sobota, 2 maja 2015

Jedna ze stron życia 13~


Tak jak już mówiłem to wszystko zdarzyło się w środę. Niby spokojny normalny dzień. Trochę padało, robiło się coraz zimniej i liście już pomału spadały z drzew. Jong z tego wszystkiego dostał karę i nie mógł wychodzić z sierocińca po szkole, Key nie chciał go zostawiać, więc też nie wychodził. Minho w kozie, a więc po szkole widziałem się tylko z Taeminem. Nie myślcie sobie, że przeszkadzało mi jego towarzystwo czy coś. Nic z tych rzeczy. To prawda był cichym, tajemniczym człowiekiem, ale ja byłem podobny do niego. Trochę pogadaliśmy na osobności... No wiecie o co mi chodzi. A jeśli nie pamiętacie to wam przypomnę. Mianowicie chodzi o jego stosunki z Minho. Na początku nie chciał się do niczego przyznać, ale z każdym pytaniem czy stwierdzeniem, które do niego kierowałem robił się coraz bardziej czerwony, aż w końcu nie wytrzymał i mi wszystko opowiedział, jak to było na samym początku. Uwierzycie, że oni kiedyś wcale się nie lubili? Ja też bym nie uwierzył, ale nie miałem podstaw aby stwierdzić, że kłamie bo w sumie po co miałby to robić? Tak więc ich relacje na samym początku znajomości nie były zbyt dobre. Taemin przyszedł do szkoły pierwszego dnia podobnie jak ja nikogo nie znał i czuł się zagubiony. Wszyscy się z niego naśmiewali, obrażali i wyzywali. Dlaczego? Nie wiem, chyba po prostu w tej szkole wszyscy nie licząc Jonga, Key i Minho oceniali ludzi po wyglądzie. Fałszywcy i tyle. Minho w tym czasie też był nowy. W przeciwieństwie do Taemina on był zawsze oblegany przez liczne grupki. Taemin opowiadał mi, że na początku mu nawet zazdrościł, ale potem przestał, gdy tylko zorientował się, że ci znajomi są przy Minho tylko dla korzyści i dlatego, że kręci się koło niego pół szkoły. Nie wiem z jakich powodów wynikła między nimi sprzeczka. Nie dopytywałem się, ale wiem, że pewnego dnia, gdy Tae siedział na korytarzu sam, z resztą jak zwykle podszedł do niego Minho i przeprosił. Hmmm, dlaczego tak nagle? Tego nie wie nawet Taemin, a więc nawet wy się nie dowiecie co go wtedy podkusiło. No cóż, ale opowiem wam dalej. Minho z dnia na dzień odizolował się od tych wszystkich ludzi i gdy tylko zaczął łazić z Tae i bronić go to i tak wszyscy ci jego ,, Kumple,, się od niego odwrócili i nie chcieli mieć z nim już wiele wspólnego. Tak więc długowłosy chłopak miał rację co do tego, że to tylko sezonowi przyjaciele. Z czasem stawali się sobie bliżsi, aż nadeszła taka chwila, że Taemin nie mógł przestać o nim myśleć nawet na chwile. Wtedy właśnie przyznał mi się do wszystkiego i do swoich uczuć do Minho. Gdy spytałem czemu mu tego jeszcze nie powiedział, to speszył się i już nie odezwał. Ta rozmowa i tak była już zbyt długa, więc zmieniłem temat na jakiś bardziej weselszy. No właśnie zmieniłem, co ja gadam!.... Nie zmieniłem bo nie zdążyłem. A dlaczego? Już wam mówię....
Szliśmy gdzieś ulicami miasta, błąkaliśmy się po prostu bez celu. Nagle mijając tych wszystkich ludzi dziwnie się poczułem.  Obok nas przechodził młody chłopak, trochę się śpieszył i przypadkowo trącił mnie swoim ramieniem. Coś mi mignęło przed oczami Nie to nie była kolejna wizja, ani nic w tym rodzaju. To był dziwny wielki pierścień, chyba srebrny, ale widziałem go tylko przez ułamek sekundy. W jednej chwili zatrzymałem się, ponieważ czułem, że zaraz w mojej głowie ukarze się jakiś obraz, kolejna wizja? No i nie myliła mnie moja intuicja. ,, Przede mną stanął ojciec, potem zaczęły ukazywać mi się wspomnienia z dzieciństwa. Dopiero teraz zorientowałem się, że tata miał cały czas na palcu taki sam pierścień.... Nie wiedziałem o co z tym chodzi, ale nagle on przede mną stanął. 
- To on... jeden z nas... - powiedział, a ja natychmiast wyrwałem się z tej wizji...,,
Popędziłem czym prędzej za nieznajomym człowiekiem. Taemin nie wiedział o co mi chodzi.
- Onew?! Dokąd biegniesz?!
