wtorek, 26 sierpnia 2014

OS. Na pocieszenie...

Jak się podoba? xd

Na Pocieszenie...


Idąc sobie przez ulice miasta, stolicy Korei nuciłem piosenkę, która akurat leciała w moich słuchawkach. Kierowałem się właśnie do swojego domu, gdy zauważyłem grupkę ludzi zgromadzoną przy jednym z małych sklepików. Byłem ciekawy co się stało, więc podszedłem bliżej. No tak kolejna kradzież. Kolejna kobieta płacze, jednak nikt nic z tym nie robi. Wszyscy patrzą się i dziwią, jakby sami nigdy nie doznali jakiejś krzywdy. Idę dalej, przemierzam kolejne metry, kolejna piosenka rozbrzmiewa mi w uszach. Nie słyszę nic po za nią. Odpływam w całkiem inny świat. Patrzę tylko na drogę aby na nikogo nie wpaść. Jak zwykle jestem smutny i przygnębiony. No tak moje życie nie jest kolorowe tak jak mogłoby się wydawać moim znajomym, przed którymi to ukrywam jak naprawdę jest. Nie zdaję sobie sprawy co za chwilę się wydarzy. W sumie to nikt tego nie wie. Jestem znudzony tym moim nędznym życiem. Chciałbym odejść już z tego świata. Zapomnieć, odlecieć tam gdzie nikt nie będzie mnie już dręczył. Może kiedyś byłem szczęśliwy, ale to było bardzo dawno temu. Nawet nie pamiętam tych czasów. Wychowywała mnie ciotka i jej drugi mąż alkoholik. Czasem miałem ochotę go zabić, poważnie, ale zawsze brakowało mi odwagi. Gdy był pijany zawsze się znęcał nade mną. Nikomu o tym nie mówiłem, wiedziała tylko ciocia, ale ona także bała się tego tyrana. Tak na prawdę mam tylko ją. Rodzice... ahh... Mama zmarła przy porodzie, a tata, gdy miałem pięć lat zginął z rąk jakiegoś ulicznego złodzieja. Próbował go zatrzymać, jednak on niespodziewanie wyciągnął broń i strzelił mu prosto w serce. Widziałem to, widziałem jak mój tata umiera. Tego widoku nie umiałem wymazać z pamięci.
Tak jak myślałem, w domu kolejna awantura. Miałem przybrane rodzeństwo, które też cierpiało przez tego człowieka. Cioci nie było w domu. Ciężko pracowała, żeby utrzymać rodzinę. Zawsze bałem się wracać, gdy jej nie było. Wszedłem po cichutku do domu, tak żeby nikt mnie nie usłyszał i cichym krokiem wszedłem na poddasze, gdzie znajdował się mój malutki pokoik. Mieszkałem na strychu, ale sam wybrałem sobie to miejsce. Było tam mrocznie i ciasno. Wystarczy jak dla mnie. Nie chciałem przestrzeni.
Z dołu usłyszałem przeraźliwy krzyk. Biedna Suli znów dostała od tego pijaka. Nienawidziłem go z całego serca. Ma dopiero 7 lat, a musi przechodzić przez takie piekło. Słyszałem jak jej starszy brat staje w jej obronie. Dom wypełniały krzyki. Ja za bardzo się bałem wujka. To nade mną najbardziej się znęcał bo, byłem ,, niczyj,,. Nazywał mnie ,, przybłędą,,. Od zawsze mnie tak nazywał. W tym domu tylko ciocia zwracała się do mnie po imieniu, ale nie w obecności wuja. Znów łzy ściekały po moich policzkach. Modliłem się w myślach, żeby gdzieś sobie poszedł, bo byłem głodny. Już drugi dzień nic nie jadłem. Zawsze, gdy gdzieś szedł mała Sulli przybiegała do mnie i mówiła mi, że mogę zejść na dół. Tym razem było tak samo, ale zanim ruszył swoje sparciałe dupsko minęło z pięć dobrych godzin.
- Taemin! - Usłyszałem cieniutki głosik dziewczynki. - Już możesz zejść na dół. - Powiedziała. Była smutna i miała zaszklone, duże, brązowe oczka, a pod jednym z nich widniał fioletowy siniec.
- Co on ci zrobił... - wyszeptałem a w moich oczach znów zebrały się łzy. - Przepraszam, że nie mogę was przed nim ochronić. - Wyłkałem. Nie mogłem patrzeć jak on ich krzywdzi. Byłem ofermą losu i niedojdą, nie potrafiłem mu się przeciwstawić. Zastanawiałem się ile jeszcze będę musiał to znosić. Zszedłem z małą Sulli na dół. Na szyje od razu wskoczył mi jej starszy o 2 lata brat.
- Hyung! - Rozpłakał się. Przełknąłem głośno ślinę i przytuliłem oboje mocno do siebie.
- Już jestem, przepraszam. - Powiedziałem ocierając łzy.
