poniedziałek, 25 sierpnia 2014

seryjny zabójca OS

Znów to samo.... Znów siedzę i nie mogę zrozumieć czemu to zrobiłem. Znów kogoś zabiłem, ale teraz tego na prawdę nie chciałem. To jakaś chora mania likwidowania wszystkich, którzy nadepneli mi na odcisk. Nie chciałem dłużej tak żyć. Na swoim koncie mam już około 25 zabójstw. Jestem jednak dobrym zabójcą bo jeszcze mnie nie wytropili. Długo tu nie pomieszkam. Muszę stąd wyjechać, gdzieś daleko. (..)
Wyjechałem, może nowe miejsce sprawi, że nie będę chciał zabijać. Czyżbym się mylił? Kurwa, serio musiałem trafić na durnego sąsiada, który od razu już drugiego dnia mojego pobytu tutaj mi się naraził. Nie był to starszy człowiek. Był około mojego wieku. Ja mam 22 lata. Popełniłem pierwszą zbrodnie gdy miałem 16 lat. Zabiłem własnego ojca, który zatruwał mi życie. Byłem przez niego wykorzystywany seksualnie. Nie umiałem mu się przeciwstawić, aż pewnego dnia nie wytrzymałem i zabiłem go, wsypując mu lek nasenny do alkoholu. Wtedy to po raz pierwszy poczułem satysfakcje. Potem musiałem zabić własną ciotkę, która z nami mieszkała od śmierci mamy, bo dowiedziała się kto dosypał lek ojcu. Zlikwidowałem ją zanim zdążyła pójść na policję. Drugie zabójstwo było dla mnie pestką. Zaczęło mnie to kręcić. Potem zabiłem swojego młodszego brata, bo mi zawadzał. Miał dopiero 3 latka. On też był wykorzystywany przez ojca. Skręciłem mu kark po czym spaliłem jego ciało w piecu. Prochy zamknąłem w małym woreczku i zawiesiłem sobie na szyi. Noszę je do tej pory. Kochałem go, ale nie mogłem zabrać ze sobą żywego. Jest ze mną teraz, choć w innej postaci. Kolejne zabójstwa to byli  wredni sąsiedzi i ksiądz pedofil, a także jedna z nauczycielek, przez którą nie zdało prawie pół klasy.  Przeprowadzałem się już chyba 4 raz z rzędu. Policja nie wiedziała kogo szukać. Każde zabójstwo popełniałem inaczej. Nie zostawiałem śladów, ani znaków rozpoznawczych.
A wracając do sąsiada. To był dziwny typ, chodził po okolicy unosząc się jak jakiś pan. Nie lubiłem takich typów. Tacy myślą, że wszystko im wolno... Na mnie też patrzył z góry, jakbym był jakąś mrówką. Wkurwiało mnie to.
Któregoś wieczoru siedząc w domu przeglądałem swoją kolekcje horrorów. Zawsze po obejrzeniu czegoś do głowy przychodziły mi nowe pomysły na sprzątniecie kolejnego palanta. Mam dość dziwne hobby, mało osób fascynuje zabijanie. Nie potrafię sobie wyobrazić jak teraz mogłoby wyglądać moje życie bez pozbawienia jego kogoś innego.
Oglądałem właśnie jakiś horror i jadłem lody o smaku czekoladowo- waniliowym, gdy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. ~ Kogo do diabła niesie o tej porze? ~ Pomyślałem zirytowany. Leniwie podniosłem się z kanapy i poszedłem otworzyć drzwi. Zdziwiłem się gdy przed drzwiami stał ten głupi typ.
- Czego? - Warknąłem groźnie i zmierzyłem go wzrokiem.
- Masz może szluga? - Spytał chłopak. Cicho parsknąłem i oparłem się o futrynę.
- A czy ja wyglądam na kogoś kto pali? - Spytałem pukając się w czoło i zamknąłem mu drzwi przed nosem. Wróciłem do oglądania filmu.
