piątek, 27 grudnia 2013

~MNzG 6 ~

[...]
***
- Jejku ile tu ludzi...
- Nie to co w Polsce co?
- Zupełnie inaczej. Ale na co czekamy? Chodźmy na parkiet! Jutro czeka nas uczelnia, powinnyśmy wykorzystać te ostatnie chwilę swobody. - Wiktoria pociągnęła za sobą Marcelę. W drugim końcu sali piątka przyjaciół wypatrywała właśnie jakich dziewczyn.
- O ja widzę niezłą! - Krzyknął Sungmin, szturchając Leeteuk'a w ramię.
- Gdzie? - Donghae zaczął rozglądać się dokoła.
- Widzisz te dwie? Tam, tańczą na samym środku sali. To chyba jakieś turystki, nie uważasz?
- Gdzie?! Nigdzie nie widzę!
- O boże ślepoto! Chodź za mną!- Sung pociągnął Hae za rękaw w stronę
wypatrzonych dziewczyn.
- No patrzcie państwo! Oni mają już z kim tańczyć, a my ?
- Kyu, to nie marudź tylko się rozejrzyj!
- Jesteś taki mądry to proszę bardzo, pierwszy znajdź sobie dziewczynę!
- O patrz ja już mam swoją boginię. - Eunhyuk wskazał na słodką Koreankę tańczącą niedaleko baru. - Ale zobacz Kyuhyun ona jest z kimś, to chyba jej siostra, może przyjaciółka.
- To na co czekamy? Ruszmy te nasze sexi tyłki!
Tylko Leeteuk stał i dalej rozglądał się, ale wcale nie za dziewczyną. po prostu patrzył na dobrze bawiących się ludzi. Nie miał ochoty nikogo poznawać, nie po tym co musiał przechodzić przez jedyną dziewczynę, którą miał dawniej.

- Witam drogie panienki, czy można prosić? - Donghae przyciągnął Wiktorię do siebie i zaczął rytmicznie tańczyć z dziewczyną. To samo zrobił Sungmin, przyciągając Marcelę.
Kawałek dalej Eunhyuk i Kyuhyun tańczyli już z nowo zapoznanymi Koreankami. Mijały piosenki jedna za drugą i żadne z nich nie chciało wymienić się partnerkami. Po przetańczeniu kilku kawałków Donghae zaproponował Wiktorii drinka, chwilę później dołączyli do nich Kyuhyun, Sungmin i Eunhyuk, także ze swoimi partnerkami.
- Dziewczyny nie jesteście z Korei prawda?
-Nie, dopiero dziś jesteśmy tu pierwszy dzień. przyjechałyśmy tu aby studiować. - Wiki posłała ciepły uśmiech do Hae.
- Serio? Jejku to wspaniale! Pewnie nie znacie miasta. Co wy na to żebyśmy jutro ja i Sungmin oprowadzili was?
- Nawet was nie znamy..- Wtrąciła Marcela.
- Ahhh Mianhe, Ja jestem Lee Donghae.
- A ja jestem Lee Sungmin.
- Ja jestem Lee Hyuk Jae, ale wszyscy mówią na mnie Eunhyuk. 
- A ja jestem Cho Kyu Hyun. A wy dziewczyny? - Teraz zwrócił się do całej czwórki dziewcząt. 
- Ja jestem Wiktoria a to moja najlepsza przyjaciółka Marcela. Jesteśmy z Polski.
- A wy? - Zwrócił się teraz do dwóch Koreanek. 
- Ja jestem Jung Sooyeon , a to moja przyjaciółka Kim Cheonsa - Sooyeon wskazała na przyjaciółkę.
- Miło was poznać.
- Was też, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Już idziecie dziewczyny? - Donghae złapał Wiktorię za nadgarstek. - Możemy was chociaż odprowadzić? Jesteście tu nowe, jeszcze się zgubicie.
- Dobry pomysł Hae, chodźmy zatem. - Przytaknął Sungmin klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- W sumie to nie jest zły pomysł, trochę boję się chodzić sama ciemnymi uliczkami po nieznanym mieście.
- To my też odprowadzimy dziewczyny.- Eunhyuk objął ramieniem swoją partnerkę.
- Ej chłopaki, a Leeteuk? Gdzie on jest?
- Kto to jest Leeteuk? - Spytała ciekawa Cheonsa.
- A, to nasz przyjaciel i brat Sungmin'a ma na imię Park Jung Soo, ale wszyscy na niego mówimy Leeteuk, od małego. - Wytłumaczył Eunhyuk.
- O idzie! - Zawołał Sungmin.
- Hyung! Poznaj nasze nowe koleżanki. Te dwie koleżanki są z Polski wiesz? Przyjechały tu studiować. Fajnie co nie?
- Fajnie Sung. Skoro poznaliście te słodkie panie to może kiedyś zaprosimy je na obiad? Co wy na to?
- O, hyung! Wspaniały pomysł, czemu ja wcześniej na to nie wpadłem?
- No Sung już chodź! - Donghae pośpieszył swojego przyjaciela.
Wszyscy dziewięcioro wyszli z zatłoczonego klubu stojąc teraz na chodniku.
- To wy idźcie w swoje strony, a ja pójdę do domu.
- Na pewno nie chcesz iść z którymś z nas hyung?
- Nie, na pewno, idźcie bawcie się dobrze i szybko wracajcie bo jest późno. A Donghae weź uważaj na Sunga.
- Mówisz jakby to był pięcioletni bachor.
- To mój brat, jedyny jakiego mam i masz go pilnować, już się chwieje po tym drinku sam zobacz. - Leeteuk pchnął lekko Sunga, a ten na chwilę stracił równowagę, na szczęście w porę złapał go Kyuhyun.
- Dobra, hyung daj spokój! Ostatnio zachowujesz się dziwnie. Daj spokój damy sobie radę. - Powiedziawszy to odwrócił się na pięcie łapiąc Marcelę pod rękę i ruszył do przodu. Za nim zaraz podążył Donghae. Eunhyuk i Kyuhyun poszli w inną stronę, zostawiając Leeteuk'a na środku chodnika.
Niecałą godzinę później wszyscy czworo byli już w domu Leeteuk'a i Sungmin'a.
- Ej gdzie on się podziewa? - Nieco zaniepokoił się Sungmin gdy spostrzegł się, że Leeteuk nie wrócił jeszcze do domu.
- Nie ma go? Co ty gadasz?
- Eunhyuk nie żartuje, nie ma go.
- Pewnie zaraz wróci, nie martwmy się na zapas.
- Kurwa jest już po pierwszej, jak mam się nie denerwować!
- Sungmin uspokój się, poczekamy pół godziny, jeśli nie przyjdzie pójdziemy go szukać.
Tak więc wszyscy usiedli na kanapie w salonie wpatrując się na zegarek. Te pół godziny dłużyło się nie ubłagalnie.
W TYM SAMYM CZASIE I NIECAŁĄ GODZINĘ WCZEŚNIEJ:
- No tak, zostawili mnie samego, no trudno.- Leeteuk wolnym krokiem zaczął kierować się w stronę domu.
Gdy był własnie w połowie drogi ogarnęło go dziwne, a zarazem niepokojące uczucie. Jakby ktoś go śledził. przyśpieszył kroku i teraz wyraźnie słyszał kroki za sobą. Ktoś przyśpieszył. Serce ścisnęło mu się w piersi, musiał się bronić. Natychmiast odwrócił się, przed nim także zatrzymali się dwaj mężczyźni, dość postawni. Jeden z nich zaczął się śmiać. Leeteuk bronił się jak tylko mógł, lecz oni byli silniejsi jednym cisem większy z mężczyzn powalił go na ziemię. Drugi złapał go za nogawkę i zaczął ciągnąć w stronę ciemnej uliczki.
- POMOCY! RATUNKU!
-Zamknij się szczeniaku to nic wielkiego ci się nie stanie!
- Dawaj forsę!
- Kiedy ja przy sobie nie mam już ani grosza!
- Nie ściemniaj!
- Na prawdę, gdybym miał oddałbym! Proszę puśćcie mnie!
- No właśnie młody gdybyś miał, miałbyś szczęście, nie masz kasy, nie masz szczęścia. - Drugi napastnik zaczął się śmiać po czym uderzył chłopaka z pięści w brzuch. Przez chwilę Leeteuk nie mógł złapać oddechu, a z jego oczu popłynęły łzy. Napastnik powtórzył czynność i rzucił go z powrotem na ziemie. Drugi z napastników zaczął go kopać. Leeteuk skulił się w kłębek dostawał po brzuchu, twarzy nogach. Kopali gdzie popadnie. Nie miał siły krzyczeć. Czekał na śmierć, bal się. W nieoczekiwanym momencie trzecia postać ukazała się tuż przy nim. Widział tylko cień swojego wybawcy, który raz po raz rozprawiał się z napastnikami, którzy uciekli tak szybko jak się pojawili. Leeteuk nie mógł zobaczyć twarzy osoby która uratowała mu życie bo stracił przytomność.

W tym czasie Sungmin, Donghae i Eunhyuk wyszli na miasto szukać swojego przyjaciela. Kyuhyun został w domu na wypadek gdyby się pojawił. Szukali go dobrą godzinę, zajrzeli do wszystkich pobliskich barów, lecz nigdzie nie znaleźli przyjaciela. Sung był załamany, okropnie się martwił. W oczach kręciły mu się łzy, lecz nie chciał płakać przy chłopakach. Wszyscy się martwili nie wiedząc nawet co mogło przydarzyć się ich kumplowi.
- Sung, wracajmy do domu, to nie ma sensu.
- Nie! Musimy go szukać!
- Słuchaj, może gdy sobie poszliśmy poznał jakąś dziewczynę po drodze i poszedł do niej ?
- To niemożliwe, odkąd Sara go rzuciła nigdy nie spotykał się z żadnymi dziewczynami.
- No to może....
- Nie! Przestań! A jak ktoś go napadł? Teraz dużo opryszków chodzi po drogach!
- Weź nie przesadzaj, przyjdzie pewnie rano, wracajmy do domu.
- A jak nie wróci? - Eunhyuk spojrzał na smutnego Sungmin'a zadającego to pytanie i jednym tchem na nie odpowiedział.
- Wtedy będziemy musieli zgłosić zaginięcie.- Sung spuścił głowę i pierwszy ruszył w kierunku domu.
- Trochę mi go szkoda.
- Mi też Hae, ale Leeteuk wróci, zobaczysz.
Po niecałych 20 minutach byli już w domu. Kyuhyun od razu zerwał się z miejsca.
- I co! Znaleźliście go!
- Nie, a nie przyszedł do domu?
- Nie. - Sung słysząc negatywną odpowiedź z ust przyjaciela zacisnął wargi i poszedł do swojego pokoju.
- Sung? Potrzeba ci czegoś ? - Troskliwie spytał Donghae.
- Nie i najlepiej by było jakbyście mi nie przeszkadzali i zostali tu na noc, nie chce żebyście i wy się zgubili. - Smutny powędrował do swojego pokoju.  Reszta usiadła na kanapie dyskutując gdzie mógł się podziać ich przyjaciel.

W tym samym czasie nieznajomy, który ocalił Leeteuk'a jechał razem z nim w karetce do szpitala. Kompletnie nie wiedział kim jest osoba, którą uratował, nie wiedział czy ma rodzinę.
- Pan jest kimś znajomym? Wie pan kto to jest? Należałoby poinformować rodzinę. - Spytał lekarz.
- Niestety doktorze, zauważyłem, że dwóch mężczyzn go biję próbując wyłudzić pieniądze, więc postanowiłem mu pomóc.
- No tak, dużo się teraz słyszy o takich, aż strach wychodzić w nocy na ulice. To już 5 wezwanie w tym tygodniu. Biedny, miał sporo szczęścia, że byłeś niedaleko.
- Tak, szkoda że jest nieprzytomny, nawet nie wiemy kim jest.
- Trudno żeby po  takim pobiciu był przytomny, jest w ciężkim stanie to widać od razu, lepiej dla niego, że stracił przytomność, nie wytrzymałby z bólu.
- Doktorze, czy on przeżyje?
- Nie wiem, nie potrafię tego powiedzieć. Rany i obrażenia wyglądają na poważne nie wiemy czy nie doszło do krwotoku wewnętrznego, dlatego natychmiast musi trafić do szpitala. Jesteśmy, odsuń się mały. Możesz wracać do domu rodzice pewnie się o ciebie martwią.
- Doktorze!
- Tak?
- Jak ten chłopak się ocknie, niech pan mu powie co się stało, niech natychmiast powiadomi rodzinę.
- To oczywiste. A teraz na prawdę muszę....
- Oh, tak... niech się pan śpieszy, ratuje mu życie.
Nieznajomy patrzył jak lekarze w pośpiechu wnoszą rannego Leeteuk'a do budynku szpitala. Stał tam jeszcze przez chwilę po czym wrócił do domu.

