niedziela, 6 kwietnia 2014

~ MNzG 12 ~

Ah widzę moi drodzy wyświetlenia są, ale brak komentarzy :< A szkoda... najwidoczniej poprzedni rozdział nie był zbyt dobry.... mam nadzieje, że ten wam się spodoba. Jest to przed ostatni rozdział... Na prawdę liczę na wasze opinię.... I zapraszam do czytania :) 

Leeteuk cieszył się w końcu, że może opuścić szpital. Od razu wszyscy pojechali do jego domu.
- To jak? Z tej okazji robimy imprezkę co nie?
- Kyuhyun... ty byś tylko imprezował.
- Czas ten trzeba uczcić. Nasz kumpel wreszcie jest zdrowy.
- On ma rację. - Odezwał się Leeteuk. - Eunhyuk leć po jakiś alkohol
- Synu! Jak to alkohol? Przecież dopiero co wyszedłeś ze szpitala.
- Nie musisz mamo się o mnie martwić. Już zupełnie nic mi nie jest. Na prawdę dziękuje za waszą troskę. Może zaprosimy tego chłopaka, który uratował mi życie? Wiecie gdzie mieszka? Ma ktoś jego numer?
Wszyscy zaprzeczyli. - No trudno. To jak go kiedyś spotkacie zaproście go tu. Chciałbym się z nim poznać i jeszcze raz podziękować.
- Jeszcze nie raz go spotkasz.
- Jak to?
- No bo ja zauważyłem, że on chyba chodzi do nas na uczelnie.
- Ej... Donghae ma rację ja chyba też go widziałem. - Potwierdził Sungmin.
- Dobra imprezę czas zacząć! - Krzyknął Eunhyuk wchodząc do domu z 5 butelkami alkoholu.
- Oh to może ja nie będę wam przeszkadzać. - Oznajmiła matka Sunga i Leeteuk'a. - Idę do koleżanki to bawcie się dobrze.
- ej czekajcie chłopaki?! A gdzie Cheonsa i Sooyeon?
- Kyu, dzwoń po nie.
- Już się robi. Bez mojego kwiatuszka się nie bawię. - Na te słowa wszyscy wybuchli śmiechem.
- No i czego rżycie debile? A wy dwaj... - Zwrócił się w stronę Hae i Sunga. - Moglibyście w końcu się ruszyć a nie... - Obydwaj spłynęli rumieńcem.
- Dobra, dziewczyny już jadą. To jak zaczynamy?
- No na co czekamy? Polewaj Hyuk.
Impreza u chłopaków trwała w najlepsze, tym czasem Henry przeżywał najgorszy koszmar w swoim życiu.



***
Za nim wszyscy dobiegli do domu chłopaka było już za późno. Matka Henry'ego leżała na dywanie w salonie całkiem poćwiartowana, a ojciec tuż obok z poderżniętym gardłem. Henry stojąc jak słup przyglądał się ciałom własnych rodziców. Padł na kolana i zapłakał.
- Kurwa.... rzeź.... - Odezwał się w końcu Yesung.
- Zabierz stąd młodego. - Odezwał się Heechul.
- Nie chcę! Nie chcę! Kurwa zostawcie mnie!
- Podnieś się. Nic już nie zrobisz. Wyjdź stąd. Zemścimy się zobaczysz.
- Kartka... - wyszeptał.
- Jaka kartka co on bredzi?
- On zostawił gdzieś tu kartkę, kto jest następny. - Wszyscy zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu. W końcu Henry zauważył liścik przyczepiony na firance.

Oh jaka szkoda prawda? Zapewne nie wiesz czemu ja ci to robię prawda?
Wszystkiego dowiesz się już niebawem.... Teraz pora na dziadziusia... 
Zdążysz? Nie sądzę. 

