niedziela, 10 maja 2015

~Jedna ze stron życia 14~

Ach! Na reszcie piątek ~ Pomyślałem wychodząc z domu przyjaciela razem z nim. Dziś zapowiadała się nawet ładna pogoda, ale już nie było tak ciepło jak w wakacje, czy na początku roku. Za jakiś miesiąc będą święta. Ach... Myśl, że spędzę je bez ojca, bez matki, tak jak kiedyś wprawiały mnie w smutny nastrój. Taemin niestety to zauważył.
- O czym myślisz? - Spytał, gdy przekraczaliśmy właśnie pasy na ulicy. Ja tylko westchnąłem nie wiedząc czy mówić o tym, czy nie.
- Wiesz, niedługo Boże Narodzenie, Nowy Rok, a ja zostałem tak na prawdę sam.
- Co ty gadasz za głupoty. - westchnął i mnie  zatrzymał jak znaleźliśmy się już na chodniku. Poczułem jego delikatną dłoń na swoim ramieniu.  - Nikt z nas nie zostawi cię w ten czas. - uśmiechnął się do mnie ciepło, że aż zrobiło mi się lepiej. Tak się cieszyłem, że mam przy sobie takiego przyjaciela jak Taemin. Ruszyliśmy dalej w stronę szkoły. Dziś ostatni dzień kary Minho. Na prawdę się cieszyłem i nie tylko ja. Wreszcie mogliśmy ruszyć ze wszystkim dalej. Przez dwa tygodnie tak na prawdę zacząłem się okropnie nudzić. Ta zagadka na prawdę stała się częścią mego życia i nie tylko mojego.
Tak jak podejrzewałem Key, Jong i Minho już na nas czekali w naszym ulubionym kąciku w końcu korytarza. Powiedziałem reszcie, że Sungmin przeprowadza się do mnie już dziś po szkole. Chłopaki odetchnęli z ulgą.
- No nareszcie! W końcu nie będziesz się szwendał po domach. Pewnie nie czułeś się zbyt komfortowo.
- Masz rację Jonghyun. - Odparłem z uśmiechem. Miał całkowitą racje.
- Widzisz teraz jak ja czułem się u tej nowej rodziny, wiem jak ty się czułeś, gdy musiałeś opuścić swój dom. - Tak miał rację. Dla niego domem od zawsze był sierociniec. Wiem też, że ciężkie było dla niego opuszczenie swojego najlepszego przyjaciela, a teraz nawet ukochanego, bo przecież od niedawna są ze sobą i dobrze im się układa. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Powiem wam, że nawet wtedy im zazdrościłem. Też chciałem mieć przy sobie taką osobę na śmierć, czy życie. A STOP! Miałem! Miałem wspaniałą czwórkę przyjaciół, ale to nie to samo co miłość, chociaż uczucie, którym ich darzyłem też było dla mnie ważne i nigdy nie byli mi obojętni. Był jeszcze Sungmin, ale jak na razie nie mogłem stwierdzić, czy jest moim przyjacielem. Za krótka znajomość aby to stwierdzić. Jak na razie traktowałem  go jako zwykłego kolegę, znajomego. Teraz dopiero zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem pozwalając mu zamieszkać ze mną w jednym domu? Niby był taki sam jak ja, lecz nie mogłem wykluczyć, że może okazać się jakimś psychopatą. Do tego nie mieszkał w za ciekawej okolicy i ten sklep... Pozory mylą? Tak myślicie?
 Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Minho, który widząc iż jestem jak nieprzytomny szturchnął mnie w ramie. W końcu wyrwałem się ze swoich myśli i wróciłem na ziemię.
- Ty nas w ogóle słuchasz Onew?
- Przepraszam was... Zamyśliłem się. - Blado się do nich uśmiechnąłem. Muszę wziąć się w garść! Nie mogę myśleć o takich rzeczach! Ale co jeśli... Jeśli miałem racje? No tak miałem o tym nie myśleć! Do tego znów nie wiem o czym rozmawiali moi przyjaciele! Ale to nic dziwnego, że trochę zacząłem się martwić. Nieoczekiwanie przerwałem chłopakom rozmowę...
- A co jeśli to psychopata?
- Co? - Jong zareagował pierwszy.
- Ale o czym ty... - Taemin nie dokończył bo mu przerwano. Tym razem był to nieco zdenerwowany Key.
- Onew skup się! My tu gadamy o sprawdzianie z matematyki, a ty nam wyjeżdżasz o psychopacie? No chyba, że masz na myśli nauczyciela od tego jakże nudnego przedmiotu, to wtedy będę musiał się z tobą zgodzić. - Minho jak zwykle stał z boku i tylko on bacznie mnie obserwował. On jakby czytał w myślach, spokojnym, aksamitnym głosem rozszyfrował moje obawy.
- Spokojnie Onew. Sungmin nie wygląda mi na psychopatę. To znaczy wiesz, może z wyglądu nie wygląda najlepiej, ale może dlatego, że ma taki styl.
- Wygląda jak łobuz, który niedawno uciekł z więzienia dla obłąkanych.
- Wiesz co Key? Nie oceniaj go aż tak pochopnie. Ja tam widzę, że to nie jest zły człowiek.