*** PARĘ GODZIN WCZEŚNIEJ ( SIEDZIBA MAFII )

... Henry śledził ruchy warg Siwon'a, które mówiły...
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak odważny mały. Szczerze to nie wierzyłem, że ci się uda. Biedna Sulli, zapłakana, zraniona dziewczyna. Wiesz co mi powiedziała?
- Nie. - Odpowiedział krótko, nadal się bojąc.
- Że nigdy Ci tego nie wybaczy, że jesteś skończonym kretynem, że nie chcę cię znać. Mam wyliczać dalej?
- Sam kazałeś mi z nią skończyć, kazałeś zapomnieć, czemu więc teraz mi to mówisz?
- A tak dla zabawy. Lubię patrzeć jak ludzie cierpią. To sprawia mi frajdę, nawet trochę śmieszy.
- Jesteś okropny!
- Dlatego tu jestem mały. Ty też taki jesteś, ale jeszcze o tym nie wiesz. Płynie w tobie krew twojego dziadka i ojca.
- Ja wca....! - Chciał już coś powiedzieć, jednak się powstrzymał i dopowiedział. - Wcale nie jestem taki jak oni, mogę założyć się, że jestem lepszy od nich i od Ciebie!- Stali teraz twarzą w twarz. - Zrobię wszystko, żeby cię zniszczyć.
- Chcesz mi dorównać? Czyżby? O ile wiem nie wykonałeś polecenia szefa. Gość jeszcze stąpa po ziemi.
- Jak mam go załatwić skoro nawet nie wiem jak ma na imię, ani jak wygląda.
- Ahh tak, racja. Sorry młody mój błąd. Szukaj człowieka o imieniu Park Jung Soo. Jak już się z nim rozprawisz to czeka cię niespodzianka od szefa. Masz to zrobić bez rozgłosu, zrozumiałeś?
- Siwon? - Henry zwrócił się do mężczyzny gdy ten miał już wychodzić.
- Co?
- Mogę wyjść?
- Gdzie? Gdzie będziesz szwendał się o tej porze?
- Dziś wcale nie wychodziłem, chciałbym się przewietrzyć- Skłamał.
- Dobra, ale nie długo.
- Okey- Gdy tylko Siwon wyszedł z pokoju, Henry odetchnął z ulgą. Cieszył się, że może wyjść na powietrze.
Szedł własnie uliczkami bez celu, gdy z dala usłyszał czyjś głos, a raczej krzyk, wołanie. Ktoś wołał ,, pomocy,, Pobiegł w stronę dźwięku, doprowadziło go to w ciemną uliczkę. Ujrzał dwóch mężczyzn, którzy kopali jakiegoś młodego chłopaka. Nie mógł stać bezczynnie. W tym momencie lekcje walki, które dawał mu ojciec na coś się przydały. Szybko pozbył się napastników i zadzwonił po pogotowie. Nie znany mu chłopak leżał nieprzytomny, wokół było pełno jego krwi. Henry chciał znaleźć jakieś dokumenty czy telefon, jednak chłopak nie miał nic przy sobie. 10 minut później przyjechało pogotowie. Karetka zabrała nieznajomego do szpitala. Henry towarzyszył mu. Gdy dojechali na miejsce Henry wrócił z powrotem do domu nieświadomy, że uratował chłopaka, który niebawem miał zginąć z jego ręki....~CDN ~


_________________________________________________________________________
I jak szybko co nie :D Wiem, wiem :D Cieszycie się :D
Ja też się cieszę, trochę... szkoda że nie ma komentarzyków :<
Chciałabym tak bardzo poczytać co myślicie a wam aż tak bardzo się nie chce? Szkoda ;(
Niebawem następny bo mam wenę :) To chyba przez te święta xd



środa, 25 grudnia 2013

~ MNzG 5 ~ + życzonka dla moich kochanych czytelników

Ten ważny dzień na który czekały Wiktoria wraz z Marcelą wreszcie nadszedł. Mama Wiki odwiozła dziewczyny na lotnisko. Rozstanie było dla kobiety najtrudniejszą chwilą w życiu. Zdała sobie sprawę, że zaniedbywała córkę przez ostatnie parę miesięcy. Patrzyła teraz jak dziewczyna znika wraz ze swoją przyjaciółką za wyjściem prowadzącym do samolotu. Otarła tych kilka kropel spływających z jej oczu i wróciła do samochodu. Wiktoria wraz z przyjaciółką usiadły wygodnie na wolnych miejscach. Pełne obaw co może się wydarzyć, co je spotka i czy na pewno sobie poradzą oderwały się od powierzchni Ziemi.

KOREA:

- Donghae, porozmawiajmy.- Poprosiła matka chłopaka. Ten posłusznie usiadł obok niej.
- Tak dalej być nie może. Wiem, że Eunhyuk czasami cię denerwuje, ale nie możesz się tak zachowywać. W końcu jesteś mężczyzną czy nie? Pomyśl to twój jedyny brat, czy warto tak się kłócić o byle co?
Hae spojrzał w stronę swojej rodzicielki, skinął głową i wrócił do swojego pokoju. Usiadł na łóżku w którym kiedyś spał, był w pokoju który kiedyś dzielił ze swoim starszym bratem. Gdy ten wyprowadził się Donghae poszedł za nim bez zastanowienia, nie chciał go opuszczać. Po tym długim rozmyślaniu po prostu wstał i wyszedł żegnając się z matką. Kierował się teraz w stronę domu, w którym mieszkał razem z Eunhyuk'iem. Przez drogę zastanawiał się czemu tak się zachowuje, jak ten głupi bachor. Stanął teraz przed drzwiami. Jeszcze jeden krok, a znajdzie się za nimi. Wszedł jak gdyby nigdy nic i widząc, że jego przyjaciele też tu są uśmiechnął się i przywitał ze wszystkimi.
- Hae, przepraszam. - Donghae spojrzał w stronę swojego hyung'a, który właśnie kierował się ku niemu.
- To ja przepraszam. - Wszyscy byli zdziwieni, nie spodziewali się takiej odpowiedzi, gdyż Hae nigdy nie przepraszał. - Wiem, że was już wszystkich wkurzam.
- Co ty gadasz, wcale...
- Dobra Eunhyuk nie podlizuj się tylko powiedz mi prawdę, wiem o tym. I chciałbym jeszcze coś powiedzieć. Postaram się to z mienić bo wiecie.... - Wszyscy spojrzeli na niego dopytującym wzrokiem. - Zachowuje się jak dupek, czas to zmienić nie sądzicie?
- O mój Boże! Nasz Donghae nam dorasta! - Sung śmiejąc się złapał się za głowę.
- Weź bo ci zaraz strzele!
- Hae dobrze się czujesz? Teraz powinieneś się chyba obrazić. - Hae spojrzał na Sungmin'a lekko się uśmiechając.
- Bo teraz stoi przed Tobą całkiem inny Donghae, jakiego jeszcze nie znasz.
- Bracie, nie wiem co ci mama nagadała, ale chyba muszę jej podziękować.
- Hyung, nikomu nie musisz dziękować. Przecież idziemy na studia, najwyższa pora wprowadzić małe zmiany. Jaka dziewczyna chciałaby takiego mięczaka?
- W sumie to żadna. - Wtrącił Leeteuk.
- Dobra chłopaki no to chyba musimy to jakoś uczcić co nie ? - Kyuhyun już zerwał się ze swojego miejsca.
- Eee.. raczej nie Kyu, mam dość po ostatniej imprezie. - Sungmin wyraźnie nie był zainteresowany tak samo jak reszta.
- To co robimy?
- Hm...To ja polecę szybko do jakiejś wypożyczalni filmów i załatwię jakąś komedię. - Leeteuk wyszedł, a reszta czekała na jego powrót. Gdy wrócił włączyli wybrany przez niego film, ale wcale nie był on śmieszny.
- Kurna! Ty to zawsze coś wybierzesz! - Z miejsca zerwał się po pewnej chwili Eunhyuk.
-Powiedzieli, że to świetny film więc go wziąłem.
- Świetny! Chyba dla osób poniżej 10 lat.
- Dobra, to następnym razem ty idziesz i wypożyczasz.
- Wiedziałem, że to tak będzie. A nie mówiłem, że lepszym rozwiązaniem byłoby pójść się napić?
- Kyu ma rację. - Odezwał się zaspanym głosem Sungmin.
- No to na co czekamy? Idziemy!?  - Z miejsca poderwał się Donghae.
- Hola, hola! Nie bądź taki hej do przodu, bo cię z tyłu zabraknie! Jutro już mamy zajęcia, zapomnieliście?
- Eunhyuk, zawsze musisz wszystko psuć?
- Ale przyjacielu, jak chcecie to idźcie, ale ja i Donghae nigdzie się nie wybieramy.
- Ale hyung...- Jęknął Donghae.
- No i co ci to da że tam pójdziesz i się dziś upijesz? Jutro znów nie będziesz w stanie wstać. Z resztą jesteś dorosły, rób co chcesz.
- No dobra, to co robimy? Bo tego filmu nie mam zamiaru dalej ciągnąć.
- Zróbmy konkurs! Kto zje najwięcej Ramen!
- Donghae, graliśmy w to już tyle razy, chcesz żebym już na prawdę się roztył?- Od razu wtrącił się Leeteuk łapiąc się za brzuch. Miał już dość ramen i tego że cały czas przegrywa.
- To chodźmy już do tego klubu, ale ja was nie będę odprowadzał do domów- ostrzegł ich Eunhyuk.
- Wiedziałem! Wiedziałem, że w końcu ulegniesz.
- Ty tak się nie ciesz Kyu, ja wracam o 21 do domu i nie będzie mnie obchodziło, że leżysz gdzieś pod barem.
- No zobaczymy. - Kyu zmroził przyjaciela wzrokiem. Eunhyuk widząc jego minę uśmiechnął się, po czym zaprosił wszystkich do wyjścia. Na drogach panował straszny tłok, wszyscy kierowali się do klubów, inni wracali z pracy, jeszcze inni dopiero jechali aby pracować.

W TYM SAMYM CZASIE:

Wiki i Marcela już od dwóch godzin były w Seulu. Okropnie się bały, zupełnie nowe, nieznane miasto. Po wylądowaniu poszły coś zjeść do najbliższej restauracji. Jedzenie było zupełnie inne niż w Polsce. Wszystko wyglądało ładnie i smakowicie, tak też smakowało.
- Masz tę kartkę z adresem?
Wiki sięgnęła do kieszeni swoich spodni.
- Jest!
- No to chodźmy do naszego nowego mieszkania.
Obie dziewczyny cieszyły się, gdyż ich marzenie w końcu zaczęło się spełniać. Po dotarciu do niewielkiego mieszkanka rozpakowały się i usiadły wygodnie na kanapie w małym także saloniku.
- Co robimy?
- W sumie to nie wiem, poszłabym na miasto.
- Może do jakiegoś klubu?
- No nie wiem Wiki, jutro zaczynamy zajęcia.
- No chodź wrócimy wcześniej, nie jesteś ciekawa? No nie wierzę. - Błagała Wiktoria, aż w końcu Marcela musiała jej ulec. Tak więc we dwie przygotowywały się teraz do wyjścia. Pół godziny później Marcela zamykała właśnie drzwi. Najbliższy klub oddalony był od ich mieszkania o jakieś 5 uliczek.
Niecałe pół godziny później były już przed wejściem. Ustawiły się w dość długiej kolejce, zanim weszły do środka minęło ok. 15 minut. Impreza rozkręcała się w najlepsze, a dziewczyny dobrze się bawiły.
W tym samym czasie w klubie bawili się także Leeteuk, Sungmin, Donghae, Eunhyuk i Kyuhyun, wszyscy nieświadomi tego co może wydarzyć się w przyszłości.

