poniedziałek, 22 grudnia 2014

Jedna ze stron życia 9

Dobra XD Dodaje kolejny rozdział xd i chyba coś przeczuwam.... A mianowicie ( Nie chcę was wcale straszyć), ale..... NORMALNIE OD JAKIEGOŚ CZASU..... ( przepraszam za to uniesienie), mam wrażenie, że te rozdziały nie są pisane z taką pasją jak robiłam to kiedyś.... piszę je na prawdę czasem od niechcenia.... Muszę stwierdzić wszem i wobec, że dodam jeszcze 10 rozdział i dokonuje zmian we wszystkich moich na przymus napisanych rozdziałach i wgl chyba wszystko poprawię, więc jak na razie nie będzie kontynuacji opowiadania ,, jedna ze stron życia,,  MAM NADZIEJE ŻE TO PRZECZYTALIŚCIE ~~~ Mam nadzieje, że będziecie czytali poprawione wersje i stwierdzicie, że są o wiele lepsze..... 


WPIS IX


Rano obudziłem się jak zwykle nie wyspany. Znów miałem koszmar. Nie sądziłem jednak, że ten sen stanie się rzeczywistością.  (...)
 Poszedłem do szkoły razem z Minho niczego nieświadomy. Ludzie na korytarzach i przed wejściem na prawdę dziwnie się zachowywali.
- Co im się wszystkim stało? - Nawet Minho to zauważył. Przymrużył oczy i zrobił skrzywioną minę. Wzruszyłem ramionami na znak, że nie rozumiem i postanowiłem poszukać reszty przyjaciół. Wszyscy coś szeptali, niektórzy chichotali, niektórzy byli nawet przerażeni. Wszyscy, oprócz całej naszej piątki. Staliśmy razem w kręgu czekając na lekcje. Brakowało tylko Taemina.
- To dziwne. - Mruknął Minho - On nigdy nie spóźnia się na lekcje...- dokończył i w sumie miał racje.
- E tam, pewnie zaraz przylezie, po co te nerwy. - rzekł Jonghyun. Key spojrzał na niego spode łba. Tak jak Jonghyun mówił, Taemin właśnie biegł w naszą stronę. Po jego minie można było wnioskować, że stało się coś nie ciekawego. Przerażony wpadł na stojącego na przeciwko Minho.
- Nie! - wydarł się jak opętany. - Musimy uciekać! Uciekać! Minho rusz się! Jong! Key! Onew! - Wydzierał się, a łzy zaczęły spływać z jego oczu.
- Co się stało Tae? Uspokój się, wytłumacz co się stało, ktoś Cię goni? Ktoś chce nas skrzywdzić? - wypytywał się Minho próbując go uspokoić.
- Ktoś chce nas zabić? - Spytał się Jong.
- Co jest! Odpowiedz! - Nagle się wydarłem i złapałem Taemina na ramiona potrząsając nim. Na prawdę się bałem, ale zaraz sam uzyskałem odpowiedź na pytania zadawane na przemian przez naszą całą czwórkę, a mianowicie miałem wizję, taką samą jak mój dzisiejszy sen.

 Wizja przedstawiała to do czego wcale nie powinno dojść, a jednak Taemin miał rację. Heechul się wygadał i teraz cała szkoła mówiła tylko o mnie. Ale to nie wszystko, bo własnie widziałem jak nie za duży tłum biegł w naszą stronę i to przed nim Tae musiał uciekać. Przeważnie były to dziewczyny, chodź w tłumie można było dopatrzeć się i męskich twarzy. 

Bez zastanowienia złapałem Tae za rękę i pociągnąłem za sobą.
- Na co czekacie! Musimy uciekać! Wszyscy już wiedzą! - wydarłem się. Biegiem ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych,ale jedna z grupek wyłoniła się nam na drodze.
- To on! Łapać go! Łapać dziwaka! - Darli się uczniowie. Zaczęliśmy biec w inną stronę, ale to i tak nic nie dało. Okrążyli nas, bałem się co mogą nam zrobić. Byłem zdenerwowany, a zarazem okropnie się bałem. Nie zorientowałem się nawet,że leżę teraz na podłodze, a moją głowę przeszywa okropny ból. Nagle wrzaski gdzieś znikły, jakbym nic nie słyszał, jakby nikogo obok mnie nie było. W mojej głowie ukazał się znów jakiś obraz. To było coś innego, ta wizja... ona była inna.... Dziwna? Bez sensu?

  Stałem na środku jakiegoś pustego pola. Panowała tam nieskazitelna czystość. Nagle z oddali zaczęła wyjawiać się jakaś postać w białym kapturze. Widziałem tylko uśmiech tej osoby. Nie był zły, czułem to. Osoba ta nie zdjęła jeszcze kaptura ze swej głowy, a ja już rozpoznawałem swojego ukochanego ojca. 
- Tato! 
- Dasz im radę, a potem uciekaj... - Nie rozumiałem jego słów. 
- Ale jak, przecież oni... jest ich więcej ode...- Nie dokończyłem, poczułem tylko dotyk mojego ojca na swojej piersi. Czułem jakby był na prawdę, jakby był żywy. Zrobiło mi się dziwnie gorąco. 
- Ja jestem z tobą, zawsze.... - rzekł. 

Nagle wszystko zniknęło. Ja podniosłem się z ziemi szeroko się uśmiechając. Nie był to przyjacielski uśmieszek. Nie mogłem tego opanować, coś we mnie wstąpiło, coś okropnie dziwnego. Czułem, że zaraz eksploduje. Co się ze mną działo? Sam się bałem. Kazałem chłopakom stanąć za mną. Jakaś siła podniosła moją prawą rękę i nagle poczułem jakby coś ze mnie ubywało. Cofnęło mnie w tył. Otworzyłem oczy, bo z przerażenia je przymknąłem i zobaczyłem, że cała grupka leżała po bokach korytarza daleko ode mnie.
- O kurwa!!! - Wydarł się Jonghyun. - Nie mówiłeś, że masz jeszcze takie moce! - złapał się za głowę. Nie bardzo wiedziałem co się stało.
- Ale co ja zrobiłem? - Byłem w szoku.
- Nie czas teraz na wytłumaczenia! Uciekajmy! - Pośpieszył nas Minho trzymający Tae za rękę. Wybiegliśmy ze szkoły. Ja wiedziałem jedno, już tam nie wrócę, nigdy, a Heechul pożałuje tego, ja już się o to postaram. Schowaliśmy się z chłopakami w jakimś parku. Jong, jak i reszta nadal byli w szoku.
- Serio nic nie pamiętasz? - spytał przestraszony, a zarazem zdziwiony Taemin.
- Co się stało?
- Stary! Ty normalnie najpierw upadłeś, a potem tak nagle wstałeś, wyciągnąłeś rękę o tak do przodu i ich wszystkich zmiotło, jakby przeszedł huragan! - Tłumaczył mi podekscytowany Dino pokazując jak to dokładnie wyglądało. Byłem w szoku. Cholera czy to było tylko chwilowe? Wyciągnąłem niepewnie rękę i machnąłem, ale nic się nie stało.
- Już tak nie mogę. Może tata....
- Co!? Widziałeś swojego ojca? - przerwał podekscytowany przyjaciel.
- Jakbym na chwilę poszedł do nieba... - tylko tak umiałem to wyjaśnić. To wszystko było dla mnie chore i bez sensu. Wszyscy wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem.
- Wiem jak to brzmi... - mruknąłem pod nosem. Sam na ich miejscu bym nie uwierzył. No nie licząc naszego Dinusia, on był wprost zafascynowany całą tą sytuacją.
- A nie mówiłem.... - westchnął długowłosy.
- No mówiłeś... - Musiałem to przyznać. I tak prędzej czy później to by się wydało, tylko na prawdę było mi smutno, że stało to się aż tak szybko.
- Mówiłem wam, zabijmy go, a nie będzie problemu, ale wy nie... Oczywiście Kay wydarł się, że jestem bez serca! A to była jedyne poprawne rozwiązanie... - warknął.
- Uważasz, że to przeze mnie?
- Tak, mógłbyś chociaż raz się zamknąć i dać mi działać!
- To ty się zamknij! Nie kumam o co Ci ostatnio chodzi!
- A ja nie kumam Ciebie! Przypierdoli się taki i ci zasra całe życie! - Key nie wytrzymał i przywalił przyjacielowi z całej siły w twarz.
- Nie chce mieć z tobą już nic wspólnego głupi zasrańcu! Nie chce Cię znać! Sorry chłopaki, ale dopóki on tu jest ja się umywam. Informuj mnie Onew o wszystkim, będę starał się pomóc, ale na odległość, daleko od tego pieprzonego jaszczura.
- Uf! Na reszcie! A idź sobie! Wcale Cię nie potrzebuje! Już nawet się spakowałem, bo wiesz znaleźli dla mnie rodzinę zastępczą, a ty nadal będziesz głupią sierotą! - wykrzyczał mu jeszcze na odchodne. Co jak co, ale to musiało go okropnie zaboleć. Za to Jong zaczął się śmiać. Teraz to ja podszedłem i uderzyłam go w drugi policzek z całej siły. Po mnie zrobił to Taemin, a po Tae Minho.
- Sam jeszcze powinieneś jebnąć się z całej siły w łeb... - warknąłem. Na prawdę to nie ten sam Jong, którego poznałem na samym początku. Nie chciałem sobie wyobrażać jak teraz musi czuć się biedny Key.
Ta rozmowa z Jongiem jednak jest bardzo konieczna. Nie pozwolę, aby ich przyjaźń się rozpadła. Przecież z tego co wiem znają się od pieluchy. Wiadomo każdy przechodzi kryzys, ale temu kryzysowi trzeba jednak pomóc.
 Nie wiem jak chłopaki, ale ja jutro do szkoły nie wracam. Całą drogę do domu rozmyślałem jak to jutro będzie wyglądać.
- O czym tak rozmyślasz? - Spytał nagle Minho, gdy byliśmy już w połowie drogi. Westchnąłem ciężko i zatrzymałem się. Miałem już na prawdę wszystkiego dosyć.
- Nie potrzebnie was w to wszystkich wciągnąłem. Przeze mnie przyjaźń Key i Jonghyuna się rozwala, nie będziecie mieli teraz życia w szkole. Jutro wszyscy będą was wypytywać o mnie.
- A kto powiedział, że ja zamierzam wracać do szkoły?
- Co? Jak to? Zostawisz ich samych?
- Nie, oni też pewnie już tam nie wrócą.
- Minho co ty opowiadasz, a wasi rodzice? Przecież to nie jest takie łatwe. - Posmutniałem. Nie chciałem żeby mnie opuszczali tak na prawdę, ale też nie chciałem żeby przeze mnie mieli jakiekolwiek problemy. Co ja w ogóle pierdziele! Oni już je mieli. Kiepski ze mnie przyjaciel.
- Już się tak nie rozczulaj. Damy radę, nie można nam się załamywać. - Poklepał mnie po ramieniu i ruszyliśmy dalej.
 Następnego dnia jak zwykle wstałem wcześnie rano. Pierwszy raz nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Mój przyjaciel z którym mieszkałem w przeciwieństwie do mnie wiedział czym się dziś zajmiemy.
- To ty jeszcze w łóżku? Wstawaj! - Krzyknął, ściągając mnie z łóżka.
- Co mnie tak ciągniesz? Chyba nie powiesz, że....
- No tak! Idziemy do szkoły!
- Co?! - Na prawdę się przeraziłem, ale chwilę później miałem ochotę go normalnie zatłuc.
- Żartowałem.! - Roześmiał się promiennie. Rzadko widziałem uśmiech na jego twarzy. Widząc to kąciki moich warg same powędrowały ku górze. Nie protestowałem i wstałem, nie wiedząc co tak na prawdę nasz móżdżek wymyślił. Miałem się bać? A może wręcz przeciwnie?
- Co wykombinowałeś? - Spytałem zakładając na siebie koszulkę. Chłopak spojrzał na mnie jak na głupiego.
- Skoro nie idziemy do szkoły to chyba trzeba to jakoś wykorzystać, prawda?
- Mówiąc wykorzystać masz coś konkretnego na myśli? - Zadałem kolejne pytanie coraz bardziej się bojąc odpowiedzi.
- Dziś pójdziemy w okolice twojego domu. Obadamy teren czy ten koleś się nie kręci i jutro tam wrócimy jak będzie wszystko okej. - Wyjaśnił mi. Serce podeszło mi do gardła słysząc to, ale to chyba kiedyś musiało nastąpić i w sumie szkoda marnować dnia na głupie gadanie, trzeba działać. Czułem, że niedługo dowiem się prawdy, poznam te wszystkie sekrety i odetchnę, albo umrę z przerażenia.
- Powiadomiłeś chłopaków? - Spytałem.
- Tak, ale Key nie przyjdzie. Powiedział, że nie pojawi się nigdzie tam, gdzie będzie Dino. - westchnął krótko. - Wiadomo, że Jonghyun nie odpuści żadnej okazji, znasz go. Nawet jakby nie miał ochoty iść, poszedłby tylko dlatego, żeby zrobić Key na złość. Ja już z nimi nie mogę...
- Co to się porobiło... - pokiwałem głową. Serio o co im chodzi? Tego nie wie jak na razie nikt, ale spróbuje przycisnąć obu.
Przyszedł czas żeby już iść, więc ruszyliśmy w umówione miejsce, gdzie mieli na nas czekać nasi przyjaciele. Brakowało tylko Key.
- Szkoda tylko, że nie ma z nami... - Taemin nie zdążył dokończyć bo w słowo wszedł mu Jong.
- I dobrze, że nie ma... Przynajmniej jednej osoby mniej, która sra po gaciach. - Powiedział i spojrzał znacząco na Tae. W tym momencie i Minho się wkurzył.
- Masz coś do niego? - Kątem oka spojrzał na Tae, a zaraz wbił groźne spojrzenie w Jonga.
- A ty co go tak bronisz? Sam nie może odpowiedzieć? Zachowujesz się jakbyś był jego nadopiekuńczą matką. - Widziałem jak żabol zaciska powili pięść. - Albo przynajmniej jakbyś tak bardzo darzył go niezdrowym uczuciem, Minho to widać, przyznaj się... - parsknął. Chłopak nie wytrzymał i mu przywalił, że tamten opadł na ziemię.
- Przestańcie!!! - Wydarł się Taemin i zaczął odciągać Minho od przyjaciela. - Minho on ma racje!
- Co ty opowiadasz, Tae....
- Nie broń mnie więcej, nie chcę już być ciotą, która nie może sobie poradzić ze swoimi lękami i trzeba jej bronić przed wszystkim i przed wszystkimi... - Powiedział nieśmiało i pomógł Jongowi wstać.
- Możecie się już nie kłócić? To tylko wszystko komplikuje. - Byłem stanowczy i skarciłem ich wszystkich wzrokiem. - I ty Jong na serio ogarnij dupsko bo zaczynasz mnie wkurwiać... - Westchnąłem ciężko i ruszyłem dalej nie patrząc czy idą za mną, czy nadal tam stoją. Niedługo jednak dorównali mi kroku. Nikt nie chciał się odzywać i bardzo dobrze. Mieliśmy tam siedzieć cały dzień, więc na prawdę chciałem się odstresować. Nie dość, że miałem takie problemy to jeszcze oni się kłócili. Ah! To mnie tak denerwowało. Dlaczego wszystko musiało być takie skomplikowane??? Odpowiedź była prosta: Bo dotyczyło to mnie... Ja zawsze miałem to "głupie szczęście".
Gdy dotarliśmy na miejsce ukryliśmy się gdzieś niedaleko mojego domu i obserwowaliśmy uważnie. Przez wiele godzin nic się nie działo. Wydawało się, że facet już tu nie wraca, gdy spostrzegł, że mnie tam już nie ma od dłuższego czasu i na prawdę nie myliłem się. Nikt nie przyszedł aż do wieczora.
- Jutro tu wrócimy... - rzekł Minho i wstał. - Na co czekacie? Wracajmy już do domu. - Chłopak wyciągnął dłoń w stronę Tae. Widziałem, że on w pierwszej chwili waha się patrząc się na Dino, ale chyba nie mógł się powstrzymać i dał sobie pomóc. Od razu zauważyłem rumieńce na jego policzkach, gdy Minho się do niego uśmiechnął. Również się uśmiechnąłem sam do siebie, taki tam głupi odruch.
Wszyscy wróciliśmy do siebie, byłem wykończony i przemarznięty bo za lekko się ubrałem. Padłem jak zabity na łóżko i usnąłem tak szybko jak było to możliwe..... 