- Ty wszystko wiesz najlepiej. Nie myślisz racjonalnie w tej chwili! Widziałeś kolesia raz na oczy i to, że reprezentował się dobrym zachowaniem nie musi oznaczać, że jest dobry!
- Key...- westchnąłem chcąc to przerwać, jednak prawie natychmiast mi przerwano, tak jakbym wcale tam z nimi nie stał.
- Co! Mi ten koleś wcale się nie podoba! Może powiesz nam Minho jak ty to robisz, że poznajesz dobrego człowieka?  - Prychnął Key widocznie niezadowolony.
- Wystarczy spojrzeć komuś w oczy i da się to rozszyfrować. - Odparł tylko i ruszył w stronę sali zupełnie opanowany. Ja to bym chyba wybuchł jakby ktoś mnie tak opieprzał, ale on to chodząca oaza spokoju i opanowania. Taemin wzruszył ramionami i ruszył za swoim przyjacielem, a ja nadal tam stałem razem z Key i Jongiem.
- Jeszcze się okażę - prychnął.
- Kochanie możesz nie krakać? Nie chciałbym, żeby twoje słowa się sprawdziły i żeby Jinkiemu stało się coś złego. - wreszcie i Jonghyun zabrał głos i Key w końcu się przymknął. Wiedziałem jednak, że tak tego wszystkiego nie zostawi i Sungmin przejdzie mnóstwo wywiadów i będzie musiał odpowiadać na dość trudne pytania chłopaka bez możliwości wymigania się od żadnego z nich. Tak właśnie. Taki był nasz kochany Kibum. No cóż, nie wiem czy ostrzegać Sunga przed nim czy nie...
Dość tego rozmyślania. Trzeba było iść na lekcję. Matematyka, nigdy nie lubiłem tego przedmiotu, ponieważ nie szło mi z niego najlepiej. Do tego wszystkiego nauczyciel jak na złość ułożył taki trudny sprawdzian, że prawie nic nie napisałem. Patrzyłem się tępo na Minho, który w porównaniu do mnie cały czas siedział pochylony nad kartką i zawzięcie coś na niej notował mrucząc pod nosem. No tak, on był geniuszem jeśli chodziło o naukę, a szczególnie o ścisłe przedmioty. Miał chłopak  łeb nie od parady. Umiał zawsze wyjść, nawet z najgorszych sytuacji dzięki racjonalnemu myśleniu i dobremu podejściu do spraw. Na pierwszy rzut oka wcale się taki nie wydawał. Chodzący przystojniak, napakowany, widać, że kasą też szastał i mógł mieć wszystko i miał. Miał 4 wspaniałych przyjaciół. Miał Tae, który mogę się założyć o milion dolarów, że w zupełności by mu wystarczał.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie rozbrzmiewający dzwonek, który oznaczał przerwę, a tym samym koniec czasu na pisanie. Trzeba było oddać karki. Moja i tak była prawie pusta. Nauczyciel gdy zbierał prace i spojrzał na moją wlepił we mnie niezadowolone spojrzenie i westchnął głośno. Już wiedziałem, co dostanę. No trudno, może uda mi się to jakoś poprawić.
Reszta lekcji zleciała w niewyobrażalnie szybkim tempie, a ja byłem i tak zmęczony. Tyle myśli i pytań kłębiło mi się w głowie. ~ A jak Key ma rację? Wcale nie znam tego całego Sungmina zbyt dobrze, a już pozwoliłem mu u siebie zamieszkać. Głupiec ze mnie! A może dobrze uczyniłem i to było dobre rozwiązanie jeśli chce się dowiedzieć czegoś więcej o Łowcach Wizji? A może to jeden z tych Łapaczy? Jeśli należy do organizacji? Co wtedy? A jak chce zniszczyć mój pierścień bo jest wynajęty przez matkę? A jak ona wcale nie zabrała pierścienia, tylko jest schowany w gabinecie. Co będzie wtedy jak chłopakowi uda się otworzyć drzwi jak będę w szkole? Zniknę? Jak powietrze, wyparuje i tyle będzie po moim istnieniu? To proste, że matka musi wiedzieć, że jak zniszczy pierścień to uda się jej mnie pozbyć! Czemu tego nie zrobiła, tylko najęła na mnie jakiegoś zabójce?! ~To wszystko było takie niejasne. Zacząłem na prawdę się bać.
Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek obwieszczający wszystkim uczniom, że lekcje dobiegły końca. Cieszyłem się, ale też ściskało mnie w żołądku na samo wspomnienie, że Sung ma zamieszkać ze mną w moim domu.
