środa, 12 lutego 2014

~MNzG 8 ~

***
Eunhyuk, Sungmin, Kyuhyun i Donghae zdążyli właśnie dojechać do szpitala w którym leżał Leeteuk. Przed salą czekała na nich mama dwóch braci.
- Co z nim? - Do kobiety pierwszy podbiegł jej młodszy syn. Zapłakana wskazała tylko w stronę drzwi wejściowych do sali. Cała czwórka weszła do środka. Ich oczom ukazał się dość nieprzyjemny widok poturbowanego przyjaciela. Jego głowa była zabandażowana, dłonie też. Na ramionach liczne zadrapania i wielki siniec na prawym poliku. To były tylko widoczne rany i obrażenia. Nikt nie chciał patrzeć jak wyglądają jego plecy czy reszta ciała.
- Ty żyjesz. - Szepnął Sungmin, natychmiast podchodząc do łóżka. Wszyscy odetchnęli z ulgą widząc jak jego powieki unoszą się ku górze.
- Jak to się stało hyung? Czemu jesteś tutaj?
- Ni...e pam...pamiętam... - Odezwał się ledwo słyszalnym głosem - Sz...szedłem i oni...aish... - syknął.
- Nie odpowiadaj hyung, odpoczywaj. Pójdę na chwilę do mamy, zostaną z tobą chłopaki. - Młodszy wyszedł na korytarz gdzie na jednym z krzeseł siedziała zapłakana wciąż kobieta.
- Czemu tak siedzisz? On cię potrzebuje.
- Przepraszam, ale nie mogę patrzeć na to jak on cierpi, to dla mnie za dużo.
- Za dużo? Idź do niego, on tam na ciebie czeka.
Sungmin usiadł obok rodzicielki.
- Wiesz coś? Co mu się przytrafiło ?
- Został napadnięty i pobity. Jakiś młodzieniec zawiadomił pomoc. Gdy tylko się obudził kazał lekarzom zadzwonić do mnie. - Mówiąc to ocierała kolejne łzy które spływały z jej oczu.
- Wiesz kim jest ten chłopak?
- Nie, lekarze też nie wiedzą. Powiedzieli tylko, że przyjechał z nim do samego szpitala, a potem poszedł do domu.
- Może jeszcze tu przyjdzie. porozmawiam z lekarzami, a ty idź do Leeteuk'a. Przygnębiona kobieta skierowała się w stronę drzwi. W tym czasie gdy ona była u starszego syna Sungmin szukał kogoś kto może udzielić mu potrzebnych informacji. Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się czegoś o chłopaku, który uratował jego brata. Po dość długim poszukiwaniu w końcu znalazł jednego z lekarzy, który był wtedy na zmianie.
- [...] A wie pan może kim był człowiek, który zadzwonił?
- Niestety nie znam jego imienia. Wiem tylko, że był około twojego wzrostu, pewnie w twoim wieku. Nic więcej nie potrafię powiedzieć.
- Dziękuje. - Zrezygnowany wrócił na salę gdzie leżał jego hyung. Niestety wizyta nie mogła trwać długo. Po niecałej godzinie lekarz kazał wszystkim opuścić salę, aby chory mógł odpocząć. Wychodząc Sungmin usłyszał jeszcze cichutki głos brata.
- Przyjdziesz ju...
-Przyjdę hyung, gdy tylko skończą się zajęcia.
- Przyjdziemy wszyscy- Dopowiedział z uśmiechem Donghae. Po opuszczeniu szpitala wszyscy pojechali do domu Hyuk'a i Hae. Nikt nie miał ochoty zupełnie na nic. Siedzieli w salonie, w milczeniu gapiąc się w zgaszony telewizor. Tę niezręczną ciszę nagle przerwał Kyuhyun.
- Ale przynajmniej wiemy, że żyje....
- Kyu, jak ty coś pierdolniesz...- Eunhyuk spojrzał na niego z politowaniem wymawiając to zdanie.
- Hyung, obiecałeś, że nie będziesz przeklinał. - Donghae zaraz zwrócił mu uwagę.
- Sorry, ale Kyu tu jakieś smuty wali.
- Masz coś do mnie ?!
- Ej! Ej! Nie kłóćcie się!- Sungmin próbował załagodzić sytuacje, jednak Eunhyuk z Kyuhyun'em zdążyli już dopaść się rękoma za kołnierze.
- Ej no, chłopaki! Bez spiny, ok ? Spokój! - Donghae próbując odciągnąć swojego hyung'a sam wywalił się i uderzył głową o szafkę. Podniósł się szybko i próbował dalej. Sung też nie dawał rady. Wreszcie szamotanie przerwał Donghae uderzając z całej siły Eunhyuk'a w twarz. Ten zupełnie zaskoczony spojrzał na brata, po czym na kolegów i znów na Donghae, który też był w niezłym szoku.
- No przynajmniej przestaliście się okładać. - Nikt jednak nie zareagował na słowa Hae, wszyscy nadal wpatrywali się z zaskoczeniem na swojego przyjaciela.
- No ja mówiłem...- w końcu odezwał się Kyuhyun. - że nasz Donghae nam dorasta.
- A jebnąć ci ? - Hae zareagował prawie natychmiast.