piątek, 21 listopada 2014

Jedna ze stron życia 8

Kurde żadnych komentarzy serio?! OH! Wy macie co czytać, a ja? :p

WPIS VIII

.... Chłopaki zostali trochę w tyle, przecież nie mogli ze mną iść dalej. Cholernie bałem się co zobaczę, jednak musiałem też grać zaskoczonego, jeżeli chłopak żyje. To będzie trudne ukryć takie emocje. Przed wejściem postanowiłem się odprężyć. Wziąłem parę głębokich wdechów i wszedłem do środka. Nie było jeszcze tak ciemno, to był jedyny plus. Całkowicie uspokoiłem się jednak, gdy nagle w mojej głowie ukazała się wizja. Heechul żył i siedział skrępowany tam gdzie go zostawiliśmy. Był przerażony i nie wiedział co się dzieje. Poszedłem w tamtą stronę z jedzeniem. Niby przypadkiem wszedłem do tej wielkiej sali. Zrobiłem udawaną zszokowaną minę i dla efektu wypuściłem torby, które trzymałem w dłoniach. Heechul spojrzał na mnie równie zdziwiony.
- Co ty tu... - Zacząłem, jednak dobrze wiedziałem co on tu robi. Podbiegłem do niego i udawałem wystraszonego. Odwiązałem mu usta i dalej grałem nieźle zdziwionego.
- Do cholery! Gdzie ja jestem!
- Kto Cię tu uwięził? - Spytałem
- A ja wiem! Pamiętam tylko, że jakiś koleś.... ał... - syknął i pokręcił głową. - Boli mnie głowa... Pamiętam tylko ten ból, a potem obudziłem się tu, związany....
- Co za koleś? Powiedz! On może być niebezpieczny! - Dobrze mi szło to odgrywanie. Miałem nadzieje, że chłopak się nie skapnie.
- Napisał mi, że też wie o twoich mocach.... - warknął.
- Co! Komu więcej powiedziałeś?! Miałeś siedzieć cicho! Obiecałeś!
- Ja mu nie powiedziałem głąbie!
- To skąd wie!?
- Ja nie wiem! Przyszedłem żeby się dowiedzieć, ale ktoś mnie zaatakował.... - Wyjaśnił, ale zaraz zrobił podejrzliwą minę. - A ty co tutaj robisz co? - Sparaliżowało mnie to pytanie.
- Ja tu przychodzę karmić bezdomne psy. - Odparłem. - Przychodzę tu raz w tygodniu.... To, że tu jesteś okropnie mnie zastanawia. - Bałem się, że chłopak mi nie uwierzy, ale tak jak mówił Jong on jest naiwny jak dziecko we mgle.
- Na co czekasz! Uwolnij mnie!
- Co? Z jakiej racji? Niech uwolni Cię ten, który Cię tutaj uwięził. - odparłem. - Mam pomagać swojemu prześladowcy? Sorry, ale ja przyniosłem tu tylko jedzenie dla głodnych psów. Masz szczęście, że przyszedłem bo by Cię pewnie zjadły, gdyby nie dostały jedzenia na czas. - Widziałem przerażenie w jego oczach. Mój plan działał i wszystko szło jak powinno.
- Ej no nie bądź taki - jęknął przerażony. Westchnąłem ciężko i udawałem, że się zastanawiam.
- Dobra.... - już sięgałem żeby go odwiązać, lecz zatrzymałem się na chwilę. - Ale pod jednym warunkiem.
 Chłopak zmarszczył brwi, spoglądając się na mnie.
- Ja nigdy nie spełniam warunków innych, oszalałeś? To inni spełniają moje warunki!
- No to miłego siedzenia w tym smrodzie, może ktoś kiedyś Cię tu znajdzie. - Powiedziałem i wstałem zaczynając powoli odchodzić, już na prawdę myślałem, że duma jest dla niego ważniejsza i nasz plan nie wypali, ale na szczęście zaraz usłyszałem nawet swoje imię.
- Onew.... Proszę.... - Zamarłem z wrażenia, odwróciłem się i podszedłem do niego z powrotem.
- O, umiesz nawet ładnie prosić? - zaśmiałem się cicho.
- Lepiej mów jaki jest ten warunek.. - westchnął bezradnie.
- To proste, przestaniesz mnie prześladować i nikomu nie powiesz o moich nadprzyrodzonych mocach. - Chłopak się trochę skrzywił, ale w ostateczności zgodził się. Nie wiedziałem czy mam mu wierzyć, czy nie.
- Ale jest jeszcze coś.
- No co? - Widać, że był niezadowolony, ale w ostateczności przytaknął.
- Jak nie dotrzymasz słowa, to cię z niszczę.
- Niby w jaki sposób.
- Myślisz, że człowiek,który ma nadprzyrodzone moce potrafi tylko przewidywać co się stanie, lub widzi co się teraz obecnie dzieje? - Chłopak spojrzał na mnie jeszcze bardziej przerażony. Oto mi właśnie chodziło, żeby się bał.
- Co??? Co jeszcze potrafisz?
- I myślisz, że ci powiem? Żebyś mnie tak szantażował? Śnisz, nie powiem Ci. To jak? Zastanów się.
Chłopak jeszcze chwilę myślał i w końcu zmiękł.
- Wygrałeś, nikomu nie powiem, ale już mnie uwolnij.
 Uwolniłem go tak jak obejmowała nasza umowa. Obiecał mi, więc go odwiązałem. Zostawiłem te torby tam i wyszedłem stamtąd jak najszybciej. Gdy upewniłem się, że chłopak nie idzie za mną skręciłem w uliczkę, gdzie stali moi przyjaciele.
- Zmiękł? - Od razu Jong zaczął się wypytywać. Ja tylko triumfalnie się uśmiechnąłem.
- Miałeś rację, nie wiedziałem, że to tak szybko pójdzie.
- No to na jakiś czas Heechula mamy z głowy i możemy zająć się zagadkową śmiercią twojego ojca. - odezwał się Minho. Poklepał mnie krótko po ramieniu i powiedział, że dobrze się spisałem.

 Wróciliśmy w końcu do swoich domów. Jak na dziś zrobiliśmy i tak dużo, a żeby iść do mojego domu, trzeba rozpatrzeć teren. Jak podejrzany typ nadal się tam kręci? Nie mogliśmy też opuszczać szkoły, co też było dla nas przeszkodą. Wielokrotnie myślałem o odejściu stamtąd, ale nie byłem pełnoletni. W sumie mama się mną nie interesowała, to gdybym przestał do niej chodzić też by się jakoś nie przejęła. Ale co z chłopakami? Przecież oni mają normalne życie.... Chyba, że... Sam będę działał gdy oni będą w szkole. To był pomysł, ale też sam się trochę bałem. Podzieliłem się jeszcze dziś pomysłem z Minho. Powiedział, że sam nie wpadł by na taki wspaniały pomysł. Byłem ciekawy co na to chłopaki... NO TAK! Zupełnie zapomniałem o biednym Key, miałem do niego iść.
- Słuchaj Minho ja lecę do Key, sprawdzę jak się trzyma. - Chłopak tylko skinął głową pogrążony w grze. Poszedłem do pobliskiego sierocińca, bo tam właśnie mieszkali razem Jong i Key. Zapukałem do jednego z pokoi. Key na mój widok strasznie się ucieszył i mnie przytulił.
- Bardzo zły jesteś na Jonghyuna? - spytałem.
- Kiedyś się tak nie zachowywał, mam wrażenie jakby stawał się bez serca, strasznie się zmienił, coraz częściej się kłócimy. On nic nie robi sobie z tego, że jestem smutny, że czasem przesadzi tak, że ryczę jak dziecko. Nie rozumiem go. - westchnął, a w jego oczach już zaczęły zbierać się łzy. Przytuliłem go mocno.
- Nie płacz, postaram się z nim o tym pogadać.
- Na prawdę? Nie wiem czy Ci się uda.... On na prawdę jest inny.
- Czuje, że to po części moja wina. - westchnąłem smutno. Taka była prawda, gdybym nie zamieszał im w życiu nadal by się przyjaźnili bez żadnych kłótni.
- Co ty opowiadasz. Dzięki tobie Taemin otworzył się na nowe znajomości, Minho przestał być takim ważniakiem.
I przeze mnie twoja przyjaźń z Jonghyunem może się rozwalić. - dodałem.
- No nie myśl o tych złych stronach, patrz ile dobrego zrobiłeś. Dzięki tobie Donghae i Eunhyuk już nie prześladują ludzi w szkole, Minho jest spokojniejszy i coraz częściej się uśmiecha.-
No tak, to co mówił Key było prawdą, chociaż wcześniej tego nie dostrzegałem. Lekko się uśmiechnąłem, ale nadal było mi przykro, że on musi tak przez to wszystko cierpieć. Miałem nadzieję, że chłopaki dojdą do jakiegoś porozumienia i po mojej rozmowie Jong chociaż trochę się ogranie. Nie mógł aż tak angażować się w to co się dzieje. Nie chciałem togo. Wiedziałem, że bardzo go to kręci, ale żeby miało to wpływ na przyjaźń? No raczej tego nie chciałem. Wytłumaczę mu to choćby miał się na mnie śmiertelnie obrazić. Jest dla mnie ważny, ale nie aż tak ważny jak  dla Key.
 Posiedziałem jeszcze chwilę u przyjaciela i w końcu musiałem wracać dopóki nie zrobiło się zbyt ciemno. Postanowiłem, że z Jongiem pogadam jutro w wolnej chwili. Jutro jeszcze go trochę poobserwuję i może uda mi się wywnioskować co jest na rzeczy. Na dziś koniec jakichkolwiek śledztw. Byłem cholernie zmęczony i jedyną rzeczą o jakiej teraz marzyłem, było ciepłe łóżko i coś pysznego do zjedzenia. Minho już trochę się o mnie martwił i czekał na mnie na tarasie. Będzie przypał od nadopiekuńczej żaby? A jednak się myliłem. Powiedział tylko, że cieszy się, że wróciłem cały i zdrowy. Uśmiechnąłem się tylko i weszliśmy do środka. Ciekaw byłem ile jeszcze będę mógł mieszkać u przyjaciela. Obawiałem się, że ten czas już mija. Gdzie się wtedy zapodzieje? Cholera, życie było bardziej skomplikowane niż mogłem sobie wyobrazić. Jutro już ostatni dzień szkoły i weekend. Cieszyłem się bo to oznacza dwa dni wolnego. Będziemy mogli zająć się naszą zagadką. Jak tylko zjadłem i położyłem się to natychmiast usnąłem. Byłem cholernie zmęczony całym tym dniem. W ogóle ostatnie dni i tygodnie strasznie mnie męczyły. Już sam nie wiem kiedy ostatnio porządnie się wyspałem.
 Nie sądziłem, że z każdym dniem będzie lżej, ale też nie sądziłem, że moje życie z dnia na dzień może zmienić się w gorszy koszmar.... Gdybym wiedział... Wcale nie chciałbym się budzić. Wszystko zaczęło się naprawdę komplikować.

