - A jak poszła wczorajsza operacja? - Spytał Yesung. 
    - Nie najgorzej. Krwotok udało się zatamować, ale może być ich więcej. 
    - Widzieliście już? - Spytał Kyuhyun który akurat przyszedł do szpitala. W ręku trzymał gazetę. Wyrwałem mu ją z ręki i na pierwszej stronie ujrzałem artykuł. 
    Tragiczny wypadek Lee Sungmin'a! Samochód wypadł z drogi! 
    Jak donoszą źródła i świadkowie tego nieszczęsnego wypadku do zdarzenia doszło wczoraj w godzinach wieczornych. Gwiazda zespołu Super Junior Lee Sung Min wypadł z trasy na ostrym zakręcie. Śledczy badający sprawę stwierdzili, że na liczniku było ponad 140km/h.-Wypadek był sprawką nieostrożnej jazdy i mógł skończyć się tragicznie. - Mówi jeden ze śledczych. 
    Nadal nie wiadomo jednak jak czuje się Sungmin. Czy przeżyje? Podobno został ciężko ranny. Nikt jednak nie chce odpowiadać na te pytania, ani menadżer jak i pozostali członkowie Super Junior. 
    Wszyscy fani Sungmin'a są pogrążeni w smutku, oraz życzą mu szybkiego powrotu do zdrowia. 

    Do artykułu załączone były zdjęcia rozbitego samochodu. Widząc je nie mogłem sobie wyobrazić tego wszystkiego. Serce pękło mi na milion kawałków. Heechul podszedł do mnie, on także spojrzał na artykuł. Schował swoją twarz w dłoniach jak tylko zobaczył zdjęcie i zaczął głośno płakać. Siwon przytulił go do siebie, mnie zaś objął Eunhyuk. Przytuliłem się do niego jak tylko mogłem najmocniej. Pamiętam, że kiedyś gdy było mi źle zawsze mi to pomagało. Teraz też poczułem lekką ulgę. 
    - Wiem, że jest wam ciężko, mi też, jednak nie możemy aż tak się załamywać. On wyzdrowieje. - Powiedział Leeteuk. 
    - Łatwo ci mówić bo to nie przez ciebie on tu leży!- Wtrącił Heechul. 
    - No właśnie. - Mruknąłem nadal przytulony do Eunhyuk'a.
    NARRACJA OLA:
    Gdy tylko usłyszałam o wypadku Sungmin'a spanikowałam. Cały czas nie mogę przestać o tym myśleć. Nie spałam całą noc, nie mogłam zmrużyć oka nawet na moment. Podobno miał drugą operacje. Siedziałam z zaciśniętymi pięściami wpatrując się raz w telefon, raz w zegarek. Miałam nadzieje, że ktoś zadzwoni i poinformuje mnie o przebiegu operacji. Wiktoria też się martwiła. Sung zawsze był opanowany, ale od pewnego czasu bardzo się zmienił. Bardzo łatwo było można wyprowadzić go z równowagi. Rano od razu chciałam pojechać do szpitala, jednak Wiktoria powiedział, że to i tak nic nie da, że pojedziemy trochę później bo i tak teraz do niego nie wejdziemy. Cały czas płakałam, martwiłam się. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca.  Zadawałam sobie pytania. - Dlaczego on? Przecież zawsze był spokojny, nikomu nic nie zrobił. Czemu to jego los tak ukarał? Byłam wściekła na Donghae i Heechul'a choć wiedziałam, że nie byli świadomi konsekwencji. Nikt nie wiedział, że akurat zdarzy się tragedia, ale mogli nie nabijać się z niego. Przecież wiedzieli, że Sungmin jest bardzo wrażliwy. O 10 rano ja i Wiki pojechałyśmy do szpitala. Gdy tam dotarłyśmy chłopaki nadal siedzieli na korytarzu. Lekarze nie pozwolili im wejść wszystkim. Odwiedzać było go można pojedynczo lub w parach. Pierwszy wszedł Leeteuk i Siwon. Gdy wyszli Donghae i Heechul chcieli wejść jednak Wiki poprosiła żeby nas przepuścili. Zgodzili się od razu. Bałam się, tak strasznie się bałam. Nie mogłam jednak na to patrzeć. Weszłam do sali i gdy zobaczyłam leżącego tam Sungmin'a wybiegłam z niej. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Yesung podszedł do mnie i przytulił.