***

Henry leżał właśnie na łóżku oglądając zdjęcia swojej dziewczyny Sulli. Nie miał serca z nią zrywać, trzymał ten album w tajemnicy przed innymi pod deskami w podłodze. Siwon'owi powiedział, że zerwał z dziewczyną. Nie chciał tego robić i stwierdził, że nie da rady. Na szczęście dziewczyna poszła na inną uczelnie i nie będzie miała zbyt dużo czasu aby się codziennie spotykać. Wiedział, że kiedyś będzie musiał jej powiedzieć prawdę i miał nadzieje, że uda im się jakoś ukryć ich związek dla jej bezpieczeństwa. Jeden błąd mógł kosztować go jej życie. Życie w strachu, nigdy tego nie chciał. Do tego wszystkiego miał załatwić jakiegoś kolesia, który odważył się sprzeciwić Yesung'owi. Nie chciał go zabijać i nie miał zamiaru. Nie był typem mordercy. Musiał szybko coś wymyślić aby uratować chłopakowi jakoś życie. W tym czasie gdy rozmyślał jak to wszystko zrobić, żeby się udało w salonie reszta chłopaków omawiała inne ważne sprawy, a raczej drożyła jeden temat... Jego...
- [...] Yesung daj sobie spokój ten mały tego nie zrobi, ja w to nie wierzę.
- To jest próba dla niego, chyba nie chcesz żebym przypominał tobie jak to z tobą było na samym początku?
- Ale ja go znam, nigdy tego nie zrobi...
- Heechul?
- Tak?
- Pamiętasz jak na samym początku nasz Siwon srał w gacie ?
- Heh no jasne! Miałem z tego niezłą zabawę.
- No widzisz? Henry się dostosuje, nie martw się o to. Posmakuje i sam będzie chciał potem abym rozdawał mu kolejne rozkazy.
- No to się chyba przeliczysz.. Chodziłem z nim przez 6 lat do jednej szkoły, nigdy nie skrzywdził nigdy nawet muchy. Aż się dziwię jak on zerwał ze swoją dziewczyną... O ile w ogóle z nią zerwał...
- O czym ty mówisz?
- O tym drogi kumplu, że nie za bardzo mu wierzę i trochę go znam.
- To twoim zadaniem będzie się tego dowiedzieć. Pójdziesz do niej i po prostu zapytasz się jej. Jeśli to prawda to w porządku, a jeśli ten mały kłamie to rozlicz się z dziewczyną, tylko po cichu.
- Okey szefuniu!
- Ile razy mam ci mówić, żebyś tak do mnie się nie zwracał - Yesung podniósł się z fotela łapiąc za kołnierz rozbawionego Siwon'a. Żaden z nich nie domyślał się nawet, że za drzwiami stoi Henry, który słyszał większość rozmowy. Przerażony szybko wrócił do swojego pokoju. Chodząc z kąta w kąt zastanawiał się gorączkowo co teraz zrobić. Jak wyjść niepostrzeżenie, aby nikt go nie zauważył. Nie mógł tego zakomunikować gdyż wiedział, że ludzie Yesung'a będą go śledzili, a wtedy odkryją prawdę. Nie mógł do tego dopuścić. Na samą myśl, że Sulli mogłoby się coś stać nogi miał jak z waty. Nie myślał racjonalnie, bał się. Nie wiedział kiedy Siwon pójdzie aby to sprawdzić. Nie miał czasu musiał działać. Przeczesał swoje gęste włosy ręką i otarł czoło z którego spływały kropelki potu. W pośpiechu złapał kurtkę, która leżała na łóżku i wyszedł z pomieszczenia. Po cichu przemknął się do korytarza. Z salonu dobiegały głośne śmiechy Heechul'a i Yesung'a. Dziwne, nie było słychać Siwon'a. Henry jeszcze bardziej się przestraszył, a serce podskoczyło mu do gardła. W głowie pojawiały się coraz to nowe wizje jak jego ukochana ginie z rąk Siwon'a. Odetchnął z ulga gdy nagle usłyszał jego głos. Czym prędzej wyszedł z domu i jak najszybciej umiał pobiegł do ukochanej. Drzwi otworzyła mama dziewczyny.
- O Henry! Jak dobrze, że jesteś. Mam do ciebie takie jedno pytanie.
- Nie teraz, musze natychmiast widzieć się z Sulli, czy jest w domu?
Kobieta widząc zakłopotanie i strach w oczach chłopaka natychmiast wpuściła go do domu. Pośpiesznie zawołała córkę. Dziewczyna na widok chłopaka szeroko się uśmiechnęła, jednak zaraz spoważniała zauważając jego wyraz twarzy.
- Henry? Czy coś się stało?
- Nie tu... Musimy porozmawiać na osobności.
- Ale o co chodzi?
- O twoje życie. - Gdy Henry wypowiedział te ostatnie zdanie matka dziewczyny natychmiast złapała go za rękaw.
- Jeżeli chodzi o życie mojej córki też chcę wiedzieć o co chodzi! O co chodzi! W coś ją wplątał! Gadaj!
- Mamo! Przestań proszę,a  ty Henry siadaj i mów szybko o co tu chodzi? Co jest grane?
- Powiem, ale ostrzegam, ze jeżeli ktoś oprócz was dwuch dowie się o tym że wiecie zginiecie i ja też.
- O boże przenajświętszy coś ty zmalował?!
- Mamo nie przerywaj mu niech mówi! Obiecujemy, że nikt się nie dowie. Kochanie jesteśmy jak rodzina.
- Sam niedawno się wszystkiego dowiedziałem i byłem w ogromnym szoku, jednak tego nie da się już odwrócić. Mojego taty zawsze nie było w domu, a teraz dowiedziałem się wreszcie dlaczego i sam zostałem w to wciągnięty, otóż mój ojciec jest [...] - Henry opowiedział wszystko z najmniejszymi szczegółami. Nie da się ukryć, że obie kobiety były w niemałym szoku. Sulli płakała, jej mama złapała się za głowę i nie odezwała się ani słowem.
- Ale Henry co teraz będzie z nami? Oni chcą się mnie pozbyć? Ja nie chcę umierać!
- Kochanie ja te·ż tego nie chce. Dziś lub w najbliższym czasie przyjdzie tu Siwon po to aby dowiedzieć się czy na prawdę zerwaliśmy. Musisz go okłamać i powiedzieć, że to prawda, że z Tobą zerwałem. Musisz być przekonująca i nie możesz dać po sobie poznać, że coś ukrywasz. To dotyczy się także twojej mamy.
- A jak to powiem? To co wtedy?
- Wtedy uratujesz swoje życie. Pamiętaj, pod żadnym pozorem nie kontaktuj się ze mną przez pocztę ani telefon, boje się, że będą mi go sprawdzali. Ja będę się z tobą kontaktował. Gdy będzie taka możliwość będę starał się cię odwiedzić. Wiem, że to będzie dość trudne, jednak jakoś damy radę. Dla ciebie przekroczę wszystkie granice. Obiecuje, że pod koniec tego koszmaru będziemy jedną, szczęśliwą rodziną i nie będziemy musieli się ukrywać.
- Jak chcesz to zrobić?
- Mam pewien plan, jednak nie mogę nikomu go zdradzić. Teraz muszę iść. Nie zobaczymy się przez pewien czas, teraz nie mogę się zbyt narażać. - Chłopak skierował się już w stronę drzwi, zatrzymując się na głos dziewczyny.
- Obiecaj mi Henry...
- Tak?
- Że nikogo nie skrzywdzisz, że nikogo nie zabijesz. Przecież nie jesteś taki.
- To mogę ci obiecać. Będzie trudno, ale to obiecuje ci na wszystko co chcesz. A teraz kochane pamiętajcie co wam powiedziałem, niedługo się zobaczymy.
Henry wyszedł ostrożnie rozglądając się czy oby nikt go nie widzi i okrężną drogą przez parki kierował się w stronę ,, siedziby,, bo domem tego nie można było raczej nazwać. Gdy dotarł na miejsce niepostrzeżenie wdarł się do swojego pokoju. Chyba nikt nie zauważył jego nieobecności. Yesung z Heechul'em nadal siedzieli w salonie, lecz teraz oglądali jakiś film. Siwon'a nigdzie nie było widać.
~ Może poszedł już do domu Sulli? ~ , ~ Co jeśli nie uwierzy dziewczynie i zacznie coś podejrzewać? ~ , ~ A jeśli ją zabije?~, ~ A jeśli zorientuje się, że kłamie, ale nie da tego po sobie poznać i ja nie będę o tym wiedział i pewnego dnia będzie mnie śledził, gdy będę do niej szedł i zabije nas oboje? ~ Takie myśli przychodziły Henry'emu do głowy. Okropnie się bał. Miał nadzieje, że Siwon przyjdzie i powie, że mu wierzy. Czekanie było dla niego wiecznością. To była najdłuższa godzina w jego życiu, po której przeminięciu w progu jego pokoju stanął Siwon z założonymi rękoma. Henry okropnie się bojąc, jednak nie okazując tego czekał co teraz usłyszy. Sekundy dłużyły się i jak w zwolnionym tępię Henry śledził ruchy warg Siwon'a, które mówiły...


_____________________________________________________________________________

OMG ! Skończyłam! Na reszcie skończyłam! Cieszycie się? Ja bardzo! Bardzo mi się to przedłużyło, rozdział miał być jeszcze przed świętami, ale nie chciało mi się bardzo pisać. Wiecie jak to jest jak to jest xd
A z okazji świąt oczywiście chciałabym wam złożyć najserdeczniejsze życzonka. Trochę sþóźnione, ale zawsze jakieś :) A wszystkim czytelnikom którzy tak jak ja kochają Azję i Kpop i ogólnie to co związane życzę w przyszłości aby spełniły się wasze marzenia :) Dążcie do celów, spełniajcie marzenia a może kiedyś uda wam się wyjechać do tego przepięknego kraju zwanego Koreą Południową! <3 Niech się nikt nie poddaje mówiąc że i tak nic z tego nie wyjdzie bo kto wie? Może nie macie racji, jak się czegoś bardzo pragnie to chociaż powinno próbować aby się spełniło! SUPER ŚWIĄT KOCHANI KPOPERSI I MOI KOCHANI CZYTELNICY!
Ps. Możecie dać mi prezent - KOMENTARZ POD ROZDZIAŁEM <3








sobota, 23 listopada 2013

~ Wieczna miłość~ One Shot

 Hmm.. w sumie nie wiem co mnie naszło żeby napisać tego One Shot'a. Może nagły przypływ weny, może to, że mi się tak strasznie nudzi ponieważ jestem chora? Sama nie wiem. Jeszcze nigdy nie pisałam One shot więc musicie mi wybaczyć jeżeli spale:) Najwyżej powiecie mi co zrobiłam źle i będę starała się to nadrobić :) 
No to miłego czytania ( mam nadzieje XD) 