niedziela, 9 listopada 2014

Jedna ze stron życia 7

Długo czekaliście, ale się doczekaliście~!~ hihi :D Idę pisać nexta xd 

WPIS VII

.... Tak jak mówiłem widziałem o czym myślał mój przyjaciel....
,, Zobaczyłem naszą całą piątkę. Ciągnęliśmy bezwładne ciało Heechula o zmroku. Oczywiście żył, ale był nieprzytomny. Zaciągnęliśmy go do jakiegoś starego, opuszczonego budynku, gdzie kiedyś był zakład przetworów rybnych. Miejsce to jest już opuszczone od tylu lat i przychodzą tam tylko bezdomne psy. Przywiązaliśmy tam natrętnego chłopaka i uciekliśmy... ,, z jednej strony to był dobry pomysł, ale przecież wiecznie nie będziemy mogli go tam trzymać. Przecież wiadomo, że policja zacznie węszyć.
- Ale Minho.... i tak go tam zostawimy bez jedzenia i picia? - Spytałem po chwili.
- Ale o czym wy mówicie? Co wy chcecie mu zrobić? - Dopytywał się przerażony Taemin. - Choi Minho wytłumacz mi co ty tam znów wymyśliłeś! - Podniósł głos.
- Nie gorączkuj się Tae,porwiemy Heechula. - Powiedziałem ze spokojem i szeptem, żeby nikt nie usłyszał.
- Że co! - wydarł się Key, na szczęście w odpowiednim momencie usta zatkał mu dłonią Jonghyun.
- Ależ to durny pomysł, a zarazem świetny. Tylko jak to zrobimy?
- To proste Jong.... Dziś w nocy musimy się na niego zaczaić i ogłuszyć. Tylko tak żeby nie zauważył, że go śledzimy. Potem niby przyjdziemy mu z pomocą i go wypuścimy, a on będzie miał dług wdzięczności. Zażądamy żeby milczał. - Wytłumaczył Minho.
- I ty serio myślisz, że on dotrzyma słowa? Błagam...- Taemin nie był do tego przekonany.
- Warto spróbować.
- Czy wyście wszyscy powariowali!
- Key, a masz inne wyjście?! Lepiej żeby się z niego wszyscy śmiali i dręczyli?! - Jong wreszcie powiedział coś mądrego.
W końcu po długich namowach Dino, Key zgodził się w  tym uczestniczyć. Było mi cholernie głupio, że pakuje chłopaków w takie kłopoty, ale z drugiej strony cieszę się, że nie jestem z tym wszystkim sam, że ktoś mnie wspiera. Cały czas żyłem w strachu o swoje życie i o to żeby oni nie mieli przeze mnie problemów. Gdyby coś im się stało nie wybaczył bym sobie tego nigdy.
Tak więc mieliśmy się spotkać wieczorem. O godzinie 18 byliśmy już w umówionym miejscu. Jonghyunowi udało się skombinować skądś numer do Heechula. Myśleliśmy teraz jak go zwabić do tego miejsca, a mianowicie pod opuszczony magazyn, gdzie kiedyś była przetwórnia ryb. W końcu napisaliśmy do niego sms'a. ,, Ja też wiem o mocach tego gluta... mnie też okłamał, jak chcesz się zemścić przyjdź do starej przetwórni ryb. Teraz. ,, 
- Jak myślisz uda się? -  Spytałem Dino jak jeszcze kończył pisać.
- No jasne, a co ma się nie udać. On jest naiwny jak dziecko we mgle.
Ukryliśmy się w kącie i czekaliśmy aż przyjdzie. Jong miał go ogłuszyć, a ja Key i Minho zaciągnąć do środka. Zadaniem  Taemina było pilnowanie czy nikt nie idzie. Na początku się bał i nie można było go namówić, ale Minho poszedł z nim na bok i udało mu się go jakoś przekonać. Jak? Tego nie wiem. Ważne, że chłopak w końcu się zgodził. Po jakimś czasie na miejsce dotarł Heechul. Zatrzymał się rozglądając dokoła. W tym czasie Jonghyun zaszedł chłopaka od tyłu i przywalił mu w głowę drewnianą deską, którą znalazł gdzieś wcześniej. Heechul padł jak bela. Wszyscy tam podbiegliśmy. Key był przerażony.
- Cholera Jong! Tak mocno go jebnąłeś... a jak go zabiłeś?
-Key nie przesadzaj, tylko pomóż bo zaraz się obudzi, a wtedy to już na prawdę będziemy mieli przesrane. - Powiedziałem i zacząłem podnosić chłopaka. Wnieśliśmy go na dużą, opuszczoną sale. Nieźle waliło tam szczątkami ryb. Zawiązaliśmy mu oczy, ręce do słupa i związaliśmy dokładnie nogi. Z głowy leciała mu krew. Jong na serio trochę przegiął z tym uderzeniem, ale teraz nie mieliśmy czasu żeby go opatrywać. Najprędzej jak to było możliwe zabraliśmy Tae i uciekliśmy stamtąd. Taemin cały czas nam panikował, ale Minho jakoś go uspokajał. Tak więc Heechula mieliśmy jak na razie z głowy, ale przecież nie na długo. Wyrzuciliśmy kartę z której napisaliśmy sms'a i ja i Minho ruszyliśmy do domu, a reszta w swoją stronę. Przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka. Miałem wyrzuty sumienia. Wstałem rano okropnie zmęczony. Poszliśmy do szkoły, nie tylko ja wyglądałem na niewyspanego. Taemin miał normalnie wory pod oczami i Key też. Jong za to był wesoły i rozpromieniony, a Minho poważny jak zwykle, jednak gdy zobaczył twarz Tae od razu do niego podszedł.
- Nie spałeś? - Spytał pół szeptem.Chłopak kiwnął głową i westchnął. - Mówiłem ci, żebyś tak się nie zamartwiał. - Pogłaskał go po włosach. Widać było jak poważny Minho zawsze zmienia się pod wpływem Tae w czułego i nadopiekuńczego. Gdy chłopakowi tylko dzieję się krzywda z oczu Minho można wyczytać, że ma ochotę tę osobę zabić. Skoro go kocha to czemu mu tego nie powie. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że oboje pałają do siebie uczuciem. Key też to chyba zauważył, bo bacznie się im przygląda.
No ale cóż. Teraz trzeba było wymyślić coś, żeby odnaleźć niby przypadkiem tego natręta. Poszedłem z tym problemem do Minho, on zawsze wiedział co zrobić, to był tak jakby mózg całej tej akcji. Powiedział, że pomyśli nad tym.
W szkole nie mogliśmy się skupić. Było po nas widać, szczególnie po Tae. On jak zwykle srał po gaciach. Jong jako jedyny się nie przejmował, ja nie wiem jak można być aż tak bezproblemowym. Czasem na prawdę mu zazdrościłem, ale taka osoba była nam potrzebna. Dzięki niemu tak szybko nikt z nas się nie załamywał.
- A jak on się tam wykrwawił? - Key zaczął panikować tak samo jak Taemin. No tak, jeszcze tego nam brakowało.
- Daj spokój, najwyżej się wykrwawi i po problemie, lepiej nawet dla Onew, bo nikt się nie dowie o jego zajebistych mocach.
- Jong! Bo jak Cię zaraz!.....
- Uspokójcie się do cholery! Jong ma racje nie możemy panikować, bo zaraz wyjdzie wszystko na jaw. Spiąć poślady i siedzieć cicho, no chyba, że chcecie narobić sobie niezłych problemów. - Widać, że Minho trochę się zdenerwował, ale rozumiałem go doskonale, też byłem trochę poddenerwowany tą sytuacją, a te cykory jeszcze to wszystko pogarszały. Czasem na prawdę miałem ochotę przywalić najmłodszemu w twarz tak, żeby się w końcu ogarnął, ale bałem się trochę Minho. W końcu na ostatniej przerwie żabol wymyślił jak niby znaleźć Heechula w tej starej przetwórni. Plan wydawał się banalnie prosty, ale i trochę bez sensu, bo co ja niby miałbym tam robić? Przecież nikt tam nie przychodzi i nagle zjawię się tam ja i go uratuje? To nie będzie trochę podejrzane? Zadałem te pytania przyjacielowi, ten podrapał się chwilę po głowie i widać było, że nad czymś intensywnie myśli.
- A może..... Wiem! - Aż podskoczyliśmy gdy Jonghyun wydarł się tak nagle. - Słuchajcie! Tam w tej opuszczonej hali jest wiele niedożywionych psów prawda?
- Prawda i co z tego?
- A więc, Onew pójdzie tam pod pretekstem nakarmienia piesków i niby przypadkowo zobaczy związanego Heechula.
- Hmmm, Dino to wspaniały pomysł, ale skąd my weźmiemy tyle żarcia dla tych psów? - Spytałem. Przecież tam było ich ze dwadzieścia i ogólnie kto by się nie bał wygłodniałych psów.
- Ile zamierzamy trzymać tam tego natręta?
- No nie wiem... Nie długo... Przecież zaraz zacznie szukać go policja, jego ojciec już pewnie się zamartwia, bo nie wrócił na noc, nie poszedł dziś do szkoły, o tym też pewnie wie.
- No to ja coś wykombinuje razem z Key.
- Co! Mnie w to nie mieszaj!
- Sorry stary, już jestem zamieszany. - Kay tylko naburmuszył policzki wiedział, że jest bezradny i też w tym tkwi. Cała ta sytuacja była jak wyrwana scena z jakiegoś kiepskiego filmu kryminalnego, gdzie my byliśmy porywaczami, a zaraz miała złapać nas policja. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło i miałem nadzieje, że tak to się nie potoczy. Z resztą czuwał nad nami mój ojciec, przynajmniej tak myślę. Wizję też były bardzo pomocne, bo dzięki nim nie wpadaliśmy w większe problemy. Nawet to polubiłem, że je mam. Zacząłem czuć się taki wyjątkowy, inny niż zwykli ludzie, ważniejszy? Bo umiem przewidzieć co się stanie, lub zobaczyć co dzieje się gdzieś tam w danej chwili. To sprawiło nawet, że zacząłem patrzeć z góry na niektórych ludzi. Wiedziałem, że to złe i prędzej czy później prowadzi do zguby, ale tak mi się to podobało, że byłem inny niż zwyczajni ludzie. Nie powiedziałem przyjaciołom oczywiście o swoich przemyśleniach, bo mogło by ich to urazić, a są mi bardzo potrzebni. O nich tak nie myślałem, darzyłem ich szczególnym uczuciem i byłem im wdzięczny za to, że się nie wycofali, że brną ze mną w to samo gówno bez najmniejszego zastanowienia. Pomimo tego, że się boją. Oczywiście jak będą chcieli kiedyś odejść, zostawić mnie bo stwierdzą, iż mają dość, to zrozumiem to. Może ich nie podziwiałem za to co dla mnie robią, ale na pewno było mi o wiele lżej i dziękowałem im co dzień za to, że w ogóle przy mnie są. Często zastanawiałem się jakby moje życie potoczyło się gdybym się tu nie przeprowadził. Pewnie tata by żył, nie miałbym tych wszystkich problemów, ale z drugiej strony nie poznałbym tak wspaniałych przyjaciół. Ale ile mnie to musiało kosztować, żeby ich zdobyć... Teraz nie mam ani kochającego ojca, ani matki. Tej to akurat mi nie brakowało. Ja tęskniłem za tą czułą, kochającą kobietą. Ona była moją mamą, nie ta oschła, wstrętna i bezwzględna kobieta, która przez ostatnie lata zatruwała moje życie i życie mojego taty. Na prawdę mój żywot na tej ziemi nie należał do najłatwiejszych. Czasem zazdrościłem takiemu Minho lub Tae. Mieli wszystko, rodzice ich kochali, mieli w pewnym sensie normalne życie. Dlaczego w pewnym? Bo ja im je trochę zacząłem komplikować. Oczywiście miałem wyzuty sumienia, bo wiedziałem, że może to się dla nas wszystkich źle skończyć, ale na prawdę ich potrzebowałem, a oni chcieli mi pomagać. Kto by przypuszczał, że nastolatkowie będą zmuszeni stawiać czoła takim wyzwaniom. Jakie plany ma los z nami związane? Do czego to wszystko doprowadzi? Na te pytanie, jak i na wiele innych nie było odpowiedzi, przynajmniej teraz. Czas pokarze, teraz trzeba kierować swoim życiem tak, żeby nie żałować potem podjętych decyzji, żeby nikt nie ucierpiał. Może i brzmi to bardzo prosto, ale tak się tylko wydaje. Kierować życiem nie jest wcale łatwo, prawie nikomu to się nie udaję. Zawsze staje coś na drodze. Mi już stanęło, wszystko obróciło się o 180 stopni, całkiem inną stronę. Nie wiem czy kiedyś uda mi się wyjść na prostą, czas pokarze. Na razie postanowiłem skupić się na teraźniejszości. Pomysł Jonghyuna z odnalezieniem Heechula był na prawdę, chyba jedynym, dobrym pomysłem, ale musiałem iść tam sam, a przecież ja boję się tych wygłodniałych psów. Dumałem tak jeszcze przez połowę lekcji, aż w końcu wyrwał mnie z niej siedzący obok mnie Key. 
- Onew, a jak te psy zjadły już Heechula, bo były tak głodne?- No tak o tym nikt z nas nie pomyślał. Psy miałyby ucztę, a do tego zachęcała je świeża krew, cieknąca z tyłu jego głowy. Serce podeszło mi do gardła. A co jeśli znajdę tam rozszarpanego chłopaka? A co gorsza wejdę akurat wtedy, gdy psy będą się nim żywiły? O tym nikt z nas nie pomyślał. Jak najszybciej postanowiłem załatwić te żarcie i pobiec tam zaraz po szkole. Gdy wyszliśmy z budynku podzieliłem się z nimi tym co powiedział mi Key. Taemin pisnął przerażony, ale za to Jonghyun nic sobie z tego nie zrobił. 
- Dajcie spokój... Przesadzacie. Jak psy go zjedzą to nawet lepiej, nie? Resztki byśmy zakopali albo spalili i po problemie. - Parsknął. Byłem w szoku, ze Jong wcale się tym nie przejął. On uważał, że takie życie mu odpowiada. Według niego teraz dzieje się wreszcie coś ciekawego. Key nie wytrzymał i palnął go z całej siły w głowę. 
- Kiedy ty dorośniesz! Myślisz, że to wszystko jest takie zajebiste!? To koszmar, a ty jesteś bez serca, ty głupi jaszczurze! - Chłopak nieźle się wkurzył i wyminął nas. Nie było wcale nic dziwnego, że Jonghyun nic, a nic się tym nie przejął. Spojrzałem na niego z pogardą, ale nikt tego nie widział. Postanowiłem się już więcej nie odzywać. Wiedziałem, że Key jest bardzo wrażliwy, trochę było mi go szkoda w tym momencie. Postanowiłem, że jak już będzie po wszystkim, gdy uwolnię natręta, to pójdę do niego. Nasz przyjaciel nie pokazał się do końca dnia. Nadszedł czas żeby iść uwolnić mojego prześladowce. Okropnie się bojąc razem z przyjaciółmi ruszyliśmy w stronę opuszczonych magazynów....


niedziela, 12 października 2014

Jedna ze stron życia 6

Nie wiem co napisać..... mogę tylko zdradzić, że opowiadanie będzie składało się z dwóch części. :D Co wy na to xd 

