piątek, 30 maja 2014

Jedna ze stron życia 1

WPIS I

Miałem wtedy 15 lat. Teraz mam już 50. Przez 20 lat zastanawiałem się czy napisać o tym i utworzyć ten pamiętnik. W końcu się zdecydowałem, gdyż nie pozostało mi zbyt wiele czasu. Ta historia może wam wydawać się bardzo dziwna tak jak już mówiłem, ale przecież nie wyssałem sobie tego z palca. Wiem, że całego życia tu nie streszczę, jednak zapiszę to co pozostało w mojej pamięci. Chce drogi pamiętniku żebyś poznał mnie i moich przyjaciół choć odrobinę i gdy mnie już tu nie będzie, to pozostanie po mnie coś, co będzie dowodem, że kiedyś istniałem.
Tak więc jak już mówiłem jak poznałem swoich przyjaciół miałem ukończone już 15 lat...
Akurat kończyły się wakacje. Miałem przenieść się do nowej szkoły. Ostatni dzień ciepłego lata spędziłem razem ze znajomymi grając w piłkę. Wróciłem do domu dopiero wieczorem. Mama jak zwykle nie była zadowolona, tata cieszył się, że mam jakąś pasję. On był zawsze wyluzowany i uwielbiał się śmiać. To też dzięki niemu odkryłem swój niezwykły talent do śpiewania. Mama zaś była zbyt poważna, ograniczała wszystko, miała zasady, których nie miał tata. Zupełnie do siebie nie pasowali, ale tata bardzo ją kochał. Dnia w którym poszedłem do nowej szkoły nie zapomnę nigdy. To właśnie wtedy mój tata powiedział mi przed wyjściem do szkoły: ,, Pamiętaj, ważne jest pierwsze wrażenie i tylko od ciebie zależy jak ludzie będą później cię postrzegać. Tego nie da się powtórzyć, masz tylko jedną szansę synu". Zrobiłem tak jak kazał, byłem po prostu sobą. Dzięki temu zyskałem swoich pierwszych przyjaciół, Jonghyuna i Key. Tego dnia też straciłem kogoś kto był dla mnie najważniejszy. Mojego tatę, odszedł na zawsze. Tak przynajmniej myślałem wtedy. Gdy wróciłem do domu zdziwiłem się, że drzwi nie są zamknięte. No ale cóż, wszedłem do środka i się rozejrzałem.
- Tato?... Mamo? - Nic, głucha cisza. Zszedłem do kuchni , do salonu, nikogo tam nie było. Moje serce niespodziewanie zaczęło szybciej bić. A jeżeli to złodziej? - Pomyślałem, rozejrzałem się czy oby wszystko jest na swoim miejscu, lecz nic nie zostało nawet tknięte. Sprawdziłem jeszcze w gabinecie taty. Łapiąc wtedy za klamkę poczułem dziwny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Odczułem lekki powiew zimnego powietrza, przez co na skórze pojawiła się gęsia skórka. Odwróciłem się, okazało się, że okno było uchylone. Podszedłem aby je zamknąć, po czym wszedłem do pracowni ojca. Zobaczyłem go, siedział w fotelu.
- O tato tutaj jesteś! - Podbiegłem aby się z nim przywitać, jednak coś było nie tak. Na mój okrzyk wcale nie zareagował. Nawet nie drgnął. Myślałem, że śpi. Potrząsnąłem jego ramie, ręka która spoczywała na oparciu zsunęła się bezwładnie. Był zimny niczym lód. Przeraziłem się i potrząsnąłem nim ponownie, jednak nic z tego, zero reakcji. Przeraziłem się, wybrałem szybko numer na pogotowie. Po niecałych 10 minutach przybyła pomoc, jednak było już za późno. Lekarze stwierdzili zgon. Zapomniałem dodać, że wtedy gdy dotknąłem martwego ciała taty, ogarnęło mnie uczucie, którego nie sposób opisać. Wtedy myślałem, że to nic takiego po stracie ukochanej osoby jednak myliłem się i to bardzo. O tym jednak opowiem wam gdy będziemy już przy dalszych losach....
