poniedziałek, 22 grudnia 2014

Jedna ze stron życia 9

Dobra XD Dodaje kolejny rozdział xd i chyba coś przeczuwam.... A mianowicie ( Nie chcę was wcale straszyć), ale..... NORMALNIE OD JAKIEGOŚ CZASU..... ( przepraszam za to uniesienie), mam wrażenie, że te rozdziały nie są pisane z taką pasją jak robiłam to kiedyś.... piszę je na prawdę czasem od niechcenia.... Muszę stwierdzić wszem i wobec, że dodam jeszcze 10 rozdział i dokonuje zmian we wszystkich moich na przymus napisanych rozdziałach i wgl chyba wszystko poprawię, więc jak na razie nie będzie kontynuacji opowiadania ,, jedna ze stron życia,,  MAM NADZIEJE ŻE TO PRZECZYTALIŚCIE ~~~ Mam nadzieje, że będziecie czytali poprawione wersje i stwierdzicie, że są o wiele lepsze..... 


WPIS IX


Rano obudziłem się jak zwykle nie wyspany. Znów miałem koszmar. Nie sądziłem jednak, że ten sen stanie się rzeczywistością.  (...)
 Poszedłem do szkoły razem z Minho niczego nieświadomy. Ludzie na korytarzach i przed wejściem na prawdę dziwnie się zachowywali.
- Co im się wszystkim stało? - Nawet Minho to zauważył. Przymrużył oczy i zrobił skrzywioną minę. Wzruszyłem ramionami na znak, że nie rozumiem i postanowiłem poszukać reszty przyjaciół. Wszyscy coś szeptali, niektórzy chichotali, niektórzy byli nawet przerażeni. Wszyscy, oprócz całej naszej piątki. Staliśmy razem w kręgu czekając na lekcje. Brakowało tylko Taemina.
- To dziwne. - Mruknął Minho - On nigdy nie spóźnia się na lekcje...- dokończył i w sumie miał racje.
- E tam, pewnie zaraz przylezie, po co te nerwy. - rzekł Jonghyun. Key spojrzał na niego spode łba. Tak jak Jonghyun mówił, Taemin właśnie biegł w naszą stronę. Po jego minie można było wnioskować, że stało się coś nie ciekawego. Przerażony wpadł na stojącego na przeciwko Minho.
- Nie! - wydarł się jak opętany. - Musimy uciekać! Uciekać! Minho rusz się! Jong! Key! Onew! - Wydzierał się, a łzy zaczęły spływać z jego oczu.
- Co się stało Tae? Uspokój się, wytłumacz co się stało, ktoś Cię goni? Ktoś chce nas skrzywdzić? - wypytywał się Minho próbując go uspokoić.
- Ktoś chce nas zabić? - Spytał się Jong.
- Co jest! Odpowiedz! - Nagle się wydarłem i złapałem Taemina na ramiona potrząsając nim. Na prawdę się bałem, ale zaraz sam uzyskałem odpowiedź na pytania zadawane na przemian przez naszą całą czwórkę, a mianowicie miałem wizję, taką samą jak mój dzisiejszy sen.

 Wizja przedstawiała to do czego wcale nie powinno dojść, a jednak Taemin miał rację. Heechul się wygadał i teraz cała szkoła mówiła tylko o mnie. Ale to nie wszystko, bo własnie widziałem jak nie za duży tłum biegł w naszą stronę i to przed nim Tae musiał uciekać. Przeważnie były to dziewczyny, chodź w tłumie można było dopatrzeć się i męskich twarzy. 

Bez zastanowienia złapałem Tae za rękę i pociągnąłem za sobą.
- Na co czekacie! Musimy uciekać! Wszyscy już wiedzą! - wydarłem się. Biegiem ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych,ale jedna z grupek wyłoniła się nam na drodze.
- To on! Łapać go! Łapać dziwaka! - Darli się uczniowie. Zaczęliśmy biec w inną stronę, ale to i tak nic nie dało. Okrążyli nas, bałem się co mogą nam zrobić. Byłem zdenerwowany, a zarazem okropnie się bałem. Nie zorientowałem się nawet,że leżę teraz na podłodze, a moją głowę przeszywa okropny ból. Nagle wrzaski gdzieś znikły, jakbym nic nie słyszał, jakby nikogo obok mnie nie było. W mojej głowie ukazał się znów jakiś obraz. To było coś innego, ta wizja... ona była inna.... Dziwna? Bez sensu?