~Wieczna miłość~ 

Czekałem na mojego współlokatora, zarazem kochanka z przygotowaną trzy godziny wcześniej kolacją, jednak on nadal nie pojawiał się. Byłem na niego wściekły, a jednocześnie się martwiłem bo jeszcze nigdy wie wracał o tak późnej porze. ~ Może zapomniał? - pomyślałem. To właśnie dziś mijała druga rocznica naszego związku. Świeczki już dawno się wypaliły, a dania na stole nie nadawały się już do spożycia. Kończyłem właśnie butelkę wina, które miałem razem z nim otworzyć. Mijały kolejne minuty, była już 23:30. Spóźnił się już 3 i pół godziny. Wypiłem ostatni kieliszek wina i spasowałem. Miałem właśnie iść położyć się spać, gdy nagle usłyszałem trzask otwierającego się zamka. Wyszedłem na wąski korytarz zobaczyć kto to. W progu stał nie kto inny jak Eunhyuk. Gdy stanąłem twarzą w twarz ze swoim kochankiem miałem ochotę rzucić się na niego i wydrzeć mu się prosto w twarz, jednak w moim gardle znikąd pojawiła się wielka gula, która mi to uniemożliwiła. 
- Dlaczego? - Tylko to pytanie udało mi się wydobyć z ust. Eunhyuk skierował swój wzrok w podłogę. Nie potrafił odpowiedzieć mi na to pytanie. Nie chciałem tak od razu mu odpuścić, więc zapytałem jeszcze raz.
- Dlaczego hyung? - Po moim policzku spłynęła kolejna łza. Starszy spojrzał w moje oczy i głęboko nabierając powietrza powiedział w końcu. 
- Przepraszam Donghae, ja....- Przerwał na chwilę aby wziąć kolejny oddech, po czym kontynuował. - My nie możemy być już razem Hae. Przepraszam. - Słowa które skierował do mnie w tym momencie mój ukochany, a raczej już były sprawiły, że moje serce pękło na miliony kawałeczków. Łzy z moich oczu zaczęły lecieć strumieniami, sam nie wiedząc kiedy osunąłem się na podłogę. Eunhyuk klęknął obok mnie łapiąc za ramię, jednak ja odepchnąłem go niemal natychmiast. 
- Zostaw mnie! Jak możesz?! Jak możesz ze mną tak skończyć?! Do tego dzisiaj! Wiesz jaki dziś dzień? Czemu akurat dziś, kiedy mija drugi rok, kiedy to właśnie tego dnia wyznałeś mi po raz pierwszy swoją miłość?! Czemu kończysz ten związek w dzień który został on poczęty! Dlaczego to robisz!!!
- Ja...
- Ty! Co ty?! Wypchaj się! Wynoś! Nie chcę cię znać! Jesteś podłą świnią! 
- Przepraszam. 
- Za co przepraszasz? - Powiedziałem już nieco uspokojonym tonem. - Za to że mnie nie kochasz? I co jeszcze? Może teraz powiesz czy nie moglibyśmy zostać przyjaciółmi? Ja nie chcę być twoim przyjacielem hyung! Ja nadal cię kocham! 
- Ale ja też cię kocham do cholery!
Słowa Eunhyuk'a sprawiły, że zupełnie nie wiedziałem co się dzieje. 
- Ale? To po co ze mną zrywasz jeśli nadal mnie kochasz, to nie ma sensu. - Po policzku Eunhyuk'a spłynęła pierwsza łza. Dopiero drugi raz widziałem jak płacze. Za tym musiało kryć się coś niepokojącego. 
- Hyung mi możesz powiedzieć. Co się dzieje? - Spojrzałem mu w oczy, jednak on zaraz odwrócił głowę. 
- Przykro mi Donghae, nie możemy być razem, mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz. Przepraszam. 
- Ale Eunhyuk! Nie zostawiaj mnie! - Jednak starszy nie posłuchał i wyszedł. Zostałem sam w tym dużym domu, który należał kiedyś do nas. A teraz? A teraz już nie wiem do kogo należy. 
Przez ostatnie 2 tygodnie nie mogłem znaleźć sobie miejsca, nadal myślałem o Eunhyuk'u. Nie mogłem tak od razu przestać go  kochać, jeżeli kiedykolwiek będę potrafił pokochać kogoś innego. Tyle nieprzespanych nocy, ciężkich dni bez mojego ukochanego, to już nie miało sensu. W końcu postanowiłem wyjść. Nie byłem na zewnątrz już dwa tygodnie. Pogoda nie dopisywała, padał deszcz, lecz nic sobie z tego nie zrobiłem. Ludzie patrzyli się na mnie idącego w podkoszulku i w spodenkach. Nie wiedziałem gdzie dokładnie nogi mnie niosą, gdy zorientowałem się stałem przed domem rodzinnym Eunhyuk'a. Chciałem zawrócić, jednak coś mnie zmusiło aby choć na chwilę tam wejść. Długo się wahałem aż w końcu przekroczyłem próg furtki. Chwilę później stałem już przed drzwiami. Nacisnąłem dzwonek, a po chwili usłyszałem kroki zbliżające się ku mnie. Drzwi uchyliły się, a moim oczom ukazała się znajoma sylwetka. Znajoma twarz której nie widziałem już od dwóch tygodni.  Eunhyuk był totalnie zaskoczony. 
- Donghae co ty tu...
- Wyjaśnij mi dlaczego?
- Nic nie będę ci wyjaśniał. Możesz iść, żegnam. - Chciał już zamknąć mi drzwi przed nosem, lecz wsadziłem pomiędzy próg nogę i szarpnięciem otwierają je ponownie. 
- Porozmawiajmy. Tak na prawdę nie wiem czemu mnie zostawiłeś. Nie mogę myśleć, jeść, spać. Dziś pierwszy raz od tamtego czasu wyszedłem na dwór. Nie wiem w sumie po co tu przyszedłem. A może dlatego, żeby dowiedzieć się o co tak na prawdę poszło? Czemu to ukrywasz? Czemu nic mi nie mówisz? Czemu milczysz, powiedz coś wreszcie!
- Co tu się dzieje? - Zza rogu wyszła matka Eunhyuk'a. - O Donghae to ty?
- A może pani powie mi o co w tym wszystkim chodzi? Czemu on mnie zostawił ?
- Mamo nie! - Na widok matki Eunhyuk nieco się wystraszył. 
- Synku, zrobiłeś to? Zerwałeś z Donghae, nic mu nie mówiąc? Nie widzisz jak się o ciebie martwi? Podjąłeś właśnie tą najgorszą decyzję. Nie ma nic gorszego od kłamstwa. 
- O co chodzi? Niech pani mi powie, niech to się już w końcu już wszystko wyjaśni. 
- Nie mi o tym z tobą rozmawiać. - Kobieta spojrzała krótko na swojego syna po czym odeszła mówiąc, że zostawia nas samych. 
- Wejdź. - Rzucił krotko Eunhyuk, wpuszczając mnie do środka. Zrobiłem jak kazał, po czym chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. 
- Siadaj. - Wskazał na swoje łóżko. Sam usiadł na krześle na przeciwko mnie. - Po co ty tu w ogóle przyszedłeś co? 
- Chce w końcu dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nie wyjdę stąd do póki nie dowiem się tego. 
- Co chcesz wiedzieć, no co? Że cię już nie kocham? Nie chce z tobą być! Zrozum to! 
- Dlaczego to robisz?
- Co? - Spytał zupełnie zbity z tropu. 
- Dlaczego kłamiesz? 
- Ja kłamie? 
- Nie, wcale! To może ja co! Posłuchaj albo mówisz mi prawdę, albo idę do twojej matki! - Dobrze wiedziałem, że Eunhyuk coś ukrywał. 
- Nie, dobrze powiem ci wszystko. To wszystko nie tak.
- A jak? - Spytałem. Dostrzegłem, że po policzku starszego spływa mała kropelka. Przytuliłem go, głaszcząc jego miękkie włosy. - No dalej hyung, powiedz mi. 
- Kocham cię Donghae, tak bardzo cię kocham że nie chciałem abyś cierpiał po mojej śmierci więc postanowiłem, że z tobą zerwę, zapomnisz o mnie i moja śmierć cię tak nie zaboli. - To co właśnie teraz usłyszałem z jego ust totalnie mnie zbiło z tropu. Poczułem się jeszcze gorzej niż w dzień zerwania. 
- Hyu...ng...ty...um..ierasz? - Wykrztusiłem ledwo. Nie..... - pokiwałem przecząco głową.- Ty znów mnie wkręcasz prawda? Powiedz że to prawda? No nie milcz tak! Powiedz coś! Do cholery jak to!
Eunhyuk dalej milczał, a po jego policzkach spływały coraz to świeższe łzy. Przyciągnął mnie do siebie całując namiętnie. Długo mi tego brakowało. Po chwili odsunąłem go od siebie na wyciągnięcie rąk. 
- Będę z tobą hyung, do ostatnich chwil, obiecuje. Razem damy sobie radę. Wyzdrowiejesz. 
- Donghae, nie wyzdrowieje. Już umieram, nic nie da się zrobić. Nie wiem kiedy ta chwila nastanie, ale od dziś chcę każdą chwilę spędzić tylko z tobą. Przepraszam, byłem głupi zrywając z tobą, stchórzyłem. 
- Od dziś się tobą zajmę hyung. Obiecuje. 

Pół roku później: 
Te cudowne chwilę z moim ukochanym zostaną już tylko w pamięci. Stojąc teraz przed jego nowym domem zwanym cmentarzem wpatruje się w jego zdjęcie przyklejone na nagrobku. Obiecałem mu, że nie będę płakał, jednak to nie możliwe. Kolejne łzy spływały właśnie po moim policzku. Obiecałem też, że nigdy nie przestanę go kochać. 

Trzy lata później: 
Tak jak obiecałem nie przestałem. Dziś mija kolejny bez niego dzień. Odwiedzam go codziennie, ale nie sam. Gdy byłem w depresji jak z nieba spadł mi Sungmin. Pomógł mi ogarnąć to wszystko. Z czasem nasza przyjaźń przeraziła się w coś więcej. To nie znaczy jednak, że przestałem kochać Eunhyuk'a. Te uczucie nigdy nie wygaśnie i wiem, że on nadal jest przy mnie. Czasami mam wrażenie, że to Eunhyuk zesłał mi takiego kogoś jak Sungmin, bardzo mu za to dziękuje. 


niedziela, 17 listopada 2013

~MNzG 4 ~

Następnego dnia Wiki wstała wcześnie rano. Wczorajszy cały dzień spędziła ze swoją przyjaciółką. Marta była wściekła, że mama uległa dziewczynie. Do wyjazdu dziewczyn został tylko tydzień. Wiki już zaczęła się pakować. Marcela wyjechała jeszcze na dwa dni do ojca i babci aby się z nimi pożegnać.W tym czasie Wiktoria dokładnie posprzątała swój pokój. Spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięła album ze zdjęciami. Były w nim zdjęcia jeszcze przed urodzeniem jej brata, gdy była szczęśliwa i rodzice mieli dla niej czas. Oczywiście zrobiła mnóstwo zdjęć swojemu braciszkowi, które wywołała i także włożyła do rodzinnego albumu.
Marcela siedziała teraz przy łóżku swojej kochanej babci, trzymając ją za jej szczupłą, pomarszczoną, kruchą dłoń. Starsza kobieta otworzyła oczy i próbując coś powiedzieć wnuczce westchnęła ciężko.
- Babciu nic nie musisz mówić.
- Wnusiu, jak ja się cieszę, że twoje marzenia w końcu się spełniają. Pamiętaj, że babcia zawsze będzie z tobą. Przyjedziesz na święta prawda?
- Babciu, przecież wiesz że nie wyobrażam sobie świąt bez ciebie.
- Nie obiecaj, bo to różnie bywa. Po za tym ja już długo nie pociągnę, nie wiem czy dotrwam do świąt. Możesz mi obiecać jedno?
- Tak babciu? - Powiedziała mając już łzy w oczach.
- Obiecaj mi że przylecisz z powrotem aby mnie pożegnać.
- Co ty mówisz babciu, przeżyjesz jeszcze nie jedne święta.
- Dobrze, dobrze nie płacz. Wiedz że życie człowieka jest jak sen. Po śmierci człowiek budzi się z tego snu i trwa już do końca. Każdy sen kiedyś się kończy, a ja czuje że mój właśnie dobiega do końca. Wnusiu mówię ci to bo być może już więcej nie będziemy miały okazji porozmawiać. Chce żebyś wiedziała, że mój sen był najpiękniejszym bo jesteś w nim ty i twój tata.
- A ja cieszę się, że mam najwspanialszą babcię na świecie.
- To kiedy wyjeżdżacie?
- Za 4 dni babciu.
- Weźcie pieniądze które wam podarowałam, przydadzą wam się. Dacie sobie radę jesteście dzielne. Wierze w was. No ale nie zatrzymuję cię, niech tata odwiezie cię do domu. Za nim to jednak nastąpi chciałabym cię o coś prosić.
- Tak?
- Masz przy sobie komórkę, aparat?
- A czemu pytasz?
- No ja to czemu? Ty jeszcze się pytasz? Nie chcesz mieć ostatniego zdjęcia z babcią? Jak umrę jeszcze zapomnisz jak wyglądałam.
- Oh babciu ja nigdy nie zapomnę.
- No już dawaj tu, jeszcze mam trochę siły żeby się uśmiechnąć.
Marcela nachyliła się nad schorowaną babcią i zrobiła zdjęcie. Pokazała je babci, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Do pokoju wszedł tata dziewczyny pośpieszając ją ponieważ potem miał ważne spotkanie na które nie mógł się spóźnić. Marcela pożegnała się z babcią. Trudno było jej wyjść z pomieszczenia gdzie spędziły ostatnie 2 dni z myślą, że już może jej nie zobaczyć. Spojrzała ostatni raz w stronę łóżka na którym leżała kobieta. Zamykając drzwi widziała jak babcia ostatni raz jej macha na pożegnanie z uśmiechem na twarzy szepcząc ,, powodzenia". Po Różowych policzkach dziewczyny spłynęły kolejne łzy. Marcela siedziała w samochodzie w milczeniu. Najtrudniejsze było pożegnanie. Wiedziała, że będzie tęsknić. Zostało tylko dwa dni. Przez ten czas dziewczyny spędziły te chwile ze swoimi  znajomymi.
- Jak będziecie już tam w Korei nie zapomnijcie wysłać nam pocztówki- Krzyknęła jedna z koleżanek gdy dziewczyny już odchodziły. Wiktoria odwróciła głowę lekko  uśmiechając się w stronę znajomych. Dziewczyny poszły jeszcze w swoje ulubione miejsce, gdzie przesiedziały dobre 2 godziny. Jutro już o tej porze będą w Seulu, całkiem same, oddalone od rodziny, znajomych. Będą musiały radzić sobie same, zacząć wszystko od nowa. 