Henry podał kartkę Yesung'owi. 
- O cholera... Szef! Heechul po auto! Jedziemy! - Chwilę później byli już w drodze do domu dziadka. 
Pośpiesznie wbiegli do środka domu. Na szczęście żył. 
- Dziadku! 
- Henry? Chłopaki? Co jest granę? 
- Nie teraz szefie! Chcą szefa załatwić... Zabili już rodziców chłopka. Nie zdążyliśmy, przepraszamy. 
- Co? Mojego syna?!
- Nie teraz pora dziadku na płacze. Trzeba się odegrać. 
- Pierwszy raz gadasz tak jak trzeba - Poklepał go po ramieniu Siwon. 
- Jaki jest znak od zabójcy? 
- Zostawia liściki... Kto następny. 
- O cholera... Wszyscy do piwnicy. Wiem kto to jest. 
- Kto? 
- Ojciec, a raczej przybrany ojciec twojego brata Henry   
- CO! Jak to dziadku?! 
-   Twój tata zdradził kiedyś twoją mamę i narodził się mój drugi wnuk... Jego ojciec, który go wychowywał uznał się za zmarłego, a teraz mści się na naszej rodzinie za to, że został tak oszukany. Obawiam się, że twojemu bratu też grozi niebezpieczeństwo.
- Kim jest mój brat?
- To Park Jung Soo....
- Co! Jak to?!
- Szefie? Jak to. - Siwon nie mógł uwierzyć. - Przecież kazałeś nam go zlikwidować.
- Wiem i teraz to odwołuje. Chciałem zemścić się na jego żonie za to, że nie powiedziała mojemu synowi prawdy przez tyle lat.
- I ja miałem.. zabić własnego brata! Dobrze że wtedy uratowałem mu życie!
- Co?
- Tak, kiedyś szedłem na spacer i zobaczyłem, że ktoś go bije. Uratowałem go. Miałem takie dziwne uczucie, za wszelką cenę chciałem dowiedzieć się jak się czuje, czy żyje....
- Henry...
- Nic nie mów dziadku... Musimy znaleźć wiadomość od tego kolesia... On tu nie przyjdzie.
Siwon zerwał kartkę z lutra i przeczytał głośno...

Rozumiem Henry, że jesteś w lekkim szoku... Postanowiłem na dziś trochę odpocząć, ale jutro zajmę się twoim przyrodnim braciszkiem oraz jego mamusią....
Zabije też każdego kto się napatoczy... 
Uda ci się go znaleźć? Nie sądzę... 

- Dziadku prawda, że wiesz gdzie on mieszka? 
- Niestety Henry, nie wiem. 
- Ale chyba ja wiem gdzie mieszka. - Siwon klasnął w dłonie. - Kiedyś go śledziłem. 
- Dobry chłopak.- Starszy człowiek poklepał go po ramieniu. - Jedźmy tam. Nie ma czasu na nic.  

