poniedziałek, 29 września 2014

Jedna ze stron życia 5

Sorki, że tak rzadko dodaję kolejne części, ale ta nauka.... Musicie zrozumieć :D 
 

WPIS V

~ On żył, razem byliśmy akurat na spacerze. Mama zachowywała się jak kiedyś. Była miła i kochająca. Te czasy były dla mnie najszczęśliwszym okresem dzieciństwa. Oboje się kochali, byliśmy szczęśliwi, ale zaraz rodzinnej sielanki znikł i pojawiły się te czasy, gdy mama tak naglę się zmieniła. Piękny sen przeobraził się w najgorszy koszmar. Zawsze zadawałem sobie pytanie: " Dlaczego ona taka się stała?", lecz nie dostawałem na nie odpowiedzi. Chwilę które spędzałem z tatą na długich rozmowach... To on nauczył mnie jak być dobrym, nie takim jak mama. Zawszę powtarzał, że mama nas nie zrozumie, że zawsze już będziemy dla niej inni. Co miał na myśli mówiąc to?... Obraz zawszę się rozmazywał i ukazywał się ten dzień  w którym mój ukochany tata umarł. Znów zobaczyłem postać w kapturze. Teraz mogłem za nim podążyć. Dziwny ktoś rozmawiał z kimś przez telefon. - Tak załatwione... Nikogo... do zobaczenia... - słyszałem tylko te słowa. Nagle obok mnie stanął ojciec i wskazał ręką na tą osobę. Nieznajomy już zdejmował kaptur, lecz nie mogłem dostrzec twarzy. Od razu się obudziłem... ~
Co to miało znaczyć? Zastanawiałem się. Pierwszy raz przyśniła mi się ta dalsza część snu. Czy to oznacza, że niedługo dowiem się kim jest ten dziwny "ktoś"? Kim była ta zakapturzona postać? Nie miałem pojęcia. Byłem przekonany w 99%, że mój ojciec został zamordowany i że to ten koleś jest za to odpowiedzialny. Nasuwało mi się jeszcze więcej pytań. Czemu to zrobił? Ktoś mu zlecił zabicie mojego taty? I najważniejsze pytanie. Czemu nie mogę wejść do gabinetu taty, wtedy gdy wchodzi tam ten okropny typ? Zupełnie nie wiedziałem co mam myśleć. Zadzwoniłem szybko po Minho, Taemina, Key i Jonghyuna. Wszyscy przybyli prawie w równym czasie. Musiałem się streszczać, gdyż moja matka mogła w każdej chwili tu przyjść. Opowiedziałem im więc ów dziwny sen. Jonghyun jak zwykle podniecony zaczął szukać jakiegoś sensownego wytłumaczenia i odpowiedzi na moje pytania. Taemin trochę się przestraszył przez co wtulił się delikatnie w ramię Minho.
- To twój ojciec pokazał ci zabójcę!
- Tak Jong, ale nadal nie wiem kim jest ta osoba.
- Hmm... Skoro nikogo nie było w domu, nawet twojego taty, to jak ta osoba, która weszła na chwilę do gabinetu twojego taty mogła go zabić skoro go nie było? - Zastanawiał się Jong.
- Właśnie to nie ma sensu... - Jęknął Key.
- Ależ ma sens... - Mruknął zamyślony jak zawsze Minho.
- Minho.. - Pisnął Tae. - Przerażająco brzmisz....
- Ma sens. To, ze nikogo nie było.... Żeby sprawdzić moje przypuszczenia musimy dostać się do gabinetu twojego taty Onew.
- To będziemy robić śledztwo? - Podjarał się Dino.
- Ale jak? Matka zabrał klucz.
- Dlaczego?- Spytał zawiedziony podjarany detektyw. ( chodzi o Jonghyuna XD)
- Nie wiem, może nie chce żebym o nim myślał.
- Albo coś ukrywa... - Stwierdził Minho. Dreszcz przeszył moje ciało.
- Moja matka? Nie gadaj głupot. Przecież kiedyś bardzo się kochali.
- No właśnie KIEDYŚ - Rzekł żabol drapiąc się po brodzie.
- W sumie Minho ma rację. Po co zamykałaby gabinet? Coś tam musi być. - Westchnął Jong.
- Więc musimy się tam jakoś dostać- Rzekł Key.
- Ale jak? - Spytał Taemin.
- To proste. - Odrzekłem. - Musimy znaleźć klucz.
- Zajmie to wieki. - Westchnął zrezygnowany Tae, nadal opierając się o ramię Minho.
- Może i trwać wieki, ja nie zrezygnuje, chce w końcu poznać to pieprzoną prawdę...- Złapałem się za głowę. Miałem na prawdę dość. Ta cała sytuacja zmuszała mnie do myślenia cały czas o tacie. Nie mogłem skupić się na niczym innym. Wspomnienia bolały i z każdym dniem robiło się to bardziej tajemnicze. Nie dość, że ten problem z rozwikłaniem zagadki mnie dręczył, to jeszcze w szkole Heechul i tych dwóch; Donghae i Eunhyuk. Moje życie nie należało do najłatwiejszych. Do tego wciągam w to swoich przyjaciół i matka znęca się nade mną. Jak tu nie mieć wszystkiego dość? Może powinienem uciec i tak to wszystko zostawić? Pomyślałem, a razem z tą myślą w mojej głowie ukazała się kolejna wizja.
 " Stałem na cmentarzu... To była dość dziwna wizja, ale to była odpowiedź na moje pytanie. Byłem przykuty do nagrobka taty. Chyba nie chciał żebym tak to zostawił. Spojrzałem na zdjęcie, które wisiało na nagrobku. Wydawało mi się, że tata kiwał do mnie głową na znak, że się nie zgadza..." 