WPIS VI

Pobiegłem z całych sił przed siebie. Było cholernie ciemno i zimno. Miałem na sobie tylko koszulkę i bluzę. Z tego przerażenia nie wiedziałem w którą mam biec stronę. Czułem za sobą czyjąś obecność i nie myliłem się. Gdy odwróciłem się na chwile za siebie spostrzegłem biegnącą za mną postać. Biegnąc przed siebie na rozdrożu dróg znów ukazał mi się mój ojciec. Do cholery co to wszystko ma znaczyć?! Wskazał mi kierunek w którym mam dalej uciekać, nie wiedząc czy to dobry pomysł pobiegłem tam gdzie wskazywał. Po niedługim czasie dotarłem do jakichś starych magazynów. Schowałem się w mrocznym zakątku i nie wychodziłem z niego przez długi czas. Miałem krótką wizję.Ten typ już sobie poszedł, ale ja nadal okropnie się bałem.
W kieszeni zadzwonił mój telefon. Gdy zerknąłem na ekran i zobaczyłem, że to Minho, natychmiast odebrałem.
- Halo, Onew? Nic ci nie jest?!
- Uciekłem... Gonił mnie. - Mówiłem nadal szeptem obawiając się, że może wrócić.
- Gdzie jesteś?
- W starych magazynach... Minho boje się... - Pisnąłem do słuchawki. To co się działo wokół mnie... tego było po prostu za dużo.
- Nic się nie bój. Już po ciebie jadę. Gdy zadzwonię odbierz, a ja ci powiem gdzie masz wyjść. Na razie siedź tam gdzie siedzisz. - Powiedział i rozłączył się. Przez ten czas zastanawiało mnie to, że gdy uciekałem przed tym zabójcą ani razu się nie potknąłem i nie wywróciłem. Czyżbym nie był już tak niezdarny jak kiedyś? A może ja rzeczywiście mam te MOCE, jak twierdzi Jonghyun. Myśląc tak aż łzy zebrały mi się do oczu. Co to kurwa jest... Czy ja nie mogę być zwykłym nastolatkiem? Czemu akurat ja muszę uciekać przed dziwnymi ludźmi, którzy nie wiadomo czego ode mnie chcą? Czemu w głowie widzę te dziwne wizje?! Sądziłem, że chyba nikt nie może być bardziej nieszczęśliwy ode mnie. W kieszeni znów zadzwonił mój telefon. Otarłem łzy i odebrałem.
- Onew?
- hmm.. - zamruczałem tylko.  Nie mogłem się odezwać, bo ponownie bym się rozpłakał.
- Jestem przy pierwszym magazynie, gdzie siedzisz? - Spytał. Ja złapałem głęboki oddech i wydusiłem z siebie.
- Gdzieś na środku.
- Nie bój się. Wyjdź na środek żebym mógł cię zobaczyć.
Zrobiłem jak kazał W oddali zobaczyłem świecący reflektor, który z każdą chwilą był coraz bliżej mnie. Chwileczkę później Minho zatrzymał swój motor obok mnie.
- Wsiadaj, szybko.
- Gdzie mnie zabierzesz? Spytałem przerażony, a serce o mało nie rozrywało mojej piersi.
- Jak to gdzie, do siebie. Wciśniemy kit moim rodzicom, że twoja mama wyjechała w delegacje i nie miałeś gdzie zamieszkać. To rozwiążę sprawę na parę dni.
-  A moje zeszyty? Ubrania? Książki?
- Wrócimy tam po nie, ale nie dziś. Jutro przed szkołą tam wstąpimy.
Wsiadłem więc na motor i ruszyliśmy w stronę domu chłopaka. Jego mama przywitała mnie z uśmiechem i czułością, czego brakowało mi już od wielu lat. Dawno nikt nie był dla mnie tak uprzejmy. Miałem wyrzuty sumienia, że muszę okłamywać tą miłą kobietę, ale nic innego nie wchodziło w grę. Po zjedzeniu kolacji Minho zaprowadził mnie do swojego pokoju. Pomieszczenie które zajmował nie było za duże, ani za małe. W sam raz jak dla jednej osoby. Było tam wszystko co potrzebne między innymi: łóżko, biurko, szafa i półka na zeszyty książki i płyty. Skromnie, lecz bardzo przytulnie. Widać było, że Minho to miłośnik piłki nożnej. Całe ściany oklejone były plakatami reprezentacji różnych krajów. Zauważyłem około 4 piłki, ale myślę, że chłopak na pewno miał ich więcej. Na ścianie na przeciwko łóżka wisiał wielki telewizor. Wszystko idealnie do siebie pasowało.
- Siadaj, a ja zaraz wrócę. - Nagle usłyszałem głos przyjaciela. Usiadłem na łóżku i czekałem. Rozglądając się nadal zauważyłem nie za dużą fotografię na biurku pod książkami. Taemin? Po co Minho zdjęcie Tae? Do tego definitywnie widać było, że było robione z ukrycia. Ah... Czyżby oni do siebie coś mieli, ale żaden nie chce się przyznać?  Na razie postanowiłem o to nie pytać. Usiadłem z powrotem na łóżku, a po chwili wrócił też Minho.
- Masz, to coś na uspokojenie. - Powiedział i wręczył mi tabletkę i szklankę wody mineralnej. Od razu zażyłem i po jakimś czasie poczułem się nieco spokojniejszy. Skorzystałem z łazienki i postanowiłem, że pójdę już spać i o niczym już dziś nie będę myślał. Minho nie pytał o nic, chociaż wiedziałem, że bardzo chce zadać mi mnóstwo pytań.
- Kładź się. - poklepał swoje łóżko.
- A ty? Gdzie będziesz spał? - Spytałem.
- Ja prześpię się na podłodze.
- Nie możesz spać na podłodze. Przecież nie zostaje tu tylko na dziś.
- Wiem, jutro coś wymyślimy. Nie martw się i idź spać. - Powiedział i położył się na legowisku obok łóżka. Również się położyłem. Było mi głupio, że zajmuję mu łóżko. Wtuliłem się w poduszkę i niemal natychmiast zasnąłem. Dziś miałem na szczęście spokojną noc, bo nie śnił mi się żaden sen, ale i tak nie spałem doskonale. Tyle przeżyć w tak krótkim czasie to zbyt wiele.
Rano zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do mojego domu po parę moich rzeczy. Serce ze strachu podchodziło mi do gardła. Szybko się spakowałem i ruszyliśmy do szkoły. Natychmiast opowiedziałem swoją historię reszcie przyjaciół. Taemin ze strachu zrobił się blady, Jonghyun stał z otwartymi ustami i robił wielkie oczy, a Key odetchnął z ulgą i popatrzył z wdzięcznością w stronę Minho.
- O ja.... Ale dlaczego ten kolo cie ściga? On musi mieć coś wspólnego ze śmiercią twojego ojca. Może twoją mamę też dopadł i teraz zostałeś mu tylko ty...
- Jong zamkniesz się w końcu! - Skarcił go Key, posyłając mordercze spojrzenie.
- A jak inaczej to wytłumaczyć?
- Może idź na policję...- zaproponował Taemin, ale jak by to wyglądało....
- I co powiem? Panie władzo mam dziwne wizję, w których ukazuje mi się mój zmarły ojciec i jego zabójca... Wierzył byś w to?
- Ja tak!
- Jonghyun błagam cię... - Westchnąłem przeczesując ręką włosy. Czasem jego zachowanie mnie irytowało, ale jakoś specjalnie nie mogłem się o to gniewać. W końcu przerwa się skończyła i musieliśmy iść na lekcję. Muszę się jakoś podciągnąć w nauce bo nie chce nie zdać. Dziś znów dostałem złą ocenę bo całkiem zapomniałem o sprawdzianie. Nauczyciel prosił żeby przyszła moja matka, ale przecież nie powiem mu, że gdzieś zniknęła. W sumie to nie wiedziałem co miałem zrobić w tym momencie. Długo przecież nie da się tego ukrywać i w końcu prawda o tym, że nie mam pojęcia gdzie jest wyjdzie na jaw.
- Jakoś to będzie.. - pocieszał mnie Key, ale co mi po takim pocieszeniu jak wszystko zaczyna się komplikować.
- Musisz jak najszybciej odszukać swoją matkę i spróbować z nią pogadać.
- Gdyby to było takie łatwe... - westchnąłem. Kolejne problemy dopiero się szykowały. Podbiegł do mnie wściekły Heechul.
- Ty kłamco! - Złapał mnie za kołnierz. Jeszcze tego brakowało żeby on skapnął się, że wciskam mu kity. - I co teraz mi powiesz?!
- Mówiłem, że nie mogę wywołać wizji! - Odkrzyknąłem nie zważając na tłum.
- Może trochę ciszej... - szepnął Taemin.
- Słuchaj no proroku! - Zmroził mnie wzrokiem i wykrzywił usta co oznaczało, że jest wściekły i że jakiś kit nie wypalił. - Jeszcze raz wciśniesz mi jakiś kit to cała szkoła się dowie o tym jakim jesteś psycholem... - warknął i puścił mnie. Wskazał na mnie palcem i pogroził. - Więc radzę ci się postarać. Przyjdę jutro.... Czekaj na mnie...- Zacząłem poważnie się bać i wiedziałem, że nie ucieknę przed tym. On odszedł zupełnie opanowany. Ja bezradny upadłem na podłogę i podkuliłem nogi podpierając na nich głowę.
- Cholera..- jęknął Jong.
- Co teraz? - westchnął Tae.
- Nie możemy dopuścić, żeby on to rozpowiedział.... - zaczął Minho...
- Co masz na myśli? - Spytał Taemin podejrzliwie się na niego spoglądając. On widział w jego oczach, że coś tam knuje.
- Mam jeden pomysł, ale to bardzo ryzykowne....
- Minho przerażasz mnie... - Podniosłem głowę spoglądając na niego i nagle znów miałem wizję pokazującą o czym myśli chłopak. To co zobaczyłem trochę mnie przeraziło, ale po chwili zastanowienia i ja stwierdziłem, że to chyba jedyny sposób....
- Ja już wiem...
- Ale jak... co... miałeś wizje? - Dopytywał się Jonghyun. - Kiwnąłem tylko głową na znak, że ma rację. Minho miał szalony pomysł, ale za to mogło na dłuższą chwilę zatrzymać Heechula, a mianowicie zobaczyłem....


poniedziałek, 29 września 2014

Jedna ze stron życia 5

Sorki, że tak rzadko dodaję kolejne części, ale ta nauka.... Musicie zrozumieć :D 
 

WPIS V

~ On żył, razem byliśmy akurat na spacerze. Mama zachowywała się jak kiedyś. Była miła i kochająca. Te czasy były dla mnie najszczęśliwszym okresem dzieciństwa. Oboje się kochali, byliśmy szczęśliwi, ale zaraz rodzinnej sielanki znikł i pojawiły się te czasy, gdy mama tak naglę się zmieniła. Piękny sen przeobraził się w najgorszy koszmar. Zawsze zadawałem sobie pytanie: " Dlaczego ona taka się stała?", lecz nie dostawałem na nie odpowiedzi. Chwilę które spędzałem z tatą na długich rozmowach... To on nauczył mnie jak być dobrym, nie takim jak mama. Zawszę powtarzał, że mama nas nie zrozumie, że zawsze już będziemy dla niej inni. Co miał na myśli mówiąc to?... Obraz zawszę się rozmazywał i ukazywał się ten dzień  w którym mój ukochany tata umarł. Znów zobaczyłem postać w kapturze. Teraz mogłem za nim podążyć. Dziwny ktoś rozmawiał z kimś przez telefon. - Tak załatwione... Nikogo... do zobaczenia... - słyszałem tylko te słowa. Nagle obok mnie stanął ojciec i wskazał ręką na tą osobę. Nieznajomy już zdejmował kaptur, lecz nie mogłem dostrzec twarzy. Od razu się obudziłem... ~
Co to miało znaczyć? Zastanawiałem się. Pierwszy raz przyśniła mi się ta dalsza część snu. Czy to oznacza, że niedługo dowiem się kim jest ten dziwny "ktoś"? Kim była ta zakapturzona postać? Nie miałem pojęcia. Byłem przekonany w 99%, że mój ojciec został zamordowany i że to ten koleś jest za to odpowiedzialny. Nasuwało mi się jeszcze więcej pytań. Czemu to zrobił? Ktoś mu zlecił zabicie mojego taty? I najważniejsze pytanie. Czemu nie mogę wejść do gabinetu taty, wtedy gdy wchodzi tam ten okropny typ? Zupełnie nie wiedziałem co mam myśleć. Zadzwoniłem szybko po Minho, Taemina, Key i Jonghyuna. Wszyscy przybyli prawie w równym czasie. Musiałem się streszczać, gdyż moja matka mogła w każdej chwili tu przyjść. Opowiedziałem im więc ów dziwny sen. Jonghyun jak zwykle podniecony zaczął szukać jakiegoś sensownego wytłumaczenia i odpowiedzi na moje pytania. Taemin trochę się przestraszył przez co wtulił się delikatnie w ramię Minho.
- To twój ojciec pokazał ci zabójcę!
- Tak Jong, ale nadal nie wiem kim jest ta osoba.
- Hmm... Skoro nikogo nie było w domu, nawet twojego taty, to jak ta osoba, która weszła na chwilę do gabinetu twojego taty mogła go zabić skoro go nie było? - Zastanawiał się Jong.
- Właśnie to nie ma sensu... - Jęknął Key.
- Ależ ma sens... - Mruknął zamyślony jak zawsze Minho.
- Minho.. - Pisnął Tae. - Przerażająco brzmisz....
- Ma sens. To, ze nikogo nie było.... Żeby sprawdzić moje przypuszczenia musimy dostać się do gabinetu twojego taty Onew.
- To będziemy robić śledztwo? - Podjarał się Dino.
- Ale jak? Matka zabrał klucz.
- Dlaczego?- Spytał zawiedziony podjarany detektyw. ( chodzi o Jonghyuna XD)
- Nie wiem, może nie chce żebym o nim myślał.
- Albo coś ukrywa... - Stwierdził Minho. Dreszcz przeszył moje ciało.
- Moja matka? Nie gadaj głupot. Przecież kiedyś bardzo się kochali.
- No właśnie KIEDYŚ - Rzekł żabol drapiąc się po brodzie.
- W sumie Minho ma rację. Po co zamykałaby gabinet? Coś tam musi być. - Westchnął Jong.
- Więc musimy się tam jakoś dostać- Rzekł Key.
- Ale jak? - Spytał Taemin.
- To proste. - Odrzekłem. - Musimy znaleźć klucz.
- Zajmie to wieki. - Westchnął zrezygnowany Tae, nadal opierając się o ramię Minho.
- Może i trwać wieki, ja nie zrezygnuje, chce w końcu poznać to pieprzoną prawdę...- Złapałem się za głowę. Miałem na prawdę dość. Ta cała sytuacja zmuszała mnie do myślenia cały czas o tacie. Nie mogłem skupić się na niczym innym. Wspomnienia bolały i z każdym dniem robiło się to bardziej tajemnicze. Nie dość, że ten problem z rozwikłaniem zagadki mnie dręczył, to jeszcze w szkole Heechul i tych dwóch; Donghae i Eunhyuk. Moje życie nie należało do najłatwiejszych. Do tego wciągam w to swoich przyjaciół i matka znęca się nade mną. Jak tu nie mieć wszystkiego dość? Może powinienem uciec i tak to wszystko zostawić? Pomyślałem, a razem z tą myślą w mojej głowie ukazała się kolejna wizja.
 " Stałem na cmentarzu... To była dość dziwna wizja, ale to była odpowiedź na moje pytanie. Byłem przykuty do nagrobka taty. Chyba nie chciał żebym tak to zostawił. Spojrzałem na zdjęcie, które wisiało na nagrobku. Wydawało mi się, że tata kiwał do mnie głową na znak, że się nie zgadza..." 
A jednak nie mogłem uciec. Musiałem doprowadzić tę sprawę do końca. Ale jak? Co prawda Minho ma dobry pomysł ze znalezieniem klucza, ale gdzie zacząć? 
Chłopaki poszli, a ja zostałem znów sam. Chyba przeszperałem cały dom. Zaglądałem dosłownie wszędzie, ale nic z tego, klucza jak nie było tak nie ma. Usiadłem na fotelu w salonie i po prostu zacząłem płakać. Nie miałem już na to wszystko siły. Kiedy mi to minie?  A jak nigdy? Co wtedy?
- Ja mam do cholery dopiero 15 lat! Co ja wiedzieć mam o życiu!- Wydarłem się wypełniając pustkę w domu. Miałem nadzieje, że ojciec mnie teraz słyszy. - Czemu mi każesz szukać sprawcy! - Byłem wściekły. Siedziałem jeszcze z dobrą godzinę w salonie nad niczym nie myśląc, aż w końcu poczułem, że zrobiłem się głodny. Podszedłem do lodówki...
No ale cóż... Nic w niej nie było. Matka jadła na mieście, a mną wcale się nie przejmowała. do cholery! Jak ona może!
- Czemu tak naglę się zmieniała... - mruknąłem smutno pod nosem. Czy to może rzez tatę? Czy tego feralnego dnia, aż tak bardzo się pokłócili, że i mnie znienawidziła? Ale dlaczego ja? Nie wiem w czym jej zawiniłem, przecież byłem grzecznym dzieckiem. hmmm... to jednak na razie zostanie pod wielkim znakiem zapytania. Co teraz zrobić? Iść żebrać do sąsiadów o kawałek chleba? To żałosne, ale na prawdę nic innego mi nie pozostało. Pomyślałem jeszcze chwilę i w końcu zadzwoniłem do Key. Czemu do niego? Bo to on z naszej piątki był najbardziej opiekuńczy i wiem, że nie będzie się śmiał.
- Hallo? Key?
- O! Onew! Co jest? Znalazłeś już klucz?
- Nie o to chodzi...
- A o co w takim razie?
- Aż wstyd mi cię o to prosić... Mam problem.
- Skoro masz problem to dobrze trafiłeś, mów.
- Matka zaczęła mnie tak zaniedbywać, że nie wraca do domu, a ja nie mam co jeść. Jestem głodny.... Nie masz czegoś? Mogą być nawet resztki obiadu....
- Hmmm... Mieszkam w domu dziecka, ale coś skombinuje. Będę u ciebie za jakieś pół godziny. Wytrzymasz? - Spytał.
- Wytrzymam - Powiedziałem - Tylko nie mów nikomu, proszę.
- Jasne. Pogadamy jak przyjdę ok? Czekaj na mnie. Postaram się być jak najszybciej.
Odłożyłem słuchawkę i czekałem aż przyjaciel przyniesie mi coś do jedzenia. Matka na serio nie miała serca. Zanim Key do mnie dotarł postanowiłem, że muszę podjąć jakąś pracę, aby przeżyć bo inaczej umrę z głodu. Usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem w progu swojego przyjaciela z koszykiem przysmaków.
- Key! Skąd ty to wszystko wziąłeś?! - Spytałem zaskoczony i odebrałem koszyk z jego rąk.
- Nie pytaj się, tylko wcinaj, a resztę zostaw sobie na później. - Powiedział uśmiechając się do mnie.
- Proszę powiedz. Mam dosyć tych tajemnic. - Poprosiłem zajadając się bułką i kawałkiem kurczaka.
- No dobra, zakosiłem to z kuchni, kucharkom.
- Ale przeze mnie teraz jakieś dziecko nie zje obiadu.
- Nie martw się stary. Zawsze zostaje i albo dają to bezdomnym, albo robią coś z tego na następny dzień. - Powiedział. Trochę się uspokoiłem.
- Mogę ci przynosić codziennie śniadanie do szkoły i coś na obiad.
- Dzięki Key! Jesteś niesamowity. - Uściskałem go mocno. W koszyku były kawałki kurczaka, bułki, trochę zupy w słoiku i owoce. Zjadłem trochę, a resztę schowałem do lodówki. Mama i tak nie wróci pewnie znów na noc, to tego nie zauważy. Key musiał już znikać więc zostałem ponownie sam. Robił się już wieczór, więc postanowiłem się wykąpać i trochę odpocząć. Oglądałem właśnie telewizję gdy nagle światło zgasło.
- No szlak by to.... - Mruknąłem pod nosem. Podskoczyłem przestraszony gdy nagle zobaczyłem jakiś cień za oknem. Schowałem się za kanapę i podczołgałem się do drzwi wejściowych, aby je zamknąć. Wszystkie okna były pozamykane, więc chyba nikt by nie wszedł. Zadzwoniłem do Minho. On potrafił opanować sytuację. Kazał mi się uspokoić i powiedział żebym się nie bał. Nasza rozmowę w połowie przerwała wizja.
" Zobaczyłem  zakapturzoną postać, tą samą wychodzącą z gabinetu mojego ojca. " 
Wytrzeszczyłem oczy.
- Minho... - Szepnąłem.
- Tak?
- To ten sam koleś, który wychodził z gabinetu... Miałem wizję...
- Onew.... Uciekaj... - Powiedział, a ja natychmiast posłuchałem go i zerwałem się z miejsca.....

