niedziela, 15 lutego 2015

~ Jedna ze stron życia 11~

No kolejny rozdział już jest xd mam nadzieję że się podoba :p

WPIS XI

Następnego dnia... No właśnie, co było następnego dnia? ISTNY ARMAGEDON!
Na prawdę pójście do szkoły nie było najlepszym pomysłem..... TAK! Poszedłem wtedy do szkoły. Co ja wtedy sobie myślałem? Nie wiem. Ale koniec tego wyżalania się.
Gdy tylko przekroczyłem progi tej obskurnej budy wszystkie gałki oczne były skierowane w moją stronę. Już myślałem, że zaraz ktoś się na mnie rzuci i zabije, pobije albo zacznie szarpać, ale nic takiego nie miało miejsca (co wydawało mi się nawet dziwne). Kroczyłem niepewnie i przemierzałem kolejne metry korytarzy, gdy nagle wpadłem na Key, który najwidoczniej przyszedł wcześniej.
- Onew? Co tu robisz? Przecież miałeś nie chodzić do szkoły... - Dziwił się. Blado się do niego uśmiechnąłem i pociągnąłem go za rękę w stronę sali w której akurat mieliśmy mieć pierwszą lekcje. Gdy znaleźliśmy się w środku dopiero wtedy odetchnąłem. W sali byliśmy całkiem sami, ale wiedziałem, że to nie będzie trwało długo bo za jakieś pięć minut wypełni się cała w uczniach.
- Przecież muszę chodzić do szkoły. - Westchnąłem. Lekcje jeszcze się nawet nie zaczęły,  a ja już czułem, że będę miał dość po tej lekcji. Przechodząc teraz korytarzem miałem dość tych spojrzeń, a co dopiero wytrzymać tak przez całą godzinę lekcyjną?
- Będzie dobrze, zobaczysz. Słyszałem, że teraz wszyscy się ciebie boją, to nawet się do ciebie nie zbliżą. - Ta wiadomość nawet trochę mnie ucieszyła, ale i przeraziła. Dlaczego przeraziła? Nie wiem, to wszystko działo się zbyt szybko, wszystko było zbyt skomplikowane, trudne i niejasne, a ja nie należałem do tych osób "kumatych". Tak więc nie zdążyłem już odpowiedzieć przyjacielowi gdyż zadzwonił dzwonek na lekcję i liczna chmara uczniów wpadła jak dzikusy do klasy. Zająłem swoje miejsce, Key usiadł ze mną bo Jonghyun stwierdził, że nie życzy sobie jego towarzystwa i usiadł osobno. Na prawdę dziwnie się zachowywał.
.... A jeżeli chodzi o lekcję toczącą się.... Ta... Widać jak uważałem. Bardziej ciekawił mnie zegarek na przeciwko mnie i wskazówka, która z każdą sekundą była bliżej upragnionego końca. I tak właśnie minęło mi wszystkie 7 godzin. To było okropne! Czas jak na złość dłużył się i jeszcze nigdy szkoła nie była dla mnie takim udręczeniem. I co? Teraz już zawsze tak będzie? Szkoła będzie dla mnie jak najgorsza kara, a wszystko przez co?! Przez to, ze jestem dziwakiem.... Ach no tak, miałem się nad sobą nie użalać, ale to trudne. Mieć takie życie, problemy i borykać się z takimi zagadkami na które praktycznie nie ma odpowiedzi, albo tą odpowiedź uzyskać jest bardzo ciężko.
Tak więc. gdy tylko wyszliśmy ze szkoły ( cała nasza piątka), udaliśmy się w stronę mojego mieszkania. Tak jak rozmawialiśmy, poszliśmy poszukać jakichś poszlak. W sumie to nie za bardzo nam szło, nie wiedzieliśmy od czego mamy zacząć, nie mieliśmy punktu przyczepienia. Minho zaczął przeglądać dokumenty mojej mamy. Parę rachunków, umowa kredytowa (nie wiedziałem, że mama brała jakiś kredyt, ale mniejsza o to), stare fotografie  i jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, która przykuła uwagę Minho. Od razu mnie do siebie zawołał.