    - Nie martw się, wyjdzie z tego.
    - A widziałeś go? - Powiedziałam zanosząc się coraz bardziej.
    - Nie, nie widziałam, jeszcze nie.
    Po chwili z sali wyszła Wiktoria, również płakała.
    NARRACJA DONGHAE:
    Do szpitala przyjechała Ola i Wiki. Chciały wejść pierwsze więc je przepuściliśmy. Serce zabolało mnie gdy chwilę później Ola wybiegła stamtąd okropnie płacząc. Bałem się co mogę zobaczyć, że ten widok na zawsze pozostanie mi w pamięci. Heechul także był przerażony. Przełknąłem ślinę i przekroczyłem próg drzwi prowadzących na sale gdzie leżał Sung. Nogi się pode mną ugięły gdy zobaczyłem przyjaciela. Na szczęście Heechul złapał mnie w odpowiednim momencie. Podszedłem bliżej. Ten widok był okropny. Biedny Sung miał nogę w gipsie a na twarzy pełno zadrapań i zabandażowane oko. Głowa także była zabandażowana. Na rękach miał drobne skaleczenia. Był cały poobijany. - I to wszystko przeze mnie... - Usiadłem przy łóżku, obok mnie Heechul.
    - Myślisz, że nam kiedyś wybaczy?
    - Nie wiem, oby bo nigdy sobie tego nie wybaczę. - Spojrzałem chwilkę na Heechul'a. Do sali weszła pielęgniarka. Postanowiłem się czegoś dowiedzieć.
    - Przepraszam.- Zwróciłem się do kobiety. - Czy on z tego wyjdzie?
    - Trudno mi stwierdzić. Na razie jest w stanie bardzo złym. Obrażenia są bardzo poważne. Ale więcej informacji nie mogę udzielić, przykro mi.
    - Niech pani nam powie. - Heechul wstał z miejsca zwracając się do pielęgniarki.
    - Na prawdę nie mogę, przykro mi.
    - Ale to nasz najlepszy przyjaciel...
    - To przez nas on tu leży. - Odezwałem się. - To przez nas, przez naszą głupotę. Czujemy się całkowicie odpowiedzialni. Wyśmiewaliśmy się z niego i on chciał wyładować złość. Gdybyśmy wiedzieli, że to będzie miało taki skutek, nigdy byśmy nie...
    - Dobrze widzę, że panom bardzo zależy. Nikt jednak nie może się dowiedzieć, bo wylecę z pracy.
    - Rozumiemy.
    - Pan Sungmin miał sporo szczęścia, że w ogóle jeszcze żyję. Dostał poważnego wstrząśnienia mózgu, szkło przebiło mu prawe płuco, lecz to nie jest jeszcze taka tragedia, płuco zregeneruję się i będzie wszystko dobrze, jednak wewnętrzne krwotoki mogą bardzo mu zagrozić. Po za tym ma połamane żebra i nogę. Czeka go rehabilitacja i nie wiem czy kiedykolwiek będzie sprawny.
    - Co to znaczy? - Zapytałem nieco przestraszony.
    - To że jego... - Pielęgniarka posmutniała. - Jego noga była kompletnie zmiażdżona i połamana. Składanie jej zajęło lekarzom dużo czasu. Nie wiemy czy będzie miał w niej władzę i czy kiedykolwiek jeszcze zatańczy na koncercie.
    Słuchając kobiety aż usiadłem. Heechul był przerażony.
    - I jeszcze coś- Odezwała się ponownie. - Nie wiemy kiedy się wybudzi ze śpiączki.
    - Co zapadł w śpiączkę?! - Heechul już nie wytrzymał i załkał.
    - Niech się pan uspokoi. Mamy nadzieje, że niedługo się obudzi, proszę być dobrej myśli.
    Pielęgniarka wyszła. Teraz zostaliśmy tam sami. Wpatrywałem się w śpiącego przyjaciela, łzy zlewały mi obraz. - Co jeśli się nie wybudzi, albo zanim to nastąpi minię dużo czasu? Czy Leeteuk już o tym wie?