W TYM SAMYM CZASIE SEUL... ***( siedziba mafii )

- Szefie niestety mam dla ciebie złe wiadomości.
- Co ja powiedziałem ? Mówiłem ci przecież że nie chce słyszeć o żadnych niepowodzeniach prawda?
- Prawda ale...
- Yesung! Daruj mu on jest tu nowy, to było dla niego zbyt trudne.
- Henry! Spójrz na mnie!
- Tak szefie?
- Daje ci jeszcze jedną szansę, albo załatwisz tego głupiego bachora albo sam to zrobię, a potem zlecę Heechul'owi i Siwon'owi żeby i ciebie sprzątnęli. A może jesteś zbyt słaby żeby załatwić jednego głupiego kujona? To od razu się policzymy.
- Dam z siebie wszystko szefie!! Teraz cię nie zawiodę. Daj mi tydzień a już nigdy nie będziesz musiał oglądać twarzy tego głupca który ci się naraził.
- Tydzień? Oszalałeś? Śmiesz ze mną dyskutować? Pozwól że przypomnę ci dlaczego tu jesteś! Jesteś tu...
- Wiem szefie, jestem tu przez mojego ojca, wiem.
- I chcesz zhańbić nazwisko które nosi twój ojciec?
- Nie szefie.
- Tak właśnie myślałem. Heechul, Siwon pokarzcie naszemu nowemu koledze na próbie gdzie znajduje się sala ćwiczeń oraz jego pokój. Przedstawcie mu zasady panujące tutaj, a jeśli jakąś złamie policzcie się z nim osobiście. Mały musi nauczyć się jak być twardym.
- Ok, na mnie możesz liczyć. - Heechul posłał łobuzerski uśmiech w stronę Yesung'a. Siwon popchnął Henrry'ego w stronę dużych drewnianych drzwi za którymi znajdował się ogromny salon.
- Czego się cykasz, on tylko wydaje się taki ostry, ale dla swoich jest nieszkodliwy. Na pewno nie wybrałby cię do swojej grupy gdyby nie wiedział że się nadajesz.
- Ale ja nikogo nigdy nie pobiłem, a co dopiero mówić o zabójstwie.
- No właśnie dlatego tu jesteś. Żebyś nauczył się tego i owego.
- Ale ja nie chce!
- Jeszcze się stawiasz! Nie masz nic do gadania! To zlecenie twojego ojca! No chyba, że chcesz dostać będzki to inna sprawa. - Siwon skierował pieść w stronę Henrry'ego.
- Nie chce.
- Może nie mogę cię zabić, bo wtedy twój ojciec zabiłby mnie, ale na spranie twojej dupy mam prawo i nie tylko do tego. - Siwon zmroził go swoim przerażającym wzrokiem. Serce chłopaka zabiło szybciej ze strachu, w chwilowej ciszy jaka zapanowała słychać było tylko przełḱnięcie śliny w gardle chłopaka. Po chwili ruszyli dalej.
- Tu jest twój pokój Henrry. Możesz go urządzić jak tylko chcesz, ale ma w nim panować porządek bo szef nie lubi bałaganu. Jeżeli chodzi o inne zasady to:
1.Zachowaj porządek w swoim pokoju, ale nie tylko.
2.Do póki szef ci nie zezwoli masz mówić do niego formalnie.
3.Nie pokazuj mu się na oczy dopóki nie wykonasz zadania.
4. Nie spóźniaj się na próby, niedługo zobaczysz na czym one polegają.
5. Jeśli się mi narazisz spiorę cię na kwaśne jabłko nie patrząc, że twój ojciec jest wnukiem założyciela naszej mafii.
6. Nie możesz przyprowadzać tu nikogo.
7. Musisz zerwać wszystkie znajomości, jeżeli masz dziewczynę zabij ją żeby cię nie rozpraszała w pracy, a jak nie to zerwij i urwij kontakt. Jeżeli będzie namolna ja ją zabije.
8. Nikomu nie możesz powiedzieć czym się zajmujesz. Jeżeli powiesz to ta osoba natychmiast zginie zanim zdążysz powiedzieć swoje imię.
9 Tylko nasz szef ma dziewczynę, ale ona także jest członkiem mafii. Nie patrz się na nią, nie odzywaj się do niej, nie siadaj obok bo szef cię zabije z zazdrości.
10. Jak ktoś ci się narazi nie baw się z nim tylko od razu się z nim rozpraw.
To chyba wszystko. Zapamiętałeś wszystko, nie chce się powtarzać.
- Tak, wszystko. - Wyszeptał Henrry.
- Co mówisz szczylu bo nie słyszę?!
- Zrozumiałem!
- No i o to chodzi mały. A teraz się rozpakuj i zaraz po ciebie przyjdzie któryś z nas żeby zaprowadzić cię na obiad. Na razie nie możesz jeść z nami bo jak mówiłem szef na razie nie chce cię widzieć.
- Rozumiem!
Siwon zamknął drzwi zostawiając nowego w pokoju samego. Henrry usiadł na łóżku. Przerażony nie wiedział co się dzieje. O tym że ojciec i dziadek są członkami groźnej mafii dowiedział się tydzień temu. Rozpieszczony przez matkę i ciocię nie doświadczył złego. Ojca prawie nigdy nie było w domu. Nie wiedział jaki jest na prawdę. Teraz wiedział dlaczego kupował mu pistolety, jednak mały Henrry nigdy nie chciał się nimi bawić. Nie był typem zabójcy, a teraz wszystko zaczęło się zmieniać. No właśnie i co miał powiedzieć swojej dziewczynie z którą był już od dwóch lat.Przerażała go myśl zerwania i urwania z nią na zawsze jakiegokolwiek kontaktu. Pewnie znienawidzi go nie wiedząc, że zrobił to po to aby ją chronić. Chce czy nie jest skazany na cierpienie. Pierwsza łza spłynęła po jego bladym policzku. Opadł głową na poduszkę a z jego oczu wylewały się strumienie łez.
- Ojcze dlaczego mi to robisz! Dlaczego ja!

***

- Eunhyuk?
- Co znowu?
- Wiesz gdzie podziałem swój telefon? Mama ma do nas zadzwonić na mój numer, ale znów nie wiem gdzie go położyłem.
- Donghae ty niedługo głowę zgubisz naprawdę!
- Pomóż mi hyung. - Donghae zrobił te swoją słodką minkę której Eunhyuk nie mógł się oprzeć.
- Leży w moim pokoju, ale następnym razem to wywalę go do śmieci!
Hae pobiegł szybko do pokoju swojego hyunga.Na szczęście mama chłopaków jeszcze nie dzwoniła.
- A po co tak na marginesie mama chce do nas zadzwonić?
- No jak to po co ?
- Chce pogratulować nam, że dostaliśmy się na studia.
- O mój boże ta kobieta na prawdę nie ma po co dzwonić?
- Ej to jest nasza mama, wyrażaj się!
- Hae jesteśmy już dorośli, chociaż patrząc na ciebie wątpię w to.
- Przesadziłeś!
- No Hae nie obrażaj się! Donghae! - Jednak młodszy wybiegł z domu wściekły nie zważając na brata. Eunhyuk wyjął telefon z swojej prawej kieszeni i zadzwonił do Sungmin'a. Wiedział dobrze gdzie Donghae powędrował.
- Hej Sung tu Eunhyuk, zaraz tam do ciebie przyjdzie mega wściekły Donghae.
- UU.. A na kogo jest wściekły?
- Na mnie, znów go wkurzyłem.
- Jasne, czy ty nie widzisz jaki on jest uczuciowy?
- Wiem, ale proszę pociesz go jakoś nie chce żeby był smutny.
- Nikt tego nie chce. Zajmę się nim  nie martw się.
- Dzięki, na razie.
Sung rozłączył się jako pierwszy. ~ Znów się pokłócili ~ westchnął w myślach. Wyczekiwał i wyczekiwał na swojego przyjaciela, lecz ten nie pojawiał się. Postanowił zadzwonić do Eunhyuk'a.
- To ja Sung. Donghae nie ma u ciebie ?
- Nie a co ? U ciebie też go nie ma ?
- No właśnie nie ma, nie przyszedł.
- Ale jak to!
- Nie przyszedł, też się zdziwiłem, zawsze jak miał jakiś problem to ja mu pomagałem.
- Cholera, zadzwonię do Kyuhyun'a może jest u niego.
- To ja zapytam się Leeteuk'a on niedawno wrócił może gdzieś go widział.
- Jak bedziesz coś wiedział to dzwoń.
- Ty też. Do usłyszenia.
W tym czasie gdy Eunhyuk, Sungin, Leeteuk i Kyuhyun szukali Donghae ten błąkał się po ulicach Seulu. Był wściekły na Eunhyuk'a czasami miał ochotę wyprowadzić się i zamieszkać z Sungmin'em i Leeteuk'iem. Po jakimś czasie znudziło mu się chodzenie po mieście, poszedł więc do swojej matki. Gdy kobieta zobaczyła swojego młodszego syna przed drzwiami ucieszyła się, ale i zdziwiła.
- Donghae, co ty tu robisz?
- Nie mogę już nawet odwiedzić swojej rodzicielki?
- Nie no synku proszę wejdź, szkoda że nie ma twojego starszego brata, już zdążyłam się przyzwyczaić, że przestał mnie odwiedzać. 
- Wybacz mu mamo, kiedyś na pewno zrozumie.  Mamo? mam taką małą prośbę.
- Tak?
- Mógłbym zostać dziś na noc? Pokłóciłem się z Eunhyuk'iem i...
- Ah czy wy przestaniecie w końcu się kłócić!
- Chyba jeszcze nie nastał ten czas.
- W takim razie, niech będzie, możesz zostać, ale jutro masz wrócić bo Eunhyuk pewnie się martwi. - Donghae skinął twierdząco głową po czym poszedł do swojego dawnego pokoju.

POLSKA DOM WIKTORII:

Wiktoria wraz z mamą i małym Krystianem siedzieli właśnie w kuchni jedząc kolację.
- Wiki, tylko pamiętaj uważaj na siebie. - Mama dziewczyny spojrzała na swoją córkę mając już łzy w oczach.
- Nie płacz mamo przyjadę na wakacje i święta.
- Należy ci się coś od życia córeczko. Mam nadzieje że sobie poradzisz. Na początku może być ci trudno, ale pamiętaj zawsze możesz wrócić, zadzwonić.
- Na pewno będę dzwoniła często. Przysyłaj mi zdjęcia tego małego szkraba. Chcę widzieć jak się uśmiecha chociaż na zdjęciu.
Mama dziewczyny uśmiechnęła się przysiadła do Wiktorii i przytuliła ją do siebie. Dziewczyna już dawno nie była traktowana w taki sposób.
U Marceli zaś było inaczej. Siedziała sama w swoim pokoju słuchając muzyki. Matka nawet nie spojrzała na nią. Była wściekła na dziewczynę, że ta wyjeżdża. To samo było z Martą. Ta cały czas nachodziła Marcele i dokuczała jej jak tylko mogła. Dogryzała, że mama woli ją bo nawet nie chce przyjść spędzić ostatnich chwil ze swoją biologiczną córką. Gdy tylko Marta wychodziła z pokoju po policzkach Marceli spływały coraz to świeższe łzy. Nic tak nigdy ją nie bolało jak to, że jest obojętna swojej matce. Ale już jutro wszystko miało się zmienić o 180 stopni.