sobota, 30 sierpnia 2014

Jedna ze stron życia 4 cz2

Przepraszam, że jest na części, ale pół rozdziału mi się opublikowało, a potem kliknęłam i mi się wszystko usunęło muszę połowę pisać od nowa :C

WPIS IV cz II

... Heechul nachodził mnie coraz częściej. Od naszego spotkania na korytarzu minęło już ponad miesiąc czasu. Myślałem, że jak przekazuje mu fałszywe przepowiednie w które wierzył odczepi się ode mnie, ale on chciał więcej. Nie wiedziałem już co mam mu mówić. Jonghyun pomagał mi, wpadał na, na prawdę wspaniałe pomysły. W sumie nie wiedziałem, że chłopak będzie aż tak w to wierzył. A jak zorientuję się? Co wtedy? Powie całej szkole... Nie wiem co wtedy zrobię, a mamie raczej nie będę o tym wspominał i tak miała mnie w dupie. 
Pewnego dnia postanowiłem przyjść wcześniej do domu. Mamy jeszcze nie było. Chciałem wejść do gabinetu taty, ale był zamknięty, co bardzo mnie zdziwiło. Mama go zamknęła? Ale po co? Przecież nie wiedziała, że chodzę na cmentarz. I tak nie zapytam się jej bo w końcu już nigdy do niego nie wejdę. Temat ojca był w domu tematem tabu- zakazanym. Szukałem oczywiście kluczyka, ale nigdzie nie mogłem go znaleźć. No cóż, pewnie matka go zabrała ze sobą, albo porządnie schowała. Poszedłem do siebie na górę. Dzień zleciał mi szybciej niż myślałem. Wieczorem gdy kładłem się spać mamy jeszcze nie było. Wracała teraz bardzo późno, ciekawe co robiła do tej godziny.... 
Gdy usnąłem znów miałem dziwną wizję. 
 To była jedna z wielu sytuacji, w których Eunhyuk i Donghae próbowali się na mnie zemścić. Znów ujrzałem siebie mającego wizję. Wizja w wizji? Byłem przerażony. Próbowałem dogonić postać, ale ona tak jak poprzednimi razy znikała gdy tylko się zbliżyłem. Dziwny ktoś doprowadził mnie do knujących coś chłopaków, a zaraz potem ujrzałem siebie ostrzegającego swoich przyjaciół przed tym co planują Eunhyuk i Donghae. Przerażony się obudziłem. Kim była postać? Czy to ta sama tajemnicza postać, która weszła wtedy do naszego domu? Nie potrafiłem tego określić. To przez tego kogoś miałem te wizje? Nie rozumiałem. Ale czemu nie widziałem postaci w tych wizjach w szkole, czy gdziekolwiek? Tylko zawsze w nocy. Zaczęło mnie to zastanawiać. Nie zasnąłem już tej nocy. Głowę znów miałem pełną pytań. Z tego powodu byłem zmęczony i następnego dnia poszedłem do szkoły zupełnie zmarnowany. Dostałem zły stopień, a do tego uwagę za spanie na lekcji koreańskiego. No pięknie będę miał przesrane jak mama się o tym dowie. Postanowiłem na razie o tym nie myśleć i opowiedziałem wszystko chłopakom. Minho myślał jak zwykle szukając racjonalnego rozwiązania, ale tym razem mu się nie udało. Jong słuchał z uwagą, podekscytowany jak zwykle. Taemin nie wiedział o co w tym może chodzić... On bardzo nie chciał mi wierzyć. Twierdził, że mam może za bardzo rozbudowaną wyobraźnię. Nie dość, że miałem mętlik w głowie, to jeszcze Heechul się napatoczył. Sprzedałem mu kolejną bujdę. Postanowiłem jakoś go unikać, ale nie wiedziałem jak. Miałem już tego serdecznie dosyć. Chciałem stąd uciec i już nie wrócić, ale co ja mogłem zrobić? Nic, zupełnie nic. Po szkole poszedłem na cmentarz, żeby podzielić się zmartwieniami z ojcem. Przesiedziałem tam dobre trzy godziny. W końcu zaczęło strasznie wiać i padać, więc musiałem ewakuować się do domu. Pech chciał, ze mama już była w domu. Miałem nieźle przerąbane... Uziemiła mnie do końca następnego miesiąca, czyli będzie jakieś 40 dni... eh mój los bywał ciężki. Na szczęście musiałem chodzić do szkoły, a tam mogłem spotkać się z przyjaciółmi. (...)
- Musimy to jakoś rozwikłać...- Stwierdził w końcu Minho, gdy szliśmy ze szkoły. 
- Niby jak głupa żabo... Wiemy tylko, że Onew ma wizje i czasem wizje w wizjach.... Nie wiemy skąd się biorą, tak na prawdę nie mamy punktu zaczepienia... - Jong był na prawdę tym rozczarowany. On tak bardzo chciał wiedzieć skąd mi się to bierze.  
- Może przypomnij sobie od kiedy się to zaczęło? Może miałeś podobne "coś" gdy byłeś mały?- Key próbował, ale też nie miał racji. Te wizje nie były od zawsze. 
- One pojawiły się... - Przerwałem na chwilę. - Po śmierci mojego ojca... - mruknąłem. 
- A może to on daje ci takie znaki? 
- Jonghyun przestań bo się boje!- Pisnął Taemin i odruchowo złapał dłoń Minho, co zauważyłem. Ku mojemu zdziwieniu jego przyjaciel też ją ścisnął i nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Czyżby on wiedział o uczuciach przyjaciela? A może on sam..... A z resztą teraz to mało ważne... Musiałem się skupić na tych skomplikowanych wizjach.  
- Pomyśl Onew.... Nic nie czujesz? Nic przed tym jak się to zaczęło się nie wydarzyło? - Nalegał Jonghyun abym sobie coś przypomniał, ale ja miałem pustkę w głowię. 
- Nie wiem, na prawdę. - Posmutniałem. - Dlaczego ja... - wymamrotałem pod nosem. 
- Nie martw się - Przytulił mnie Key. On zawsze umiał pocieszyć mnie po tych przygnębiających sytuacjach. - Zobaczysz znajdziemy odpowiedź na te wszystkie pytania, tylko przypomnij sobie każdy szczegół i dziel się z nami wszystkimi informacjami, nawet tymi które uznasz za mało ważne. - Posłałem mu ciepły uśmiech. W końcu trzeba było się rozejść, więc powędrowałem do swojego domu. Byłem jak zwykle sam. Codziennie sprawdzałem czy gabinet taty jest otwarty, ale nic z tego. Próbowałem sobie przypomnieć jak to wszystko się zaczęło. Nic nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłem więc, że na dziś koniec tego myślenia. Odrobiłem wszystkie zaległe prace domowe, ale w głowie i tak nasuwały mi się pytania... Skąd? Dlaczego? Po co? Czemu to ja musiałem tak się męczyć?... Czytając lekturę na łóżku już nie mogłem i zmęczony usnąłem. Nie spodziewałem się, że akurat teraz przyśni mi się coś co jest warte uwagi... Często miewałem taki sam sen myśląc, że jest spowodowany tym, że tęsknie... Nie miałem pojęcia jeszcze przez długi czas, że to bardzo istotna sprawa.... Mianowicie śnił mi się tata, a dokładnie....



Jedna ze stron życia 4 cz1

WPIS IV cz I

Zastanawiało mnie to co zobaczyłem w swojej ,, wizji" a jednocześnie przeraziło. Kim była tajemnicza postać? Czemu była w naszym domu, wtedy kiedy nikogo w nim nie było? Złodziej? Jak umarł tata? Tyle pytań kłębiło mi się w głowie.
Do rana już nie spałem. Poszedłem do szkoły i podzieliłem się swoim snem z resztą przyjaciół.
- No jak! Na sto procent ty masz moce!!! MOCE! MOCE! - Darł się Jong przed budynkiem szkoły.
- Jonghyun opanuj dupę! To wcale nie jest zabawne i nie mam żadnych mocy! - Wydarłem się na niego, a on zaraz zamilkł.
- Ale jak to inaczej wytłumaczyć? - Za Jongiem stanął Taemin, no co jak co, ale tego się nie spodziewałem.
- Następny.... - Mruknąłem rozczarowany. - Niedługo wszyscy zrobicie ze mnie dziwoląga...
- Ale Onew, ty już jesteś dziwolągiem, bo tylko ty masz takie wizje. - No tak Jong jak zwykle był bardzo szczery. Mówił to co myślał, za co chciałem mu czasem na prawdę przyłożyć. Zmroziłem go tylko wzrokiem i westchnąłem ciężko.
- Nie kłóćcie się... - Poprosił spokojnie Minho. On jako jedyny milczał. Było widać, że nad czymś się zastanawia. Weszliśmy do szkoły bo niedługo miały zacząć się zajęcia. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak trudny dzień.....

Po lekcji historii zdziwiło mnie to, że Heechul, ten którego wszyscy się boją i ten który do nikogo się nie odzywa, podszedł do mnie i pociągnął za ramię. Jak szedł prosto na mnie trochę się przestraszyłem, jednak gdy dotknął mnie swoją ręką zaraz strach gdzieś prysł. Moje ciało opanował spokój.
- Kim ty do cholery jesteś?- Spytał mnie przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałem o co może mu chodzić.
- O co ci chodzi? Nie rozumiem.
- Nie kłam... Co to za moce... Wizje? Co ty odpierdalasz?- Patrzył na mnie wytrzeszczonymi oczami. Zamarłem, skąd on wiedział o wizjach? Jong.... nie to nie możliwe.
- Co ty pleciesz... - jęknąłem.
- Wiem co słyszałem... - warknął groźnie. - Przepowiadasz przyszłość?
- Nie... Co ty opowiadasz... - Odparłem, jednak chłopak nie uwolnił mnie z uścisku.
- Nie kłam, słyszałem wasze rozmowy. Słuchaj nikomu nie powiem...., ale musisz mi przepowiadać przyszłość.
- Ale ja nie potrafię.. - wyjąkałem.
- Nie kłam... albo będziesz to robił, albo cała szkoła dowie się jakim jesteś dziwolągiem. Wtedy nie będziesz miał spokoju nawet na lekcjach... - Powiedział i pokazał mi nagranie na którym wyraźnie były nagrane moje rozmowy z chłopakami. Byłem w pułapce. Musiałem coś wymyślić, tylko co? Nie mogłem powiedzieć tego mamie... Nie ufałem jej, a po za tym wyśmiałaby mnie. Chłopak mnie puścił i poszedł w swoją stronę. Cała sytuacja trwała tylko chwilę i nikt tego nawet nie zauważył. Zaraz odnalazłem przyjaciół i zabrałem ich w bardziej ustronne miejsce.
- A mówiłem Jong żebyś się tak nie darł! - Skarcił go Key.
- Uspokójcie się. - Powiedział jak zawsze spokojny i opanowany Minho. - Trzeba to jakoś rozwiązać. - Dodał. Taemin wyglądał na przerażonego, bo był on ofiarą Heechula przez długi czas.
- On ci nie odpuści... - Mruknął smutno.
- Taemin.. nie martw się. - Pocieszał go Minho. - Na razie staraj się go unikać, a jak cię już dopadnie wciskaj mu jakieś głupstwa. Nic innego nie możesz zrobić.
- A nie możesz wywołać tych wizji? - Spytał Jonghyun.
- Ja nawet nie potrafię ich kontrolować...- mruknąłem. - Cholera...- Czy to oznaczało, że teraz nie będę miał spokojnego życia? Ohh gdyby tylko mój ojciec żył na pewno powiedziałby mi co mam robić. (...)
Coraz więcej czasu zaczęliśmy spędzać razem w piątkę. Wiedzieliśmy o sobie coraz więcej. Tworzyła się pomiędzy nami niewidzialna więź. Wizje też pojawiały się częściej, ale nie były one warte uwagi... Uratowałem babcię przed potrąceniem, miałem nawet wizję jak mama wraca wcześniej do domu, gdy byłem na cmentarzu u taty, dzięki czemu udało mi się wcześniej wrócić. Heechulowi kłamałem jak z nut, bo nie umiałem wywołać wizji na zawołanie. Na szczęście jeszcze się nie zorientował, ale długo to nie potrwa. Przywykłem do tego przeszywającego bólu, który zawsze mi towarzyszył jak ukazywały mi się te wszystkie sytuację. Opanowałem to trochę i już nie mdlałem. Umiałem też dobrze ukryć to że znów coś zobaczyłem, jednak nie przed Jongiem. On normalnie był moim fanem. Wiedział o mnie wszystko... Widział kiedy mam te wizje... Nie wiem jak on to robił. Przestał powtarzać mi, że mam super moce, ale i tak tak twierdził. Uważał mnie za bohatera, a ja już miałem tego dosyć. Eunhyuk i Donghae uprzykrzali nam życie jak tylko się dało. A raczej próbowali, bo ja zawsze miałem ostrzegawcze widzenia. Skąd? Dlaczego? Na te odpowiedzi niestety nie było odpowiedzi. 
Jeżeli chodzi o uczucia Taemina do Minho... Wiem, że to trochę z innej beczki, ale Taemin zaczął się trochę zdradzać. Przynajmniej ja to zauważyłem. Był zazdrosny o swojego przyjaciela i nawet czasem zdarzyło mu się unieść, krzyknąć, nawet płakał na widok Minho. Postanowiłem z nim porozmawiać w najbliższym czasie i wyjawić, ze wiem o co chodzi. Chciałem mu pomóc. Minho był zamknięty w sobie i nie okazywał emocji, więc nic nie mogłem stwierdzić. Wiedziałem tylko, że bardzo lubi swojego długowłosego przyjaciela najbardziej z nas wszystkich.

wtorek, 26 sierpnia 2014

OS. Na pocieszenie...