Gdy w końcu wyszedłem z budynku ujrzałem jego niczego nie wyrażającą twarz. Blada, poważna. Ubrany był jak zwykle w podarte spodnie i pomiętą niebieską koszulę. Na szyi miał krawat byle jak zawieszony i zawiązany. Miał rozpięte trzy guziki od koszuli i widać było skrawek jego bladej skóry. Rękawy podwinięte do łokci i nieuczesane włosy, które odstawały we wszystkie strony. Jednak nie wyglądał źle, a nawet pociągająco. ~ Cholera o czym ja tu rozmyślam!!! ~ Przekląłem w myślach. Otrząsnąłem się i podszedłem do niego jak gdyby nigdy nic. No! Przynajmniej się starałem ze wszystkich sił, ale ze stresu i strachu moja stara kondycja powróciła, a raczej jej brak. Miałem już schodzić z chodnika, gdy podwinęła mi się noga. Kurwa! Mogłem patrzeć pod nogi nim.... No właśnie nim wylądowałem wprost przed jego stopami uderzając nosem o twardy beton. Pierwsze co ujrzałem to jego czarne trampki, a potem poczułem jak ktoś mnie podnosi. Ale wstyd. Chłopak był ode mnie o jakieś 7 cm wyższy, więc spuściłem głowę aby na niego nie patrzeć. Jednak chwilę później poczułem jak jego dłoń unosi mój podbródek ku górze i chwilę później nasze oczy spotykają się ze sobą.
Cholera Minho miał rację z tym kontaktem wzrokowym. Od razu moje obawy odeszły gdzieś na dalszy plan.
- Ty, wybraniec. Lepiej uważaj jak chodzisz. - Uśmiechnął się do mnie i puścił moją głowę. - Musisz być wyjątkowym niedojdą jeśli nawet mając moce wywracasz się o własne nogi. - Miał rację. Normalnie jakby znał mnie od małego. Moja ,,szczęśliwa,, kondycja była ze mną zawsze i nie ważne czy miałem jakieś tam moce, ona i tak dawała o sobie znać.
Całej tej sytuacji przyglądał się z daleka Minho, Taemin i Jonghyun. Key dołączył dopiero wtedy gdy już nas tam nie było. Zapomniałem pożegnać się z przyjaciółmi. Z mojego nosa leciała krew i musiałem jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu, aby móc to jak najszybciej opatrzyć.Gdy tylko znalazłem się w dobrze znajomym mi pomieszczeniu poszedłem do łazienki w celu poszukania jakichś chusteczek i ręcznika. Wspólnymi siłami razem z Sungminem udało nam się zatamować krwotok, ale nos nadal bolał.
- Nadal boli? - spytał z troską w głosie po jakimś czasie. Nie wiem może minęła godzina, a może dwie. Nie patrzyłem wtedy na zegarek. Pokiwałem tylko głową. Nadal pulsowało i nie było wątpliwości, że nos jest złamany i trzeba go nastawić.
- Chyba złamany... - Mruknąłem niezadowolony z tego faktu. - Nie chcę mieć krzywego nosa... - westchnąłem i podszedłem do lustra. W odbiciu ujrzałem jak mój współlokator się do mnie zbliża. Stanął za mną i się uśmiechnął. Odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął przyglądać się mojemu nosowi.
- Co chcesz zrobić? - Na prawdę zacząłem się bać.
- Myślisz niezdaro, że mam tylko jakieś wizje tak samo jak ty? Dawaj ten nos. - powiedział i już wyciągał do niego rękę, gdy nagle ja uskoczyłem jak oparzony.
- Nie dotykaj! to i tak boli bez twojego dotyku! - Westchnął tylko i bez problemu mnie złapał. Daleko nie uciekłem, bo złapał mnie na kanapie. Położył mnie na niej i usiadł na mnie okrakiem tak żebym nie mógł się wydostać. Skrępował mi ręce swoimi.
- Mam zajęte ręce, nie mogę uleczyć cię dotykiem, bo się wiercisz i uciekasz. - westchnął bez żadnego wyrzutu zupełnie opanowany niczym Minho. Ja wierzgałem jak opętany próbując się wydostać, ale to nie był zły pomysł bo on naciskał na mnie jeszcze bardziej. Dopiero teraz poczułem jak jego męskość naciska na moją i natychmiast przestałem. Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami. Wiem, że on też to czuł, ale on nic sobie z tego zupełnie nie robił. Nagle poczułem, że jego dłoń puszcza moją jedną rękę, ale nie mogłem się ruszyć. Dłoń dotknęła delikatnie mojego nosa i nagle ból ustał, a nos stał się zupełnie prosty, tak jak przed tym feralnym upadkiem. Sungmin posłał mi delikatny uśmiech i zszedł ze mnie, a ja leżałem tak jeszcze przez chwilę.
- Ej! - Z szoku wyrwał mnie jego krzyk. - Po wszystkim i co tak bolało? - prychnął. Ja się otrząsnąłem i dopiero teraz zorientowałem, że chłopak nagle zaczął się śmiać, a raczej chichotać.
- Co? - Spytałem głupio, serio nie wiedząc o co może mu chodzić.
- Nic... - Uśmiechnął się kpiąco i poszedł do kuchni zapewne aby coś zjeść. Dopiero gdy wyszedł spojrzałem w dół na swoje spodnie. ~ CHOLERA! ~ wrzasnąłem w myślach. Zakryłem ręką sterczące wybrzuszenie w moich spodniach po czym uciekłem na górę do swojego pokoju i zamknąłem się tam.
- Jak mogłem? Przecież ja nie jestem....
- Nie jesteś kim? - Dobiegł mnie nagle znajomy głos.
