sobota, 23 listopada 2013

~ Wieczna miłość~ One Shot

 Hmm.. w sumie nie wiem co mnie naszło żeby napisać tego One Shot'a. Może nagły przypływ weny, może to, że mi się tak strasznie nudzi ponieważ jestem chora? Sama nie wiem. Jeszcze nigdy nie pisałam One shot więc musicie mi wybaczyć jeżeli spale:) Najwyżej powiecie mi co zrobiłam źle i będę starała się to nadrobić :) 
No to miłego czytania ( mam nadzieje XD) 

~Wieczna miłość~ 

Czekałem na mojego współlokatora, zarazem kochanka z przygotowaną trzy godziny wcześniej kolacją, jednak on nadal nie pojawiał się. Byłem na niego wściekły, a jednocześnie się martwiłem bo jeszcze nigdy wie wracał o tak późnej porze. ~ Może zapomniał? - pomyślałem. To właśnie dziś mijała druga rocznica naszego związku. Świeczki już dawno się wypaliły, a dania na stole nie nadawały się już do spożycia. Kończyłem właśnie butelkę wina, które miałem razem z nim otworzyć. Mijały kolejne minuty, była już 23:30. Spóźnił się już 3 i pół godziny. Wypiłem ostatni kieliszek wina i spasowałem. Miałem właśnie iść położyć się spać, gdy nagle usłyszałem trzask otwierającego się zamka. Wyszedłem na wąski korytarz zobaczyć kto to. W progu stał nie kto inny jak Eunhyuk. Gdy stanąłem twarzą w twarz ze swoim kochankiem miałem ochotę rzucić się na niego i wydrzeć mu się prosto w twarz, jednak w moim gardle znikąd pojawiła się wielka gula, która mi to uniemożliwiła. 
- Dlaczego? - Tylko to pytanie udało mi się wydobyć z ust. Eunhyuk skierował swój wzrok w podłogę. Nie potrafił odpowiedzieć mi na to pytanie. Nie chciałem tak od razu mu odpuścić, więc zapytałem jeszcze raz.
- Dlaczego hyung? - Po moim policzku spłynęła kolejna łza. Starszy spojrzał w moje oczy i głęboko nabierając powietrza powiedział w końcu. 
- Przepraszam Donghae, ja....- Przerwał na chwilę aby wziąć kolejny oddech, po czym kontynuował. - My nie możemy być już razem Hae. Przepraszam. - Słowa które skierował do mnie w tym momencie mój ukochany, a raczej już były sprawiły, że moje serce pękło na miliony kawałeczków. Łzy z moich oczu zaczęły lecieć strumieniami, sam nie wiedząc kiedy osunąłem się na podłogę. Eunhyuk klęknął obok mnie łapiąc za ramię, jednak ja odepchnąłem go niemal natychmiast. 
- Zostaw mnie! Jak możesz?! Jak możesz ze mną tak skończyć?! Do tego dzisiaj! Wiesz jaki dziś dzień? Czemu akurat dziś, kiedy mija drugi rok, kiedy to właśnie tego dnia wyznałeś mi po raz pierwszy swoją miłość?! Czemu kończysz ten związek w dzień który został on poczęty! Dlaczego to robisz!!!
- Ja...