Moja mama wróciła dopiero parę godzin po całym zdarzeniu. Miałem nadzieje, że wróci zaraz jak tylko ją poinformowałem, jednak on wróciła jak gdyby nigdy nic z siatką pełną zakupów. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Mamo? - Spojrzałem na nią ze łzami w oczach. - Tata nie żyje, gdzie byłaś?
- Na zakupach, a ty nie płacz, nie ma po czym. - Sam nie wierzyłem w to co właśnie usłyszałem.
- Jak możesz! To był mój tata, a twój mąż! I co? Wcale po nim nie płaczesz? Nie obchodzi cię to?!
- Jinki nie odzywaj się tak do mnie!
- Ty! - Wrzasnąłem rozwścieczony. Wtedy to pierwszy raz podniosłem na nią głos. - Ty go wcale nie kochałaś! Nie obchodził cię!
- Jak śmiesz! - Zbliżyła się i z całej siły uderzyła mnie w twarz. Upadłem na podłogę, ona stała rozwścieczona nade mną i podniosła ponownie rękę do góry. Uderzyła z drugiej strony jeszcze mocniej niż z poprzedniej. Leżąc tak płakałem, a ona mnie zostawiła tak jakby nic się nie stało. To nie była jedyna taka sytuacja. Było tak zawsze gdy się jej sprzeciwiałem. Tata nigdy o tym nie wiedział, nie chciałem go martwić i nie chciałem niepotrzebnych kłótni w domu. Wierzyłem, że mama kiedyś się zmieni. Dziś ta nadzieja zgasła do końca. Miałem wielką nadzieje, że niedługo uda mi się stąd uciec i zapomnieć. Podniosłem się i poszedłem do swojego pokoju. Bardzo lubiłem być sam. Zazdrościłem innym dzieciom, chociaż nie wiedziałem jaką mają sytuacje w domu. Wydawało mi się, że wszyscy są szczęśliwsi ode mnie.
Następnego dnia postanowiłem, że pójdę do szkoły, może tam na chwilę zapomnę o tych wszystkich nieszczęściach, które spotkały mnie w tym krótkim czasie. Jakoś tak z przyzwyczajenia wszedłem do gabinetu taty, żeby się z nim pożegnać. Panowała tam pustka i cisza. To jedyne co po nim zostało w tym domu nie licząc zdjęć w moim albumie. Brakowało mi tego jego optymistycznego spojrzenia i zwykłego ,, trzymaj się synu". Już nikt tak do mnie nie powie. Uchyliwszy jeszcze na chwilę drzwi od pracowni taty wyszeptałem cicho, że go kocham i że na pewno dam radę. Tak jak zawsze wyszedłem z domu tylko teraz z jedną malutką łezką, która spływała po moim policzku. Towarzyszyło mi okropne uczucie- samotność. Byłem taki nieszczęśliwy, bo tylko on we mnie wierzył. Właśnie tego dnia, gdy tak na prawdę za nim zatęskniłem stało się ze mną coś bardzo dziwnego.Wtedy jeszcze tak bardzo tego nie odczułem, ale z czasem to wszystko zaczęło się nasilać. Wszystkie problemy innych lepiły się do mnie jak magnez....
Siedziałem właśnie na lekcji historii rozmyślając o czymś mało istotnym nie zwracają uwagi na nauczycielkę, która akurat mnie o coś pytała. Tak więc zacząłem naukę od uwagi za nieuważanie. Mój wzrok cały czas skupiał się na jednej osobie. Dokładnie nie wiedziałem czy był to chłopak, czy dziewczyna. Obok siedział na pewno chłopak, pewnie jakiś jego kolega. Coś w środku mnie ciągnęło mnie aby podejść i zapytać się nieznajomego/ nieznajomej czy wszystko w porządku. Wiem, że to zupełnie bez sensu, ale to było jednak silniejsze ode mnie. Zadzwonił dzwonek na przerwę.
- Jinki! - Usłyszałem znajomy głos. To był Key, za nim szedł Jonghyun. Od razu uśmiechnąłem się na ich widok. Miałem nadzieje, że oni znają nieznajomych którzy siedzieli niedaleko mnie i nie myliłem się.