Jak się podoba? xd

Na Pocieszenie...


Idąc sobie przez ulice miasta, stolicy Korei nuciłem piosenkę, która akurat leciała w moich słuchawkach. Kierowałem się właśnie do swojego domu, gdy zauważyłem grupkę ludzi zgromadzoną przy jednym z małych sklepików. Byłem ciekawy co się stało, więc podszedłem bliżej. No tak kolejna kradzież. Kolejna kobieta płacze, jednak nikt nic z tym nie robi. Wszyscy patrzą się i dziwią, jakby sami nigdy nie doznali jakiejś krzywdy. Idę dalej, przemierzam kolejne metry, kolejna piosenka rozbrzmiewa mi w uszach. Nie słyszę nic po za nią. Odpływam w całkiem inny świat. Patrzę tylko na drogę aby na nikogo nie wpaść. Jak zwykle jestem smutny i przygnębiony. No tak moje życie nie jest kolorowe tak jak mogłoby się wydawać moim znajomym, przed którymi to ukrywam jak naprawdę jest. Nie zdaję sobie sprawy co za chwilę się wydarzy. W sumie to nikt tego nie wie. Jestem znudzony tym moim nędznym życiem. Chciałbym odejść już z tego świata. Zapomnieć, odlecieć tam gdzie nikt nie będzie mnie już dręczył. Może kiedyś byłem szczęśliwy, ale to było bardzo dawno temu. Nawet nie pamiętam tych czasów. Wychowywała mnie ciotka i jej drugi mąż alkoholik. Czasem miałem ochotę go zabić, poważnie, ale zawsze brakowało mi odwagi. Gdy był pijany zawsze się znęcał nade mną. Nikomu o tym nie mówiłem, wiedziała tylko ciocia, ale ona także bała się tego tyrana. Tak na prawdę mam tylko ją. Rodzice... ahh... Mama zmarła przy porodzie, a tata, gdy miałem pięć lat zginął z rąk jakiegoś ulicznego złodzieja. Próbował go zatrzymać, jednak on niespodziewanie wyciągnął broń i strzelił mu prosto w serce. Widziałem to, widziałem jak mój tata umiera. Tego widoku nie umiałem wymazać z pamięci.
Tak jak myślałem, w domu kolejna awantura. Miałem przybrane rodzeństwo, które też cierpiało przez tego człowieka. Cioci nie było w domu. Ciężko pracowała, żeby utrzymać rodzinę. Zawsze bałem się wracać, gdy jej nie było. Wszedłem po cichutku do domu, tak żeby nikt mnie nie usłyszał i cichym krokiem wszedłem na poddasze, gdzie znajdował się mój malutki pokoik. Mieszkałem na strychu, ale sam wybrałem sobie to miejsce. Było tam mrocznie i ciasno. Wystarczy jak dla mnie. Nie chciałem przestrzeni.
Z dołu usłyszałem przeraźliwy krzyk. Biedna Suli znów dostała od tego pijaka. Nienawidziłem go z całego serca. Ma dopiero 7 lat, a musi przechodzić przez takie piekło. Słyszałem jak jej starszy brat staje w jej obronie. Dom wypełniały krzyki. Ja za bardzo się bałem wujka. To nade mną najbardziej się znęcał bo, byłem ,, niczyj,,. Nazywał mnie ,, przybłędą,,. Od zawsze mnie tak nazywał. W tym domu tylko ciocia zwracała się do mnie po imieniu, ale nie w obecności wuja. Znów łzy ściekały po moich policzkach. Modliłem się w myślach, żeby gdzieś sobie poszedł, bo byłem głodny. Już drugi dzień nic nie jadłem. Zawsze, gdy gdzieś szedł mała Sulli przybiegała do mnie i mówiła mi, że mogę zejść na dół. Tym razem było tak samo, ale zanim ruszył swoje sparciałe dupsko minęło z pięć dobrych godzin.
- Taemin! - Usłyszałem cieniutki głosik dziewczynki. - Już możesz zejść na dół. - Powiedziała. Była smutna i miała zaszklone, duże, brązowe oczka, a pod jednym z nich widniał fioletowy siniec.
- Co on ci zrobił... - wyszeptałem a w moich oczach znów zebrały się łzy. - Przepraszam, że nie mogę was przed nim ochronić. - Wyłkałem. Nie mogłem patrzeć jak on ich krzywdzi. Byłem ofermą losu i niedojdą, nie potrafiłem mu się przeciwstawić. Zastanawiałem się ile jeszcze będę musiał to znosić. Zszedłem z małą Sulli na dół. Na szyje od razu wskoczył mi jej starszy o 2 lata brat.
- Hyung! - Rozpłakał się. Przełknąłem głośno ślinę i przytuliłem oboje mocno do siebie.
- Już jestem, przepraszam. - Powiedziałem ocierając łzy.
- Hyung, nie płacz, rozumiemy cię. - Powiedział mały chłopiec z rozciętą dolną wargą.
- Taemin, ucieknijmy stąd. - Załkała dziewczynka.
- Nie możecie uciec. -Pogłaskałem ich po głowię. - Co z waszą mamą?
- Hyung, niech ona ucieknie z nami! - Oczy chłopca rozbłysły z nadzieją. Niestety musiałem odmówić.
- Nie. - odparłem krótko. - Ale nie martwcie się. Już niedługo on stąd zniknie.
- Na zawsze? - Spytała dziewczynka.
- Może nie na zawsze, ale na bardzo długo. Tylko musicie mi pomóc przekonać ciocię....  (...)
Gdy znów zobaczyłem moje rodzeństwo w takim stanie postanowiłem, że nie będę się chował i postawie się temu tyranowi. Sam jednak nie dałbym rady. Bez cioci nie udałoby się. Ciężko było ją namówić, ale dzieciaki bardzo mi pomogły. Wszyscy czworo poszliśmy na policję, aby złożyć oskarżenie. Niedługo potem policja zabrała tego alkoholika. Wymierzyli mu 15 lat pozbawienia wolności. Tak więc w domu na ten długi okres czasu zapanował spokój. Panowała zdrowa atmosfera. Ciocia zaopiekowała się nami jak mogła najlepiej. Ja również poszedłem do pracy, aby jej pomóc finansowo. Potem zmarła, więc musiałem zająć się 17 letnią Sulli i  jej 19 letnim bratem, który chodził jeszcze do szkoły. Do końca wyroku tyrana, który zatruwał nam życie w dzieciństwie zostało jeszcze pięć lat. Postanowiłem wyprowadzić się i sprzedać dom cioci, a gdy wyjdzie odnaleźć go i policzyć się z nim osobiście.(..)
Ten dzień nadszedł. Dziś ten człowiek odzyska wolność. Nie pozwolę krzywdzić mu innych. Poszedłem pod więzienie gdzie przebywał i czekałem aż wyjdzie. Nie musiałem długo czekać. Było jakoś po 15, gdy opuścił więzienie. Śledziłem go przez jakiś czas. Tak myślałem, że pójdzie do domu w którym mieszkaliśmy kiedyś. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył inną rodzinę. Wyszedłem za drzewa i stanąłem za nim.
- I co... Nie masz gdzie się podziać? - Prychnąłem, wypluwając źdźbło trawy z ust. On odwrócił się do mnie. - Nic dziwnego, że mnie nie poznajesz...Minęło, aż 15 lat... - Dodałem, a on otworzył usta ze zdziwienia. Teraz był w podeszłym wieku.
- To ty.... Taemin... - wymamrotał.
- HA! Nagle przypomniało ci się jak mam na imię? - Spytałem unosząc brew do góry. - Tak to ja ten sam, nad którym tak okrutnie się znęcałeś, głodziłeś, biłeś, ośmieszałeś, więziłeś, a nawet zamykałeś w starej komórce wiedząc doskonale, że się boję. Zawsze byłem dla ciebie smarkatym ,, przybłędą,,! - Uniosłem się.
- Proszę, wybacz mi... - powiedział, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Nie umiałem mu uwierzyć, nienawidziłem go z całego serca.
- Tobie? To nie możliwe. Wybaczę ci jeżeli ciocia ci wybaczy.
- A gdzie ona jest?
- Nie żyje.. - powiedziałem.
- To znaczy....
- To znaczy, że nigdy ci nie wybaczę stary tyranie. Długo czekałem na tą chwilę, na chwilę gdy cię dopadnę i będę mógł cię zabić....
- Taemin... nie rób tego - poprosił mnie. - Zmieniłem się! Zobaczysz... - Ja nie chciałem go słuchać i wyciągnąłem pistolet za paska i wycelowałem w niego.
- Co ci da zabicie mnie?!
- Nic...- Pociągnąłem za spust, a kula wystrzeliła. -Ale nie uważasz, że po tych wszystkich latach należy mi się małe pocieszenie? - Dokończyłem już do martwego ciała mężczyzny. Splunąłem na nie odchodząc i nikt, nigdy mnie już nie widział....




poniedziałek, 25 sierpnia 2014

seryjny zabójca OS

Znów to samo.... Znów siedzę i nie mogę zrozumieć czemu to zrobiłem. Znów kogoś zabiłem, ale teraz tego na prawdę nie chciałem. To jakaś chora mania likwidowania wszystkich, którzy nadepneli mi na odcisk. Nie chciałem dłużej tak żyć. Na swoim koncie mam już około 25 zabójstw. Jestem jednak dobrym zabójcą bo jeszcze mnie nie wytropili. Długo tu nie pomieszkam. Muszę stąd wyjechać, gdzieś daleko. (..)
Wyjechałem, może nowe miejsce sprawi, że nie będę chciał zabijać. Czyżbym się mylił? Kurwa, serio musiałem trafić na durnego sąsiada, który od razu już drugiego dnia mojego pobytu tutaj mi się naraził. Nie był to starszy człowiek. Był około mojego wieku. Ja mam 22 lata. Popełniłem pierwszą zbrodnie gdy miałem 16 lat. Zabiłem własnego ojca, który zatruwał mi życie. Byłem przez niego wykorzystywany seksualnie. Nie umiałem mu się przeciwstawić, aż pewnego dnia nie wytrzymałem i zabiłem go, wsypując mu lek nasenny do alkoholu. Wtedy to po raz pierwszy poczułem satysfakcje. Potem musiałem zabić własną ciotkę, która z nami mieszkała od śmierci mamy, bo dowiedziała się kto dosypał lek ojcu. Zlikwidowałem ją zanim zdążyła pójść na policję. Drugie zabójstwo było dla mnie pestką. Zaczęło mnie to kręcić. Potem zabiłem swojego młodszego brata, bo mi zawadzał. Miał dopiero 3 latka. On też był wykorzystywany przez ojca. Skręciłem mu kark po czym spaliłem jego ciało w piecu. Prochy zamknąłem w małym woreczku i zawiesiłem sobie na szyi. Noszę je do tej pory. Kochałem go, ale nie mogłem zabrać ze sobą żywego. Jest ze mną teraz, choć w innej postaci. Kolejne zabójstwa to byli  wredni sąsiedzi i ksiądz pedofil, a także jedna z nauczycielek, przez którą nie zdało prawie pół klasy.  Przeprowadzałem się już chyba 4 raz z rzędu. Policja nie wiedziała kogo szukać. Każde zabójstwo popełniałem inaczej. Nie zostawiałem śladów, ani znaków rozpoznawczych.
A wracając do sąsiada. To był dziwny typ, chodził po okolicy unosząc się jak jakiś pan. Nie lubiłem takich typów. Tacy myślą, że wszystko im wolno... Na mnie też patrzył z góry, jakbym był jakąś mrówką. Wkurwiało mnie to.
Któregoś wieczoru siedząc w domu przeglądałem swoją kolekcje horrorów. Zawsze po obejrzeniu czegoś do głowy przychodziły mi nowe pomysły na sprzątniecie kolejnego palanta. Mam dość dziwne hobby, mało osób fascynuje zabijanie. Nie potrafię sobie wyobrazić jak teraz mogłoby wyglądać moje życie bez pozbawienia jego kogoś innego.
Oglądałem właśnie jakiś horror i jadłem lody o smaku czekoladowo- waniliowym, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. ~ Kogo do diabła niesie o tej porze? ~ Pomyślałem zirytowany. Leniwie podniosłem się z kanapy i poszedłem otworzyć drzwi. Zdziwiłem się gdy przed drzwiami stał ten głupi typ.
- Czego? - Warknąłem groźnie i zmierzyłem go wzrokiem.
- Masz może szluga? - Spytał chłopak. Cicho parsknąłem i oparłem się o futrynę.
- A czy ja wyglądam na kogoś kto pali? - Spytałem pukając się w czoło i zamknąłem mu drzwi przed nosem. Wróciłem do oglądania filmu.
Następnego dnia idąc przez osiedle zauważyłem tego typa, ale coś mnie zdziwiło. Odkąd tu zamieszkałem, myślałem, że to on jest tym który znęca się nad innymi, a teraz widząc zaistniałą sytuację musiałem stwierdzić, iż się myliłem. Widziałem jak jest popychany przez jakichś dwóch osiłków. Przypomniały mi się czasy podstawówki jak dwóch podobnych znęcało się nade mną. Przecież takich dwóch to dla mnie pikuś. Jednego załatwię w jedną noc, a drugiego w drugą. Pewnym krokiem podszedłem do zbiorowiska i stanąłem pomiędzy nimi. Zmroziłem dwóch typków wzrokiem. Byli ode mnie wyżsi i postawniejsi.
- Czego chcesz!?- Spytał jeden na co ja odparłem.
- Zostaw gnoja, bo jeszcze poleci się poskarżyć do mamuśki.
- Co? Ty chyba nie wiesz co z takimi jak on robimy. - parsknął.
- Domyślam się, ale po co marnować siły na takich szczyli jak ten? Nie lepiej sprać jakiegoś gnoja co na prawdę przeszkadza na tym osiedlu? Nikt wam tu życia nigdy nie umilił? - Osiłek zastanowił się chwile i odchrząknął.
- W sumie ten młody ma racje. - Zwrócił się do drugiego. Drugi też skinął głową.
- Dobra dziś masz dzień wolny, mamy ważniejsze sprawy, ale jak jutro się nam napatoczysz...-Przerwał na chwilę. - Nie żyjesz... - powiedział i splunął obok chłopaka. Przyglądałem się całej tej sytuacji i wiedziałem kto będzie następny na mojej liście zamiast chłopaka. W sumie to zrobiło mi się go trochę szkoda. Podałem mu rękę i pomogłem wstać.
- Nic ci nie jest?
- A ty co nagle taki przyjazny się zrobiłeś co?- Wyrwał swoja dłoń z mojej i zaczął się otrzepywać z kurzu.
- Zabiliby cię gnoju jakbym nie przyszedł ci z pomocą, a ty jeszcze tak mi dziękujesz?
- Co z tego, że dziś mnie ocaliłeś, jak oni i tak jutro mnie dopadną.  - Uśmiechnąłem się delikatnie, a on zrobił zaskoczoną minę. - Z czego się śmiejesz co? Takie to zabawne?!
- Tak. - Odparłem. - Zabiją cię, no chyba że nie dożyją jutra. - Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Co takiego? Czemu mieliby....? - Nie dokończył nadal się we mnie wpatrując.
- Nie tutaj młody. Chodź, przydasz mi się. Powiedziałem i ruchem ręki wskazałem, żeby szedł za mną. Zaprowadziłem go do swojego domu.
- Nie wiem czy można ci zaufać. Najwyżej jak się na tobie zawiodę, od razu cie zlikwiduje. - Słysząc moje słowa trochę się przeraził. Przełknął głośno ślinę i wpatrywał się we mnie przestraszony.
- Jestem zabójcą. - Wyznałem. - Ale nie byle jakim. Zabiłem już 25 osób, w tym własną rodzinę, oprócz matki. Matka zmarła zanim zacząłem zabijać. Można powiedzieć, że to moje takie hobby. Zabijam tylko tych, którzy krzywdzą innych, albo mi się narażą w jakiś sposób. Ty też mi się naraziłeś, ale coś w tobie jest i postanowiłem dać ci szansę. Dlatego dołączysz się do mnie. W tym samym czasie możemy likwidować tych degeneratów, którzy znęcają się nad swoimi rodzinami, czy narkomanów, którzy namawiają bezbronne dzieci do zażywania tego gówna, pedofilii i gwałcicieli. Wszystkich, którzy wyrządzają zło w tym kraju. Złodziei i zwykłych zabójców.
- A czy my też nie będziemy zwykłymi zabójcami? - Przerwał mi tym pytaniem.
- Może, ale ktoś musi oczyścić kraj z tych ścierw. Dziś w nocy załatwimy tych dwóch prześladowców. Musisz mi pomóc.
- Ale jak?
- To bardzo proste... (...)