- Ty! Co ty?! Wypchaj się! Wynoś! Nie chcę cię znać! Jesteś podłą świnią! 
- Przepraszam. 
- Za co przepraszasz? - Powiedziałem już nieco uspokojonym tonem. - Za to że mnie nie kochasz? I co jeszcze? Może teraz powiesz czy nie moglibyśmy zostać przyjaciółmi? Ja nie chcę być twoim przyjacielem hyung! Ja nadal cię kocham! 
- Ale ja też cię kocham do cholery!
Słowa Eunhyuk'a sprawiły, że zupełnie nie wiedziałem co się dzieje. 
- Ale? To po co ze mną zrywasz jeśli nadal mnie kochasz, to nie ma sensu. - Po policzku Eunhyuk'a spłynęła pierwsza łza. Dopiero drugi raz widziałem jak płacze. Za tym musiało kryć się coś niepokojącego. 
- Hyung mi możesz powiedzieć. Co się dzieje? - Spojrzałem mu w oczy, jednak on zaraz odwrócił głowę. 
- Przykro mi Donghae, nie możemy być razem, mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz. Przepraszam. 
- Ale Eunhyuk! Nie zostawiaj mnie! - Jednak starszy nie posłuchał i wyszedł. Zostałem sam w tym dużym domu, który należał kiedyś do nas. A teraz? A teraz już nie wiem do kogo należy. 
Przez ostatnie 2 tygodnie nie mogłem znaleźć sobie miejsca, nadal myślałem o Eunhyuk'u. Nie mogłem tak od razu przestać go  kochać, jeżeli kiedykolwiek będę potrafił pokochać kogoś innego. Tyle nieprzespanych nocy, ciężkich dni bez mojego ukochanego, to już nie miało sensu. W końcu postanowiłem wyjść. Nie byłem na zewnątrz już dwa tygodnie. Pogoda nie dopisywała, padał deszcz, lecz nic sobie z tego nie zrobiłem. Ludzie patrzyli się na mnie idącego w podkoszulku i w spodenkach. Nie wiedziałem gdzie dokładnie nogi mnie niosą, gdy zorientowałem się stałem przed domem rodzinnym Eunhyuk'a. Chciałem zawrócić, jednak coś mnie zmusiło aby choć na chwilę tam wejść. Długo się wahałem aż w końcu przekroczyłem próg furtki. Chwilę później stałem już przed drzwiami. Nacisnąłem dzwonek, a po chwili usłyszałem kroki zbliżające się ku mnie. Drzwi uchyliły się, a moim oczom ukazała się znajoma sylwetka. Znajoma twarz której nie widziałem już od dwóch tygodni.  Eunhyuk był totalnie zaskoczony. 
- Donghae co ty tu...
- Wyjaśnij mi dlaczego?
- Nic nie będę ci wyjaśniał. Możesz iść, żegnam. - Chciał już zamknąć mi drzwi przed nosem, lecz wsadziłem pomiędzy próg nogę i szarpnięciem otwierają je ponownie. 
- Porozmawiajmy. Tak na prawdę nie wiem czemu mnie zostawiłeś. Nie mogę myśleć, jeść, spać. Dziś pierwszy raz od tamtego czasu wyszedłem na dwór. Nie wiem w sumie po co tu przyszedłem. A może dlatego, żeby dowiedzieć się o co tak na prawdę poszło? Czemu to ukrywasz? Czemu nic mi nie mówisz? Czemu milczysz, powiedz coś wreszcie!