    Wyszliśmy z sali. Wiktoria podbiegła i mnie przytuliła. Siwon zrobił to samo, przytulając Heechul'a.
    - Ile razy  wam mam powtarzać żebyście się nie obwiniali. Nikt nie wiedział, że tak zareaguje. - Spojrzałem na lidera. Łatwo mu było mówić. Nie wiedział do końca jak ja i Heechul się czujemy. Jesteśmy współwinni.
    Siedziałem na korytarzu wypatrując przez szybkę jakiejkolwiek oznaki, że Sung się wybudzi, jednak nic z tego. Leżał sztywno jak nieboszczyk. Co chwila przychodzili do niego jacyś lekarze i pielęgniarki, sprawdzały coś, poprawiały, wstrzykiwały, a on nadal leżał nieruchomo.
    - Chodź do domu, odpocznij. Nie ma sensu siedzieć.
    - Zamknij się! Ja go nie zostawię!
    - Donghae...Powinieneś odpocząć, przespać się. Heechul już poszedł.
    Spojrzałem na Leeteuk'a, na jego zmartwioną twarz. Widać, że też był zmęczony.
    - Leeteuk?
    - Tak?
    - Wiedziałeś? Wiedziałeś, że on jest w śpiączce? Że może się nie wybudzić?
    Lider westchnął ciężko i odwrócił wzrok.
    - Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałeś... Wiesz co... a z resztą nie ważne...
    - Hae nie gniewaj się! Nie chciałem cię martwić!- Nie słuchałem go, poszedłem prosto przed siebie. Wsiadłem do samochodu po chwili on też tam dotarł. Nie odzywałem się do niego przez resztę drogi i nie zamierzałem tego robić również w domu. On myślał, że ukryje to przede mną i Heechul'em? Byłem wściekły. Od razu gdy dotarliśmy do domu zamknąłem się w swoim pokoju i nikomu nie chciałem otworzyć. Było już późno. Poszedłem więc wziąć prysznic i położyłem się. Na domiar złego w nocy męczyły mnie koszmary.
    Właśnie przyszedłem do Sunga. Szedłem na salę gdy zatrzymała mnie pielęgniarka. 
    - Nie może pan tam wejść. 
    - Ale dlaczego? - Zapytałem. 
    Długo jednak nie musiałem czekać na odpowiedź. Jakichś dwóch mężczyzn wyprowadzało łóżko na kółkach. Ktoś na nim leżał. Nie wiedziałem kto ciało było przykryte. Wyrwałem się z uścisku pielęgniarki biegnąc w tamtą stronę. Odkryłem materiał którym było przykryte ciało i zamarłem. Ujrzałem twarz swojego przyjaciela. Sungmin wyglądał jakby spał. Miał zamknięte oczy lecz jego klatka piersiowa wcale się nie unosiła. Patrzyłem się na niego ze łzami w oczach. Trzymałem jego rękę, gdy nagle zaczął znikać. Obraz zmienił się. Stałem teraz jako malutki chłopczyk przed jakąś kobietą. Przyglądałem się jej uważnie i z zainteresowaniem. Ona przykucnęła przy mnie i wyjęła z torebki lizaka. Mama uczyła mnie żeby nie brać nic od obcych, lecz ta kobieta wcale nie wydawała mi się obca. Wręczyła mi lizaka po czym z uśmiechem na twarzy pobiegłem w stronę swojej mamy krzycząc: 
    - Mama! Patrz ta miła pani dała mi lizaka!
    Kobieta uśmiechnęła się w nasza stronę i po chwili zniknęła. Zaciekawiony spytałem swojej rodzicielki. 
    -Kto to był?
    - To była taka miła pani, która widocznie kocha takie małe dzieci jak ty. 
    - A nie ma swoich?
    - Pewnie nie. gdyby miała swoje pewnie dałaby tego lizaka swoim dzieciom. - Spojrzałem na mamę ze zdziwieniem po chwili uśmiechając się. 