- Onew? Możesz na chwilę?- Podszedłem do niego bez słowa usiadłem obok niego.
- A co to? - Spytałem. Minho podał mi jakąś małą fotografię. Był na niej jakiś malutki chłopiec (mogę przysiąść, że gdzieś już widziałem jego twarz) i jakaś kobieta i mężczyzna, jednak to nie byli moi rodzice. Po co mamie takie zdjęcie? A może to jakaś moja ciotka, albo wujek, a dziecko na fotografii jest jakimś moim kuzynem, którego widywałem kiedyś i może dlatego wydaje mi się, że już kiedyś go widziałem.
- Hmm, nie wiem fotografia? - Powiedział sarkastycznie.
- No wiem, że to fotografia, ale zupełnie nie wiem kto się na niej znajduje. - Mruknąłem do siebie.
- Mam dziwne przeczucie... - westchnął żabol. W sumie to nie tylko on, ja też coś czułem. Pokazaliśmy fotografię Key, Jonghyunowi i Tae, ale oni byli zupełnie zieloni tak samo z resztą jak my. Tak więc zaczęliśmy szukać dalej. Na wszelki wypadek wziąłem fotografię o schowałem ją do kieszeni. Szukaliśmy tak długo, ale nic konkretnego nie znaleźliśmy. Gdy mieliśmy już wracać do domu nagle z jednego z pokoi wyleciał Jonghyun jak oparzony.
- Mam! Mam poszlakę! - Wydarł się podniecony. Nawet ucieszył mnie ten widok, bo miałem już dosyć tego posępnego Jonga. Wyciągnął dłoń w naszą stronę, w której trzymał jakiś mały papierek. To był bilet.
- To bilet kupiony jeden dzień przed śmiercią twojego ojca, a to...- wyciągnął z kieszeni drugi. - To bilet kupiony w to samo miejsce w dzień zabójstwa twojego ojca, a ten... - wyjął trzeci - Ten jest jeden dzień po zabójstwie twojego ojca, a kolejnego biletu nie ma.... To oznacza, że te bilety musiała kupować twoja mama, a jeżeli ona tam tak często jeździła to może i tym razem ukrywa się gdzieś tam.... - Nie wiedziałem czy to ma w ogóle jakiś związek, ale nie można było lekceważyć niczego.
- Jong jesteś genialny. - Uściskałem go.
- W takim razie musimy tam jechać. - Po dłuższym milczeniu dopiero odezwał się Taemin. - Nie ma co tu siedzieć. Wróćmy do domów, ale przed tym zastanówmy się kiedy tam pojedziemy.
- No jak to kiedy? Jutro. - Odparł Key.
- Jutro nie mogę.. - Jęknął Jong. - Jutro mam wizytę, baba z opieki społecznej chce sprawdzić czy rodzina która mnie adoptowała należycie sprawuje swoje obowiązki.
- Trudno, najwyżej pojedziemy bez ciebie, detektywie. - Prychnął Key niby od niechcenia, ale doskonale widać było, że jest mu przykro. Minho chyba też to zauważył bo kąciki jego ust ułożyły się w lekkim uśmieszku. Jonghyun za to spojrzał na Key wzrokiem wypełnionym nienawiścią i już więcej się nie odezwał. Być może się obraził za to, że nikt się nie sprzeciwił słowom divy. No cóż trudno Jong od tego przecież nie zbiednieje..... No dobra może trochę zbiednieje... Trochę co ja gadam! Przecież on to będzie przeżywał przez kolejny tydzień. I ja będę musiał to znosić. Przeżyje? A może jednak nie przeżyje?...(...)