- Eeee... to nic... - odchrząknąłem, ale nagle spytałem z oburzeniem. - Co ty tu robisz?! Przyszedłeś się ze mnie śmiać?!
- Bez spiny stary, spoko mogę o tym zapomnieć. Każdemu może się zdarzyć nie? - Na prawdę chciałem się do niego uśmiechnąć, ale nie mogłem. Było mi wstyd i nikomu o tym nie powiem i miałem nadzieje, że chłopak też się nikomu nie wygada. Sam powiedział, żebym zapomniał no to chyba nie chce nikomu mówić. Odetchnąłem z ulgą. On przyglądał mi się z ciekawością.
- Często chodzisz tak z głową w chmurach? - Tym pytaniem wyrwał mnie z tego całego transu w który powoli wpadałem. - To jest właśnie przyczyna twojego kalectwa. Kiedyś przez to nadmierne myślenie o wszystkim i o niczym zginiesz, albo kogoś zabijesz przez nieuwagę. - westchnął i po prostu wyszedł z mojego pokoju zostawiając mnie samego ze swoimi myślami.
~ A może on miał rację? A może za dużo myślę?Ale ja sobie lubię myśleć i zadawać te wszystkie durne pytania w głowie! Odpływam wtedy totalnie, ale już tak mam i wiem, że mój ociec był bardzo podobny do mnie jeżeli chodzi o to. Czasem jak coś do niego mówiłem, wiedziałem doskonale, że mnie nie słucha bo pogrążony jest tak w swoich myślach, że nie widzi otaczającego go, realnego świata. Ze mną było tak samo. Nie raz mama się denerwowała bo nie mogła się do mnie dobić. Teraz też tak mam, to nigdy nie minie. Raz jak się tak zamyśliłem to potrącił mnie samochód i musiałem przeleżeć w szpitalu długi czas. Od tamtej pory odprowadzał mnie wszędzie ojciec, ale wiadomo on czasem w tym samym czasie co ja potrafił się zawiesić i tracił wszelki kontakt z rzeczywistością. Tak więc pewnego dnia obaj wpadliśmy wprost do otworzonej studzienki kanalizacyjnej i strażacy musieli nas wyciągać. Wyszliśmy stamtąd po długich godzinach i przetransportowali nas do szpitala bo okazało się, że ja miałem połamaną prawą nogę, a tata lewą. Sąsiedzi podśmiewali się, że jaki ojciec taki syn. Bardzo lubiłem sąsiadów, zawsze nam pomagali. ~ Ach! Na te wspomnienia chciało mi się zarówno płakać, jak i śmiać. Wiedziałem, że te czasy już nie wrócą i trzeba pracować teraz od nowa nad nowymi szczęśliwymi wspomnieniami.
- A ty nadal myślisz? - Usłyszałem ten sam znajomy głos.
- Skąd wiesz? - W końcu się odezwałem.
- To łatwo zauważyć. Stoję tu już tak przed tobą przez pół godziny i się patrze,a  ty nie zareagowałeś. Mogliby cię okraść, a ty nie zorientowałby się co i jak. - Westchnął. Poczerwieniałem troszkę na co chłopak pokręcił głową i wyszedł. ~ Cholera czemu ja tak w sumie.....STOP JINKI PRZESTAŃ ZNÓW Z TYM I IDŹ COŚ ZJEDZ!~ Otrząsnąłem się i zbiegłem na dół, aby zjeść kolację. Jednak mój współlokator już o tym pomyślał i właśnie kończył smażyć jajecznicę. Zasiadłem do stołu, a on podał mi talerz z jedzeniem. Dawno nikt nie przyrządzał dla mnie czegoś do jedzenia.
Po zjedzonej kolacji dyskutowaliśmy jeszcze o mojej matce. Były to dla mnie trudne tematy, ale musiałem odzyskać klucz od gabinetu ojca. Tam znajdował się pierścień... A bez niego mogłem zginąć.
- Musimy zacząć poszukiwania twojej matki od nowa. - Oznajmił.
- Ale bez chłopaków nigdzie się nie ruszam. - Oznajmiłem mu.
- Dzieciaku.. - Westchnął.
- Nie nazywaj mnie tak! - Oburzyłem się.
- To się tak nie zachowuj! Myślisz, że to wszystko to zabawa? Tu robi się coraz bardziej Niebezpiecznie Onew! Chcesz żeby oni zginęli przez ciebie? Proszę bardzo, jak wolisz. - Wcale tego nie chciałem.
- Nie chcę. - odparłem krótko, spuszczając głowę w dół.  Od początku wiedziałem, że kiedyś będę musiał ich opuścić, bo zrobi się to dla nich bardzo niebezpieczne. Chyba właśnie nadszedł ten czas z chwilą gdy pojawił się Sungmin.
- Ale jak mam im powiedzieć, że nie mogą mi już pomagać? Przecież ich tym zranię. - Posmutniałem.
- Wolisz ich zranić, czy pozwolić któremuś z nich umrzeć za ciebie? - Gdy zadał mi to pytanie byłem już pewien jaką podjąć decyzję. Zdecydowanie nie dam nikomu umrzeć. Już za wiele w życiu straciłem, ich śmierci nie zniósłbym.