< z perspektywy chłopaka >

Zgodziłem się, sam nie wiem dlaczego. Cholernie się bałem, bo jeszcze nikogo nie zabiłem. Nie wiedziałem czy mi się uda. Kierowałem się wskazówkami, które dał mi chłopak. Zakradłem się pod dom jednego z moich prześladowców i wyczekiwałem aż wyjdzie z łazienki. Mieszkał sam, dobrze go znałem. Jego rodzice zginęli w wypadku, a rodzeństwa nie miał. Włamałem się do mieszkania i schowałem za fotelem tak żeby mnie nie zauważył. Wcześniej założyłem rękawiczki, tak żeby nie zostawiać odcisków. Naszykowałem ściereczkę nasączoną czymś odurzającym. Miałem przytkać mu tym usta i nos. Naszykowałem także strzykawkę z trucizną. Gdy wyszedł z łazienki i rozłożył się wygodnie na fotelu, podszedłem na palcach i przytkałem mu usta ściereczką. Trochę się szarpał po czym padł zemdlony. Ująłem jego dłoń i wcisnąłem mu w palce strzykawkę. Wkułem mu ją w żyłę. Zrobiłem wszystko tak żeby pomyślano, że przedawkował. Po skończonej robocie dyskretnie wyszedłem z jego mieszkania zamykając zamek na klucz. Chciał zabić mnie za dnia, ja zabiłem go noc wcześniej. Ciekawy byłem jak idzie ,, zabójcy,, ~ Tak go nazywałem.

< z perspektywy zabójcy >

Ja jak zwykle cieszyłem się, że mogłem kogoś zabić. Zero stresu, uśmiech na twarzy. Idąc do domu tego jednego goryla zastanawiałem się jak go zabić. Postanowiłem też, że jak sprzątnę tego grubasa popełnię jeszcze dwa zabójstwa i koniec z tym. Gdy byłem już pod domem tego typka zwyczajnie zapukałem do drzwi. ~ Klasyczne zabójstwo? ~ Pomyślałem. Drzwi otworzył mi osiłek. Zanim zdążył coś powiedzieć ja wszedłem do środka.
- E czego tu! - Krzyknął za mną. Ja wyjąłem nóż i nadziałem jego cielsko nacierające na mnie. Padł na ziemię, wił się. Z otworu, który przewierciłem mu w brzuchu wypłynęła czarno-czerwona krew.  Dźgnąłem go jeszcze kilka razy, tak że przestał się ruszać i zwyczajnie wyszedłem z mieszkania zostawiając otwarte drzwi. Spotkałem się ze swoim wspólnikiem w umówionym wcześniej miejscu.
- I jak ci poszło? - Spytałem chłopka.
- Całkiem nieźle. Co teraz robimy?
- Nic. Chodź do mnie, mam jeszcze coś do załatwienia. - Poklepałem go po ramieniu i poszliśmy w stronę mojego mieszkania.
 Gdy dotarliśmy na miejsce kazałem chłopakowi usiąść. Ja poszedłem po kartkę i długopis. Napisałem parę krótkich zdań i położyłem na stoliku w widocznym miejscu. Obok położyłem jeszcze woreczek z prochami brata i zwróciłem się do swojego wspólnika.
- Wciągnąłem cię w to gówno, więc teraz muszę cię z niego wyciągnąć.
- Nie rozumiem... O czym mówisz?
- Jak masz na imię? - Spytałem.
-  Eunhyuk. - odparł.
- Tak więc Eunhyuk... kończę z tym. A jeżeli chce z tym skończyć, to muszę skończyć z nami. - Odparłem i wyciągnąłem pistolet wymierzając mu prosto w głowę.
- Ale poczekaj! - krzyknął przerażony. Ja łobuzersko się uśmiechnąłem.
- Miło było cię poznać Eunhyuk i dziękuje, dzięki tobie przestane zabijać.  Powiedziałem i strzeliłem w sam środek jego głowy. Upadł na ziemie bez ruchu. Ja zaraz potem przystawiłem sobie spluwę do skroni i tekże padłem bez ruchu na podłogę.
Tak jak sobie obiecałem, skończyłem z tym i nie dałem się złapać. Zostawiłem tylko list, w którym napisałem:
,, To byłem ja... Pochowajcie mnie razem z bratem, leży na stole w tym małym woreczku. 
        Wasz Seryjny zabójca,
        Którego nie mogliście znaleźć

          Choi Minho.''


Jedna ze stron życia 3

Piszcie jak wam się podoba, bo nie wiem czy to opowiadanie jest dobre... dla mnie to beznadzieja.... Co sądzicie? 

WPIS III

Gdy chłopaki usłyszeli historie, która wydarzyła się przez momentem na korytarzu ryknęli śmiechem.
- Mi wtedy nie było do śmiechu. - Skarciłem ich, ale też rozumiałem to brzmiało śmiesznie. Eunhyuk postrach całej szkoły gejem... No w sumie to nie zaprzeczył, a zrobił się czerwony. Wiedziałem, że będzie mnie teraz ścigał. Narobiłem mu tym razem większej siary niż wtedy za pierwszym razem. Mało mnie to jednak obchodziło. Lekcje przeciągały się niemiłosiernie. Myślałem, że się zanudzę na śmierć. Nie no może na śmierć to niezbyt trafne określenie, ale na pewno bardzo mnie to nudziło. Z resztą nie tylko mnie bo i Key i Jonga, a także znudzenie widziałem w oczach Minho i Taemina. Gdy w końcu wyszliśmy na korytarz odetchnąłem z ulgą. Miałem nadzieję, że ten dzień będzie już spokojny, ale to właśnie dziś musiałem poznać tego jak to Key ujął ,, króla, który panoszy się tu po szkolę,, czy coś takiego. To nie było zbyt przyjacielskie spotkanie. Co ja gadam, przecież on nikogo nie lubił, to jak mogłoby być to miłe spotkanie... Chyba śnie... Tak więc, gdy wyszliśmy na przerwę przez przypadek na niego wpadłem. Gdybym nie wiedział, że to chłopak na pewno pomyliłbym się tak jak w przypadku Taemina, że jest dziewczyną. Miał długie, czarne włosy, związane w wysokiego kucyka. Na prawdę byłaby z niego niezła laska. Ale nie pora teraz na moje spostrzeżenia. Patrzył się na mnie z pogardą w oczach. O dziwo nie wystraszyłem się go. Dla świętego spokoju ukłoniłem się i przeprosiłem przechodnia, jednak wiedziałem, że to nic nie da, że jestem na jego czarnej liście. Minąłem się z nim i pomaszerowałem w stronę sali gimnastycznej, bo mieliśmy mieć teraz w-f.
Podczas tej lekcji bardziej przypatrywałem się innym niż ćwiczyłem. Nie lubiłem ćwiczyć, zawsze musiałem sobie coś zrobić podczas tej durnej lekcji. Siedziałem właśnie na trybunach i przyglądałem się jak wokół Minho gromadzi się ogromna liczba dziewcząt. Ja nie wiem jak on to robił, że tak na niego lecą. Spostrzegłem też kontem oka Taemina stojącego z boku. Był smutny i jakoś dziwnie przygnębiony. Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że spogląda co chwila w stronę obłapianego Minho. Czy ja dobrze myślę? Jest zazdrosny? E tam pewnie mi się wydawało, ale postanowiłem obserwować ich dalej i nie tylko na w-f'ie. W końcu nauczyciel zauważył, że nie ćwiczę i prawię siłą wepchnął mnie na boisko. Pomyślałem, że może uda mi się zaprzyjaźnić z długowłosym, którego nikt oprócz Minho nie lubił. Podszedłem więc do chłopaka i wyciągnąłem rękę w jego stronę.
- Jestem Lee Jinki.- Przedstawiłem się, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Ale wolę jak ktoś mówi do mnie Onew.
- yy- wymamrotał. Wyglądało jakby on nigdy nikomu się nie przedstawiał, a może był aż tak zestresowany? Jednak po chwili on również wyciągnął dłoń.
- Lee Taemin. A czemu Onew? - Spytał po chwili ciszy.
- Wszyscy tak na mnie mówią. Nie lubię swojego imienia. - Wyjaśniłem krótko. Chłopak się delikatnie uśmiechnął.
- Widzę,  że nie masz zbyt wielu kolegów. - Powiedziałem, a on nagle posmutniał.
- No jak widać. Mam tylko Minho, to on jako jedyny chciał się ze mną zaprzyjaźnić.
- Nie smuć się, teraz masz też mnie. - Powiedziałem entuzjastycznie i poklepałem go po plecach. Gdy tak sobie rozmawialiśmy podbiegł do nas Key, a zaraz za nim Jong.
- O! Onew grasz z nami w kosza? - zostałem lekko trącony przez rozbawionego czymś Jonghyuna. - O Taemin... - Zwrócił się do długowłosego. - A ty grasz? - Spytał. Tae tylko popatrzył zaskoczony na niego i niepewnie skinął głową na znak, że się zgadza.
- No to jak Onew, grasz? - Spytał ponownie Key. Ja jednak odmówiłem. Nie byłem najlepszy w sporcie. Tak właśnie Taemin zyskał nowych kolegów. Mnie, Jonga i Key. Miło było patrzeć jak się uśmiecha, bo muszę przyznać, że rzadko można było ujrzeć uśmiech na jego twarzy. Obserwowałem jak Minho przygląda się nam wszystkim. Widziałem, że chciał się wyrwać od tłumu tych pustych lasek, ale jakoś nie mogło mu to wyjść. Taemin zaś nie spojrzał już do końca lekcji w stronę swojego przyjaciela. Był zajęty grą. Ja schowałem się gdzieś, żeby trener mnie nie zobaczył, bo bym musiał ćwiczyć. Na szczęście lekcja niedługo się skończyła i znów była upragniona przerwa. Staliśmy razem we czwórkę, gdy nagle podszedł do nas Minho. Stanął obok Taemina. Zmierzył nas wzrokiem i wyciągnął ku mnie rękę.
- Jestem Minho. - Powiedział, ja również się przedstawiłem. Key i Jong zrobili to zaraz po mnie. - Taemin...- zwrócił się do chłopaka. Widać było, że długowłosy jest na niego zły. Przynajmniej ja to zauważyłem.  - Cieszę się, że poznałeś w końcu nowych kolegów. - Powiedział łagodnie i pogładził go po głowie. Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi z drugiej strony. Gdy przyszedł zrobiła się jakaś dziwna atmosfera, nawet Jong się nie śmiał. Panowała niezręczna cisza, którą przerwałem głośnym syknięciem. Znów ten ból... Zanim jednak zdążyłem upaść złapał mnie Key. Kolejna wizja, a myślałem, że mi już przeszło... To było coś innego...
Staliśmy wszyscy w tym miejscu gdzie teraz. Nagle obraz gwałtownie zaczął się cofać, tak jakbym cofał się w czasie, ale nie w swoich wspomnieniach, a w czyichś. To były wspomnienia Taemina.... 
Najpierw ukazał mi się obraz z pierwszego dnia szkoły. Obserwował ukradkiem chłopaka, który stał na przeciwko. Chwilę później obserwowany podszedł do niego i przedstawił się, szeroko się uśmiechając. - Jestem Minho.... - Taemin....... Obraz znów się rozpłynął, a po chwili pokazał się inny. Taemin po raz pierwszy staję się osobą przemocy, a na pomoc biegnie mu Minho. Od tamtej pory ukazywały mi się krótkie obrazy obu chłopaków, którzy nie rozłączali się ani na chwilę. Chwilę później obraz pierwszego pocałunku Minho z jakąś dziewczyną i Taemin stojący za rogiem i przyglądający się temu. Był dziwnie smutny, a po policzku spływała mu jedna, mała, przezroczysta łza. Obraz rozmazał się i widziałem następną sytuacje. Minho opowiadający przyjacielowi historię swojego pierwszego pocałunku. Taemin musiał powstrzymywać się, aby się nie rozpłakać, zaś jego przyjaciel był cały w skowronkach. Ostatnia scena to ta, w której Minho przytula Taemina, słyszałem jak serce zaczyna bić mu nierównym tempem.... 
 Nagle oprzytomniałem. Słyszałem jak Jong, Key, Minho i Taemin wołają moje imię. Już teraz wiedziałem dlaczego Taemin tak bacznie przyglądał się na w-f'ie Minho, dlaczego był smutny, gdy widział go w towarzystwie dziewczyn. On był zazdrosny... Czyżby długowłosy czuł coś do chłopaka? Musiałem się tego koniecznie dowiedzieć. Nie mówiłem nikomu o wizji. Cała czwórka nękała mnie o to co mi się przywidziało, ale nie mogłem powiedzieć. Musiałem porozmawiać o tym wyłącznie tylko z Taeminem. A no tak właśnie... Podczas gdy miałem wizję Key i Jong zdążyli opowiedzieć Minho i Tae o moich, jak to ujął Jonghyun ,, nadprzyrodzonych mocach,,. Ja jednak uważałem, że jestem po prostu dziwakiem i tyle. Nie podobało mi się to, ale też nie mogłem tego kontrolować.
Po szkole jak sobie obmyśliłem poszedłem prosto na cmentarz do taty. Stała tam mała ławeczka, na której zawsze siadałem aby z nim porozmawiać. Opowiedziałem mu o dziwnym wizjach i o nowych kolegach. Wiem, że może się to wydawać głupie, ale czułem, że on mnie słyszy, że rozumie i daje mi rady. Nie takie słowne jak kiedyś gdy żył, ale duchowe. Po rozmowie z nim, a raczej gadaniu tak do siebie było mi lżej, tak jak kiedyś gdy przychodziłem do niego z problemami. Spojrzałem na zegarek. Było już późno. Miałem nadzieje, że mamy nie ma jeszcze w domu. Pożegnałem się z tatą i poszedłem wprost do domu. Ufff, gdy wszedłem do środka jeszcze nikogo nie było. Odetchnąłem z ulgą i poszedłem odrabiać lekcje. Mama wróciła późno, już spałem. W nocy śnił mi się znów dziwny sen...
 To był dzień w którym umarł mój tata. Widziałem jak ktoś w kapturze wchodzi do naszego domu. Nieznajomy? Nie wiem... poruszał się po domu jakby wiedział gdzie znajduje się każde pomieszczenie. Wszedł do gabinetu taty. Po chwili wyszedł. Nie widziałem jego twarzy. Potem obraz się rozmazał. Z pracy wrócił tata. Rzucił płaszcz w przedpokoju i poszedł do swojego gabinetu. Zostawił uchylone drzwi przez które mogłem wejść. Gdy zajrzałem do środka zobaczyłem ojca siedzącego już bez ruchu i mnie w tym momencie gdy przyszedłem ze szkoły i zorientowałem się, że nie żyje.....
Zaraz potem obraz się rozmył, a ja się obudziłem. Bolała mnie głowa. Przetarłem oczy i usiadłem przerażony. Co to miało znaczyć? To tylko zły sen, czy kolejna wizja?