Następnego dnia idąc przez osiedle zauważyłem tego typa, ale coś mnie zdziwiło. Odkąd tu zamieszkałem, myślałem, że to on jest tym który znęca się nad innymi, a teraz widząc zaistniałą sytuację musiałem stwierdzić, iż się myliłem. Widziałem jak jest popychany przez jakichś dwóch osiłków. Przypomniały mi się czasy podstawówki jak dwóch podobnych znęcało się nade mną. Przecież takich dwóch to dla mnie pikuś. Jednego załatwię w jedną noc, a drugiego w drugą. Pewnym krokiem podszedłem do zbiorowiska i stanąłem pomiędzy nimi. Zmroziłem dwóch typków wzrokiem. Byli ode mnie wyżsi i postawniejsi.
- Czego chcesz!?- Spytał jeden na co ja odparłem.
- Zostaw gnoja, bo jeszcze poleci się poskarżyć do mamuśki.
- Co? Ty chyba nie wiesz co z takimi jak on robimy. - parsknął.
- Domyślam się, ale po co marnować siły na takich szczyli jak ten? Nie lepiej sprać jakiegoś gnoja co na prawdę przeszkadza na tym osiedlu? Nikt wam tu życia nigdy nie umilił? - Osiłek zastanowił się chwile i odchrząknął.
- W sumie ten młody ma racje. - Zwrócił się do drugiego. Drugi też skinął głową.
- Dobra dziś masz dzień wolny, mamy ważniejsze sprawy, ale jak jutro się nam napatoczysz...-Przerwał na chwilę. - Nie żyjesz... - powiedział i splunął obok chłopaka. Przyglądałem się całej tej sytuacji i wiedziałem kto będzie następny na mojej liście zamiast chłopaka. W sumie to zrobiło mi się go trochę szkoda. Podałem mu rękę i pomogłem wstać.
- Nic ci nie jest?
- A ty co nagle taki przyjazny się zrobiłeś co?- Wyrwał swoja dłoń z mojej i zaczął się otrzepywać z kurzu.
- Zabiliby cię gnoju jakbym nie przyszedł ci z pomocą, a ty jeszcze tak mi dziękujesz?
- Co z tego, że dziś mnie ocaliłeś, jak oni i tak jutro mnie dopadną.  - Uśmiechnąłem się delikatnie, a on zrobił zaskoczoną minę. - Z czego się śmiejesz co? Takie to zabawne?!
- Tak. - Odparłem. - Zabiją cię, no chyba że nie dożyją jutra. - Chłopak wytrzeszczył na mnie oczy.
- Co takiego? Czemu mieliby....? - Nie dokończył nadal się we mnie wpatrując.
- Nie tutaj młody. Chodź, przydasz mi się. Powiedziałem i ruchem ręki wskazałem, żeby szedł za mną. Zaprowadziłem go do swojego domu.
- Nie wiem czy można ci zaufać. Najwyżej jak się na tobie zawiodę, od razu cie zlikwiduje. - Słysząc moje słowa trochę się przeraził. Przełknął głośno ślinę i wpatrywał się we mnie przestraszony.
- Jestem zabójcą. - Wyznałem. - Ale nie byle jakim. Zabiłem już 25 osób, w tym własną rodzinę, oprócz matki. Matka zmarła zanim zacząłem zabijać. Można powiedzieć, że to moje takie hobby. Zabijam tylko tych, którzy krzywdzą innych, albo mi się narażą w jakiś sposób. Ty też mi się naraziłeś, ale coś w tobie jest i postanowiłem dać ci szansę. Dlatego dołączysz się do mnie. W tym samym czasie możemy likwidować tych degeneratów, którzy znęcają się nad swoimi rodzinami, czy narkomanów, którzy namawiają bezbronne dzieci do zażywania tego gówna, pedofilii i gwałcicieli. Wszystkich, którzy wyrządzają zło w tym kraju. Złodziei i zwykłych zabójców.
- A czy my też nie będziemy zwykłymi zabójcami? - Przerwał mi tym pytaniem.
- Może, ale ktoś musi oczyścić kraj z tych ścierw. Dziś w nocy załatwimy tych dwóch prześladowców. Musisz mi pomóc.
- Ale jak?
- To bardzo proste... (...)