    Przerwałem ten sen. Jego pierwsza część mnie przeraziła. Nie mogłem już usnąć. Za to druga część snu była dość dziwna. Czemu w ogóle to mi się śniło? Przecież miałem wtedy około 6 lat. Już nie pamiętałem tej sytuacji, aż do teraz kiedy ukazała mi się we śnie. Czemu akurat... zaraz, zaraz ona dała mi go w moje urodziny. Przetarłem oczy spoglądając na zegarek, była w 2 w nocy. Dziś były moje urodziny.
    NARRACJA WIKTORIA:
    Wróciliśmy właśnie ze szpitala. Ola była załamana, z resztą nie tylko ona. W domu prawie w ogóle się nie odzywałyśmy. Jakoś żadna z nas nie chciała o niczym rozmawiać. Siedziała teraz wpatrzona w pusty obraz telewizora z kubkiem ciepłej herbaty. Ja stałam po drugiej stronie pomieszczenia przyglądając się swojej przyjaciółce. Pierwszy raz nie wiedziałam jak ją pocieszyć. Bolało mnie to, że musi tak cierpieć. Jakbym widziała siebie jeszcze miesiąc temu. Nawet nie próbowałam poszłam od razu pod prysznic. Byłam wykończona. Strasznie chciało mi się spać. Jednak i ta noc nie była spokojna. Te dziwne sny znów dawały o sobie znać.
    Siedziałam sobie przy stoliku w salonie, byłam jednak trochę młodsza. Bawiłam się, cały stolik był cały wypełniony figurkami. Jednak zabawa znudziła mi się szybko. Poszłam więc do pokoju swoich rodziców. Strasznie lubiłam chować się pod ich łóżkiem. Zawsze chowałam się tam przed potworami w które kiedyś wierzyłam. Tym razem chowając się pod łóżkiem zawadziłam o coś nogą. Zaciekawiona wyjęłam przedmiot który mi przeszkodził. Był to średniej wielkości kuferek. Próbowałam go otworzyć jednak nic z tego. Do pokoju weszła mama. Była przerażona widząc mnie z kuferkiem. 
    - Co robisz! 
    - Mamo co to za skrzynka? - Spytałam. Jednak mama nie odpowiedziała. 
    - Proszę idź pobaw się z innymi dziećmi na dworku. - poprosiła, usłuchałam jej. Potem zapomniałam zupełnie o tym kuferku. 
    Obudziłam się. Myślałam, że rodzice nie będą mi się już więcej śnili, jednak myliłam się. Zupełnie zapomniałam o tej sytuacji która miała miejsce parę lat temu. Jak mogłam zapomnieć? Nie wiem, może dla tego, że byłam wtedy dzieckiem. Spojrzałam na zegarek była równa 2 w nocy. Nie mogłam już zasnąć. Rozejrzałam się po pokoju. Ola już spała, sprawiło mi to ogromną ulgę. Chodziła jak cień przez ostanie dwa dni. Zachciało mi się pić więc skierowałam się w stronę kuchni. W pewnej chwili coś huknęło, potknęłam się o to. Spojrzałam niespokojnie na przyjaciółkę, na szczęście się nie obudziła. Po omacku zaczęłam szukać rzeczy. W końcu natrafiłam na coś drewnianego. Podnosząc to, coś jakby się tam ruszyło, a raczej coś było w środku. Nie jedna rzecz a parę. W ciemności mało było widać, lecz wiedziałam że to kuferek. Ten sam który był pod łóżkiem mojej mamy. Postanowiłam, że dłużej nie będę czekać i jak tylko Donghae będzie w stanie otworzymy go. Nie chciałam robić tego sama, chciałam żeby on ze mną przy tym był. Nikt nie wiedział co jest w środku, a ja się bałam.

    ********************************************************************************
    I oto dodaję ten rozdział pierwszy w tym roku szkolnym. Sorry, że musieliście tak długo czekać, lecz nie moja wina. Zaczęła się szkoła -,- coraz więcej już zadają. Tak jak myślałam pracę domową zadali mi już we wtorek, a nawet zapowiedzieli kartkówkę.... Mam nadzieje, że się podoba. Liczę na waszą opinię! Piszcie te komentarze bo co jak co, ale teraz są mi na prawdę potrzebne! Bez nich nie dam rady.... Ja nie wiem jak to wszystko pogodzę, może dam radę. Liczę na was :)




    niedziela, 1 września 2013

    Rozdział 18

    NARRACJA SUNGMIN:
    Było mi strasznie wstyd, jednak nie umiałem gniewać się na Mikę. Bałem się, że Donghae wypapla wszystko Heechul'owi i cała grupa będzie się ze mnie śmiała. Musiałem go jakoś poprosić, żeby tego nie robił. Jechaliśmy teraz do domu.