- Musisz ich zostawić bez słowa... Nie mogą nic o tobie wiedzieć, gdzie jesteś ani co robisz. Nie będziesz mógł się z nimi kontaktować dla ich bezpieczeństwa. Czy jesteś na to przygotowany?
- Nie jestem. - Odparłem niemal natychmiast.
- Trudno. To twój ostatni weekend. Spędź go z nimi, ale nic im nie mów bo będą chcieli iść za tobą. Nie jesteś w stanie przewidzieć co się wydarzy i co strzeli twojej matce do głowy. Wplątałeś ich nawet nie wiesz w jakie gówno stary, to teraz postaraj się uratować ich przed najgorszym. - Gdy skończył swoją wypowiedź poszedł do jednej z gościnnych sypialni i położył się na łóżku niemal natychmiast zasypiając. Uczyniłem to samo. Poszedłem do swojego pokoju. Przysiadłem na skraju łóżka  i zakryłem twarz w dłoniach. ~JAK! JAK MAM O WAS ZAPOMNIEĆ?! JAK MAM WAS TAK ZOSTAWIĆ! ~ Rozpłakałem się na dobre. Straciłem rodziców, teraz stracę ludzi, których kocham jak swoich braci... Życie jest okrutne, ale nie pozwolę im zginąć z mojej winy, NIGDY.....





_______________________________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział :D
Piszcie jak wam się podoba, czekam na wasze szczere opinię :) 
Już niedługo będzie 15 :)
Pomału zbliżamy się do końca 1 serii opowiadania :P
Nie będę zdradzała co się wydarzy ale przed samy6m końcem zdarzy się coś
ciekawego haha :D to miłego czytania Bąbelki xd




 

sobota, 2 maja 2015

Jedna ze stron życia 13~


Tak jak już mówiłem to wszystko zdarzyło się w środę. Niby spokojny normalny dzień. Trochę padało, robiło się coraz zimniej i liście już pomału spadały z drzew. Jong z tego wszystkiego dostał karę i nie mógł wychodzić z sierocińca po szkole, Key nie chciał go zostawiać, więc też nie wychodził. Minho w kozie, a więc po szkole widziałem się tylko z Taeminem. Nie myślcie sobie, że przeszkadzało mi jego towarzystwo czy coś. Nic z tych rzeczy. To prawda był cichym, tajemniczym człowiekiem, ale ja byłem podobny do niego. Trochę pogadaliśmy na osobności... No wiecie o co mi chodzi. A jeśli nie pamiętacie to wam przypomnę. Mianowicie chodzi o jego stosunki z Minho. Na początku nie chciał się do niczego przyznać, ale z każdym pytaniem czy stwierdzeniem, które do niego kierowałem robił się coraz bardziej czerwony, aż w końcu nie wytrzymał i mi wszystko opowiedział, jak to było na samym początku. Uwierzycie, że oni kiedyś wcale się nie lubili? Ja też bym nie uwierzył, ale nie miałem podstaw aby stwierdzić, że kłamie bo w sumie po co miałby to robić? Tak więc ich relacje na samym początku znajomości nie były zbyt dobre. Taemin przyszedł do szkoły pierwszego dnia podobnie jak ja nikogo nie znał i czuł się zagubiony. Wszyscy się z niego naśmiewali, obrażali i wyzywali. Dlaczego? Nie wiem, chyba po prostu w tej szkole wszyscy nie licząc Jonga, Key i Minho oceniali ludzi po wyglądzie. Fałszywcy i tyle. Minho w tym czasie też był nowy. W przeciwieństwie do Taemina on był zawsze oblegany przez liczne grupki. Taemin opowiadał mi, że na początku mu nawet zazdrościł, ale potem przestał, gdy tylko zorientował się, że ci znajomi są przy Minho tylko dla korzyści i dlatego, że kręci się koło niego pół szkoły. Nie wiem z jakich powodów wynikła między nimi sprzeczka. Nie dopytywałem się, ale wiem, że pewnego dnia, gdy Tae siedział na korytarzu sam, z resztą jak zwykle podszedł do niego Minho i przeprosił. Hmmm, dlaczego tak nagle? Tego nie wie nawet Taemin, a więc nawet wy się nie dowiecie co go wtedy podkusiło. No cóż, ale opowiem wam dalej. Minho z dnia na dzień odizolował się od tych wszystkich ludzi i gdy tylko zaczął łazić z Tae i bronić go to i tak wszyscy ci jego ,, Kumple,, się od niego odwrócili i nie chcieli mieć z nim już wiele wspólnego. Tak więc długowłosy chłopak miał rację co do tego, że to tylko sezonowi przyjaciele. Z czasem stawali się sobie bliżsi, aż nadeszła taka chwila, że Taemin nie mógł przestać o nim myśleć nawet na chwile. Wtedy właśnie przyznał mi się do wszystkiego i do swoich uczuć do Minho. Gdy spytałem czemu mu tego jeszcze nie powiedział, to speszył się i już nie odezwał. Ta rozmowa i tak była już zbyt długa, więc zmieniłem temat na jakiś bardziej weselszy. No właśnie zmieniłem, co ja gadam!.... Nie zmieniłem bo nie zdążyłem. A dlaczego? Już wam mówię....