***

Sooyeon i Cheonsa akurat zdążyły wejść do mieszkania. Przysiadły się do chłopaków. jeszcze nikt nie był aż tak pijany. Nie skończyła się nawet jedna butelka. W pewnej chwili wszyscy usłyszeli jak z piskiem opon na podjazd podjeżdżają dwa auta. 
- Ej to nie jest Henry? Ale co to za kolesie z nim? 
- I czemu są uzbrojeni po zęby?- Spostrzegł się Donghae. Za nim Eunhyuk zdążył dobiec do drzwi, odleciał na jakiś metr, gdyż Siwon otworzył je z impetem.
- Ej co jest! Kurwa kim wy jesteście! - Zaczął wydzierać się Kyuhyun. Na samym końcu wszedł dziadek. - Spokojnie kochani... Jung Soo - zwrócił się do Leeteuk'a. - Zadzwoń proszę po swoją mamę. 
- Po co!? Kim jesteś? 
- Czego chcesz od mojego brata! 
- Oh... Mały Lee Sungmin... Jak ty wyrosłeś... 
- Skąd pan mnie zna ?! 
- Zaraz się wszystkiego dowiecie. Proszę zadzwoń po mamę, jesteście wszyscy w niebezpieczeństwie. O was też już wie... Najlepiej by było gdybyście się ukryli. On skrzywdzi wszystkich których wasz przyjaciel kocha. - Zwrócił się do dziewczyn. 
- Ale dlaczego? Kto? 
- Bo chce zemsty....Za ile będzie twoja matka? 
- Za chwile. - Odpowiedział. Pięć minut później kobieta wbiegła do domu jak oparzona. Na widok dziadka zamarła. 
- Co ty tutaj robisz? Czego chcesz? Mówiłam żebyście zostawili naszą rodzinę w spokoju! 
- Mamo kim oni są! 
- Właśnie, proszę powiedz kim ja jestem. - Kobieta na chwilę zamilkła, po czym westchnęła i powiedziała. 
- Leeteuk to jest twój prawdziwy dziadek. 
- Co? - wszyscy patrzyli się raz na niego, raz na kobietę. 
- Możecie mi wszystko wyjaśnić? 
- Jasne, ale nie przerywajcie. Mamy mało czasu. - tak więc starzec zaczął swoją historię.... 
- Ty - Zwrócił się do Leeteuk'a. - Ty i Sungmin nie jesteście rodzonymi braćmi. 
- CO! - Wrzasnął Sungmin. 
- Prosiłem nie przerywać! - wszyscy znów umilkli. - Może zacznę od tego, że człowiek, który uważał się za twojego ojca tak na prawdę żyje... Niedawno dowiedział się o tym, że Henry to twój przyrodni brat. Twoja matka zdradziła kiedyś ojca Sungmin'a z moim synem czego owocem jesteś ty Leeteuk . Na początku chciałem cię zabić, ale Henry uratował ci życie. Teraz wiem, że dobrze postąpił. Sam niedawno dowiedziałem się prawdy. Niestety twój prawdziwy ojciec nie żyje. Dziś został zamordowany. Ten człowiek poluje teraz na ciebie Leeteuk. I na ciebie. - Wskazał na kobietę. - Chce się zemścić za zdradę. Potem zabije mnie. I na końcu Henry'ego. Nie możemy do tego dopuścić. Trzeba walczyć. Jutro tu przyjdzie. Myśli, że nie wiemy gdzie mieszkasz. Ukryjemy auto i tu się na niego zaczaimy. Kobiety jednak będą musiały opuścić to miejsce. Najlepiej jakbyście wyjechały na jakiś długi czas, dopóki sprawa nie ucichnie. 
- Nie... to nie możliwe. Mamo? Henry jest moim bratem? Czemu? Czemu nic nam nie powiedziałaś! Wiedziałaś, że ojciec żyje? 
- Nie wiedziałam....Urodziłam cię. Nie wiedziałam na początku, że nie jesteś taty... Potem się zorientowałam jak wcale go nie przypominałeś... Potem urodził się Sungmin i też wcale nie był do ciebie podobny. Wtedy miałam już pewność. Potem ojciec Sungmin'a znikł naglę... wszyscy myśleli że nie żyje, ja też. Widocznie się myliłam. Przepraszam. 
- Nie czas teraz na przeprosiny, trzeba działać. Dziewczyny wy musicie opuścić Seul. - Heechul zwrócił się do czwórki dziewcząt. -Macie się gdzie podziać?
- Wy nie jesteście stąd prawda? - Spytał Siwon. Marcela pokiwała głową
- A skąd? 
- Z  Polski- Pisnęła Marcela. 
- Będziecie musiały tam wrócić na jakiś czas. 
- A studia? 
- Nie martwcie się. Wszystko załatwimy. A wy? - Zwrócił się do Cheonsa i Sooyeon. - Skąd? 
- My stąd. Nie wiemy gdzie możemy wyjechać. 
- Jasne, poczekajcie chwilkę. - Siwon wyjął telefon i wybrał jakiś numer. Mówił po japońsku więc nikt go nie rozumiał. - Załatwione. Za pół godziny możemy ruszać. odwiozę was na lotnisko i wracacie do Polski najbliższym samolotem, a was zawiozę i z przystani odbierze was mój znajomy. Będziecie tam bezpieczne. 
- A co z nami? -Odezwał się Eunhyuk.
- Jak to co? Umiecie strzelać w razie czego? 
- Co mamy walczyć?! Z wami? - Donghae się przeraził. 
- Ja walczę. - Wszyscy spojrzeli w stronę Leeteuk'a, który zrobił krok do przodu. Ten sukinsyn zabił mojego prawdziwego ojca i próbuje zabić mojego brata. Będę z wami walczył. 
- Jak Leeteuk to ja też. 
- Sungmin! - Krzyknęła matka obydwóch. - Jesteś jeszcze za młody. Proszę cie nie rób tego. 
- henry uratował mojego brata. Wszyscy jesteśmy mu coś winni. 
- On ma rację, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi. Ja też wam pomogę. 
- Donghae? 
- Eunhyuk, oni są w potrzebie. 
- To ja tez w to wchodzę. 
- Ok, widocznie zostałem tylko ja. - Stwierdził Kyuhyun. - Nie będę gorszy, idę z wami. 
- Wspaniale! - Starszy człowiek klasnął w dłonie. 
Wiktoria rzuciła się w ramiona Donghae. To samo uczyniła Cheonsa, Marcela i Sooyeon. 

- Sung? Uważaj na siebie. Wrócę tu. Napisz jak tylko to się wszystko skończy. 
- Nie musisz się martwić. Kocham cię. A teraz wracaj. Spotkamy się niebawem. 

Sooyeon wtulona w Kyuhyun'a zanosiła się płaczem. 
- Nie płacz słonko. Jak tylko wszystko się skończy od razu każe cię tu przywieźć i pójdziemy na najbardziej romantyczną randkę na świecie. Obiecuje. 

Donghae i Wiki całowali się na pożegnanie. 

Eunhyuk i Cheonsa trzymając się za ręce również się żegnali. Ucałował jej czoło po czym wszystkie cztery zniknęły z Siwon'em. 

Zaczęły się przygotowania... już jutro wszystko miało się rozpocząć i miało się też coś zakończyć.... 





1 komentarz:

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)