  Stałem na środku jakiegoś pustego pola. Panowała tam nieskazitelna czystość. Nagle z oddali zaczęła wyjawiać się jakaś postać w białym kapturze. Widziałem tylko uśmiech tej osoby. Nie był zły, czułem to. Osoba ta nie zdjęła jeszcze kaptura ze swej głowy, a ja już rozpoznawałem swojego ukochanego ojca. 
- Tato! 
- Dasz im radę, a potem uciekaj... - Nie rozumiałem jego słów. 
- Ale jak, przecież oni... jest ich więcej ode...- Nie dokończyłem, poczułem tylko dotyk mojego ojca na swojej piersi. Czułem jakby był na prawdę, jakby był żywy. Zrobiło mi się dziwnie gorąco. 
- Ja jestem z tobą, zawsze.... - rzekł. 

Nagle wszystko zniknęło. Ja podniosłem się z ziemi szeroko się uśmiechając. Nie był to przyjacielski uśmieszek. Nie mogłem tego opanować, coś we mnie wstąpiło, coś okropnie dziwnego. Czułem, że zaraz eksploduje. Co się ze mną działo? Sam się bałem. Kazałem chłopakom stanąć za mną. Jakaś siła podniosła moją prawą rękę i nagle poczułem jakby coś ze mnie ubywało. Cofnęło mnie w tył. Otworzyłem oczy, bo z przerażenia je przymknąłem i zobaczyłem, że cała grupka leżała po bokach korytarza daleko ode mnie.
- O kurwa!!! - Wydarł się Jonghyun. - Nie mówiłeś, że masz jeszcze takie moce! - złapał się za głowę. Nie bardzo wiedziałem co się stało.
- Ale co ja zrobiłem? - Byłem w szoku.
- Nie czas teraz na wytłumaczenia! Uciekajmy! - Pośpieszył nas Minho trzymający Tae za rękę. Wybiegliśmy ze szkoły. Ja wiedziałem jedno, już tam nie wrócę, nigdy, a Heechul pożałuje tego, ja już się o to postaram. Schowaliśmy się z chłopakami w jakimś parku. Jong, jak i reszta nadal byli w szoku.
- Serio nic nie pamiętasz? - spytał przestraszony, a zarazem zdziwiony Taemin.
- Co się stało?
- Stary! Ty normalnie najpierw upadłeś, a potem tak nagle wstałeś, wyciągnąłeś rękę o tak do przodu i ich wszystkich zmiotło, jakby przeszedł huragan! - Tłumaczył mi podekscytowany Dino pokazując jak to dokładnie wyglądało. Byłem w szoku. Cholera czy to było tylko chwilowe? Wyciągnąłem niepewnie rękę i machnąłem, ale nic się nie stało.
- Już tak nie mogę. Może tata....
- Co!? Widziałeś swojego ojca? - przerwał podekscytowany przyjaciel.
- Jakbym na chwilę poszedł do nieba... - tylko tak umiałem to wyjaśnić. To wszystko było dla mnie chore i bez sensu. Wszyscy wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem.
- Wiem jak to brzmi... - mruknąłem pod nosem. Sam na ich miejscu bym nie uwierzył. No nie licząc naszego Dinusia, on był wprost zafascynowany całą tą sytuacją.
- A nie mówiłem.... - westchnął długowłosy.
- No mówiłeś... - Musiałem to przyznać. I tak prędzej czy później to by się wydało, tylko na prawdę było mi smutno, że stało to się aż tak szybko.
- Mówiłem wam, zabijmy go, a nie będzie problemu, ale wy nie... Oczywiście Kay wydarł się, że jestem bez serca! A to była jedyne poprawne rozwiązanie... - warknął.
- Uważasz, że to przeze mnie?
- Tak, mógłbyś chociaż raz się zamknąć i dać mi działać!
- To ty się zamknij! Nie kumam o co Ci ostatnio chodzi!
- A ja nie kumam Ciebie! Przypierdoli się taki i ci zasra całe życie! - Key nie wytrzymał i przywalił przyjacielowi z całej siły w twarz.
- Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego głupi zasrańcu! Nie chce Cię znać! Sorry chłopaki, ale dopóki on tu jest ja się umywam. Informuj mnie Onew o wszystkim, będę starał się pomóc, ale na odległość, daleko od tego pieprzonego jaszczura.
- Uf! Na reszcie! A idź sobie! Wcale Cię nie potrzebuje! Już nawet się spakowałem, bo wiesz znaleźli dla mnie rodzinę zastępczą, a ty nadal będziesz głupią sierotą! - wykrzyczał mu jeszcze na odchodne. Co jak co, ale to musiało go okropnie zaboleć. Za to Jong zaczął się śmiać. Teraz to ja podszedłem i uderzyłam go w drugi policzek z całej siły. Po mnie zrobił to Taemin, a po Tae Minho.
- Sam jeszcze powinieneś jebnąć się z całej siły w łeb... - warknąłem. Na prawdę to nie ten sam Jong, którego poznałem na samym początku. Nie chciałem sobie wyobrażać jak teraz musi czuć się biedny Key.
Ta rozmowa z Jongiem jednak jest bardzo konieczna. Nie pozwolę, aby ich przyjaźń się rozpadła. Przecież z tego co wiem znają się od pieluchy. Wiadomo każdy przechodzi kryzys, ale temu kryzysowi trzeba jednak pomóc.
 Nie wiem jak chłopaki, ale ja jutro do szkoły nie wracam. Całą drogę do domu rozmyślałem jak to jutro będzie wyglądać.
- O czym tak rozmyślasz? - Spytał nagle Minho, gdy byliśmy już w połowie drogi. Westchnąłem ciężko i zatrzymałem się. Miałem już na prawdę wszystkiego dosyć.
- Nie potrzebnie was w to wszystkich wciągnąłem. Przeze mnie przyjaźń Key i Jonghyuna się rozwala, nie będziecie mieli teraz życia w szkole. Jutro wszyscy będą was wypytywać o mnie.
- A kto powiedział, że ja zamierzam wracać do szkoły?
- Co? Jak to? Zostawisz ich samych?
- Nie, oni też pewnie już tam nie wrócą.
- Minho co ty opowiadasz, a wasi rodzice? Przecież to nie jest takie łatwe. - Posmutniałem. Nie chciałem żeby mnie opuszczali tak na prawdę, ale też nie chciałem żeby przeze mnie mieli jakiekolwiek problemy. Co ja w ogóle pierdziele! Oni już je mieli. Kiepski ze mnie przyjaciel.
- Już się tak nie rozczulaj. Damy radę, nie można nam się załamywać. - Poklepał mnie po ramieniu i ruszyliśmy dalej.
 Następnego dnia jak zwykle wstałem wcześnie rano. Pierwszy raz nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Mój przyjaciel z którym mieszkałem w przeciwieństwie do mnie wiedział czym się dziś zajmiemy.
- To ty jeszcze w łóżku? Wstawaj! - Krzyknął, ściągając mnie z łóżka.
- Co mnie tak ciągniesz? Chyba nie powiesz, że....
- No tak! Idziemy do szkoły!
- Co?! - Na prawdę się przeraziłem, ale chwilę później miałem ochotę go normalnie zatłuc.
- Żartowałem.! - Roześmiał się promiennie. Rzadko widziałem uśmiech na jego twarzy. Widząc to kąciki moich warg same powędrowały ku górze. Nie protestowałem i wstałem, nie wiedząc co tak na prawdę nasz móżdżek wymyślił. Miałem się bać? A może wręcz przeciwnie?
- Co wykombinowałeś? - Spytałem zakładając na siebie koszulkę. Chłopak spojrzał na mnie jak na głupiego.
- Skoro nie idziemy do szkoły to chyba trzeba to jakoś wykorzystać, prawda?
- Mówiąc wykorzystać masz coś konkretnego na myśli? - Zadałem kolejne pytanie coraz bardziej się bojąc odpowiedzi.
- Dziś pójdziemy w okolice twojego domu. Obadamy teren czy ten koleś się nie kręci i jutro tam wrócimy jak będzie wszystko okej. - Wyjaśnił mi. Serce podeszło mi do gardła słysząc to, ale to chyba kiedyś musiało nastąpić i w sumie szkoda marnować dnia na głupie gadanie, trzeba działać. Czułem, że niedługo dowiem się prawdy, poznam te wszystkie sekrety i odetchnę, albo umrę z przerażenia.