Szliśmy gdzieś ulicami miasta, błąkaliśmy się po prostu bez celu. Nagle mijając tych wszystkich ludzi dziwnie się poczułem.  Obok nas przechodził młody chłopak, trochę się śpieszył i przypadkowo trącił mnie swoim ramieniem. Coś mi mignęło przed oczami Nie to nie była kolejna wizja, ani nic w tym rodzaju. To był dziwny wielki pierścień, chyba srebrny, ale widziałem go tylko przez ułamek sekundy. W jednej chwili zatrzymałem się, ponieważ czułem, że zaraz w mojej głowie ukarze się jakiś obraz, kolejna wizja? No i nie myliła mnie moja intuicja. ,, Przede mną stanął ojciec, potem zaczęły ukazywać mi się wspomnienia z dzieciństwa. Dopiero teraz zorientowałem się, że tata miał cały czas na palcu taki sam pierścień.... Nie wiedziałem o co z tym chodzi, ale nagle on przede mną stanął. 
- To on... jeden z nas... - powiedział, a ja natychmiast wyrwałem się z tej wizji...,,
Popędziłem czym prędzej za nieznajomym człowiekiem. Taemin nie wiedział o co mi chodzi.
- Onew?! Dokąd biegniesz?!
Ja mu jednak nic nie odkrzyknąłem, nie miałem czasu. Musiałem dogonić go... Tylko on zna odpowiedzi na to wszystko co się wokół mnie dzieje, co się ze mną dzieje.
- Zaczekaj! - Zdążyłem krzyknąć i złapałem nieznajomego za ramię. Serce aż mi podeszło do gardła, tak się bałem. Nieznany mi chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem. Widać, że był ode mnie starszy jakoś o cztery lata.
- Czego dzieciaku? Nie widzisz, że się śpieszę?! Lepiej żeby to była jakaś ważna sprawa! - Miły to on też nie był... Jeszcze bardziej  zacząłem się bać.
- Skąd masz taki pierścień? - Spytałem bez zastanowienia. On podejrzliwie na mnie spojrzał...
- A co Cię to obchodzi, nosze bo lubię. Odwal się! - Miał już odejść, lecz ja znów go zatrzymałem.
- Bo mój tata.... On miał taki sam. - Chłopak raptownie się zatrzymał i znów odwrócił w moją stronę.
- Miał? Czy ja dobrze słyszałem.
- No tak... Nie żyje, ktoś go zamordował....
- Zamordował? - Widać było, że chłopak aż pobladł. Co to miało znaczyć? - Niemożliwe... - szepnął pod nosem. - Jak...
- Co jak? - Przerwałem mu. Nic z tego nie rozumiałem.
- Nie możemy tu o tym rozmawiać. - Powiedział przestraszony, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Teraz bałem się jeszcze bardziej.
- Poczekaj! Tam czeka na mnie przyjaciel! Co mam go tak zostawić?!
- Zadzwoń do niego, że wrócisz później. - Odparł bez zastanowienia. Zrobiłem tak jak kazał, zadzwoniłem i wyjaśniłem Tae, że wrócę później i żeby się nie martwił. Na szczęście nie zadawał niepotrzebnych pytań. 
Nieznany chłopak zaciągnął mnie do jakiegoś dziwnego miejsca, wcale mi nie znanej części miasta. Był tam jedyny na ulicy mały sklepik. Jak wyglądał? Powiem tak, był nieco przerażający na pierwszy rzut oka, a jak się weszło do środka było tak samo, a może i jeszcze gorzej. Wyglądał jak stara rudera. Wszystko jak w zwykłym sklepie, tylko że tam było wszystko z drewna, z desek. Półki z desek, podłoga z desek, lada z desek. Co mnie zdziwiło najbardziej? To, że nie było tam ani jednego okna i panowała tam ciemność. Tylko przez szpary w deskach czasem dostawały się promyczki słońca. Przeszedł mnie dreszczyk, nie będę was okłamywał, wtedy się trochę przeraziłem. Chłopak kazał mi siadać na drewnianym krześle, a raczej mnie na nie popchnął. 
- Twój ojciec został zamordowany? - Spytał znów z niedowierzaniem. 
- Tak ktoś go zamordował. Jestem bliski odkrycia tej zagadki, ale brakuje mi jeszcze jednej rzeczy żeby poznać prawdę. 
- To nie możliwe! Nas nikt nie może zabić! 
- Nas?? 
- Wiesz czemu twój ojciec miał taki sam pierścień jak mój? Bo twój tata był jednym z nas...Łowcą Wizji... - Pierwszy raz słyszałem tą nazwę. - Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - westchnął. - Łowcą wizji można się tylko urodzić. Można być Łowcą wizji, lub pół Łowcą.... Zabić można tylko pół Łowcę, tak więc twój tata nie był czystej krwi.
- Ja też nie jestem...- odparłem niepewnie bo nie wiedziałem czy to dobrze czy nie. 
- A twój dziadek żyje? Babcia? 
- Nie. 
- Byłeś na pogrzebie? 
- Nie... 