środa, 13 sierpnia 2014

Jedna ze stron życia 2

WPIS II

- Puszczaj go!- Warknął groźnie. Na chwilę spojrzał czule na Taemina, a potem znów na mnie.
- Minho...- Szepnął długowłosy. - Zostaw go on mnie obronił. - Mruknął cicho. Poczułem jak uścisk chłopaka ustępuje. W jednej chwili złapał pobitego chłopaka za nadgarstek i odszedł z nim bez żadnego przepraszam i dziękuje. Key i Jong dziwnie się na mnie spoglądali. Widziałem w ich oczach te wszystkie pytania ,, jak?,, ,, skąd wiedziałeś?,, ,, co to miało być do cholery?!,, Sam nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na te pytania. To była jakaś chora wizja. Czy to sen? Czy oby nie zasnąłem na jakiejś nudnej lekcji? Dla pewności uszczypnąłem się. No tak, tak jak myślałem to nie był sen. Przerażony patrzyłem się na Key i Jonga.
- Onew... - zaczął Key.
- Nie wiem stary...- odpowiedziałem za nim zdążył zadać mi pytanie. Wszyscy troje byliśmy w szoku. Przecież ludzie wezmą mnie teraz za świra. Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Byłbym skreślony.
- Nikomu o tym nie wspominajcie. Wytłumaczę wam to później.
- Ale jak to powróci? - Spytał Jong. Nie wiedziałem co wtedy się stanie.
- Nie wiem Jong.... - Potrząsnąłem przecząco głową.
    Bylem w szoku już do końca dnia. Na każdej lekcji Taemin wpatrywał się we mnie, w sumie nie wiedziałem czemu tak intensywnie się na mnie spogląda. Na ostatniej przerwie siedziałem razem z Key i Jonghyunem gdzieś w kącie korytarza i opowiadałem im o tej wizji, która ukazała się w mojej głowie. Oboje byli zdumieni.
- Ej Jinki może ty masz jakieś moce! - Jong był już nieźle podjarany historią, którą opowiadałem.
- Przestań! - Skarcił go Key. - Jak możesz się cieszyć z takich rzeczy! To nie jest normalne... - Stwierdził. Bo na prawdę nie było.
- Oj przestańcie może to było jednorazowe- Mruknąłem. Miałem taką nadzieję.
Na szczęście do końca zajęć już żadne takie ,, widzenie,, nie miało miejsca. Wracając do domu cały czas o tym rozmyślałem. Myślałem też nad tym jak wytłumaczyć okrutnej matce tę uwagę. Pewnie już o niej wie, a mi się nieźle dostanie. No jak zwykle, powinienem się przyzwyczaić do tych tortur.
Gdy dotarłem już do domu matki jeszcze nie było. Na całe szczęście bo mogłem coś spokojnie przekąsić. Żeby o tym wszystkim nie myśleć zabrałem się za odrabianie lekcji. Godzinę później wróciła matka, tak jak myślałem była nieźle zdenerwowana. Ja siedziałem w tym czasie w salonie z lekturą.
- Cholera..- Warknęła groźnie stawiając torby z zakupami na blacie w kuchni. Nawet nie miałem odwagi pytać co się stało. - A ty co tak siedzisz! Byś mi pomógł, ale nie bo ty jesteś tak samo bezużyteczny jak ten twój ojciec! - Zabolały mnie te słowa.
- Przepraszam. - Mruknąłem. Mogłoby wydawać się to niewiarygodne, ale kiedyś moja matka była całkiem inną kobietą. Jeszcze jakieś 3 lata temu była miła, ciepło się uśmiechała i mówiła mi, że mnie kocha. Zawsze gdy miałem kłopoty, albo zrobiłem sobie coś złego umiała mnie pocieszyć i przytulić. A teraz? Co się z nią stało? Co stało się z tą dobrą kobietą.... Zmieniła się z dnia na dzień. Pamiętam wybiegła wtedy z gabinetu taty zdenerwowana i wściekła i taka już pozostała. Co się wtedy stało? Tata nigdy nie chciał o tym mówić. Nawet myślałem, że ją zdradził, ale okazało się to nie prawdą. Był jej zawsze wierny. Kochał ją, a ona? Ona też go kochała, ale od tamtego czasu coś się zmieniło. Stała się oziębła, nieczuła i zaczęła się nade mną znęcać.
- Dzwonił twój nauczyciel - rzuciła krótko. Już wiedziałem o co chodzi. - Powiedział, że jesteś zdekoncentrowany na lekcjach. - Warknęła. Przestraszyłem się. - Nie pozostaje mi nic innego jak zakazać ci chodzić na grób twojego ojca. - Znieruchomiałem. CO! JAK ONA MOŻE?! Nie mogłem tego pomieścić w głowie dlaczego. - Zapomnij w końcu o tym człowieku i weź się za naukę! - Warknęła znów. Po moich policzkach spłynął strumień łez. No jak mogłem zapomnieć o osobie, która mnie na prawdę kochała? Przecież się nie dało.
- Nie możesz mi zabronić. To był mój tata.. - Powiedziałem zapłakanym głosem.
- Nie rycz tylko mnie słuchaj. Jak tam pójdziesz to pożałujesz i jak będziesz się mi sprzeciwiał to też pożałujesz gnoju, a teraz idź do swojego pokoju bo nie mogę na ciebie patrzeć. - No teraz to dowaliła. Bez zastanowienia wbiegłem na górę do swojego pokoju i zamknąłem się na klucz. Jak długo jeszcze będę musiał to znosić? Położyłem się na łóżku i z pod poduszki wyjąłem zdjęcie taty i moje. Zostało zrobione w moje 14 urodziny czyli rok temu. Co mam teraz zrobić? Uciec z domu? Ale przecież jestem nieletni, to na dłuższą metę się nie uda. Zamknąłem oczy aby już o niczym nie myśleć, odetchnąć. Jednak to nie było do końca możliwe. Gdy tylko przysnąłem znów zacząłem mieć dziwne wizje. Do cholery co się ze mną działo?!
  ~ Szkoła ~ Szedłem korytarzem, nikt mi nie towarzyszył. Nikogo nie było, tak jakbym był tam sam. Mierzyłem wzrokiem pusty budynek. Ciszę przerywały tylko stawiane przeze mnie kroki. Nagle na końcu korytarza stała jakaś postać. Wskazywała coś palcem. Nie mogłem rozpoznać kto to. Gdy podchodziłem bliżej postać znikała. Przecierałem oczy, ale nic z tego. Gdy doszedłem do miejsca gdzie widziałem postać spojrzałem w stronę, gdzie wskazywała palcem i ujrzałem tę znajomą scenkę. Leżącego Taemina i okładających go Eunhyuka i Donghae. Byłem zdziwiony. Dopiero po ponad sekundzie zorientowałem się, że to właśnie tam go znalazłem i ochroniłem, a na samym początku wizji znajdowałem się w miejscu, gdzie doznałem tego olśnienia, że coś mu grozi. 
Przebudziłem się przerażony. Siedziałem przez chwilę na łóżku nie myśląc o niczym. Spojrzałem na zegarek było po północy. Musiałem koniecznie opowiedzieć to Key i Jongowi jak tylko pójdę do szkoły.
Matka już spała, więc postanowiłem, że pójdę pod prysznic. Odprężyłem się trochę i postanowiłem o tym nie myśleć. Może to był tylko taki sen? Pewnie za bardzo przejąłem się tą głupią wizją w szkole i dlatego. Ostatnio było mi bardzo ciężko. Gdy się wykąpałem poszedłem jeszcze coś zjeść. Wiem, że to nie była odpowiednia pora na jedzenie jednak na kolacje nie miałem co liczyć. Wyciągnąłem z lodówki parówki i zjadłem trzy. To powinno starczyć. Popiłem to mlekiem z kartonu i wróciłem do pokoju. Była piękna pełnia księżyca. Przez te ostatnie wydarzenia nie mogłem spać. Cały czas rozmyślałem jak mogę odwiedzać tatę na cmentarzu, tak żeby mama się o tym nie dowiedziała. Przecież zawsze wraca później ode mnie, to chyba mógłbym w tym czasie go odwiedzać, a ona się nie dowie. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy na tę myśl. Przekręciłem się na drugi bok, ale i tak nie mogłem zasnąć. Co ty zrobić żeby usnąć? Położyłem się na plecach i wpatrywałem się w sufit. Nie wiem czy długo to trwało zanim usnąłem, ale w końcu mi się udało i obudził mnie rano budzik mojego telefonu. No tak czas do szkoły. Byłem okropnie zmęczony, ale też nie mogłem się doczekać kiedy opowiem ten dziwny ,, sen,, Key i Jonghyunowi. Ubrałem się i spakowałem potrzebne książki i zeszyty. Matki już na szczęście nie było. Zawsze wychodziła wcześniej ode mnie. Mogłem zjeść śniadanie w spokoju. Zawsze robiłem to z tatą, teraz niestety musiałem jeść każdy posiłek sam. Jakoś chyba się przyzwyczaję... Po tym jak stwierdziłem, że już dosyć się najadłem pozmywałem po sobie, żeby nie było niepotrzebnych awantur i wyszedłem do szkoły.
Od razu gdy spotkałem Key i Jonga na swojej drodze złapałem ich i odciągnąłem na bok.
- Jej Onew co ci? Czemu nas tu przyciągnąłeś? - Pytał jeszcze zaspany Jong.
- Nie wiem co to było, ale <....> - Opowiedziałem im ten jakby ,,sen,,. Key słuchał z uwagą i podrapał się po głowie. - To dziwne - Mruknął zadumany. Jong jak zwykle jarał się.
- A nie mówiłem! Ty masz jakieś moce! Jej z jakiej planety jesteś? - Key palnął go w tył głowy.
- Z tego nie należy się śmiać Jong! - Zagroził mu palcem jak matka nierzecznemu dziecku.
- Przestańcie się już kłócić i gadać głupoty. - Tu spojrzałem bardziej na Jonghyuna. - Wiecie o tym tylko wy jasne? Może to mi przejdzie, a wtedy o wszystkim zapomnimy.
- Uważasz, że ja o tym zapomnę? - Spytał Jong. - Spojrzałem na niego z nutką pogardy.
- Będziesz musiał Jong. - Warknąłem.
- No dobra Dubu już się nie denerwuj. - Poklepał mnie po ramieniu, a ja zamarłem na chwilę. Znów wizja, ale króciutka. To Donghae i Eunhyuk szli właśnie w naszą stronę. Byli już prawię na zakręcie.... 
Nagle oprzytomniałem.
- Cholera...- Mruknąłem.
- Co jest? - Spytał Key.
- Znów.. - Mruknąłem cicho. - Dotknąłem Jonga i...
- Co? To znaczy, że ja też mam te moce? - Spytał głupkowato za co dostał znów po głowie od Key. - Jong.... - Warknął na niego. Przerwałem ich przekomarzanie.
- Eunhyuk i Donghae tutaj idą... Do nas... - Szepnąłem. - Nie są za specjalnie dobrych humorach....
- Aha... to znaczy spieprzamy? - Jęknął przestraszony Jong i przełknął ślinę.
- Wy idźcie ja sobie z nimi poradzę. - Mruknąłem.
- Jesteś pewny? - Spytał troskliwie Key.
- Tak, a teraz idźcie już. - pośpieszyłem ich. Tak na prawdę wcale nie byłem pewny tego co robię. Wiedziałem, że idą się zemścić bo ich wczoraj powstrzymałem i narobiłem obciachu przy tulu uczniach. Nie myliłem się. Chwilę później patrzyłem się jak zbliżają się do mnie i są coraz bliżej. Wbiło mnie w ziemie. Teraz się bałem, gdy zobaczyłem ich miny na żywo. Eunhyuk złapał mnie za koszulkę i uniósł do góry tak, że moje nogi nie dotykały ziemi. Dokoła już zebrała się niezła grupka gapiów. Serio nie mieli co robić tylko bezczynnie patrzeć się jak ci dwaj kretyni znęcają się nad słabszymi. Chyba tylko ich ofiary nie przychodziły na te widowiska.
- I co teraz gnoju! - Warknął. O dziwo nie wzdrygnąłem się ani nie bałem. Dziwny spokój opanował moje cale ciało.
- To zależy co chcesz zrobić. - Odparłem. Te słowa same wydobywały się z moich ust. Tak jakbym ja ich nie wypowiadał.
- Boisz się? - Spytał zaciskając zęby. Z moich ust znów niekontrolowana odpowiedź.
- Nie. - To bardzo rozwścieczyło mojego prześladowcę. Puścił mnie, a raczej rzucił, ale ja spadłem na nogi. Zrobił zdziwioną minę, w sumie ja też byłem zdziwiony. Wymierzył w moją stronę cios, jednak udało mi się jakoś go uniknąć. Dziwne... przecież była ze mnie taka niezdara... - I co zamierzasz mnie sprać? I co ci to da?
- Znów zaczynasz swoją gadkę? Chcesz zęby stracić? - Warknął Donghae. Spojrzałem na niego krótko.
- Dajcie sobie spokój... pobijcie się tak sami ze sobą co? To już zaczyna robić się nudne jak znęcacie się nad osobami inteligentniejszymi od was.. - powiedziałem.
- Coś ty powiedział?! - Warknął rozwścieczony Eunhyuk i znów złapał mnie za koszulkę przyciągając mnie dość blisko siebie. Staliśmy tak przez chwilę. Przyciągnął mnie zdecydowanie zbyt blisko siebie bo czułem, aż jego przyrodzenie na swoim. Trochę mnie to uwierało i nie było to dość przyjemne uczucie...
- Eee.. - jęknąłem zdezorientowany. - Kurwa... jesteś gejem? - Spytałem z przerażeniem w oczach.
- Co!?- Warknął.
-  Możesz mnie puścić? - Skrzywiłem się bo właśnie poczułem jak w spodniach staje mu namiot. Cholera! Wcale mnie to nie rajcowało. - Stanął ci stary... - odepchnąłem go używając przy tym całej swojej siły. Wzdrygnąłem się na widok sterczącej męskości. Zebrany tłum do koła zaczął się śmiać. Donghae był w szoku i stał jak słup. Eunhyuk spłonął rumieńcem, a ja nadal miałem skwaszoną minę. - Dobra to ja idę... - Mruknąłem i zostawiłem ich. Odchodząc słyszałem jak Eunhyuk wpada w szał i grozi wszystkim śmiejącym się z niego uczniom. Postanowiłem odszukać Key i Jonga i opowiedzieć im o tym incydencie.

*********************************************************************
Na wstępie przepraszam, że mnie tak długaśnie nie było, ale to brak weny :D 
Tak więc dodaję 2 rozdział i liczę na wasze opinie xd