- Co tu się dzieje? - Zza rogu wyszła matka Eunhyuk'a. - O Donghae to ty?
- A może pani powie mi o co w tym wszystkim chodzi? Czemu on mnie zostawił ?
- Mamo nie! - Na widok matki Eunhyuk nieco się wystraszył. 
- Synku, zrobiłeś to? Zerwałeś z Donghae, nic mu nie mówiąc? Nie widzisz jak się o ciebie martwi? Podjąłeś właśnie tą najgorszą decyzję. Nie ma nic gorszego od kłamstwa. 
- O co chodzi? Niech pani mi powie, niech to się już w końcu już wszystko wyjaśni. 
- Nie mi o tym z tobą rozmawiać. - Kobieta spojrzała krótko na swojego syna po czym odeszła mówiąc, że zostawia nas samych. 
- Wejdź. - Rzucił krotko Eunhyuk, wpuszczając mnie do środka. Zrobiłem jak kazał, po czym chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą do swojego pokoju. 
- Siadaj. - Wskazał na swoje łóżko. Sam usiadł na krześle na przeciwko mnie. - Po co ty tu w ogóle przyszedłeś co? 
- Chce w końcu dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nie wyjdę stąd do póki nie dowiem się tego. 
- Co chcesz wiedzieć, no co? Że cię już nie kocham? Nie chce z tobą być! Zrozum to! 
- Dlaczego to robisz?
- Co? - Spytał zupełnie zbity z tropu. 
- Dlaczego kłamiesz? 
- Ja kłamie? 
- Nie, wcale! To może ja co! Posłuchaj albo mówisz mi prawdę, albo idę do twojej matki! - Dobrze wiedziałem, że Eunhyuk coś ukrywał. 
- Nie, dobrze powiem ci wszystko. To wszystko nie tak.
- A jak? - Spytałem. Dostrzegłem, że po policzku starszego spływa mała kropelka. Przytuliłem go, głaszcząc jego miękkie włosy. - No dalej hyung, powiedz mi. 
- Kocham cię Donghae, tak bardzo cię kocham że nie chciałem abyś cierpiał po mojej śmierci więc postanowiłem, że z tobą zerwę, zapomnisz o mnie i moja śmierć cię tak nie zaboli. - To co właśnie teraz usłyszałem z jego ust totalnie mnie zbiło z tropu. Poczułem się jeszcze gorzej niż w dzień zerwania. 
- Hyu...ng...ty...um..ierasz? - Wykrztusiłem ledwo. Nie..... - pokiwałem przecząco głową.- Ty znów mnie wkręcasz prawda? Powiedz że to prawda? No nie milcz tak! Powiedz coś! Do cholery jak to!
Eunhyuk dalej milczał, a po jego policzkach spływały coraz to świeższe łzy. Przyciągnął mnie do siebie całując namiętnie. Długo mi tego brakowało. Po chwili odsunąłem go od siebie na wyciągnięcie rąk. 
- Będę z tobą hyung, do ostatnich chwil, obiecuje. Razem damy sobie radę. Wyzdrowiejesz. 
- Donghae, nie wyzdrowieje. Już umieram, nic nie da się zrobić. Nie wiem kiedy ta chwila nastanie, ale od dziś chcę każdą chwilę spędzić tylko z tobą. Przepraszam, byłem głupi zrywając z tobą, stchórzyłem. 
- Od dziś się tobą zajmę hyung. Obiecuje. 