______________________________________________________________________________

Przypominam tym co zapomnieli, że to opowiadanie dwu wątkowe i że drugi
wątek oddzielony jest ,,***,, od reszty XD
Wreszcie wplotłam losy mafii do opowiadania XD Podoba się?
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział i was zawiodłam bo nie ma nic
ciekawego... Jednak wypowiecie się w komentarzach XD
Następny rozdział bd już rozgrywany już w Korei XD Czas wpleść do opowiadania także dwie nowe postaci ( kobiety ) XD
Wyczekujcie!
PS Będzie bez zdjęć bo nie mam możliwości ich dodania ! 





niedziela, 27 października 2013

~MNzG 3~

Tata Marceli odwiózł dziewczyny, jednak nie mógł zostać na dłużej. Poszedł tylko powiedzieć swojej byłej żonie, że jeżeli dziewczyna dostanie się na studia za granicą ma prawo tam wyjechać. Oczywiście jej przyrodnia siostra  nie była zadowolona. Obie przyjaciółki siedziały właśnie w pokoju u Marceli, gdy niespodziewanie i nie proszenie weszła tam Marta, była wściekła na Marcele.
- Co ty sobie myślisz! Wyjedziesz od tak sobie i co?! Zostawisz mnie z tym wszystkim samą?!
- Sorry.. Ale z czym? - Spytała poirytowana. 
- No jak to z czym? Ja nie będę tu sprzątać! Co ty sobie myślisz, że codziennie będę do kosmetyczki latać żeby mi paznokcie robiła?! 
- A niby co ja jestem? Twoją służącą? O nie, nie moja droga, spadaj stąd! Niech cię nie widzę bo jeszcze chwila a przykopie ci do tego twojego tłustego zada! 
- Nie pojedziesz! Zobaczysz, zostaniesz tu i koniec! 
- Żebyś się nie zdziwiła! 
Marcela wyrzuciła Martę za drzwi. Tamta od razu pobiegła poskarżyć się swojemu tacie. 
- Jejku, podziwiam cię, ja nie wytrzymała bym z taką mendą ani jednego dnia. 
- Dlatego nie mogę doczekać się aż stąd wyjadę. 
- Razem wyjedziemy, ja też nie mogę się doczekać. Jak myślisz dogadamy się z tamtymi ludźmi?
- Jeżeli mamy jakieś braki znajdziemy kogoś kto nas podszkoli. 
- Może jakiegoś przystojnego Koreańczyka z nieziemsko zarąbistą klatą ( hehe ) 
- Wiki! Tobie tylko te ich ciałka w głowie... 
- A ty nie jesteś ciekawa jak wyglądają takie ciałka na żywo?
- Dobra, może jestem ale....
- Nie ma żadnego ale, teraz to ja tam jadę ze względu na wszystko. 
Resztę dnia dziewczyny spędziły śmiejąc się, rozmawiając, planując swoje życie gdy dostaną się na wymarzone studia. Postanowiły, że jeżeli się nie dostaną, pójdą na uczelnie w Warszawie. Obie dziewczyny przez następny dzień siedziały jak na szpilkach czekając na listonosza. To własnie dziś miały przyjść odpowiedzi czy dostały się na studia. Wiktorię od rana bolał brzuch, a Marcela siedziała cały czas na schodach przed domem pilnując żeby jej przyrodnia siostra nie ukradła listu. Raz już tak się zdarzyło. Marta ukradła jej list z datą przesłuchania do zespołu w którym miała grać. Niestety nie pojechała na nie, bo list znalazła już po terminie. Marta oczywiście się wszystkiego wyparła, jednak Marcela wiedziała że zrobiła to na złość. Teraz nie mogła dopuścić do takie sytuacji. Marta kręciła się czasami w okolicach wyjścia patrząc czy Marcela przypadkiem jeszcze siedzi na schodach. Dziewczyna umówiła się z przyjaciółką, że jeżeli któraś z nich dostanie list pierwsza nie będzie go otwierać dopóki druga nie dostanie swojego i że otworzą go razem. Tak więc zrobiły. Wiktoria pierwsza dostała swój list, spojrzała na kopertę. Tak to był list z uczelni. Od razu pobiegła do swojej przyjaciółki.
- Marcela! Dostałam list!
- Super! To czekamy tylko na mój. Jak myślisz dostałyśmy się?
- Sama nie wiem, trzeba być dobrej myśli.
Dziewczyny tego dnia nie doczekały się na list. Zrezygnowane poszły do swoich domów. Marcela martwiła się, że o niej zapomnieli, albo po prostu nie dostała się i dlatego.

W tym samym czasie Seul Korea Południowa


 - I co Eunhyuk, dostałeś się? - Spytał Donghae cały podekscytowany.
Eunhyuk spojrzał jeszcze raz na kartkę papieru nie dowierzając.
- No dostałeś się czy nie? Bo nie wiem czy ja mam sprawdzać.
- Nie wierzę...
- Co nie dostałeś się?? Nie martw się poczekam na ciebie i pójdziemy na nie razem, ciekawe jak tam chłopaki bo jeśli oni też nie to wychodzi na to że nikt........
- Dobra zamknij się już, dostałem się! - Eunhyuk wybuchł głośnym śmiechem.
- Ah Ty! Ja cię kiedyś zabiję! Jak możesz mnie tak straszyć!
- Chłopaki!- Do domu Donghae i Eunhyuk'a wbiegł Sungmin z wielkim uśmiechem na twarzy a zaraz za nim jego starszy brat Leeteuk.
- Dostaliśmy się a wy?
- Też ! -Wykrzyczał Donghae.
- Ej a gdzie Kyuhyun ?
- Jestem! - Wszyscy usłyszeli znajomy głos przyjaciela.
- I co dostałeś się. - spytał podniecony Sungmin
- No niestety...
- O nie...- westchnął Sungmin.
- No cóż będziemy musieli poczekać. - Powiedział zrezygnowany Eunhyuk
- No dobra..., żartowałem! Szkoda że nie widzicie swoich min hehe!
- Osz ty! Chcesz umrzeć!
- Donghae spokojnie braciszku. To jak idziemy to świętować ?
- No jasne!
- Kurczę nie mogę uwierzyć że wszyscy pójdziemy na tę samą uczelnie, będę chodził do klasy z moim hyungiem! - Cieszył się Sungmin.
- Ale czekajcie to w końcu gdzie pójdziemy ?
- Za rogiem otworzyli ostatnio taki mega fajny bar co wy na to ?
- Ja nie idę świętować z Kyuhyun'em. - Zaraz wtrącił przerażony Sungmin.
- Czemu ? Oj Sung nie przesadzaj już.
- Eunhyuk! To nie ciebie po ostatniej imprezie pijany Kyuhyun chciał wykorzystać..
- Co wykorzystać? Mojego braciszka?!
- Leeteuk nie denerwuj się tak byłem pijany i pomyliłem Sunga z dziewczyną która stała obok...
- Już nie żyjesz!
- Ej chłopaki uspokójcie się! - Wrzasnął Eunhyuk aż Donghae podskoczył nieco przerażony. - Nie czas teraz na rozpamiętywanie takich spraw. Uznajmy, że to było dawno i nie prawda...
- Jaka nie prawda! Jakie dawno! To tydzień temu było! - Wrzasnął roztrzęsiony Sungmin.
- Osz ty! Jak mogłeś tknąć mojego brata! Na mózg ci padło!- Wściekał się Leeteuk.
- Przepraszam nie chciałem! Byłem pijany.
- Ja ci tu zaraz dam!- Leeteuk wyciągnął już swoją prawą pieść lecz w odpowiednim momencie powstrzymał go Eunhyuk.
- No tak! Z wami nic nie da się zaplanować! Cały czas się tylko kłócicie! Mam tego dosyć. Możecie sobie iść, żegnam!
- Ale hyung to nasi przyjaciele....
- Przyjaciele? A kłócą się w takiej ważnej chwili. Właśnie przyjęli nas na studia i zamiast to opijać to my się tu kłócimy bo ślepy Kyuhyun zamiast zamiast przelecieć laski to prawie przeleciał biednego Sunga! Ale podkreślmy to że był pijany! Sungmin?
- Tak?
- Jak myślisz czy jakby Kyu był trzeźwy tknął by cię?
- No... chyba nie...
- Nie tknął bym! - Wtrącił się Kyu. - Sung przepraszam, nadal nie chcesz mi tego wybaczyć?
- Dobra wybaczam, ale teraz trzymaj się z dala ode mnie jak coś wypijesz.
- No skoro doszliśmy do porozumienia to może pójdziemy i wypijemy coś na uczczenie tego wspaniałego wieczoru? - Donghae zaprosił wszystkich do wyjścia.  Wychodząc Leeteuk zmroził Kyuhyun'a morderczym wzrokiem. Jednak gdy doszli do klubu po wypiciu paru kolejek szybko zapomniał o całej sprawie.
Chłopaki bawili się w najlepsze pijąc kolejka za kolejką. Leeteuk własnie startował do jakiejś nowo poznanej dziewczyny. Sungmin sączył kolejnego drinka, Donghae próbował wyrwać jakąś laskę lecz wcale mu to nie wychodziło, Eunhyuk nie mógł już nawet wstać z ziemi i czołgał się po podłodze w stronę łazienki a Kyuhyun stał i się śmiał z biednego Eunhyuk'a aż w końcu postanowił mu pomóc. Ciężko było mu go podnieść w dodatku on cały czas się przewracał. Nie wytrzymali całej nocy. Ochroniarze wyprosili ich z lokalu bo byli chyba najbardziej pijani. Tak więc zataczając się wszyscy poszli do domu tego który miał najbliżej czyli Donghae i Eunhyuk'a. cała piątka leżała już na łóżku.
- Chłopakiii Uuu...dało nam się....nam...!! - W pewny momencie wrzasnął Eunhyuk.
- Ty! Zamknij się ty nawet chodzisz nie umiesz!
- Ej a chcesz dostać w ryj?
- Eunhyuk dupo! Uspokój się bo powiem mamie.... - wymamrotał kompletnie pijany Donghae w stronę swojego hyunga.
- Ale... mama? Moja mama nie żyje! - Wydarł się na całe gardło.
- Hyung... Hyu... Nie płacz już, mama żyje... co ty pierdolisz...
- Żyje? - Eunhyuk spojrzał na Donghae ze świeczkami w oczach.
- No.... żyje, przecież była u nas wczoraj.
- To co ten Leeteuk mi powiedział??
- Chodziło mi o to że nie ma masła jutro na śniadanie....
- Wybacz mu Leeteuk on już nie wie jak przetwarzać informacje jest zalany w trumnę.
- Co? Trumna? Mama nie żyje... Mamo! Mamo! Kocham cię Mamo!
- Eunhyuk zamknij się już!!!! Mama żyje chodziło mi o trupa! Przejęzyczyłem się
- Ale ja nie chce... ja nie chce trupa!
- Zaraz mu przywalę to się uspokoi! - Z miejsca zerwał się Leeteuk. - Zamknij się! Twoja mama żyje ma się dobrze! A ty jesteś pijany i idź już spać bo zaraz do niej zadzwonię i powiem jej w jakim stanie jest jej starszy syn, ten który powinien świecić przykładem dla swojego młodszego brata i dopiero zejdzie na zawał jak się dowie!
- Już śpię.. to papa. - Eunhyuk odwrócił się do Leeteuk'a plecami i zaraz usnął. Gdy tylko zapanowała cisza innych też zmorzył głęboki sen.

Następnego dnia Polska 

- I co dostałaś list? - Do Marceli przyszła właśnie Wiki trzymając swój list w ręku.
- Nie, ale zaraz powinien przyjść listonosz.
- A gdzie tamta?
- Mówisz o Marcie ?
- No a o kim? Nadal czatuje?
- A jak myślisz czemu siedzę tu z rana na schodach? Przecież gdyby mnie tu nie było to nie doczekałabym się nigdy na ten list. Od rana krąży tu i patrzy tylko czy gdzieś nie poszłam i wyczekuje listonosza. Ona na prawdę chciałaby zrujnować mi plany to chyba jej jedyne marzenie.
- Jest podła...
- Za bardzo rozpieszczona, ona nie wie co to wysiłek, poświęcenie, kara, nic z tych rzeczy wszystko od małego było robione pod jej dyktando i wszystko za nią. W gimnazjum pracę domową odrabiali za nią wykształceni ludzie z pracy jej ojca, jest pusta i głupia. Nie wiem czy w ogóle umie liczyć i piać.
- O ja.... rzeczywiście musi być tępa.
- Najbardziej tępy nóż nie jest aż tępy jak ona.
- Ej wszystko słyszę! - Zza rogu wychyliła się Marta.
- Bezczelna jeszcze podsłuchuje! Spadaj stąd!
- Nie podsłuchuje, własnie idę do tatki przekonam go żebyś nigdzie nie wyjechała. On ma wpływ na twoją mamę. Zostaniesz tu i kropka.
- Dobra, dobra spadaj bo czekam na ważny list. - Pod bramę właśnie podjechał samochód z którego wyszedł listonosz. Marcela natychmiast zerwała się z miejsca. Podbiegła w stronę mężczyzny odebrała list i podziękowała.
- To co otwieramy? - Zapytała Wiktoria.
- Nie tu, chodź w nasze ulubione miejsce. - Dziewczyny szły przez zatłoczone chodniki aż doszły do pobliskiego parku. Usiadły na swojej ulubionej ławce i razem otworzyły swoje koperty. Obie dokładnie czytały zawartość koperty. Obie w tym samym czasie zaczęły piszczeć.
- Co dostałaś się?
- A ty?
- Ja tak a ty?
- Ja też!
- Jedziemy do Korei!!!! - Krzyknęły równocześnie. Wiktoria przytuliła mocno swoją przyjaciółkę.
- Na reszcie oderwę się od tego nudnego życia.
- A ja oderwę się od tego głupiego pustaka.
- Ciekawe co ona nagada twojej mamie.
- Mam to gdzieś, mam pozwolenie taty. Nawet jak teraz się nie zgodzi tara znów ją przekona.
- Zaczynamy nowe życie nie boisz się że będzie ciężko?
- Początki zawsze są trudne. Jesteśmy dwie poradzimy sobie.
- Masz rację Hwaiting!
- Hwaiting!