- Hyung, nie płacz, rozumiemy cię. - Powiedział mały chłopiec z rozciętą dolną wargą.
- Taemin, ucieknijmy stąd. - Załkała dziewczynka.
- Nie możecie uciec. -Pogłaskałem ich po głowię. - Co z waszą mamą?
- Hyung, niech ona ucieknie z nami! - Oczy chłopca rozbłysły z nadzieją. Niestety musiałem odmówić.
- Nie. - odparłem krótko. - Ale nie martwcie się. Już niedługo on stąd zniknie.
- Na zawsze? - Spytała dziewczynka.
- Może nie na zawsze, ale na bardzo długo. Tylko musicie mi pomóc przekonać ciocię....  (...)
Gdy znów zobaczyłem moje rodzeństwo w takim stanie postanowiłem, że nie będę się chował i postawie się temu tyranowi. Sam jednak nie dałbym rady. Bez cioci nie udałoby się. Ciężko było ją namówić, ale dzieciaki bardzo mi pomogły. Wszyscy czworo poszliśmy na policję, aby złożyć oskarżenie. Niedługo potem policja zabrała tego alkoholika. Wymierzyli mu 15 lat pozbawienia wolności. Tak więc w domu na ten długi okres czasu zapanował spokój. Panowała zdrowa atmosfera. Ciocia zaopiekowała się nami jak mogła najlepiej. Ja również poszedłem do pracy, aby jej pomóc finansowo. Potem zmarła, więc musiałem zająć się 17 letnią Sulli i  jej 19 letnim bratem, który chodził jeszcze do szkoły. Do końca wyroku tyrana, który zatruwał nam życie w dzieciństwie zostało jeszcze pięć lat. Postanowiłem wyprowadzić się i sprzedać dom cioci, a gdy wyjdzie odnaleźć go i policzyć się z nim osobiście.(..)
Ten dzień nadszedł. Dziś ten człowiek odzyska wolność. Nie pozwolę krzywdzić mu innych. Poszedłem pod więzienie gdzie przebywał i czekałem aż wyjdzie. Nie musiałem długo czekać. Było jakoś po 15, gdy opuścił więzienie. Śledziłem go przez jakiś czas. Tak myślałem, że pójdzie do domu w którym mieszkaliśmy kiedyś. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył inną rodzinę. Wyszedłem za drzewa i stanąłem za nim.
- I co... Nie masz gdzie się podziać? - Prychnąłem, wypluwając źdźbło trawy z ust. On odwrócił się do mnie. - Nic dziwnego, że mnie nie poznajesz...Minęło, aż 15 lat... - Dodałem, a on otworzył usta ze zdziwienia. Teraz był w podeszłym wieku.
- To ty.... Taemin... - wymamrotał.
- HA! Nagle przypomniało ci się jak mam na imię? - Spytałem unosząc brew do góry. - Tak to ja ten sam, nad którym tak okrutnie się znęcałeś, głodziłeś, biłeś, ośmieszałeś, więziłeś, a nawet zamykałeś w starej komórce wiedząc doskonale, że się boję. Zawsze byłem dla ciebie smarkatym ,, przybłędą,,! - Uniosłem się.
- Proszę, wybacz mi... - powiedział, a ja nie mogłem w to uwierzyć. Nie umiałem mu uwierzyć, nienawidziłem go z całego serca.
- Tobie? To nie możliwe. Wybaczę ci jeżeli ciocia ci wybaczy.
- A gdzie ona jest?
- Nie żyje.. - powiedziałem.
- To znaczy....
- To znaczy, że nigdy ci nie wybaczę stary tyranie. Długo czekałem na tą chwilę, na chwilę gdy cię dopadnę i będę mógł cię zabić....
- Taemin... nie rób tego - poprosił mnie. - Zmieniłem się! Zobaczysz... - Ja nie chciałem go słuchać i wyciągnąłem pistolet za paska i wycelowałem w niego.
- Co ci da zabicie mnie?!
- Nic...- Pociągnąłem za spust, a kula wystrzeliła. -Ale nie uważasz, że po tych wszystkich latach należy mi się małe pocieszenie? - Dokończyłem już do martwego ciała mężczyzny. Splunąłem na nie odchodząc i nikt, nigdy mnie już nie widział....




1 komentarz:

  1. Normalnie nie komentuję opowiadań, które czytam, ale widzę, że nie ma tu ani jednego komentarza,a to takie smutne, więc postanowiłam, że zrobię wyjątek i skomentuję :)
    Otóż samo opko no nie jest złe, ale dlaczego z mojego Taesia zrobiłaś na samym końcu mordercę? Cały ten shocik jakiś taki dziwny, chodzi mi o fabułę, taki trochę psychiczny :P Ale spoko też jestem psychiczna, więc mi się podoba :) No cóż mogę jeszcze napisać. Pisz dalej bo fajnie Ci to wychodzi i weny życzę :)
    ~Taemii

    OdpowiedzUsuń

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)