Pół roku później: 
Te cudowne chwilę z moim ukochanym zostaną już tylko w pamięci. Stojąc teraz przed jego nowym domem zwanym cmentarzem wpatruje się w jego zdjęcie przyklejone na nagrobku. Obiecałem mu, że nie będę płakał, jednak to nie możliwe. Kolejne łzy spływały właśnie po moim policzku. Obiecałem też, że nigdy nie przestanę go kochać. 

Trzy lata później: 
Tak jak obiecałem nie przestałem. Dziś mija kolejny bez niego dzień. Odwiedzam go codziennie, ale nie sam. Gdy byłem w depresji jak z nieba spadł mi Sungmin. Pomógł mi ogarnąć to wszystko. Z czasem nasza przyjaźń przeraziła się w coś więcej. To nie znaczy jednak, że przestałem kochać Eunhyuk'a. Te uczucie nigdy nie wygaśnie i wiem, że on nadal jest przy mnie. Czasami mam wrażenie, że to Eunhyuk zesłał mi takiego kogoś jak Sungmin, bardzo mu za to dziękuje. 


niedziela, 17 listopada 2013

~MNzG 4 ~

Następnego dnia Wiki wstała wcześnie rano. Wczorajszy cały dzień spędziła ze swoją przyjaciółką. Marta była wściekła, że mama uległa dziewczynie. Do wyjazdu dziewczyn został tylko tydzień. Wiki już zaczęła się pakować. Marcela wyjechała jeszcze na dwa dni do ojca i babci aby się z nimi pożegnać.W tym czasie Wiktoria dokładnie posprzątała swój pokój. Spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięła album ze zdjęciami. Były w nim zdjęcia jeszcze przed urodzeniem jej brata, gdy była szczęśliwa i rodzice mieli dla niej czas. Oczywiście zrobiła mnóstwo zdjęć swojemu braciszkowi, które wywołała i także włożyła do rodzinnego albumu.
Marcela siedziała teraz przy łóżku swojej kochanej babci, trzymając ją za jej szczupłą, pomarszczoną, kruchą dłoń. Starsza kobieta otworzyła oczy i próbując coś powiedzieć wnuczce westchnęła ciężko.
- Babciu nic nie musisz mówić.
- Wnusiu, jak ja się cieszę, że twoje marzenia w końcu się spełniają. Pamiętaj, że babcia zawsze będzie z tobą. Przyjedziesz na święta prawda?
- Babciu, przecież wiesz że nie wyobrażam sobie świąt bez ciebie.
- Nie obiecaj, bo to różnie bywa. Po za tym ja już długo nie pociągnę, nie wiem czy dotrwam do świąt. Możesz mi obiecać jedno?
- Tak babciu? - Powiedziała mając już łzy w oczach.
- Obiecaj mi że przylecisz z powrotem aby mnie pożegnać.
- Co ty mówisz babciu, przeżyjesz jeszcze nie jedne święta.
- Dobrze, dobrze nie płacz. Wiedz że życie człowieka jest jak sen. Po śmierci człowiek budzi się z tego snu i trwa już do końca. Każdy sen kiedyś się kończy, a ja czuje że mój właśnie dobiega do końca. Wnusiu mówię ci to bo być może już więcej nie będziemy miały okazji porozmawiać. Chce żebyś wiedziała, że mój sen był najpiękniejszym bo jesteś w nim ty i twój tata.
- A ja cieszę się, że mam najwspanialszą babcię na świecie.
- To kiedy wyjeżdżacie?
- Za 4 dni babciu.
- Weźcie pieniądze które wam podarowałam, przydadzą wam się. Dacie sobie radę jesteście dzielne. Wierze w was. No ale nie zatrzymuję cię, niech tata odwiezie cię do domu. Za nim to jednak nastąpi chciałabym cię o coś prosić.
- Tak?
- Masz przy sobie komórkę, aparat?
- A czemu pytasz?
- No ja to czemu? Ty jeszcze się pytasz? Nie chcesz mieć ostatniego zdjęcia z babcią? Jak umrę jeszcze zapomnisz jak wyglądałam.
- Oh babciu ja nigdy nie zapomnę.
- No już dawaj tu, jeszcze mam trochę siły żeby się uśmiechnąć.
Marcela nachyliła się nad schorowaną babcią i zrobiła zdjęcie. Pokazała je babci, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Do pokoju wszedł tata dziewczyny pośpieszając ją ponieważ potem miał ważne spotkanie na które nie mógł się spóźnić. Marcela pożegnała się z babcią. Trudno było jej wyjść z pomieszczenia gdzie spędziły ostatnie 2 dni z myślą, że już może jej nie zobaczyć. Spojrzała ostatni raz w stronę łóżka na którym leżała kobieta. Zamykając drzwi widziała jak babcia ostatni raz jej macha na pożegnanie z uśmiechem na twarzy szepcząc ,, powodzenia". Po Różowych policzkach dziewczyny spłynęły kolejne łzy. Marcela siedziała w samochodzie w milczeniu. Najtrudniejsze było pożegnanie. Wiedziała, że będzie tęsknić. Zostało tylko dwa dni. Przez ten czas dziewczyny spędziły te chwile ze swoimi  znajomymi.
- Jak będziecie już tam w Korei nie zapomnijcie wysłać nam pocztówki- Krzyknęła jedna z koleżanek gdy dziewczyny już odchodziły. Wiktoria odwróciła głowę lekko  uśmiechając się w stronę znajomych. Dziewczyny poszły jeszcze w swoje ulubione miejsce, gdzie przesiedziały dobre 2 godziny. Jutro już o tej porze będą w Seulu, całkiem same, oddalone od rodziny, znajomych. Będą musiały radzić sobie same, zacząć wszystko od nowa. 