- Wiecie może co to za dwójka, siedzą tam... - Wskazałem miejsce gdzie siedzieli jeszcze przed tym gdy zadzwonił dzwonek.
- Ah tak jeden to Minho, a ten drugi długowłosy to Taemin. Jednak do nikogo się nie odzywają. Trzymają się tylko razem... Chodzą ploty, że są kochankami, ale nikt ich jeszcze nigdy nie przyłapał. Minho jest jednym z popularniejszych osób w szkole, zaś Tae, on nie jest zbyt lubiany przez uczniów z powodu wyglądu. Jest po prostu dyskryminowany i tylko Minho jest przy nim. W sumie ja i Key nic do niego nie mamy, ale i tak się do niego nie odzywamy bo byśmy jeszcze dostali.
- Dostali? Jak to? Od kogo?
- Od tych dwóch typów, Eunhyuka i Donghae, albo od tego głupiego bogacza co panoszy się tu po szkole jak król i uważa, że mu wszystko wolno...
- O kim mówisz?
- Nie spotkałeś jeszcze na swojej drodze Heechula?
- Nie...
- To uważaj, niby z gęby wygląda słodko i niewinnie, ale to najgorszy typ w szkole, jest w najstarszej klasie, ale chyba nie zda. No chyba, że tatuś znów wpłaci łapówkę i wreszcie skończy tą szkołę. Miejmy nadzieje, bo szkoda mi tego Taemina i innych uczniów. Najlepiej jakbyś go unikał, a najlepiej całej trójki.
- Nie zamierzam się nikogo bać.
- Wiesz ty co mówisz?
- Tak, doskonale. Przecież mnie nie znają, nie mają prawa mnie oceniać ani poniżać.
- To uważaj bo się zdziwisz. - Spojrzałem na nich z obojętną miną, wzruszając ramionami. - Idziemy na przerwę? - Nie otrzymując żadnej odpowiedzi wszyscy troje wyszliśmy z sali. Będąc na korytarzu poczułem niespodziewane ukłucie w głowę. Złapałem się za skroń i próbowałem rozmasować żeby przestało boleć jednak nic z tego, ból nie ustępował.
- Ej? Jinki? Co ci jest? - Key zostawił w tyle Jonga i podszedł do mnie. Dalej nie jestem w stanie opisać co się działo. Wydawało się to niemożliwe i nierealne, ale się stało... W głowie ukazał mi się obraz, upadłem na ziemię i zobaczyłem w nim ( w sumie nie wiem czemu ) leżącego Taemina, miejsce było mi bardzo znane, to była nasza szkoła. Wokół zebrała się spora grupa. Wszyscy coś nagrywali i śmieli się. Dopiero sekundę później ujrzałem na moment, że ktoś nad nim stoi i zadaje cios. Moja głowa natychmiast przestała mnie boleć i zerwałem się jak szalony z miejsca. Wielu uczniów patrzyło się na mnie dziwnym wzrokiem. Wiem, że teraz będą mnie mieli za wariata, jednak musiałem biec ratować bezbronnego Tae z opresji. Key i Jonghyun pobiegli zaraz za mną. Pokonałem jedne schody, dwa zakręty i potem jeszcze jedne schody nie wywracając się ani razu, co potem bardzo mnie zdziwiło, gdyż zawsze potykałem się o własne nogi. Dobiegłem na miejsce i z całej siły wdarłem się w zebrany tłum. Na środku zobaczyłem dwóch wysokich chłopaków jeden miał farbowane blond włosy, drugi był szatynem. Na ziemi leżał długowłosy chłopak. Zakrywał swoją twarz dłońmi i był skulony w kłębek.
- Co jest?! - Za koszulkę złapał mnie ten blondyn.
- Hyuk on tez chce chyba dostać - zaśmiał się drugi.
- Po coś tu przylazł co? - Poczułem, że ogarnia mnie strach, ale próbowałem, to ukryć. Nie chciałem stchórzyć i zostawić zaistniałą sytuacje w taki sposób.
- Zostawcie go.
- Bo co ? Pobijesz nas?
-Co z tego macie, że się nad nim tak znęcacie co? Satysfakcje! Z czego? Że co jesteście niby silniejsi?! Bo nie umie się obronić? Bo co ma długie włosy, dlatego go dyskryminujecie?