Ja mu jednak nic nie odkrzyknąłem, nie miałem czasu. Musiałem dogonić go... Tylko on zna odpowiedzi na to wszystko co się wokół mnie dzieje, co się ze mną dzieje.
- Zaczekaj! - Zdążyłem krzyknąć i złapałem nieznajomego za ramię. Serce aż mi podeszło do gardła, tak się bałem. Nieznany mi chłopak szybko się odwrócił i spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem. Widać, że był ode mnie starszy jakoś o cztery lata.
- Czego dzieciaku? Nie widzisz, że się śpieszę?! Lepiej żeby to była jakaś ważna sprawa! - Miły to on też nie był... Jeszcze bardziej  zacząłem się bać.
- Skąd masz taki pierścień? - Spytałem bez zastanowienia. On podejrzliwie na mnie spojrzał...
- A co Cię to obchodzi, nosze bo lubię. Odwal się! - Miał już odejść, lecz ja znów go zatrzymałem.
- Bo mój tata.... On miał taki sam. - Chłopak raptownie się zatrzymał i znów odwrócił w moją stronę.
- Miał? Czy ja dobrze słyszałem.
- No tak... Nie żyje, ktoś go zamordował....
- Zamordował? - Widać było, że chłopak aż pobladł. Co to miało znaczyć? - Niemożliwe... - szepnął pod nosem. - Jak...
- Co jak? - Przerwałem mu. Nic z tego nie rozumiałem.
- Nie możemy tu o tym rozmawiać. - Powiedział przestraszony, złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Teraz bałem się jeszcze bardziej.
- Poczekaj! Tam czeka na mnie przyjaciel! Co mam go tak zostawić?!
- Zadzwoń do niego, że wrócisz później. - Odparł bez zastanowienia. Zrobiłem tak jak kazał, zadzwoniłem i wyjaśniłem Tae, że wrócę później i żeby się nie martwił. Na szczęście nie zadawał niepotrzebnych pytań. 
Nieznany chłopak zaciągnął mnie do jakiegoś dziwnego miejsca, wcale mi nie znanej części miasta. Był tam jedyny na ulicy mały sklepik. Jak wyglądał? Powiem tak, był nieco przerażający na pierwszy rzut oka, a jak się weszło do środka było tak samo, a może i jeszcze gorzej. Wyglądał jak stara rudera. Wszystko jak w zwykłym sklepie, tylko że tam było wszystko z drewna, z desek. Półki z desek, podłoga z desek, lada z desek. Co mnie zdziwiło najbardziej? To, że nie było tam ani jednego okna i panowała tam ciemność. Tylko przez szpary w deskach czasem dostawały się promyczki słońca. Przeszedł mnie dreszczyk, nie będę was okłamywał, wtedy się trochę przeraziłem. Chłopak kazał mi siadać na drewnianym krześle, a raczej mnie na nie popchnął. 
- Twój ojciec został zamordowany? - Spytał znów z niedowierzaniem. 
- Tak ktoś go zamordował. Jestem bliski odkrycia tej zagadki, ale brakuje mi jeszcze jednej rzeczy żeby poznać prawdę. 
- To nie możliwe! Nas nikt nie może zabić! 
- Nas?? 
- Wiesz czemu twój ojciec miał taki sam pierścień jak mój? Bo twój tata był jednym z nas...Łowcą Wizji... - Pierwszy raz słyszałem tą nazwę. - Zaraz ci wszystko wyjaśnię. - westchnął. - Łowcą wizji można się tylko urodzić. Można być Łowcą wizji, lub pół Łowcą.... Zabić można tylko pół Łowcę, tak więc twój tata nie był czystej krwi.
- Ja też nie jestem...- odparłem niepewnie bo nie wiedziałem czy to dobrze czy nie. 
- A twój dziadek żyje? Babcia? 
- Nie. 
- Byłeś na pogrzebie? 
- Nie... 
- To nie wiesz czy żyją, a raczej jedno z nich bo jeżeli twój ojciec był pół Łowcą to jego ojciec lub matka byli zwykłymi śmiertelnikami.Twój ojciec miał ten pierścień od swojej matki lub ojca... To przekazywane jest pokoleniowo. Czemu ty go nie nosisz? A może jesteś zwykłym śmiertelnym smarkaczem i robisz sobie ze mnie żarty!? 
- Nie! Na prawdę nie!- zacząłem się tłumaczyć i zasłoniłem twarz dłonią z przyzwyczajenia. - Mam dziwne wizje w głowie, a niedawno nawet jakaś siła w mojej ręce rozwaliła tłum ludzi...Nie wiem skąd to się bierze, widzę swojego zmarłego ojca.... On każe mi rozwiązywać tą zagadkę. - Chłopak się zamyślił.
