środa, 18 września 2013

~MNzG~ 1

- Pospiesz się Wiki bo spóźnimy się na zakończenie roku!
- No idę, już idę! 
Był koniec czerwca, dziewczyny właśnie szykowały się na ostatnie zakończenie roku w liceum do którego uczęszczały. Wiktoria nie wysoka szatynka, zawsze wesoła i uśmiechnięta, wyszła właśnie z pokoju w białej koszuli oraz czarnej spódniczce do kolan. 
- Możemy iść - Oznajmiła swojej przyjaciółce Marceli.
- Nareszcie...- westchnęła. Marcela zaś wysoka, szczupła blondynka, ubrana podobnie jak jej przyjaciółka. Obie znały się odkąd pierwszy raz poszły do szkoły. Miały wtedy po pięć lat. Razem chodziły do przedszkola, podstawówki, gimnazjum i liceum. Miały te same zainteresowania i marzenie. Obie chciały wyjechać na studia do Soulu w Korei Południowej. Nie liczyły jednak, że owe marzenie się spełni. Rodzice obu dziewczyn nie byli zbyt zamożni, a bilet oraz mieszkanie tam wymagało odpowiednich środków. Wierzy jednak, że kiedyś spełnią swoje najskrytsze marzenie. Od drugiej klasy gimnazjum uczyły się języka koreańskiego. Mówiły już prawię biegle, z pisownią też nie miały większych problemów. Teraz jednak czas pożegnać się ze szkołą i znajomymi. Wiedziały, że większością klasy utracą kontakt być może na zawsze, lecz nie przejmowały się tym. 
- Sama przyznaj, będzie brakować ci tych murów. 
- A tobie nie?
- W sumie to tak, ale czas zmienić otoczenie, zacząć w życiu nowy rozdział. - Wiki uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki poklepała ją po ramieniu i skierowała się w stronę wejścia do szkoły. Marcela podążyła za nią. Na sali panował gwar. Zebrali się wszyscy już za godzinę absolwenci liceum. Każdy cieszył się z nadchodzących wakacji. Do Wiktorii i Marceli podszedł Radek, kolega który chodził z nimi do klasy. 
- No dziewczyny to gdzie dalej?
- Pewnie na studia... - Odpowiedziała Marcela, która niezbyt przepadała za chłopakiem. 
- A ja tam się nie wybieram nigdzie. Na razie będę pomagał rodzicom w firmie, a potem się zobaczy. 
- Tak? Spoko, a teraz ja i Wiki musimy już iść zająć miejsca. - Marcela pociągnęła Wiktorię na sam koniec sali. 
- Czemu ty jesteś dla niego zawsze taka niemiła?
- A ty byś była miła dla człowieka, który nachodzi cie od gimnazjum i nie daje ci spokoju?
- Powinnaś się cieszyć, że ktoś się tobą interesuje. 
- Nie Radek, no spójrz na niego. - Wiki spojrzała w stronę chłopaka, który akurat dłubał sobie w uchu. 
- O fuuu.... No tak, masz rację. Wracajmy na miejsca zaraz będzie rozdanie świadectw. Tak więc dziewczyny usiadły czekając aż dyrektor wyczyta ich nazwiska. Obie zdały z czerwonym paskiem, pracowały nad tym ciężko, ale opłacało się. Po zakończeniu roku wróciły do domu. Mieszkały niedaleko siebie, bo na tym samym osiedlu. Ich rodzice pracowali ciężko do nocy, tylko mama Wiktorii akurat była w domu gdyż niedawno urodziła. Z początku dziewczyna cieszyła się, lecz z czasem przestało się jej to podobać. Rodzice dziewczyny odkąd urodził im się syn, wcale nie zwracali uwagi na nią jak kiedyś. Z jednej strony było to dla niej nawet dobre, ale z drugiej czuła się mniej kochana i niepotrzebna. 
U Marceli było podobnie, lecz inaczej. Jej mama rozwiodła się z ojcem dziewczyny i wyszła ponownie za mąż. Nowy ojczym traktował ją jak powietrze. Zupełnie inaczej niż swoją własną córkę, a przyrodnia siostrę Marceli. Kupował jej drogie prezenty, Marcela jednak nie mogła go o nic prosić, a jej mama nie zarabiała zbyt wiele. Do tego jej przyrodnia siostra wykorzystywała ją jak tylko mogła. Czasami Marcela miała już tego po dziurki w nosie, musiała jednak znosić przykre uwagi Marty ( bo tak miała na imię przyrodnia siostra dziewczyny) . Biologiczny ojciec Marceli często ją odwiedzał. Mieszkał na wsi, daleko od Warszawy, to jednak nie przeszkadzało mu w tym żeby odwiedzić ukochaną córeczkę. Zawsze przywoził jej coś dobrego od babci. Tego dnia też przyjechał. Nie mógł przecież opuścić tak ważnego dnia w życiu swojej pociechy. Gdy tylko weszła w próg mieszkania jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz ojca. 