- To nie wiesz czy żyją, a raczej jedno z nich bo jeżeli twój ojciec był pół Łowcą to jego ojciec lub matka byli zwykłymi śmiertelnikami.Twój ojciec miał ten pierścień od swojej matki lub ojca... To przekazywane jest pokoleniowo. Czemu ty go nie nosisz? A może jesteś zwykłym śmiertelnym smarkaczem i robisz sobie ze mnie żarty!? 
- Nie! Na prawdę nie!- zacząłem się tłumaczyć i zasłoniłem twarz dłonią z przyzwyczajenia. - Mam dziwne wizje w głowie, a niedawno nawet jakaś siła w mojej ręce rozwaliła tłum ludzi...Nie wiem skąd to się bierze, widzę swojego zmarłego ojca.... On każe mi rozwiązywać tą zagadkę. - Chłopak się zamyślił.
- Bez pierścienia nie odkryjesz dalszych swoich umiejętności i nie będziesz mógł nad nimi w pełni panować. Wiesz gdzie twój ojciec ukrył swój pierścień? 
- Nie wiem... Ale cały czas kieruje mnie do swojego gabinetu. 
- I co nie znalazłeś nic?
- Nie mogę się tam dostać. Matka zabrała klucz i uciekła. Jak ojciec umarł to się cieszyła. Cały czas powtarza mi, że jestem takim samym dziwakiem jakim był mój tata. 
- To znaczy, że ona wie, oj nie dobrze. - mruknął i podrapał się po brodzie. 
- Chciała mnie zabić. 
- Co chciała ci zrobić?! 
- Zabić - Powtórzyłem wyraźniej. 
- Wiesz, my Łowcy Wizji nie jesteśmy groźni dla ludzi, lecz niektórzy są nietolerancyjni i uważają nas za wrogów. To tak zwana Organizacja Łapaczy, dla nich ważne jest tylko to aby nas powybijać. Pewnie zaraz zapytasz dlaczego? Nie wiemy. Musimy się ukrywać. Ten pierścień chroni nas przed śmiercią, bez pierścienia można zabić pół Łowce takiego jakim był twój tata. Pewnie nie miał go na sobie gdy twoja matka go zabiła...
- Skąd wiesz, że to ona zabiła mojego tatę?! 
- Nie bądź niemądry! Nienawidziła twojego ojca, gdy dowiedziała się kim jest, a że należała do organizacji musiała go zabić. Ciebie też chciała bo wie, że masz coś w genach po ojcu i nie myli się. - W sumie to on miał rację, lecz to jeszcze i tak nie było jasne. 
- Musisz odnaleźć klucz, jedyna dobra wiadomość to ta, że ona nie wie co znajduje się w gabinecie. Gdyby wiedziała i go zniszczyła stałbyś się zwykłym chłopcem i umarł byś bardzo szybko. Znałem parę takich przypadków. Mój przyjaciel umarł niemal po 3 latach od zniszczenia jego rodzinnego pierścienia. 
- Jak odziedziczyć pierścień np jak rodzic żyje? 
- Gdy tylko dziecko Łowcy kończy 17 lat ojciec lub matka oddaje mu swój pierścień, a na jego palcu pojawia się duplikat chroniący go tak samo jak prawdziwy rodowy. Gdy jednak rodzic umiera duplikat znika razem z Łowcą. - Słuchałem go bardzo uważnie i zapamiętywałem wszystkie informacje. 
- Czy ktoś wie, że masz te moce? - Spytał. 
- Wiedzą moi przyjaciele, ale oni nie zrobią nam krzywdy. Pomagają mi rozwiązać tą zagadkę.
- Jesteś tego pewien? - Spytał robiąc podejrzana minę. 
- Gdyby było inaczej już by mnie zabili. Są ze mną od początku tego wszystkiego. - Chłopak odetchnął z ulgą. 
- A ty nie masz przyjaciół wśród ludzi? - Spytałem. 
- Ja nie mam wcale przyjaciół. Ani wśród Łowców, ani tym bardziej ludzi. Odkąd Yesung umarł z nikim się nie przyjaźnie. 
- Jak masz na imię? 
- Po co ci to wiedzieć?
- Bo nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać 
- Mów mi Sungmin. 
- Ja jestem Onew. Tata tak na mnie mówił. Na prawdę mam na imię Lee Jinki. 
- Sprytnie to wymyślił. - Chłopak lekko się uśmiechnął. 
- Co?
- Nie rozumiesz? Twój ojciec nie nazywał cię po imieniu bo zaraz ci z organizacji by cię znaleźli. 
- Aaaa... - Mruknąłem. To miało sens. - To co teraz? 
- Wracaj do domu i pilnuj pierścienia. 
- Ale w tym domu na mnie polują....
- A no tak ty nie umiesz się bronić. Do póki nie odnajdziesz pierścienia mogę cię szkolić. 
- Sam boję się tam mieszkać.... - mruknąłem. 
- Aish... No ok mogę na jakiś czas z tobą zamieszkać. - westchnął. Dopiero teraz podał mi dłoń. Czułem, że mu zaufałem w końcu to jeden z Łowców Wizji, a ja też nim byłem w pewnym stopniu, a nawet w bardzo dużym. 