_______
* Hwaiting- po Koreańsku oz. - Dasz radę, Powodzenia!
* Hyung -  zwrot, którzy używają mężczyźni do starszych od siebie mężczyzn (coś jak starszy brat)
_______________________________________________________________________

Wiem, że długo mnie nie było i ze to nie wybaczalne ale musicie mi wybaczyć. Przepraszam, że dodaje ten rozdział w takim odstępie. Mam nadzieje że nikt nie zrezygnował przez to z czytania. Długo pisałam ten rozdział.... nie miałam weny a po za tym obowiązki szkolne. Teraz już tak nie będzie postaram się dodawać rozdziały częściej ale smuci mnie jedno że nie chcecie komentować, czekam na komentarze i czekam a ich brak... Mam nadzieje że chociaż napiszecie jak podobał się wam ten rozdział?






piątek, 27 września 2013

~MNzG~ 2

Następnego dnia Wiktoria przekazała dobre wieści swojej przyjaciółce. Obie cieszyły się, że nie będą musiały rozstawać się na te dwa miesiące. Zaplanowały już co będą robić na wsi, kogo odwiedzą i że na pewno zrobią mnustwo zdjęć na pamiątkę. Tak zleciał im cały dzień. Jutro miały już wyjechać. Wiktoria od razu po powrocie od przyjaciółki spakowała walizkę, dokładnie sprawdzając czy niczego nie zapomniała. Marcela siedziała właśnie na łóżku razem z tatą i wypytywała co robił gdy się nie widzieli. Lubiła spędzać z nim czas, mogła powiedzieć mu wszystko tak samo jak babci. Oboje wiedzieli o marzeniu obu dziewczyn. Tylko matka Marceli nie zgadzała się na wyjazd. Dziewczyna nie chciała się z nią kłócić bo uważała, że to i tak nic nie da. Ojciec i babcia wierzyli w nią oraz Wiktorię. Wiktoria zaś, gdy tylko wspominała o studiach w Korei zostawała wyśmiewana przez matkę.
- Dziecko, w co ty wierzysz?  Skąd niby weźmiesz na to pieniądze! A po za tym spójrz na swoje wyniki w nauce. Tam przyjmują tylko geniuszy.
- Mamo nawet nie wiesz z jaką średnią ukończyłam liceum.
To była prawda, odkąd urodził się brat Wiktorii jej matka zupełnie przestała interesować się własną córką. Nie wiedziała nawet o ocenach i dobrych wynikach. WSspierał ją tylko jej wójek, brat jej matki, który dostrzegał jej wysiłek.
Następnego dnia Wiki wstała wcześnie rano nie mogąc się już doczekać. Mieli wyjechać dopiero o 14, a była dopiero 7 rano. Nie wiedząc co ze sobą zrobić leżała na łóżku wpatrując się w sufit swojego pokoju na którym miała powieszszone zdjęcia swojego ulubionego zespołu z Korei ,, SHINee". Po dwugodzinnym, bezczynnym leżeniu wstała w końcu i poszła coś zjeść.  Czas płynął tak  wolno co trochę ją denerwowało. W kuchni siedziała jej mama oraz braciszek. Kochała go i z jednej strony nie chciała go zostawiać, za to z drugiej nie miałaby co robić bez swojej przyjaciółki. Matka jak zwykle zapatrzona w swojego synka nawet nie zwróciła uwagi na dziewczynę. Już nie miała kochającej rodziny jak kiedyś. Wszystkie problemy i zmartwienia pomagała jej rozwiązać Marcela. Siedziała teraz w swoim pokoju czekając aż zadzwoni jej przyjaciółka. W pewnej chwili usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Zbiegła szybko na dół żeby je otworzyć.
- Cześć!
- Siemka, gotowa?
- Jasne, czekaj chwilkę.
Wiktoria pobiegła do swojego pokoju po walizkę. Na chwilę jeszcze weszła do kuchni aby pożegnać się z mamą.
- Pa mamo! Już jadę, zadzwonię kiedy będę wracała.
Kobieta robiła akurat coś do zjedzenia dla małego i nawet nie zwróciła najmniejszej uwagi na córkę. Do tego jeszcze mały zaczął płakać.
- Dobra, dobra! Wiki, możesz go uspokoić? Ja mam całe ręce brudne.
- Ale mamo...
- To jedź! Nie zawracaj mi głowy! Nawet małego nie potrafisz uspokoić!
Wiktoria spojrzała na swoją matkę. Nigdy nie sądziła, że kobieta będzie odnosić się do niej w taki sposób. Wyszła z pomieszczenia ze łzami w oczach.
- Co jest? - Spytała Marcela, gdy tylko to zauważyła.
- Nic takiego, po prostu moja mama....
- Znowu cię olała?
- No nic, tak widocznie musi być. Chodź twój tata pewnie już na nas czeka.
Wyszły z domu, ojciec Marceli zapakował wszystko do bagażnika i ruszyli w drogę. Pan Słowik zadawał dużo pytań i jakoś ten czas leciał. Na wieś w której mieszkał jechało się około dwie godziny.
- Tato? A ile będziemy mogły zostać?
- Ile chcecie. To nie sprawi mi żadnego problemu, wręcz przeciwnie, babcia też będzie się cieszyć.
- A właśnie co u niej? Dobrze się czuję?
- Teraz już tak, ale  w zimę było z nią kiepsko.  Obawiam się córeczko, że babcia nie ma już po prostu siły, ma 90 lat.
Na twarzy Marceli pojawiło się zmartwienie.
- Ale nie martw się, gdy tylko cię zobaczy na pewno wrócą jej siły.
Dziewczynę słowa ojca wcale nie uspokoiły. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z babcią.  Gdy tylko dojechali na miejsce Marcela i Wiktoria pobiegły przywitać się ze starszą kobietą. Opowiedziały jej ze szczegółami cały miniony rok. Na wieczór postanowiły, że przejdą się w swoje ulubione miejsce. W tamte wakacje chodziły tam codziennie. Była to duża łąka na skraju lasu, gdzie panowała idealna cisza, której w mieście nigdy nie było.

Dni na wsi mijały nie ubłagalnie szybko., dziewczyny codziennie pomagały babci w gospodarstwie.  Matka Wiktorii nie odezwała się do niej przez miniony miesiąc. Co prawda dziewczyna próbowała się do niej dodzwonić lecz nikt nie odbierał. Dziś także miała nadzieje, że jednak ktoś się odezwie, jednak nic z tego.
- Co jest Wiki?- Do dziewczyny podeszła Marcela.
- Mam wrażenie, że rodzice już wcale przestali się mną interesować.
- Co ty gadasz, kochają cię, ale teraz...
- No właśnie, teraz mają małego Krystianka.
- Nie smuć się, babcia woła nas na chwilę do siebie.
Obie poszły do pokoju babci. Właśnie odpoczywała, była już w takim wieku, że nawet przejście z jednego końca podwórka męczyło ją.
- Dobrze się czujesz babciu? - Spytała Marcela po czym usiadła obok kobiety. Wiki przysiadła na łóżku które znajdowało się na przeciwko.
- Wnusie, jak widać robię się już coraz słabsza.
- Co ty babciu, jeszcze wrócą ci siły.
- Marceluś, ja wiem co mówię. Przeżyłam na tym świecie 90 wiosen. Wiele w życiu widziałam, wiele wycierpiałam, ale też dużo się nauczyłam. Wnusie długo ja już na tym świecie nie będę pomieszkiwać.
- Babciu, nie mów tak. - Jednak kobieta znów przerwała.
- Już dawno spisałam testament, nie chce jednak żebyście czekały aż odejdę. Wakacje mijają, a wy wybieracie się przecież na studia prawda? Tak więc moje wnusie za młodu, jeszcze jak byłam w pełni sił, miałam bardzo dobrą pracę. Wszystkie oszczędności składałam w moim małym tajemniczym schowku. Żyłam skromnie, czekałam i zbierałam je dla moich wnuków. Chciałabym wam przekazać te pieniądze. Macie marzenia i cel w życiu prawda? Jedźcie na wymarzone studia. Pracowałyście ciężko, należy się wam.
- Ale babciu...
- Moje dziecko, za nim odejdę chcę was o coś poprosić. Obiecajcie mi, że nigdy nie zrezygnujecie z marzeń. I jeszcze jedno. Wiecie, że pieniądze są wasze, jednak same musicie je znaleźć.
- A skąd będziemy wiedzieć, że to te?
- Wnusiu, oczywiście, że będziecie.
- Ale one mogą być wszędzie.
- Wiem, ale to już wasza w tym głowa, żeby je odnaleźć. Wydajcie je tam w Korei mądrze i z rozsądkiem.
Dziewczyny opuściły pokój babci zastanawiając się jak to wszystko się teraz potoczy. Nie wyobrażały sobie życia bez babci.
- To pewnie jej minie, przecież nie może umrzeć, nie może nas tak zostawić.
- Podobno ludzie przeczuwają takie chwilę.
- Weź Wiki nawet tak nie mów. 
- Ale co zrobimy gdy nie znajdziemy tych pieniędzy?
- Wygląda na to, że nie mamy wyjścia. Mamy jeszcze dwa tygodnie do końca wakacji. Mało czasu, ale zawsze coś.
- Pomyślimy nad tym w bardziej ustronnym miejscu, chodź. - Marcela pociągnęła swoją przyjaciółkę za sobą. Parę minut później były nad małym jeziorkiem w środku lasu. Ktoś, kiedyś wybudował tam małe molo.


Marcela odkryła to miejsce gdy szukała zakątka w którym mogłaby w spokoju pograć na gitarze. Leżąc tak na mostku obie w skupieniu myślały o jaki tajemniczy schowek chodziło babci.

  - Twoja babcia ma jakieś ulubione miejsce?
- No tak, jej ulubionym miejscem jest strych. Jejku Wiktoria! Co ja bym bez ciebie zrobiła! - Marcela zerwała się z miejsca i pociągnęła Wiktorię z powrotem do domu. Dotarły tam w oka mgnieniu. Obie skierowały się na górę. Chyba z godzinę przeszukiwały strych, jednak nic nie znalazły.
- Tu nie znajdziemy tej skrytki.
- Nie możesz tak rezygnować. - Wiki dalej się rozglądała.
- Ej Marcela! Chyba coś mam!
W drewnianej ścianie wyryty był malutki znak ,,X"
- To tylko znak, to przecież nic nie znaczy.
- Tak piraci oznaczają miejsce ze skarbem.  A co jeśli babcia ukryła pieniądze w ścianie?
Wiktoria puknęła w deski, jedna z nich drgnęła. Nie była przybita Dziewczyny odłożyły ją na bok. Ich oczom ukazał się niewielki sejf.
- A skąd mamy znać szyfr?
- Może to data urodzenia babci? Sprawdź. - Marcela sprawdziła jednak nic z tego.
- A może wpisz swoją datę urodzenia? - Marcela wpisała i udało się. Obie prawie co nie zemdlały z wrażenia, gdy zobaczyły ile pieniędzy znajduję się w tej tajemnej skrytce.  Po chwili wpatrywania się Wiktoria wyjęła jego zawartość.
- Przecież my nigdy tego nie policzymy.
- Wiem, tego policzyć nie dałby rady nawet najlepszy matematyk.
- Ja nie mogę tego przyjąć. To twoja babcia, ty jesteś jej wnuczką. Ja tak na prawdę jestem dla niej obcą osobą, to należy do ciebie.
- Wiktoria o czym ty mówisz, nie słyszałaś babci? Podarowała je nam, a nie tylko mi.
- Trzeba je gdzieś schować. Najlepiej na kącie w banku.
- Masz rację, pomoże nam mój tata.
Zaraz obie pobiegły do ojca Marceli. Gdy usłyszał jaki prezent sprawiła im babcia aż usiadł z wrażenia. Oczywiście pomógł założyć im konto i cała suma wpłynęła na nie w przeciągu 24 godzin. Babcia czuła się coraz gorzej, nawet lekarz nie pomagał. Wiki i Marcela nie mogły zostać dłużej za dwa dni miała  przyjść odpowiedź czy dostały się na studia. Obie były zestresowane. Marceli trudno było pożegnać się z babcią oraz ojcem. No cóż jednak musiała wracać.....