    - Hae?
    - Tak?
    - Posłuchaj jeśli komusz powiesz, że Mika....
    - To co?
    - Przestanę się do ciebie odzywać.
    - Serio?
    - Donghae! Obiecaj mi, proszę.
    - No dobra, dobra. Nikomu nie powiem.
    Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Gdy dojechaliśmy wyjąłem Mikę z klatki. Od razu podbiegła do Siwon'a.
    - Sungmin, chyba twoja kotka lubi mnie bardziej od ciebie.
    - To nie prawda! - Krzyknąłem.
    - Ej wiecie co Mika zrobiła? Zsikała się na Sungmin'a, więc radzę go nie dotykać! - Wykrzyczał Donghae wchodząc do domu. Posłałem mu mordercze spojrzenie. Zabrałem Mikę z kolan Siwon'a i pobiegłem do swojego pokoju. Jak on mógł! Przecież mi obiecał! Nienawidzę go! Teraz wszyscy będą się ze mnie śmiać. Leżałem na łóżku, byłem wściekły. Usłyszałem, że ktoś puka. Nie odezwałem się ani słowem, ale on i tak wszedł.
    - Czego tu szukasz!- Warknąłem wściekle.
    - Przepraszam, samo jakoś się wypsnęło.
    - Jesteś idiotą.
    - Wiem, ale na pra....
    - Sungmin, zmieniłeś spodnie! Haha! - Do pokoju wpadł Heechul. No tak teraz przez Hae nie będę miał spokojnego życia.
    - Heechul wyluzuj ok?
    - Co ty Hae! Sungmin aż tak bardzo ją kochasz? Jakby to na mnie się zsikała to bym urwał jej łeb. A no tak przynajmniej było ci ciepło w nogę!
    - Zamknij się ty głupi durniu! - Wykrzyczałem ze łzami w oczach. - Czemu to zawsze ze mnie się nabijacie! Już dłużej nie chcę tego znosić!
    - Co tu się dzieje? - Właśnie przyszedł Leeteuk. Heechul od razu się wycofał, a ja wybiegłem z pokoju. Złapałem kluczę od swojego auta i wybiegłem na zewnątrz. Hae wybiegł za mną, chciał mnie zatrzymać, lecz już zdążyłem odjechać. Łzy które cały czas napływały mi do oczu rozmazywały mi obraz. Nie zwracałem na nie uwagi, jechałem coraz szybciej aż w końcu mój licznik wybił 150 km/h. Pędziłem jak szalony zanosząc się płaczem. Droga jak to droga nie zawsze jest prosta. Nie zauważyłem zakrętu który był przede mną. Nie miałem szans żeby wyhamować. Zamknąłem oczy, Przez chwilę czułem jak rzuca całym samochodem. Leżałem na ulicy, nieopodal mój samochód do góry nogami. W okół mnie zaczęły zbierać się jakieś postacie. Ostatni raz spojrzałem w stronę palącego się samochodu i moje powieki zamknęły się.
    NARRACJA DONGHAE:
    Wybiegłem za Sungmin'em, lecz nie zdołałem go zatrzymać. Patrzyłem jak odjeżdża. Wróciłem do domu i od razu poszedłem wydrzeć się na Heechul'a.
    - Musiałeś mu tak dokuczyć?
    - No weź to był tylko żart.
    - Może i to był żart, ale jakiś nie śmieszny! Masz natychmiast do niego zadzwonić i przeprosić!
    - Stary co ty się tak denerwujesz.
    - Wiesz jaki jest Sungmin. Wiesz, że on przeżywa wszystko najbardziej.
    - Wiem i szczerze mówiąc nie rozumiem go.