- Onew przestań....- Jęknął Key, lecz mu przerwałem.
- Czemu mam przestać? To oni nie potrafią opanowac swoich chorych emocji i myślą, że wszyscy ich za to lubią... A tak na prawdę jak jest? No może wy mi powiecie? - Spojrzałem na wszystkich do koła. - A może się aż tak ich boicie!
Czy ktoś wg powiedział ci, że jesteś spoko, oprócz swojego przyjaciela? Czy ktoś wita się z tobą uściskiem ręki? Czy ktoś mówi ci wogóle cześć jak przechodzisz obok? Nikt. A wiecie czemu? Bo wszyscy się was tylko boją, nie lubią. Jesteście skazani tylko na siebie, jesteście sami i nie wiem czy pomógłby wam ktoś gdybyście byli w opresji, tak samo jak Tae do tej pory. Nikt mu nie chciał pomóc, a dlaczego? - Zwróciłem się z powrotem do ludzi wokół. - Jest taki jak oni!? - Nikt nie odpowiadał. - Pytam się, poniża się tak jak jak tych dwóch przygłupów?! - Spostrzegłem, że niektóre osoby kiwają przecząco głowami.
- Hae, mogę mu przywalić?!
- Pytasz się jego o pozwolenie? Ha! Pytasz się kumpla o to czy możesz mnie uderzyć? To znaczy, że ty jesteś całkiem od niego zależny, nie potrafisz zrobić czegoś sam? Po co ci on potrzebny? Do zadania ciosu? Aż taka ciota z ciebie? Boisz się uderzyć bez zezwolenia? On też musi cię pytać o to czy może zrobić coś? Może jak chcesz zrobić kupę to też pytasz się czy ci pozwoli? A jak nie to co? Srasz po gaciach? Takie mięśniaki z was a jeden słucha się drugiego jak mamusi i tatusia w przedszkolu! - Widocznie widziałem, że wyprowadziłem obu z równowagi. Uczniowie wokół nagrywali wszystko. Prawie wszyscy się podśmiewali, jeszcze inni wycofali się i wrócili do swoich zajęć. - I co? Na zakończenie tego co wszyscy nagrali może poniżysz się jeszcze bardziej i uderzysz mnie? Pozwolisz mu? - Zwróciłem się do jego przyjaciela. - Ale pośmiewisko... - Uśmiechnąłem się triumfalnie.
- Hyuk! Puść tego szmatławca policzymy się z nim na osobności i kiedy indziej....
- I co zamierzasz go słuchać? - Poczułem, że uścisk ustępuje. - No tak.... leć do mamusi! - Krzyknąłem jeszcze jak odchodzili. Key i Jonghyun odpędzili tłum, a ja uklęknąłem nad płaczącym, skulonym, długowłosym chłopakiem.
- Ej... Nic ci nie jest?
- Nie... - Odparł krótko nie odsłaniając twarzy.
- Wstań, pomożemy ci.
- Nie chce...
- Będziesz tu tak leżał? Wszyscy się patrzą. - Długowłosy niechętnie i powolnie podniósł się, łapiąc się przy tym za brzuch.
- Gdzie cię kopnęli? W brzuch tak?  - Tae kiwnął tylko głową na potwierdzenie. - Masz na imię Taemin,  racja?
- Skąd to wiesz? - Spytał ocierając łzy, które wcześniej wyciekły z jego oczu.
- Słyszałem. A gdzie twój przyjaciel? Czemu nie jest z tobą?  - W tym samym momencie ktoś złapał mocno moje ramię. Odwrócił mnie w swoją stronę i zobaczyłem jego rozwścieczone oczy....



**********************************************************************

O jej na prawdę przepraszam!!! Tyle czekaliście a ja was zawiodłam :C 
Ale to wszystko przez te praktyki i wg brak czasu tam nie miałam neta i jak 
na złość zepsuł mi się laptop :C ale już jest w naprawię więc niedługo 
bd go miała :D Mam nadzieje, że się podobało i zostawicie pamiątkę po sobie w formie komentarza :D