Ok! Wróciliśmy do domu. Dziś ostatnią noc spędzałem u Minho. Spakowałem wszystkie rzeczy, a było ich tak mało, że nawet nie było co pakować i położyłem się. Głowa mnie bolała od natłoku myśli. Długo nie mogłem usnąć,a gdy w końcu udało mi się i tak w nocy przebudził mnie koszmar. Śniło mi się, że przeze mnie giną moi przyjaciele, widziałem jak po prostu umierali, a ja nie mogłem nic na to poradzić. Nawet nie zorientowałem się kiedy zacząłem płakać przez sen. Poczułem, że ktoś głaszcze mnie po głowie, a gdy otworzyłem oczy ujrzałem twarz swojego przyjaciela, z którym dzieliłem pokój. Przetarłem oczy i usiadłem ciężko dysząc.
- Wszystko gra? - Usłyszałem cichy szept. Kiwnąłem tylko twierdząco głową. Nie miałem siły na odpowiedź, po prostu położyłem się z powrotem i nakryłem kołdrą.
- Idź spać, nic mi nie jest. - Mruknąłem gdy nadal siedział przy mnie. Wiedziałem, że się martwi, ale to był tylko durny sen, o którym pewnie szybko zapomnę. Nie warto było się nad tym rozczulać.
Rano czułem się  gorzej niż kiedykolwiek. Byłem niewyspany i zmęczony. Towarzyszyło mi bardzo dziwne uczucie, odczuwałem niepokój i to tak silny, że nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Przygnębiony zszedłem na śniadanie i poszedłem do szkoły. Minho wypytywał się co mi jest, ale nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Tak więc nic nie powiedziałem i milczałem, a on po jakimś czasie odpuścił. Kolejną serię takich samych pytań na dzień dobry zaserwował mi Key, ale i on dostał niemą odpowiedź. Jong gorączkował się bo nie mógł jechać, a Taemin sam nie wiedział czy chce, czy nie chce tam jechać. Jak na złość jeszcze dziś ta dwójka debili musiała się do nas dowalić... Tak chodzi mi o Eunhyuka i Donghae, bo komu innemu zależałoby tak jak im sprawiać nam jeszcze większe zmartwienia. Znów pod naszą nieobecność doczepili się do biednego Taemina. Minho wpadł w furię i tak dotkliwie pobił Hae, że znalazł się u
 dyrektora. No ładnie jeszcze tego brakowało, żeby zostawał po lekcjach i to jeszcze od dziś! Ale jeszcze lepsze przed wami! Bo nasz kochany "móżdżek" odbywał karę razem z tymi dwoma oprawcami. Z całego serca mu współczułem, z resztą nie tylko ja. Kara miała trwać dwa tygodnie. Do cholery czy to oznacza, że wyjazd trzeba jednak przełożyć? Zwlekałem z tym na prawdę do ostatniej chwili, ale na ostatniej lekcji podjąłem decyzję.
- Dziś nie pojedziemy. Minho ma karę, Jong też nie może, zrobimy to kiedy indziej. - Wszyscy się ze mną zgodzili chociaż wiedziałem, że robią to na prawdę z prawdziwą niechęcią. To co zdarzyło się po tym jak już wprowadziłem się do Tae, na prawdę mnie zdziwiło, aczkolwiek nagle nie wiadomo skąd (no dobra wiadomo) przybiegł Minho. Taemin o mały włos nie zgniótł go w swoim uścisku, gdy tamten oznajmił, że ma w dupie karę i że woli jechać i pomóc mnie niż siedzieć z tamtymi dwoma w kozie. To mnie mile zaskoczyło, ale to co stało się chwilę po tym jak Minho wparował do pokoju zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Otóż zaraz po Minho (może z dziesięć minut później) do pokoju wparował zdyszany Jonghyun.
- Kurwa! Ja już tak nie mogę! - Patrzyliśmy się na niego ze zdziwieniem. - Walić rodzinę! Walić jakąś starą babę z opieki społecznej! Walić to! Wolę być tu z wami, pomagać ci Onew i być przy was. - To było na prawdę miłe.
- Jong to miłe, ale...