    - To zrozum wreszcie i dzwoń!
    - Ej.. No dobra, dobra.
    Heechul sięgnął do kieszeni i wybrał numer do Sunga.
    - Nie odbiera.
    - Jak to?
    - Ma włączoną pocztę. Sam zobacz. - Rzeczywiście, od razu zgłaszała się poczta. Miałem nadzieje że szybko wróci. Za nie całe pół godziny usłyszałem, że ktoś dzwoni do drzwi.  Otworzyłem, to był nasz menadżer. Był zakłopotany.
    - Co się stało?
    - Sungmin- powiedział. - Miał wypadek.
    - CO! - Ryknąłem jak najgłośniej umiałem. Do salonu zlecieli się pozostali. Pytali na przemian co się stało.
    - Sungmin miał wypadek.
    - CO?
    - Co ?
    - Co? - pytali po kolei Leeteuk,Heechul,Yesung i cała reszta. Ja stałem jak wryty, po czym zerwałem się z miejsca.
    - Gdzie idziesz Hae!
    - A jak myślisz durniu!- Warknąłem do Heechul'a.
    - Czekaj. - Zatrzymał mnie menadżer. - Pojedziemy wszyscy razem.
    Właśnie byliśmy w drodze do szpitala. Chciałem zawiadomić Wiktorię i Olę jednak nie wiedziałem jeszcze w jakim on jest stanie. Nie chciałem ich denerwować,a po za tym nasz menadżer byłby bardziej wściekły.
    - A w jakim jest stanie? - Spytał Leeteuk.
    - Podobno krytycznym. Nic więcej nie chcieli powiedzieć.
    Łzy naszły do moich oczu. To przeze mnie, gdyby nie ja, gdybym nie wygadał to on by nadal był z nami tutaj, nie cierpiałby teraz. Pewnie siedziałby teraz przed telewizorem ze swoją Miką. Czułem się podle. Spojrzałem na Heechul'a. Widać, że był załamany. Wiedziałem, że będzie się obwiniał. Eunhyuk płakał, on był z Sungiem jak brat, znali się od małego. Zamieniłem się miejscem z Siwon'em i usiadłem obok niego. Objąłem go ramieniem i przytuliłem. Nawet teraz nie lubiłem gdy płakał. Chwilę później byliśmy już koło szpitala. Ja, Heechul i Eunhyuk wybiegliśmy pierwsi z samochodu. Przed budynkiem było już sporo reporterów, fotografów i dziennikarzy. Przebiłem się przez tłum nie zważając na nich. Z tyłu dobiegały pytania. - Jak to się stało? - Czy wiadomo w jakim stanie jest Sungmin? - Czy przeżył wypadek? - Co go spowodowało?
    Na żadne z zadanych pytań nie odpowiedziałem, biegłem co sił w nogach szukając kogoś kto by mi wskazał drogę. Zauważyłem pielęgniarkę.
    - Przepraszam! Szukam przyjaciela! Niech mi pani pomoże błagam!
    Po chwili dołączyła do mnie reszta zespołu.
    - Jak ma na imię przyjaciel? - Spytała.
    - Żartuje pani sobie! - Wydarł się Leeteuk.
    - Spokojnie- Uspokoił go menadżer.
    - Chodzi o wokalistę grupy Super Junior, Lee Sung Min'a
    - A tak, słyszałam. Przykro mi, ale nie znam szczegółów. Jest operowany. A teraz przepraszam, muszę iść.
    Operowany? Do cholery co ja zrobiłem, co ja narobiłem. Usiadłem na korytarzu przed salą gdzie go operowano. Heechul siedział obok. Tak samo Eunhyuk i Leeteuk. Menadżer nie zniósł tego wszystkiego i przechadzał się po szpitalu. Reszta zespołu też chodziła w te i w te nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nad drzwiami świeciła się już od ponad dwóch godzin czerwona lampka z napisem ,, OPERACJA" Biedny Sungmin, bałem się o niego. Wszyscy siedzieliśmy jak na szpilkach. Słyszałem jak Siwon po cichu modli się, przyłączyłem się do niego.  Na początku nie wiedziałem jak zacząć, ale czas najwyższy spróbować.