W TYM SAMYM CZASIE SEUL... ***( siedziba mafii )

- Szefie niestety mam dla ciebie złe wiadomości.
- Co ja powiedziałem ? Mówiłem ci przecież że nie chce słyszeć o żadnych niepowodzeniach prawda?
- Prawda ale...
- Yesung! Daruj mu on jest tu nowy, to było dla niego zbyt trudne.
- Henry! Spójrz na mnie!
- Tak szefie?
- Daje ci jeszcze jedną szansę, albo załatwisz tego głupiego bachora albo sam to zrobię, a potem zlecę Heechul'owi i Siwon'owi żeby i ciebie sprzątnęli. A może jesteś zbyt słaby żeby załatwić jednego głupiego kujona? To od razu się policzymy.
- Dam z siebie wszystko szefie!! Teraz cię nie zawiodę. Daj mi tydzień a już nigdy nie będziesz musiał oglądać twarzy tego głupca który ci się naraził.
- Tydzień? Oszalałeś? Śmiesz ze mną dyskutować? Pozwól że przypomnę ci dlaczego tu jesteś! Jesteś tu...
- Wiem szefie, jestem tu przez mojego ojca, wiem.
- I chcesz zhańbić nazwisko które nosi twój ojciec?
- Nie szefie.
- Tak właśnie myślałem. Heechul, Siwon pokarzcie naszemu nowemu koledze na próbie gdzie znajduje się sala ćwiczeń oraz jego pokój. Przedstawcie mu zasady panujące tutaj, a jeśli jakąś złamie policzcie się z nim osobiście. Mały musi nauczyć się jak być twardym.
- Ok, na mnie możesz liczyć. - Heechul posłał łobuzerski uśmiech w stronę Yesung'a. Siwon popchnął Henrry'ego w stronę dużych drewnianych drzwi za którymi znajdował się ogromny salon.
- Czego się cykasz, on tylko wydaje się taki ostry, ale dla swoich jest nieszkodliwy. Na pewno nie wybrałby cię do swojej grupy gdyby nie wiedział że się nadajesz.
- Ale ja nikogo nigdy nie pobiłem, a co dopiero mówić o zabójstwie.
- No właśnie dlatego tu jesteś. Żebyś nauczył się tego i owego.
- Ale ja nie chce!
- Jeszcze się stawiasz! Nie masz nic do gadania! To zlecenie twojego ojca! No chyba, że chcesz dostać będzki to inna sprawa. - Siwon skierował pieść w stronę Henrry'ego.
- Nie chce.
- Może nie mogę cię zabić, bo wtedy twój ojciec zabiłby mnie, ale na spranie twojej dupy mam prawo i nie tylko do tego. - Siwon zmroził go swoim przerażającym wzrokiem. Serce chłopaka zabiło szybciej ze strachu, w chwilowej ciszy jaka zapanowała słychać było tylko przełḱnięcie śliny w gardle chłopaka. Po chwili ruszyli dalej.
- Tu jest twój pokój Henrry. Możesz go urządzić jak tylko chcesz, ale ma w nim panować porządek bo szef nie lubi bałaganu. Jeżeli chodzi o inne zasady to:
1.Zachowaj porządek w swoim pokoju, ale nie tylko.
2.Do póki szef ci nie zezwoli masz mówić do niego formalnie.
3.Nie pokazuj mu się na oczy dopóki nie wykonasz zadania.
4. Nie spóźniaj się na próby, niedługo zobaczysz na czym one polegają.
5. Jeśli się mi narazisz spiorę cię na kwaśne jabłko nie patrząc, że twój ojciec jest wnukiem założyciela naszej mafii.
6. Nie możesz przyprowadzać tu nikogo.
7. Musisz zerwać wszystkie znajomości, jeżeli masz dziewczynę zabij ją żeby cię nie rozpraszała w pracy, a jak nie to zerwij i urwij kontakt. Jeżeli będzie namolna ja ją zabije.
8. Nikomu nie możesz powiedzieć czym się zajmujesz. Jeżeli powiesz to ta osoba natychmiast zginie zanim zdążysz powiedzieć swoje imię.
9 Tylko nasz szef ma dziewczynę, ale ona także jest członkiem mafii. Nie patrz się na nią, nie odzywaj się do niej, nie siadaj obok bo szef cię zabije z zazdrości.
10. Jak ktoś ci się narazi nie baw się z nim tylko od razu się z nim rozpraw.
To chyba wszystko. Zapamiętałeś wszystko, nie chce się powtarzać.
- Tak, wszystko. - Wyszeptał Henrry.
- Co mówisz szczylu bo nie słyszę?!
- Zrozumiałem!
- No i o to chodzi mały. A teraz się rozpakuj i zaraz po ciebie przyjdzie któryś z nas żeby zaprowadzić cię na obiad. Na razie nie możesz jeść z nami bo jak mówiłem szef na razie nie chce cię widzieć.
- Rozumiem!
Siwon zamknął drzwi zostawiając nowego w pokoju samego. Henrry usiadł na łóżku. Przerażony nie wiedział co się dzieje. O tym że ojciec i dziadek są członkami groźnej mafii dowiedział się tydzień temu. Rozpieszczony przez matkę i ciocię nie doświadczył złego. Ojca prawie nigdy nie było w domu. Nie wiedział jaki jest na prawdę. Teraz wiedział dlaczego kupował mu pistolety, jednak mały Henrry nigdy nie chciał się nimi bawić. Nie był typem zabójcy, a teraz wszystko zaczęło się zmieniać. No właśnie i co miał powiedzieć swojej dziewczynie z którą był już od dwóch lat.Przerażała go myśl zerwania i urwania z nią na zawsze jakiegokolwiek kontaktu. Pewnie znienawidzi go nie wiedząc, że zrobił to po to aby ją chronić. Chce czy nie jest skazany na cierpienie. Pierwsza łza spłynęła po jego bladym policzku. Opadł głową na poduszkę a z jego oczu wylewały się strumienie łez.
- Ojcze dlaczego mi to robisz! Dlaczego ja!