- Przecież tak czekałeś na tą rodzinę i co teraz tak sobie to olewasz? - Wtrącił się Key.
- Wiesz przemyślałem to wszystko. Głupi jestem to fakt, nie powinienem ci mówić tylu przykrych rzeczy. Jesteś dla mnie....jesteś dla mnie jak brat, a braci się nie rozdziela. - Uśmiechnął się do Key, a ja o mały włos nie uroniłem łezki. Taka wzruszająca scena.  Key się nie krępował i rozryczał jak baba, która ma jakieś humorki i akurat ma napad niekontrolowanego płaczu. Miło było patrzeć na pogodzonych przyjaciół rzucających się sobie w ramiona! (Dobra trochę się nakręciłem). Tak więc gdy w końcu Key się uspokoił mogliśmy wyruszyć w tą podróż nie wiedząc co nas czeka na miejscu, o ile coś nas czekało.... Było oczywiste, że jeżeli dziś nic nie znajdziemy i niczego nie dowiemy, to będziemy tam wracać ile będzie trzeba. Tak łatwo się nie poddaję.
Tak więc pojechaliśmy do miejsca w które jeździła moja mama nie wiedzieliśmy gdzie mamy teraz się udać. Staliśmy na przystanku jak te słupy i nikt nie miał pomysłu w którą stronę iść. Bez celu kręciliśmy się po ulicach mając nadzieje, że jednak coś zauważymy, ale to było jak szukanie igły w stogu siana. Miasteczko jak miasteczko, zwykłe, wszędzie dużo ludzi, jednak nie tak dużo jak w stolicy. Ludzie tu się nie śpieszyli, uśmiechali kłaniali sobie na wzajem. Inne życie niż u nas, a tak blisko. Obserwowałem wszystkich dokoła i rozmyślałem intensywnie, bo miałem wrażenie, że jednak już tu kiedyś byłem. Z wycieczką? Nie, przecież nie ma tu nic ciekawego. Nagle znikąd w mojej głowie ukazała się kolejna wizja:
" Byłem małym dzieckiem. Jechaliśmy samochodem. Ja, tata i mama. Miałem może z 4 latka, byłem drobnym, słodkim dzieckiem z szerokim uśmieszkiem na twarzyczce. Jechałem na tylnym siedzeniu w małym foteliku, rodzice zaś byli z przodu. Mama co chwila odwracała się do mnie i coś mi mówiła, uśmiechała się i była szczęśliwa. - Już niedługo zobaczysz babcie i dziadka Jinki- Na te słowa uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. - Twoi rodzice wiedzą, że przyjeżdżamy?- Nale spytał tata. Mama tylko skinęła głową. Po jakimś czasie wysiedliśmy z samochodu, a ja się przewróciłem. Widziałem jak płacze i trzymam się za zdarty policzek i kolanko. Tata zabrał mnie do jakiegoś wielkiego domu. W progu stała jakaś starsza kobieta - prawdopodobnie moja babcia. Moje rany zostały opatrzone. Jedliśmy obiad, rodzice śmieli się, a ja wyszedłem na podwórko. Zaraz dołączył do mnie dziadek i wybraliśmy się na spacer po okolicy. To było to miejsce, gdzie znajdowaliśmy się dosłownie teraz! Stałem teraz sam przed sobą. Mały Onew i ja teraz, ten teraźniejszy. Wpatrywałem się w siebie młodszego, a ten młodszy Jinki wpatrywał się na mnie. 
- Dziadziusiu? Co to za chłopak się na mnie patrzy? - Mały Jinki spojrzał zdziwiony na wspomnienie dziadka. - Wnusiu nie żartuj nikogo tu nie ma. - Ale Dziadku, ten chłopczyk się na nas patrzy....-
Byłem w szoku czy ja młodszy widziałem wtedy siebie starszego? No tak! Teraz przypomniała mi się ta sytuacja. Ale czy to jest realne? Jak to wyjaśnić, czy przyszłość była mi pisana już z góry i czy moje życie już ma napisany scenariusz? A jak ten scenariusz nie kończy się happy endem?..."