______________________________________________________________________________

Oto 2 rozdział :D Wiem, że trochę mi nie wyszedł i sorry, że tak długo musieliście czekać.
Nie wiem kiedy następny, nie mam internetu dobrze, że udało mi się opublikować ten rozdział...
Przepraszam za błędy jeśli jakiekolwiek się pojawią.
Liczę na waszą opinię :)

środa, 18 września 2013

~MNzG~ 1

- Pospiesz się Wiki bo spóźnimy się na zakończenie roku!
- No idę, już idę! 
Był koniec czerwca, dziewczyny właśnie szykowały się na ostatnie zakończenie roku w liceum do którego uczęszczały. Wiktoria nie wysoka szatynka, zawsze wesoła i uśmiechnięta, wyszła właśnie z pokoju w białej koszuli oraz czarnej spódniczce do kolan. 
- Możemy iść - Oznajmiła swojej przyjaciółce Marceli.
- Nareszcie...- westchnęła. Marcela zaś wysoka, szczupła blondynka, ubrana podobnie jak jej przyjaciółka. Obie znały się odkąd pierwszy raz poszły do szkoły. Miały wtedy po pięć lat. Razem chodziły do przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Miały te same zainteresowania i marzenie. Obie chciały wyjechać na studia do Soulu w Korei Południowej. Nie liczyły jednak, że owe marzenie się spełni. Rodzice obu dziewczyn nie byli zbyt zamożni, a bilet oraz mieszkanie tam wymagało odpowiednich środków. Wierzy jednak, że kiedyś spełnią swoje najskrytsze marzenie. Od drugiej klasy gimnazjum uczyły się języka koreańskiego. Mówiły już prawię biegle, z pisownią też nie miały większych problemów. Teraz jednak czas pożegnać się ze szkołą i znajomymi. Wiedziały, że większością klasy utracą kontakt być może na zawsze, lecz nie przejmowały się tym. 
- Sama przyznaj, będzie brakować ci tych murów. 
- A tobie nie?
- W sumie to tak, ale czas zmienić otoczenie, zacząć w życiu nowy rozdział. - Wiki uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki poklepała ją po ramieniu i skierowała się w stronę wejścia do szkoły. Marcela podążyła za nią. Na sali panował gwar. Zebrali się wszyscy już za godzinę absolwenci liceum. Każdy cieszył się z nadchodzących wakacji. Do Wiktorii i Marceli podszedł Radek, kolega który chodził z nimi do klasy. 
- No dziewczyny to gdzie dalej?
- Pewnie na studia... - Odpowiedziała Marcela, która niezbyt przepadała za chłopakiem. 
- A ja tam się nie wybieram nigdzie. Na razie będę pomagał rodzicom w firmie, a potem się zobaczy. 
- Tak? Spoko, a teraz ja i Wiki musimy już iść zająć miejsca. - Marcela pociągnęła Wiktorię na sam koniec sali. 
- Czemu ty jesteś dla niego zawsze taka niemiła?
- A ty byś była miła dla człowieka, który nachodzi cie od gimnazjum i nie daje ci spokoju?
- Powinnaś się cieszyć, że ktoś się tobą interesuje. 
- Nie Radek, no spójrz na niego. - Wiki spojrzała w stronę chłopaka, który akurat dłubał sobie w uchu. 
- O fuuu.... No tak, masz rację. Wracajmy na miejsca zaraz będzie rozdanie świadectw. Tak więc dziewczyny usiadły czekając aż dyrektor wyczyta ich nazwiska. Obie zdały z czerwonym paskiem, pracowały nad tym ciężko, ale opłacało się. Po zakończeniu roku wróciły do domu. Mieszkały niedaleko siebie, bo na tym samym osiedlu. Ich rodzice pracowali ciężko do nocy, tylko mama Wiktorii akurat była w domu gdyż niedawno urodziła. Z początku dziewczyna cieszyła się, lecz z czasem przestało się jej to podobać. Rodzice dziewczyny odkąd urodził im się syn, wcale nie zwracali uwagi na nią jak kiedyś. Z jednej strony było to dla niej nawet dobre, ale z drugiej czuła się mniej kochana i niepotrzebna. 
U Marceli było podobnie, lecz inaczej. Jej mama rozwiodła się z ojcem dziewczyny i wyszła ponownie za mąż. Nowy ojczym traktował ją jak powietrze. Zupełnie inaczej niż swoją własną córkę, a przyrodnia siostrę Marceli. Kupował jej drogie prezenty, Marcela jednak nie mogła go o nic prosić, a jej mama nie zarabiała zbyt wiele. Do tego jej przyrodnia siostra wykorzystywała ją jak tylko mogła. Czasami Marcela miała już tego po dziurki w nosie, musiała jednak znosić przykre uwagi Marty ( bo tak miała na imię przyrodnia siostra dziewczyny) . Biologiczny ojciec Marceli często ją odwiedzał. Mieszkał na wsi, daleko od Warszawy, to jednak nie przeszkadzało mu w tym żeby odwiedzić ukochaną córeczkę. Zawsze przywoził jej coś dobrego od babci. Tego dnia też przyjechał. Nie mógł przecież opuścić tak ważnego dnia w życiu swojej pociechy. Gdy tylko weszła w próg mieszkania jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz ojca. 
- Witaj córeczko! 
- Tata! Wiedziałam, że przyjedziesz. Na ile zostajesz?
- Po jutrze wyjeżdżam, twoja mama nie zbyt znosi moją obecność. 
- Co? Po jutrze? Nie możesz zostać choćby na tydzień?
- No cóż, nie mogę. Mam jednak inne rozwiązanie. Ty pojedziesz do mnie i do babci. Co ty na to? Babcia już za tobą tęskni. 
Marcela zrobiła zmartwioną minę. 
- Co się stało skarbie? Nie martw się mama nie ma nic do gadania. Sąd ustalił obustronną opiekę, możesz jechać do mnie w każdej chwili i na ile chcesz. 
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Od razu pobiegła zakomunikować to mamię. Kobieta jak zawsze nie była z tego zadowolona. 
- Nie pojedziesz na tę brudną wiochę! 
- Ale mamo!
- Nie i koniec. 
- Moim zdaniem jak chce jechać, to niech jedzie. Ma prawo spędzić trochę czasu ze mną. Jestem jej ojcem. Po za tym sąd...
- Dobra, dobra niech jedzie. Ale uważaj na siebie córeczko. 
- Dzięki mamo!- Marcela przytuliła się do swojej matki, po czym zwróciła się do ojca. 
- A czy Wiktoria może też?
- Oczywiście, leć powiadom ją że wyjeżdżamy pojutrze po południu. 
Dziewczyna wybiegła czym prędzej z domu kierując się w stronę domu swojej przyjaciółki. 
- Wiki jedziesz ze mną!? - Krzyknęła jak tylko Wiki pojawiła się w progu. 
- Gdzie?
- No do babci, to znaczy na wieś. 
- Serio mogę?
- Jeszcze się pytasz? Musisz być gotowa po jutrze po południu.
Wiktoria przytuliła swoją najlepszą przyjaciółkę. Dzięki niej nie musiała siedzieć i się nudzić sama w domu. Bardzo lubiła jeździć na wieś. Traktowała babcię przyjaciółki jak własną. Każde wakacje spędzały w tamtym miejscu. Uczyły się gotować i wielu innych przydatnych rzeczy. 
- Ej Marcela, skoro tu już jesteś to muszę ci coś powiedzieć. 
- Co takiego?
- Wysłałam zgłoszenia na uczelnie. 
- O! Wspaniale a na którą?
- No do... Korei.
- Co!
- Warto spróbować i zobaczyć czy nas przyjmą. 
- Nawet jak to zrobią to i tak nie pojedziemy. Nie mamy pieniędzy. 
- Dlatego złożyłam też tutaj, na uczelnie w Warszawie. 
- Zobaczymy, dobra ja spadam. Jutro się spotkamy. - Wiki pożegnała się z przyjaciółką i zamknęła za nią drzwi. Cieszyła się z tych wakacji na wsi. Pozostała tylko kwestia czy rodzice jej pozwolą. W tamtym roku nie byli przekonani, ale teraz są mniej nadopiekuńczy. Postanowiła, że spyta od razu. Nie zdziwiło jej to, że matka obojętnym tonem pozwoliła jej, zdążyła się do tego przyzwyczaić. 


_________________________________________________________________________________

Uff Myślałam, ze pierwszy rozdział będzie mi ciężko napisać, a jednak nie ! :D Napisałam go już wczoraj a dziś go tylko przepiałam :D Jak się podoba? Nie jest rewelacyjny wiem, ale to dopiero początek :) Co myślicie?

poniedziałek, 16 września 2013

Bohaterowie MNzG + Prolog!

Miłość Nie zna Granic...
Bohaterowie wątku I 

  • Lee Donghae- Brat Eunhyuk'a, przyjaciel Sungmin'a, Leeteuk'a i Kyuhyun'a
  • Lee Hyuk Jae( Eunhyuk)- Brat Donghae, przyjaciel Sungmin'a, Leeteuk'a i Kyuhyun'a.                                  
  • Lee Sungmin- Brat Leeteuk'a, przyjaciel Donghae, Eunhyuk'a i Kyuhyun'a.                                     
  • Leeteuk- Brat Sungmin'a, przyjaciel Donghae, Eunhyuk'a i Kyuhyun'a.                                           
  • Cho Hyu Hyun( Kyuhyun)- Przyjaciel Leeteuk'a, Donghae, Sungmin'a Eunhyuk'a.                            
  • Wiktoria Jaworska- Najlepsza przyjaciółka Marceli, przyjaciółka Sooyeon i Cheonsa.
  • Marcelina ( Marcela) Słowik - Najlepsza przyjaciółka Wiktorii, przyjaciółka Sooyeon i Cheonsa.
  • Jung Sooyeon- Najlepsza przyjaciółka Cheonsa, przyjaciółka Wiktorii i Marceli.
  • Kim Cheonsa- Najlepsza przyjaciółka Sooyeon, przyjaciółka Wiktorii i Marceli. 



                                                                                     


PROLOG:



Wiktoria i Marcela postanawiają wyjechać na studia do Korei Południowej. Tam szybko zaprzyjaźniają się z dwoma dziewczynami Sooyeon i Cheonsa. W niedługim czasie poznają jeszcze piątkę przyjaciół: Donghae, Eunhyuk'a, Sungmin'a Leeteuk'a i Kyuhyun'a.  
Jak to wszystko się potoczy? Czy Marcela i Wiktoria zostaną zmuszone do powrotu? Czy życie całej piątki ulegnie zmianie? 




Bohaterowie wątku II


  • Kim Jongwoon (Yesung )
  • Choi Siwon
  • Kim Heechul ---> Członkowie jednej z największych mafii z Korei
  • Henry Lau

  • Kim Soora - Dziewczyna szefa mafii Yesung'a, członkini mafii  
             
                                                                  

    PROLOG:

     Yesung, Heechul, Siwon i Henry chodzą na tą samą uczelnie co Donghae, Eunhyuk, Sungmin, Leeteuk, Kyuhyun i dziewczyny. Nie znają się jednak. Czy kiedykolwiek wejdą sobie w drogę? Czy może jednak nigdy nie będą wiedzieli o swoim istnieniu?

     UWAGA!

    W opowiadaniu mogą się pojawić dodatkowi bohaterowie jednak będą pojawiać się tylko w poszczególnych rozdziałach. Nie będą mieli większego wpływu na fabułę. 

     ZAPRASZAM DO CZYTANIA I KOMENTOWANIA!
    NIEBAWEM POJAWI SIĘ PIERWSZY ROZDZIAŁ !