- Dobra, dobra, a może na dziś już koniec tego jebania... ee to znaczy bicia. - Poprawił się Sungmin i uniósł ręce na znak żeby zapanował spokój. Lecz uwagę Kyuhyun'a przyciągało bowiem wszystko.
- Czego? hahahah - Roześmiał się.
- A ty z czego się cieszysz? Przejęzyczyłem się, proste. - Jednak za chwilę Eunhyuk razem z Donghae też zaczęli się śmiać.
- To już pomylić się nie można?
- JEBANIA! HAHA! - śmieli się wszyscy w najlepsze, aż sam Sungmin nie wiedząc kiedy sam zaczął się śmiać razem z nimi.
- Ej, dobra chłopaki trzeba się rozchodzić bo jutro wykłady.
- Ej, Hae ma racje, Kyu idziemy. - Lecz Kyuhyun nadal śmiał się w najlepsze.
- Ale Kyu to już nie jest śmieszne. - On jednak nie zważał na słowa Sungmin'a i śmiał się dalej.
- Może on na prawdę się czegoś zjarał?
- W sumie to za nim nie trafisz. Weź no teraz jego tak walnij Hae, może się opamięta.
- Nie!
- A to dlaczego?
- Po co mam dać komuś wesołemu w twarz?
- Chyba głupiemu. No zobacz śmieje się już tak od 20 minut.
- Kyuhyun to już nas nie śmieszy, możesz przestać? - Kolejna prośba nie poskutkowała.
- Hae, działaj.
- Ale dlaczego ja?
- Bo ty masz talent. - Eunhyuk poklepał go po ramieniu. - Tylko weź go walnij ze zdwojoną siłą. - Tak więc Donghae wziął zamach i po chwili głośny śmiech Kyuhyun'a ucichł.
- Ale za co!?
- Za jajco! Królewno Śmieszko! My już dawno się nie śmiejemy, a ty ten ryj tak piłujesz!
- Eunhyuk spokojnie, bo wyskoczą ci plamy na twarzy z tej złości.
- Co! Wyskakują ci plamy jak się złościsz?
- Donghae! Ja cię kiedyś zabiję, obiecuje.- Hyuk zmroził brata morderczym spojrzeniem. Kyuhyun znów zaczął się śmiać. tym razem nie dostał od Donghae, ale od Eunhyuk'a.
- Co! Znowu zaczynasz!?
- Znowu? - Jęknął Sungmin. Możecie się nie bić?
- Zamknij się! On mnie walnął, muszę mu oddać.
- Uderzył cię bo cieszyłeś się jak głupi i to wkurzające, a teraz go puść!
- Ty też?
- Co ja też?
- Jesteś przeciwko mnie? Czy w tym kraju już nie można się śmiać?
- Oczywiście, że można, no ale wiesz..... 20 minut bez przerwy?
- To ja tyle się śmiałem?
- No. - Usłyszał krótką odpowiedź Eunhyuk'a.
- Ej, dobra skończmy te dyskusje i chodźmy lepiej coś zjeść bo zrobiłem się głodny.
- Hae ma rację, chodźmy. Okej Kyu, możesz mnie puścić?
- A tak, jasne.  - Gdy sytuacja się uspokoiła cała czwórka poszła na miasto aby coś przekąsić. W tym czasie gdy chłopcy byli w szpitalu i śmieli się w domu Marcela, Wiktoria, Sooyeon i Cheonsa wysłuchiwały wykładów wstępnych, które nie trwały jednak długo. Zaraz po nich wyszły na miasto aby coś zjeść. Po drodze nieco się zapoznały. Marcela cały czas myślała o Sungmin'ie. Było jej strasznie przykro z powodu Leeteuk'a. Mijając jedną z kawiarni Sooyeon zauważyła, że za szybą siedzi Kyuhyun i reszta.
- O! Patrzcie kogo my tu mamy. - Reszta dziewczyn dołączyła do Sooyeon. Chwilę później siedzieli już wszyscy razem przy jednym z większych stolików.
- Co tam z Leeteuk'iem?- Spytała zatroskana Marcela.
- Już będzie lepiej, jest trochę poobijany.
- Trochę? - Przerwał oburzony Sungmin. - Trochę?! Eunhyuk widziałeś go?
- Dobrze Sung, nie denerwuj się, spokojnie.
- Nie chcesz iść na spacer? Trochę się uspokoisz. - Zaproponowała Marcela. Na początku nie był przekonany, lecz w ostateczności dał się namówić. Reszta została w kawiarni. Rozmowy ciągnęły się w nieskończoność.
- Aish! Donghae zobacz która jest godzina.
- O rzeczywiście. - Przyznał.
- A co z Marcelą i Sungmin'em?- Wiki nieco się zaniepokoiła.
- Spokojnie - wtrącił Kyuhyun. - Na pewno odprowadził, lub odprowadzi ją do domu.
- Odprowadzić cię? - Donghae niespodziewanie skierował pytanie w stronę Wiktorii.
- Nie trzeba, poradzę sobie.
- Ależ co ty opowiadasz? Robi się ciemno. - Nalegał Donghae, aż w końcu Wiki się zgodziła. Eunhyuk puścił oczko w stronę brata i posłał łobuzerski uśmiech.
- A wy dziewczyny? Cheonsa? Mieszkasz razem z Sooyeon?
- Tak, mieszkamy razem.
- No to na co czekamy? - Spytał Kyuhyun - Odprowadzimy was. Co nie Hyuk?
- Jasne. - Odpowiedział, uśmiechając się przy tym szeroko w stronę Cheons'y