Szybko się otrząsnąłem i spojrzałem przerażony dokoła. Opowiedziałem chłopakom co zobaczyłem i że widziałem sam siebie, tylko w młodszej wersji, a ta młodsza wersja mnie teraz. No byli w takim szoku, że nie bardzo chcieli mi w to wierzyć. Nie dziwię się sam sobie teraz nie chciałem wierzyć.
- To oznacza...- Zaczął dumać Minho. - Że jeżeli mieszkali tu twoi dziadkowie, to musi to być rodzinne miasto twojej matki.
- No ba... - westchnął Jong. - Musimy odnaleźć twoich dziadków.
- Chyba ich dom, bo oni już dawno nie żyją. - westchnąłem. - Ta wizja to jedyne wspomnienie po nich. Do dziś nie miałem żadnego, dlaczego ukazała mi się akurat dziś?
- To proste, ponieważ jesteś tu gdzie oni kiedyś mieszkali. - Odparł Tae.
- Wiesz gdzie znajduje się dom dziadków? - Spytał Key. Nie byłem tego pewien, ale poszedłem tą samą drogą co mały ja i dziadek. No i to była poprawna droga Ten sam dom stał tam gdzie kiedyś. Nic się nie zmieniło. Był trochę zniszczony i starszy, ale wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Tam gdzie rosły kwiaty, tam były i teraz, garaż, buda dla psa, altanka, wszystko stało na swoim miejscu jak parę lat temu. A w środku? Nie wiedziałem czy ktoś tam mieszka, czy odkąd dziadkowie umarli dom stoi pusty, ale to niemożliwe, wszystko jest zadbane.
-Może sprawdzimy?- Jonghyun narwaniec już kroczył przed siebie, ale go zatrzymałem.
- Poczekaj! A jak mieszka tam ktoś?
- W sumie dom jest zadbany, może być zamieszkały. - No i Minho i ja mieliśmy rację. Chwilę później z domu wybiegła dwójka dzieci, a zaraz po nich wyszedł dobrze zbudowany mężczyzna.
- Poczekajcie! -Krzyknął do nich, ale wcale go nie słuchały. My nadal staliśmy w miejscu zastanawiając się co teraz począć. W końcu usiadliśmy po drugiej stronie ulicy na drewnianej ławce i kompletnie nie wiedzieliśmy co dalej. Nadal nie byliśmy w stanie określić gdzie znajduje się matka Onew.
- No i co? Nie mówcie mi, że bedziemy siedzieli tu bezczynnie cały dzień. To już wole połazić trochę po okolicy i się rozejrzeć. - Tak myślałem, że Jong zacznie niedługo marudzić. Westchnąłem tylko i ruszyłem dupsko z miejsca, które i tak nie było zbyt wygodne. Za mną ruszyła reszta. Błąkaliśmy się bez celu jeszcze jakieś dobre dwie godziny, gdy nagle mój wzrok przykuła jedna niska, szczupła sylwetka. Osoba ta stała do nas tyłem, lecz ja wiedziałem już kto to. A może się myliłem? Stanąłem bez ruchu i tylko czekałem aż się odwróci. W myślach modlilem się aby to była ona, a z drugiej strony też nie chciałem bo bardzo się bałem. Słyszałem za sobą jak Taemin nerwowo przełyka slinę, Jong wcale przestał oddychać, ja byłem zdenerwowany, Minho opanowany, zaś po Key było od razu widać, że się boi, bo zaczął nerwowo gryźć swoją dolną warge. Czas jakby się zatrzymał, a w mojej głowie nagle pojawiło się milion pytań...

3 komentarze:

  1. Znaleźli ją? Znaleźli jego mamę??? Aaaaaa to jest wspaniałe... Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow ... w nie całą godzinę przeczytałam całą, do tej pory, serię i jestem pod ogromnym wrażeniem. Weny ^^

    OdpowiedzUsuń

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)