***

- Eunhyuk?
- Co znowu?
- Wiesz gdzie podziałem swój telefon? Mama ma do nas zadzwonić na mój numer, ale znów nie wiem gdzie go położyłem.
- Donghae ty niedługo głowę zgubisz naprawdę!
- Pomóż mi hyung. - Donghae zrobił te swoją słodką minkę której Eunhyuk nie mógł się oprzeć.
- Leży w moim pokoju, ale następnym razem to wywalę go do śmieci!
Hae pobiegł szybko do pokoju swojego hyunga.Na szczęście mama chłopaków jeszcze nie dzwoniła.
- A po co tak na marginesie mama chce do nas zadzwonić?
- No jak to po co ?
- Chce pogratulować nam, że dostaliśmy się na studia.
- O mój boże ta kobieta na prawdę nie ma po co dzwonić?
- Ej to jest nasza mama, wyrażaj się!
- Hae jesteśmy już dorośli, chociaż patrząc na ciebie wątpię w to.
- Przesadziłeś!
- No Hae nie obrażaj się! Donghae! - Jednak młodszy wybiegł z domu wściekły nie zważając na brata. Eunhyuk wyjął telefon z swojej prawej kieszeni i zadzwonił do Sungmin'a. Wiedział dobrze gdzie Donghae powędrował.
- Hej Sung tu Eunhyuk, zaraz tam do ciebie przyjdzie mega wściekły Donghae.
- UU.. A na kogo jest wściekły?
- Na mnie, znów go wkurzyłem.
- Jasne, czy ty nie widzisz jaki on jest uczuciowy?
- Wiem, ale proszę pociesz go jakoś nie chce żeby był smutny.
- Nikt tego nie chce. Zajmę się nim  nie martw się.
- Dzięki, na razie.
Sung rozłączył się jako pierwszy. ~ Znów się pokłócili ~ westchnął w myślach. Wyczekiwał i wyczekiwał na swojego przyjaciela, lecz ten nie pojawiał się. Postanowił zadzwonić do Eunhyuk'a.
- To ja Sung. Donghae nie ma u ciebie ?
- Nie a co ? U ciebie też go nie ma ?
- No właśnie nie ma, nie przyszedł.
- Ale jak to!
- Nie przyszedł, też się zdziwiłem, zawsze jak miał jakiś problem to ja mu pomagałem.
- Cholera, zadzwonię do Kyuhyun'a może jest u niego.
- To ja zapytam się Leeteuk'a on niedawno wrócił może gdzieś go widział.
- Jak bedziesz coś wiedział to dzwoń.
- Ty też. Do usłyszenia.
W tym czasie gdy Eunhyuk, Sungin, Leeteuk i Kyuhyun szukali Donghae ten błąkał się po ulicach Seulu. Był wściekły na Eunhyuk'a czasami miał ochotę wyprowadzić się i zamieszkać z Sungmin'em i Leeteuk'iem. Po jakimś czasie znudziło mu się chodzenie po mieście, poszedł więc do swojej matki. Gdy kobieta zobaczyła swojego młodszego syna przed drzwiami ucieszyła się, ale i zdziwiła.
- Donghae, co ty tu robisz?
- Nie mogę już nawet odwiedzić swojej rodzicielki?
- Nie no synku proszę wejdź, szkoda że nie ma twojego starszego brata, już zdążyłam się przyzwyczaić, że przestał mnie odwiedzać. 
- Wybacz mu mamo, kiedyś na pewno zrozumie.  Mamo? mam taką małą prośbę.
- Tak?
- Mógłbym zostać dziś na noc? Pokłóciłem się z Eunhyuk'iem i...
- Ah czy wy przestaniecie w końcu się kłócić!
- Chyba jeszcze nie nastał ten czas.
- W takim razie, niech będzie, możesz zostać, ale jutro masz wrócić bo Eunhyuk pewnie się martwi. - Donghae skinął twierdząco głową po czym poszedł do swojego dawnego pokoju.