- Bez pierścienia nie odkryjesz dalszych swoich umiejętności i nie będziesz mógł nad nimi w pełni panować. Wiesz gdzie twój ojciec ukrył swój pierścień? 
- Nie wiem... Ale cały czas kieruje mnie do swojego gabinetu. 
- I co nie znalazłeś nic?
- Nie mogę się tam dostać. Matka zabrała klucz i uciekła. Jak ojciec umarł to się cieszyła. Cały czas powtarza mi, że jestem takim samym dziwakiem jakim był mój tata. 
- To znaczy, że ona wie, oj nie dobrze. - mruknął i podrapał się po brodzie. 
- Chciała mnie zabić. 
- Co chciała ci zrobić?! 
- Zabić - Powtórzyłem wyraźniej. 
- Wiesz, my Łowcy Wizji nie jesteśmy groźni dla ludzi, lecz niektórzy są nietolerancyjni i uważają nas za wrogów. To tak zwana Organizacja Łapaczy, dla nich ważne jest tylko to aby nas powybijać. Pewnie zaraz zapytasz dlaczego? Nie wiemy. Musimy się ukrywać. Ten pierścień chroni nas przed śmiercią, bez pierścienia można zabić pół Łowce takiego jakim był twój tata. Pewnie nie miał go na sobie gdy twoja matka go zabiła...
- Skąd wiesz, że to ona zabiła mojego tatę?! 
- Nie bądź niemądry! Nienawidziła twojego ojca, gdy dowiedziała się kim jest, a że należała do organizacji musiała go zabić. Ciebie też chciała bo wie, że masz coś w genach po ojcu i nie myli się. - W sumie to on miał rację, lecz to jeszcze i tak nie było jasne. 
- Musisz odnaleźć klucz, jedyna dobra wiadomość to ta, że ona nie wie co znajduje się w gabinecie. Gdyby wiedziała i go zniszczyła stałbyś się zwykłym chłopcem i umarł byś bardzo szybko. Znałem parę takich przypadków. Mój przyjaciel umarł niemal po 3 latach od zniszczenia jego rodzinnego pierścienia. 
- Jak odziedziczyć pierścień np jak rodzic żyje? 
- Gdy tylko dziecko Łowcy kończy 17 lat ojciec lub matka oddaje mu swój pierścień, a na jego palcu pojawia się duplikat chroniący go tak samo jak prawdziwy rodowy. Gdy jednak rodzic umiera duplikat znika razem z Łowcą. - Słuchałem go bardzo uważnie i zapamiętywałem wszystkie informacje. 
- Czy ktoś wie, że masz te moce? - Spytał. 
- Wiedzą moi przyjaciele, ale oni nie zrobią nam krzywdy. Pomagają mi rozwiązać tą zagadkę.
- Jesteś tego pewien? - Spytał robiąc podejrzana minę. 
- Gdyby było inaczej już by mnie zabili. Są ze mną od początku tego wszystkiego. - Chłopak odetchnął z ulgą. 
- A ty nie masz przyjaciół wśród ludzi? - Spytałem. 
- Ja nie mam wcale przyjaciół. Ani wśród Łowców, ani tym bardziej ludzi. Odkąd Yesung umarł z nikim się nie przyjaźnie. 
- Jak masz na imię? 
- Po co ci to wiedzieć?
- Bo nie wiem jak mam się do Ciebie zwracać 
- Mów mi Sungmin. 
- Ja jestem Onew. Tata tak na mnie mówił. Na prawdę mam na imię Lee Jinki. 
- Sprytnie to wymyślił. - Chłopak lekko się uśmiechnął. 
- Co?
- Nie rozumiesz? Twój ojciec nie nazywał cię po imieniu bo zaraz ci z organizacji by cię znaleźli. 
- Aaaa... - Mruknąłem. To miało sens. - To co teraz? 
- Wracaj do domu i pilnuj pierścienia. 
- Ale w tym domu na mnie polują....
- A no tak ty nie umiesz się bronić. Do póki nie odnajdziesz pierścienia mogę cię szkolić. 
- Sam boję się tam mieszkać.... - mruknąłem. 
- Aish... No ok mogę na jakiś czas z tobą zamieszkać. - westchnął. Dopiero teraz podał mi dłoń. Czułem, że mu zaufałem w końcu to jeden z Łowców Wizji, a ja też nim byłem w pewnym stopniu, a nawet w bardzo dużym. 
- Muszę już iść. Taemin będzie się o mnie martwił... - mruknąłem. Nie chciałem iść, fajnie mi się rozmawiało z Sungminem, ale robiło się już ciemno. Chłopak zaproponował, że mnie odwiezie, więc nie musiałem iść sam, a przyznaje, że troszkę się bałem. 
Tak jak myślałem, Taemin zaczął się już o mnie martwić. 
- Onew! Kto to był? Gdzieś ty był do cholery! 