- Muszę już iść. Taemin będzie się o mnie martwił... - mruknąłem. Nie chciałem iść, fajnie mi się rozmawiało z Sungminem, ale robiło się już ciemno. Chłopak zaproponował, że mnie odwiezie, więc nie musiałem iść sam, a przyznaje, że troszkę się bałem. 
Tak jak myślałem, Taemin zaczął się już o mnie martwić. 
- Onew! Kto to był? Gdzieś ty był do cholery! 
- Zaraz ci wszystko wytłumacze.....- (...) i wytłumaczyłem mu wszystko po kolei i ze szczegółami. Zrobił wielkie oczy. 
- Czytałem o Łowcach Wizji w internecie, ale myślałem, że to zwykła bujda...- Nie małe zdziwienie malowało się na twarzy chłopaka. 
- Ten chłopak ma na imię Sungmin i powiedział, że zamieszka ze mną w moim domu. 
- I ty mu tak ufasz? Nawet go nie znasz....
- Taemin przecież on jest taki sam jak ja.... Nie zrobi mi krzywdy, wam też nie zrobi wie, że mi pomagacie. - dodałem. 
Chłopak tylko westchnął i poklepał mnie po ramieniu. 
- Chodź lepiej na kolację, zaraz rodzice będą nas wołali....
To właśnie wydarzyło się w środę. Oczywiście w czwartek opowiedziałem o tym reszcie chłopaków. Jong to dopiero był zachwycony. Miałem już dość tego natręta po połowie lekcji. Sungmin po szkole przyszedł po mnie czego wcale się nie spodziewałem. Minho był w kozie, Jong i Key poszli już do domu, a co z Tae? Będzie szedł sam do domu? Tak więc poprosiłem Sungmina, ażeby odprowadzić chłopaka pod dom. Nawet odnaleźli wspólny język. Sung nie był oschły, starał się być miły i przyjazny. Pożegnaliśmy się z Tae i poszliśmy się przejść. Chłopak dużo opowiadał mi o swoim życiu, wiem też, że nie był w pół Łowcą Wizji jak ja. Wyglądał na 17 lat, lecz jakoś nie chciało mi się wierzyć, że tyle ma. 
- A tak na prawdę? - spytałem. 
- 28 - Odparł, a to nie był aż taki stary. - Jak nosisz pierścień nie starzejesz się, lecz gdybym go zdjął moje lata leciałby tak jak zwykłego człowieka. Każdy łowca gdy dostaje pierścień w wieku 17 lat, bo to dojrzały wiek, zatrzymuje się i nie zmienia, gdy go nie zdejmuje. Twój ojciec nie nosił go często bo zakochał się w zwykłej kobiecie. Ty za to jesteś niezwykły.... Każdy Łowca Wizji dostaje moce dopiero z dniem 17 urodzin a ty masz 15, czemu więc już masz takie umiejętności?
- Myślę, że w dzień gdy znalazłem tatę tam w gabinecie i go dotknąłem coś z niego przepłynęło na mnie....
- To ciekawe... Przekazał ci moce przedwcześnie. No tak bo nie chciał abyś czekał. Do tej pory mogła stać ci się krzywda. - I wszystko było jasne.
- Jest więcej takich osób jak my? - Spytałem.
- Ha całe mnóstwo! Niektórzy już są na prawdę starzy, a wyglądają na 17 lat. - Gdy tego słuchałem to wydawało się to takie niewiarygodne.
- Niektórzy mają takie moce, że gdy zdejmują pierścień stają się tacy starzy na ile mają lat, ale to bardzo rzadkie.
- A jak mają np 200?
- To i tak nie umrą, chyba że zniszczą pierścień, już o tym wspominałem. - Lubiłem go słuchać. Dowiadywałem się o sobie coraz więcej i to mi pewnie w jakiś sposób pomagało, aby zaakceptować samego siebie.
Po niecałych 5 godzinach odprowadził mnie pod dom Taemina.
- Jeśli chcesz mogę się przeprowadzić do Ciebie już jutro. Nie pracujesz więc pewnie nie masz za co jeść, ja za to nie mam domu, ale pracuje więc mogę u ciebie mieszkać w zamian za to ja będę zarabiał na utrzymanie domu. Dom jest w końcu twój, nie chce mieszkać w nim za darmo. - Zgodziłem się i uściskałem go. Taemin kazał mi wszystko opowiadać jak na spowiedzi, więc tak zrobiłem. Powiedziałem, że się wyprowadzam i od jutra będę mieszkał w swoim domu z Sungminem. Niby się ucieszył, ale też zauważyłem, że mu trochę smutno.
- No cóż oswoję się znów z samotnością. - Uśmiechnął się blado.
- Ale możesz do mnie przychodzić po szkole. Po za tym odczuwasz tą samotność teraz bardziej bo Minho siedzi w kozie, ale już niedługo. - Udało mi się go pocieszyć.
Już nie mogłem się doczekać aż wrócę do domu, wreszcie nie będę musiał mieszkać u kogoś i nie będę bał się mieszkać w swoim domu....


________________________________________________________________________________

No i dokończyłam kolejny rozdział :D Szybciej niż mi się zdawało, ale to chyba lepiej :D