*
Sungmin szedł wolnym krokiem pod rękę z Marcelą. Przez dłuższy czas szli w milczeniu, gdy w końcu ona odezwała się jako pierwsza.
- Jesteś zły?
- Czemu mam być zły?
- W sumie to przez nas twój brat musiał iść sam do domu i został napadnięty. - Sungmin zatrzymał się i stanął przed Marcelą na wyciągnięcie ramion.
- Słuchaj, nie obwiniaj się, to nie wasza wina. Cieszę się, że się poznaliśmy i naprawdę nie żałuje nawet przez chwilę nie pomyślałem, że może to być wasza wina, a tym bardziej twoja. - Mówiąc to Marcela czuła głębokie spojrzenie Sungmin'a. Nie musiał powtarzać tego drugi raz, teraz już nie czuła się winna. Oboje patrząc sobie głęboko w oczy z sekundy na sekundę ich twarze spotykały się coraz bliżej. Jeszcze tylko kawałek, dzieliły ich milimetry, jedna sekunda a ich wargi połączyły się w delikatnym pocałunku.....



_______________________________________________________________________
Skończyłam :D Podoba się nie podoba się? Piszcie noooo bo kurde nie ma komentarzy.... :<
To takie smutne i przygnębiające... Ahhh jedno zdanie a tyle pomaga :D Jak ktoś nie wie to może komentować także nie mając konta xd
Ahhh już prawię ferie xd Kto z was ma jeszcze ferie? :D
Następny rozdział już jest napisany, ale nie udostępnię go jak nie bd przynajmniej 5 do 10 komentarzy :D


2 komentarze:

  1. Przeczytałam już wcześniej, ale zapomniałam dodać komentarz, więc daję go teraz ^^
    Musiałaś kończyć akurat w takim momencie? xD
    Mam tylko jeden minus : te ich bójki jak dla mnie wydają się być takie dziecinne i niepotrzebne. Może są nieraz śmieszne, ale dla mnie nieraz głupie
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem xd musisz jakoś to znieść czasem mam takie pomysły xdddd

      Usuń

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)