POLSKA DOM WIKTORII:

Wiktoria wraz z mamą i małym Krystianem siedzieli właśnie w kuchni jedząc kolację.
- Wiki, tylko pamiętaj uważaj na siebie. - Mama dziewczyny spojrzała na swoją córkę mając już łzy w oczach.
- Nie płacz mamo przyjadę na wakacje i święta.
- Należy ci się coś od życia córeczko. Mam nadzieje że sobie poradzisz. Na początku może być ci trudno, ale pamiętaj zawsze możesz wrócić, zadzwonić.
- Na pewno będę dzwoniła często. Przysyłaj mi zdjęcia tego małego szkraba. Chcę widzieć jak się uśmiecha chociaż na zdjęciu.
Mama dziewczyny uśmiechnęła się przysiadła do Wiktorii i przytuliła ją do siebie. Dziewczyna już dawno nie była traktowana w taki sposób.
U Marceli zaś było inaczej. Siedziała sama w swoim pokoju słuchając muzyki. Matka nawet nie spojrzała na nią. Była wściekła na dziewczynę, że ta wyjeżdża. To samo było z Martą. Ta cały czas nachodziła Marcele i dokuczała jej jak tylko mogła. Dogryzała, że mama woli ją bo nawet nie chce przyjść spędzić ostatnich chwil ze swoją biologiczną córką. Gdy tylko Marta wychodziła z pokoju po policzkach Marceli spływały coraz to świeższe łzy. Nic tak nigdy ją nie bolało jak to, że jest obojętna swojej matce. Ale już jutro wszystko miało się zmienić o 180 stopni.


______________________________________________________________________________

Przypominam tym co zapomnieli, że to opowiadanie dwu wątkowe i że drugi
wątek oddzielony jest ,,***,, od reszty XD
Wreszcie wplotłam losy mafii do opowiadania XD Podoba się?
Wiem, że długo czekaliście na ten rozdział i was zawiodłam bo nie ma nic
ciekawego... Jednak wypowiecie się w komentarzach XD
Następny rozdział bd już rozgrywany już w Korei XD Czas wpleść do opowiadania także dwie nowe postaci ( kobiety ) XD
Wyczekujcie!
PS Będzie bez zdjęć bo nie mam możliwości ich dodania !