- Witaj córeczko! 
- Tata! Wiedziałam, że przyjedziesz. Na ile zostajesz?
- Po jutrze wyjeżdżam, twoja mama nie zbyt znosi moją obecność. 
- Co? Po jutrze? Nie możesz zostać choćby na tydzień?
- No cóż, nie mogę. Mam jednak inne rozwiązanie. Ty pojedziesz do mnie i do babci. Co ty na to? Babcia już za tobą tęskni. 
Marcela zrobiła zmartwioną minę. 
- Co się stało skarbie? Nie martw się mama nie ma nic do gadania. Sąd ustalił obustronną opiekę, możesz jechać do mnie w każdej chwili i na ile chcesz. 
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Od razu pobiegła zakomunikować to mamię. Kobieta jak zawsze nie była z tego zadowolona. 
- Nie pojedziesz na tę brudną wiochę! 
- Ale mamo!
- Nie i koniec. 
- Moim zdaniem jak chce jechać, to niech jedzie. Ma prawo spędzić trochę czasu ze mną. Jestem jej ojcem. Po za tym sąd...
- Dobra, dobra niech jedzie. Ale uważaj na siebie córeczko. 
- Dzięki mamo!- Marcela przytuliła się do swojej matki, po czym zwróciła się do ojca. 
- A czy Wiktoria może też?
- Oczywiście, leć powiadom ją że wyjeżdżamy pojutrze po południu. 
Dziewczyna wybiegła czym prędzej z domu kierując się w stronę domu swojej przyjaciółki. 
- Wiki jedziesz ze mną!? - Krzyknęła jak tylko Wiki pojawiła się w progu. 
- Gdzie?
- No do babci, to znaczy na wieś. 
- Serio mogę?
- Jeszcze się pytasz? Musisz być gotowa po jutrze po południu.
Wiktoria przytuliła swoją najlepszą przyjaciółkę. Dzięki niej nie musiała siedzieć i się nudzić sama w domu. Bardzo lubiła jeździć na wieś. Traktowała babcię przyjaciółki jak własną. Każde wakacje spędzały w tamtym miejscu. Uczyły się gotować i wielu innych przydatnych rzeczy. 
- Ej Marcela, skoro tu już jesteś to muszę ci coś powiedzieć. 
- Co takiego?
- Wysłałam zgłoszenia na uczelnie. 
- O! Wspaniale a na którą?
- No do... Korei.
- Co!
- Warto spróbować i zobaczyć czy nas przyjmą. 
- Nawet jak to zrobią to i tak nie pojedziemy. Nie mamy pieniędzy. 
- Dlatego złożyłam też tutaj, na uczelnie w Warszawie. 
- Zobaczymy, dobra ja spadam. Jutro się spotkamy. - Wiki pożegnała się z przyjaciółką i zamknęła za nią drzwi. Cieszyła się z tych wakacji na wsi. Pozostała tylko kwestia czy rodzice jej pozwolą. W tamtym roku nie byli przekonani, ale teraz są mniej nadopiekuńczy. Postanowiła, że spyta od razu. Nie zdziwiło jej to, że matka obojętnym tonem pozwoliła jej, zdążyła się do tego przyzwyczaić. 


_________________________________________________________________________________

Uff Myślałam, ze pierwszy rozdział będzie mi ciężko napisać, a jednak nie ! :D Napisałam go już wczoraj a dziś go tylko przepiałam :D Jak się podoba? Nie jest rewelacyjny wiem, ale to dopiero początek :) Co myślicie?

5 komentarzy:

  1. Jest świetny :D zapowiada się ciekawe opowiadanie:) czekam na następny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie :) Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już wiem że to będzie kolejne świetne opowiadanie :D
    Czekam na następne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajnie piszesz.. przyjemnie się czyta i jest wciągające.. na pewno jeszcze nie raz tu wrócę ^^

    obserwuje i zapraszam do mnie ;)
    http://anuula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)