- Zaraz ci wszystko wytłumacze.....- (...) i wytłumaczyłem mu wszystko po kolei i ze szczegółami. Zrobił wielkie oczy. 
- Czytałem o Łowcach Wizji w internecie, ale myślałem, że to zwykła bujda...- Nie małe zdziwienie malowało się na twarzy chłopaka. 
- Ten chłopak ma na imię Sungmin i powiedział, że zamieszka ze mną w moim domu. 
- I ty mu tak ufasz? Nawet go nie znasz....
- Taemin przecież on jest taki sam jak ja.... Nie zrobi mi krzywdy, wam też nie zrobi wie, że mi pomagacie. - dodałem. 
Chłopak tylko westchnął i poklepał mnie po ramieniu. 
- Chodź lepiej na kolację, zaraz rodzice będą nas wołali....
To właśnie wydarzyło się w środę. Oczywiście w czwartek opowiedziałem o tym reszcie chłopaków. Jong to dopiero był zachwycony. Miałem już dość tego natręta po połowie lekcji. Sungmin po szkole przyszedł po mnie czego wcale się nie spodziewałem. Minho był w kozie, Jong i Key poszli już do domu, a co z Tae? Będzie szedł sam do domu? Tak więc poprosiłem Sungmina, ażeby odprowadzić chłopaka pod dom. Nawet odnaleźli wspólny język. Sung nie był oschły, starał się być miły i przyjazny. Pożegnaliśmy się z Tae i poszliśmy się przejść. Chłopak dużo opowiadał mi o swoim życiu, wiem też, że nie był w pół Łowcą Wizji jak ja. Wyglądał na 17 lat, lecz jakoś nie chciało mi się wierzyć, że tyle ma. 
- A tak na prawdę? - spytałem. 
- 28 - Odparł, a to nie był aż taki stary. - Jak nosisz pierścień nie starzejesz się, lecz gdybym go zdjął moje lata leciałby tak jak zwykłego człowieka. Każdy łowca gdy dostaje pierścień w wieku 17 lat, bo to dojrzały wiek, zatrzymuje się i nie zmienia, gdy go nie zdejmuje. Twój ojciec nie nosił go często bo zakochał się w zwykłej kobiecie. Ty za to jesteś niezwykły.... Każdy Łowca Wizji dostaje moce dopiero z dniem 17 urodzin a ty masz 15, czemu więc już masz takie umiejętności?
- Myślę, że w dzień gdy znalazłem tatę tam w gabinecie i go dotknąłem coś z niego przepłynęło na mnie....
- To ciekawe... Przekazał ci moce przedwcześnie. No tak bo nie chciał abyś czekał. Do tej pory mogła stać ci się krzywda. - I wszystko było jasne.
- Jest więcej takich osób jak my? - Spytałem.
- Ha całe mnóstwo! Niektórzy już są na prawdę starzy, a wyglądają na 17 lat. - Gdy tego słuchałem to wydawało się to takie niewiarygodne.
- Niektórzy mają takie moce, że gdy zdejmują pierścień stają się tacy starzy na ile mają lat, ale to bardzo rzadkie.
- A jak mają np 200?
- To i tak nie umrą, chyba że zniszczą pierścień, już o tym wspominałem. - Lubiłem go słuchać. Dowiadywałem się o sobie coraz więcej i to mi pewnie w jakiś sposób pomagało, aby zaakceptować samego siebie.
Po niecałych 5 godzinach odprowadził mnie pod dom Taemina.
- Jeśli chcesz mogę się przeprowadzić do Ciebie już jutro. Nie pracujesz więc pewnie nie masz za co jeść, ja za to nie mam domu, ale pracuje więc mogę u ciebie mieszkać w zamian za to ja będę zarabiał na utrzymanie domu. Dom jest w końcu twój, nie chce mieszkać w nim za darmo. - Zgodziłem się i uściskałem go. Taemin kazał mi wszystko opowiadać jak na spowiedzi, więc tak zrobiłem. Powiedziałem, że się wyprowadzam i od jutra będę mieszkał w swoim domu z Sungminem. Niby się ucieszył, ale też zauważyłem, że mu trochę smutno.
- No cóż oswoję się znów z samotnością. - Uśmiechnął się blado.
- Ale możesz do mnie przychodzić po szkole. Po za tym odczuwasz tą samotność teraz bardziej bo Minho siedzi w kozie, ale już niedługo. - Udało mi się go pocieszyć.
Już nie mogłem się doczekać aż wrócę do domu, wreszcie nie będę musiał mieszkać u kogoś i nie będę bał się mieszkać w swoim domu....


________________________________________________________________________________

No i dokończyłam kolejny rozdział :D Szybciej niż mi się zdawało, ale to chyba lepiej :D


3 komentarze:

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)