A jednak nie mogłem uciec. Musiałem doprowadzić tę sprawę do końca. Ale jak? Co prawda Minho ma dobry pomysł ze znalezieniem klucza, ale gdzie zacząć? 
Chłopaki poszli, a ja zostałem znów sam. Chyba przeszperałem cały dom. Zaglądałem dosłownie wszędzie, ale nic z tego, klucza jak nie było tak nie ma. Usiadłem na fotelu w salonie i po prostu zacząłem płakać. Nie miałem już na to wszystko siły. Kiedy mi to minie?  A jak nigdy? Co wtedy?
- Ja mam do cholery dopiero 15 lat! Co ja wiedzieć mam o życiu!- Wydarłem się wypełniając pustkę w domu. Miałem nadzieje, że ojciec mnie teraz słyszy. - Czemu mi każesz szukać sprawcy! - Byłem wściekły. Siedziałem jeszcze z dobrą godzinę w salonie nad niczym nie myśląc, aż w końcu poczułem, że zrobiłem się głodny. Podszedłem do lodówki...
No ale cóż... Nic w niej nie było. Matka jadła na mieście, a mną wcale się nie przejmowała. do cholery! Jak ona może!
- Czemu tak naglę się zmieniała... - mruknąłem smutno pod nosem. Czy to może rzez tatę? Czy tego feralnego dnia, aż tak bardzo się pokłócili, że i mnie znienawidziła? Ale dlaczego ja? Nie wiem w czym jej zawiniłem, przecież byłem grzecznym dzieckiem. hmmm... to jednak na razie zostanie pod wielkim znakiem zapytania. Co teraz zrobić? Iść żebrać do sąsiadów o kawałek chleba? To żałosne, ale na prawdę nic innego mi nie pozostało. Pomyślałem jeszcze chwilę i w końcu zadzwoniłem do Key. Czemu do niego? Bo to on z naszej piątki był najbardziej opiekuńczy i wiem, że nie będzie się śmiał.
- Hallo? Key?
- O! Onew! Co jest? Znalazłeś już klucz?
- Nie o to chodzi...
- A o co w takim razie?
- Aż wstyd mi cię o to prosić... Mam problem.
- Skoro masz problem to dobrze trafiłeś, mów.
- Matka zaczęła mnie tak zaniedbywać, że nie wraca do domu, a ja nie mam co jeść. Jestem głodny.... Nie masz czegoś? Mogą być nawet resztki obiadu....
- Hmmm... Mieszkam w domu dziecka, ale coś skombinuje. Będę u ciebie za jakieś pół godziny. Wytrzymasz? - Spytał.
- Wytrzymam - Powiedziałem - Tylko nie mów nikomu, proszę.
- Jasne. Pogadamy jak przyjdę ok? Czekaj na mnie. Postaram się być jak najszybciej.
Odłożyłem słuchawkę i czekałem aż przyjaciel przyniesie mi coś do jedzenia. Matka na serio nie miała serca. Zanim Key do mnie dotarł postanowiłem, że muszę podjąć jakąś pracę, aby przeżyć bo inaczej umrę z głodu. Usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem w progu swojego przyjaciela z koszykiem przysmaków.
- Key! Skąd ty to wszystko wziąłeś?! - Spytałem zaskoczony i odebrałem koszyk z jego rąk.
- Nie pytaj się, tylko wcinaj, a resztę zostaw sobie na później. - Powiedział uśmiechając się do mnie.
- Proszę powiedz. Mam dosyć tych tajemnic. - Poprosiłem zajadając się bułką i kawałkiem kurczaka.
- No dobra, zakosiłem to z kuchni, kucharkom.
- Ale przeze mnie teraz jakieś dziecko nie zje obiadu.
- Nie martw się stary. Zawsze zostaje i albo dają to bezdomnym, albo robią coś z tego na następny dzień. - Powiedział. Trochę się uspokoiłem.
- Mogę ci przynosić codziennie śniadanie do szkoły i coś na obiad.
- Dzięki Key! Jesteś niesamowity. - Uściskałem go mocno. W koszyku były kawałki kurczaka, bułki, trochę zupy w słoiku i owoce. Zjadłem trochę, a resztę schowałem do lodówki. Mama i tak nie wróci pewnie znów na noc, to tego nie zauważy. Key musiał już znikać więc zostałem ponownie sam. Robił się już wieczór, więc postanowiłem się wykąpać i trochę odpocząć. Oglądałem właśnie telewizję gdy nagle światło zgasło.
- No szlak by to.... - Mruknąłem pod nosem. Podskoczyłem przestraszony gdy nagle zobaczyłem jakiś cień za oknem. Schowałem się za kanapę i podczołgałem się do drzwi wejściowych, aby je zamknąć. Wszystkie okna były pozamykane, więc chyba nikt by nie wszedł. Zadzwoniłem do Minho. On potrafił opanować sytuację. Kazał mi się uspokoić i powiedział żebym się nie bał. Nasza rozmowę w połowie przerwała wizja.
" Zobaczyłem  zakapturzoną postać, tą samą wychodzącą z gabinetu mojego ojca. " 
Wytrzeszczyłem oczy.
- Minho... - Szepnąłem.
- Tak?
- To ten sam koleś, który wychodził z gabinetu... Miałem wizję...
- Onew.... Uciekaj... - Powiedział, a ja natychmiast posłuchałem go i zerwałem się z miejsca.....