< z perspektywy chłopaka >

Zgodziłem się, sam nie wiem dlaczego. Cholernie się bałem, bo jeszcze nikogo nie zabiłem. Nie wiedziałem czy mi się uda. Kierowałem się wskazówkami, które dał mi chłopak. Zakradłem się pod dom jednego z moich prześladowców i wyczekiwałem aż wyjdzie z łazienki. Mieszkał sam, dobrze go znałem. Jego rodzice zginęli w wypadku, a rodzeństwa nie miał. Włamałem się do mieszkania i schowałem za fotelem tak żeby mnie nie zauważył. Wcześniej założyłem rękawiczki, tak żeby nie zostawiać odcisków. Naszykowałem ściereczkę nasączoną czymś odurzającym. Miałem przytkać mu tym usta i nos. Naszykowałem także strzykawkę z trucizną. Gdy wyszedł z łazienki i rozłożył się wygodnie na fotelu, podszedłem na palcach i przytkałem mu usta ściereczką. Trochę się szarpał po czym padł zemdlony. Ująłem jego dłoń i wcisnąłem mu w palce strzykawkę. Wkułem mu ją w żyłę. Zrobiłem wszystko tak żeby pomyślano, że przedawkował. Po skończonej robocie dyskretnie wyszedłem z jego mieszkania zamykając zamek na klucz. Chciał zabić mnie za dnia, ja zabiłem go noc wcześniej. Ciekawy byłem jak idzie ,, zabójcy,, ~ Tak go nazywałem.

< z perspektywy zabójcy >

Ja jak zwykle cieszyłem się, że mogłem kogoś zabić. Zero stresu, uśmiech na twarzy. Idąc do domu tego jednego goryla zastanawiałem się jak go zabić. Postanowiłem też, że jak sprzątnę tego grubasa popełnię jeszcze dwa zabójstwa i koniec z tym. Gdy byłem już pod domem tego typka zwyczajnie zapukałem do drzwi. ~ Klasyczne zabójstwo? ~ Pomyślałem. Drzwi otworzył mi osiłek. Zanim zdążył coś powiedzieć ja wszedłem do środka.
- E czego tu! - Krzyknął za mną. Ja wyjąłem nóż i nadziałem jego cielsko nacierające na mnie. Padł na ziemię, wił się. Z otworu, który przewierciłem mu w brzuchu wypłynęła czarno-czerwona krew.  Dźgnąłem go jeszcze kilka razy, tak że przestał się ruszać i zwyczajnie wyszedłem z mieszkania zostawiając otwarte drzwi. Spotkałem się ze swoim wspólnikiem w umówionym wcześniej miejscu.
- I jak ci poszło? - Spytałem chłopka.
- Całkiem nieźle. Co teraz robimy?
- Nic. Chodź do mnie, mam jeszcze coś do załatwienia. - Poklepałem go po ramieniu i poszliśmy w stronę mojego mieszkania.
 Gdy dotarliśmy na miejsce kazałem chłopakowi usiąść. Ja poszedłem po kartkę i długopis. Napisałem parę krótkich zdań i położyłem na stoliku w widocznym miejscu. Obok położyłem jeszcze woreczek z prochami brata i zwróciłem się do swojego wspólnika.
- Wciągnąłem cię w to gówno, więc teraz muszę cię z niego wyciągnąć.
- Nie rozumiem... O czym mówisz?
- Jak masz na imię? - Spytałem.
-  Eunhyuk. - odparł.
- Tak więc Eunhyuk... kończę z tym. A jeżeli chce z tym skończyć, to muszę skończyć z nami. - Odparłem i wyciągnąłem pistolet wymierzając mu prosto w głowę.
- Ale poczekaj! - krzyknął przerażony. Ja łobuzersko się uśmiechnąłem.
- Miło było cię poznać Eunhyuk i dziękuje, dzięki tobie przestane zabijać.  Powiedziałem i strzeliłem w sam środek jego głowy. Upadł na ziemie bez ruchu. Ja zaraz potem przystawiłem sobie spluwę do skroni i tekże padłem bez ruchu na podłogę.
Tak jak sobie obiecałem, skończyłem z tym i nie dałem się złapać. Zostawiłem tylko list, w którym napisałem:
,, To byłem ja... Pochowajcie mnie razem z bratem, leży na stole w tym małym woreczku. 
        Wasz Seryjny zabójca,
        Którego nie mogliście znaleźć

          Choi Minho.''


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)