    Panie, proszę niech on z tego wyjdzie. Nie każ mi patrzeć jak umiera. Jesteś miłosierny prawda? To proszę pomóż. Wiem, wiem że źle zrobiłem, ale nie każ mnie aż tak surową karą. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę, daj szansę Sungmin'owi. Potrzebujemy go, nie dlatego, że jest potrzebny w zespole. Jest naszym przyjacielem. Choć czasami się z niego nabijamy jest dla nas bardzo ważny, kochamy go. Panie, proszę i obiecuję, że nie pozwolę aby cierpiał więcej. Będę go chronił, obiecuje tylko wysłuchaj mnie, błagam. Amen. 
    Skończyłem, a napis nad drzwiami sali operacyjnej zapalił się na zielono i chwilę później drzwi od sali otworzyły się. Zobaczyłem Sungmin'a, spał. Wokół niego było pełno jakichś przewodów. Do koła było pełno lekarzy.
    - Sung!
    - Proszę się odsunąć! Niech się państwo odsuną! Jest już lepiej, ale nadal podtrzymujemy że pacjent jest w stanie ciężkim. Odwiedzić go będzie można dopiero jutro. zabieramy go na salę intensywnej terapii.
    Biegłem za przyjacielem. W końcu zniknął gdzieś za zakrętem. Zatrzymałem się i upadłem na kolna. Zacząłem płakać. Leeteuk podbiegł do mnie i pomógł mi wstać.
    - To przeze mnie...- powiedziałem.
    - Co ty mówisz Hae? - Spytał lider.
    - Nie prawda, to moja wina. - Wtrącił się Heechul.
    - Chłopaki o czym wy mówicie?
    - To przeze mnie- Zacząłem. - Gdybym trzymał język za zębami to nigdy by się to nie wydarzyło.
    - A gdybym ja mu potem nie dokuczał, nie popłakałby się i siedziałby wtedy w domu.- wtrącił Heechul, płacząc.
    - Wiecie przecież, że Sungmin jest wrażliwy. - Powiedział Leeteuk przytulając nas. - Musimy być najlepszej myśli. Zobaczycie, że wyzdrowieje. Może i jest wrażliwy, ale jest też silny. Poradzi sobie. Musimy wierzyć.
    Leeteuk miał racje. Teraz pozostała nam tylko nadzieja.
    - Chodźcie, jedziemy.
    - Nie!
    - Hae nic nie poradzisz.
    - Ktoś musi tu zostać! A jak się obudzi?
    - Ja też zostaję!- Krzyknął Eunhyuk.
    - I ja!- Powiedział Heechul.
    - W takim razie ja też, będę się o niego modlił. - Stwierdził Siwon.
    - Dobra, przyjadę z samego rana. Nie róbcie głupstw. - Lider jeszcze raz nas przytulił i razem z resztą grupy i menadżerem wyszedł. Postanowiłem że zawiadomię Wiktorię i Olę. W końcu nie mogą się dowiedzieć o tym z gazet lub telewizji. Nie wiedziałem jak przejdzie mi to przez gardło.
    - Słucham? - Usłyszałem w słuchawce głos Wiktorii.
    - Wiki - Szepnąłem, nie mogłem mówić głośniej bo wielka gula utkwiła mi w gardle.
    - Hae? Co się stało czemu masz taki głos? Płaczesz?
    - Sungmin...
    - Co Sungmin?
    - Miał wypadek... - Wykrztusiłem.
    - CO! JAK TO WYPADEK!
    W słuchawce usłyszałem także głos Oli
    - Co się stało? Kto miał wypadek?
    - Sungmin.
    - CO!
    - Nie obawiajcie się, żyje, lecz jest w ciężkim stanie.
    - W którym szpitalu? - Spytała pośpiesznie Wiktoria.
    - W centrum Seulu. Wiesz gdzie?
    - Wiem, jedziemy.
    Rozłączyła się, zacząłem coraz bardziej płakać. przeze mnie wszyscy cierpieli. Na tą myśl zaniosłem się jeszcze bardziej. Poczułem, że ktoś mnie przytula. Odwróciłem się, to był Eunhyuk. Także go przytuliłem. Po jego policzku również spłynęła łza. Heechul'a pocieszał Siwon także go przytulając. Cała ta sytuacja mnie przerastała. Jak ja spojrzę w oczy Oli i Wiktorii jak się dowiedzą że to przeze mnie znienawidzą mnie.