- Powiadomiłeś chłopaków? - Spytałem.
- Tak, ale Key nie przyjdzie. Powiedział, że nie pojawi się nigdzie tam, gdzie będzie Dino. - westchnął krótko. - Wiadomo, że Jonghyun nie odpuści żadnej okazji, znasz go. Nawet jakby nie miał ochoty iść, poszedłby tylko dlatego, żeby zrobić Key na złość. Ja już z nimi nie mogę...
- Co to się porobiło... - pokiwałem głową. Serio o co im chodzi? Tego nie wie jak na razie nikt, ale spróbuje przycisnąć obu.
Przyszedł czas żeby już iść, więc ruszyliśmy w umówione miejsce, gdzie mieli na nas czekać nasi przyjaciele. Brakowało tylko Key.
- Szkoda tylko, że nie ma z nami... - Taemin nie zdążył dokończyć bo w słowo wszedł mu Jong.
- I dobrze, że nie ma... Przynajmniej jednej osoby mniej, która sra po gaciach. - Powiedział i spojrzał znacząco na Tae. W tym momencie i Minho się wkurzył.
- Masz coś do niego? - Kątem oka spojrzał na Tae, a zaraz wbił groźne spojrzenie w Jonga.
- A ty co go tak bronisz? Sam nie może odpowiedzieć? Zachowujesz się jakbyś był jego nadopiekuńczą matką. - Widziałem jak żabol zaciska powili pięść. - Albo przynajmniej jakbyś tak bardzo darzył go niezdrowym uczuciem, Minho to widać, przyznaj się... - parsknął. Chłopak nie wytrzymał i mu przywalił, że tamten opadł na ziemię.
- Przestańcie!!! - Wydarł się Taemin i zaczął odciągać Minho od przyjaciela. - Minho on ma racje!
- Co ty opowiadasz, Tae....
- Nie broń mnie więcej, nie chcę już być ciotą, która nie może sobie poradzić ze swoimi lękami i trzeba jej bronić przed wszystkim i przed wszystkimi... - Powiedział nieśmiało i pomógł Jongowi wstać.
- Możecie się już nie kłócić? To tylko wszystko komplikuje. - Byłem stanowczy i skarciłem ich wszystkich wzrokiem. - I ty Jong na serio ogarnij dupsko bo zaczynasz mnie wkurwiać... - Westchnąłem ciężko i ruszyłem dalej nie patrząc czy idą za mną, czy nadal tam stoją. Niedługo jednak dorównali mi kroku. Nikt nie chciał się odzywać i bardzo dobrze. Mieliśmy tam siedzieć cały dzień, więc na prawdę chciałem się odstresować. Nie dość, że miałem takie problemy to jeszcze oni się kłócili. Ah! To mnie tak denerwowało. Dlaczego wszystko musiało być takie skomplikowane??? Odpowiedź była prosta: Bo dotyczyło to mnie... Ja zawsze miałem to "głupie szczęście".
Gdy dotarliśmy na miejsce ukryliśmy się gdzieś niedaleko mojego domu i obserwowaliśmy uważnie. Przez wiele godzin nic się nie działo. Wydawało się, że facet już tu nie wraca, gdy spostrzegł, że mnie tam już nie ma od dłuższego czasu i na prawdę nie myliłem się. Nikt nie przyszedł aż do wieczora.
- Jutro tu wrócimy... - rzekł Minho i wstał. - Na co czekacie? Wracajmy już do domu. - Chłopak wyciągnął dłoń w stronę Tae. Widziałem, że on w pierwszej chwili waha się patrząc się na Dino, ale chyba nie mógł się powstrzymać i dał sobie pomóc. Od razu zauważyłem rumieńce na jego policzkach, gdy Minho się do niego uśmiechnął. Również się uśmiechnąłem sam do siebie, taki tam głupi odruch.
Wszyscy wróciliśmy do siebie, byłem wykończony i przemarznięty bo za lekko się ubrałem. Padłem jak zabity na łóżko i usnąłem tak szybko jak było to możliwe.....