    Dziewczyny dotarły w niecałe pół godziny. Wiki podbiegła do mnie i przytuliła. Ola zaś zakłopotana nie wiedziała co ze sobą zrobić, do kogo się zwrócić.
    - Jak to się stało? - Spytała zapłakana.  Spuściłem wzrok i spojrzałem na Heechul'a.
    - Hae? Czemu nic nie mówisz?
    - Miał wypadek.... Przeze mnie.
    - Nie przez niego! To przeze mnie! - Krzyknął Heechul.
    - Jak to? O co chodzi?
    - Miałem nie mówić nikomu, że Mika zsikała się na Sunga, ale powiedziałem i się na mnie obraził. Płakał w swoim pokoju, a potem....
    - A potem przyszedłem ja. - Wtrącił się Heechul. - Zacząłem się z niego nabijać. Wiem nie powinienem. Sungmin się popłakał i wybiegł.
    - Próbowałem go zatrzymać, ale już zdążył odpalić auto i odjechać. - Dokończyłem. Nie wiedziałem, że tak to się skończy przepraszam.
    - Ja również, gdybym wiedział nigdy w życiu bym....
    - Nie przepraszajcie. Nie obwiniajcie się. - Powiedziała Ola. - Trzeba wierzyć, że wszystko będzie dobrze.
    - A  kiedy można będzie go zobaczyć?
    - Dopiero jutro. Nie czekajcie,jedźcie.
    - Oszalałeś!- Wydarła się Ola.
    - Ola oni mają rację, nic tu po nas. przyjedziemy jutro.
    - Tylko jedźcie ostrożnie.
    Przez resztę nie zmrużyliśmy oka. Stan Sungmin'a pogorszył się i znowu musieli go operować. Podobno dostał jakiegoś wewnętrznego wylewu. Serce mi biło jak oszalałe. Przez co on musiał przechodzić. oczywiście zadzwoniłem do Leeteuk'a. Był zaniepokojony, pewnie też całą noc nie spał. Jutro jak przyjadą dziewczyny też pewnie się dowiedzą. Najbardziej żal było mi Oli. Ona go kochała inaczej niż my. Siedziałem na korytarzu ponownie kierując słowa do Boga.
    - Czemu nam to robić Panie. Przecież on ma jeszcze całe życie przed sobą. Co on takiego zrobił, że musi tak cierpieć. Panie wolałbym, żebym to ja był na jego miejscu. Gdybym mógł wziąć część cierpienia na siebie. Przecież ja narządziłem więcej złego, nie on. Czemu więc każesz niewinnego? On nie skrzywdził nigdy nawet muchy, twierdzi że to też stworzenia którym dałeś szansę. Czym więc ci on zawinił. Proszę, pozwól mu wyzdrowieć i cieszyć się życiem. Dlaczego przez nasze błędy cierpią niewinni. Czasem trudno cię zrozumieć. Panie, jeżeli istniejesz, wylecz go. Potrzebuje go. Amen. 
    Kolejna łza spłynęła mi po policzku. Miałem nadzieje, że przeżyje tę operacje, że wyzdrowieje. W przeciwnym razie już nigdy nie wybaczę sobie tego.

    *********************************************************************************
    Jak wam się podoba? Wiem, nie spodziewaliście się takiego obrotu spraw, zaskoczyłam co?
    Ah koniec wakacji i czas do szkoły... Pewnie od wtorku zacznie się zadawanie prac domowych znając moje szczęście. Teraz będę dodawać rozdziały trochę rzadziej. Rozumiecie, szkoła i wg. Tak też mi przykro, ale co poradzić... Wezmę się jeszcze za 19 rozdział tego samego dnia, żeby potem go tylko skończyć.
    Piszcie jak wam się podoba, bo nie wiem. Każdy komentarz teraz wesprze mnie w dalszym pisaniu....  A zauważyłam że jest ich coraz mniej :( Liczę na was moi kochani czytelnicy :* :)