piątek, 10 lipca 2015

~ Jedna ze stron życia 15 ~


Całą noc nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem jak to wszytko rozegrać, co im powiedzieć? A może odejść bez słowa, może to będzie najlepsze z możliwych rozwiązań? Co ja pierdole, przecież oni mnie za to znienawidzą! Ale jak powiem im, że muszę odejść będą protestować i chcieć iść ze mną, a wtedy narażę ich na kłopoty. Ta decyzja była na prawdę trudna, a ja miałem coraz mniej czasu.
 Gdy rano wstałem i zszedłem na dół poczułem jakiś słodki smak. Ktoś, coś przyrządzał w kuchni. Hmmm...Mniam... Naleśniki...
 Niepewnie wkroczyłem za próg pomieszczenia. Sungmin stał do mnie tyłem, ale chyba słyszał jak schodzę.
- Siadaj, zaraz podam Ci do stołu. - Powiedział nawet nie odwracając się do mnie. Zrobiłem jak kazał. Zająłem miejsce, które zawsze zajmował mój tata i czekałem, aż chłopak znów się odezwie czy nawet poda mi te naleśniki. Ubrany był w ten sam ciuch co wczoraj. W pierwszej chwili pomyślałem sobie ~ Co on nie ma innego ubrania? ~ On jakby czytał w moich myślach i odwrócił się w tym momencie z talerzem naleśników. Postawił go na stolę i przysiadł się na przeciwko.
- Co tak patrzysz na mnie jak na ducha? - Spytał lekko się uśmiechając.
- Nic... Zastanawia mnie czy to te same ubrania co wczoraj? - Nie wiem dlaczego, ale to pytanie samo mi się wyrwało z ust.
- Jeszcze nie zdążyłem się przebrać. - Odparł ze spokojem zajadając naleśnika.
- Yhm...-Mruknąłem tylko i zacząłem zajadać się daniem, które przygotował. Nie powiem, że nie, ale te naleśniki z dżemem były na prawdę wyśmienite. Niby zwykłe, ale miały to coś w sobie. Dobra! Nie będę się tu rozpisywał przecież jak smakowały jakieś tam zwykłe naleśniki. Przecież są teraz ważniejsze sprawy niż jedzenie.
 Miałem dziś spotkać się z chłopakami. Umówiłem się z nimi na 11:00 przed placem zabaw na osiedlu przy którym mieścił się sierociniec, w którym mieszkał Jonghyun i Key. Wszyscy byli prawie punktualnie. Mając na myśli prawie chodziło mi o Key oczywiście. On jak zwykle wybierał się i wybierał i nie mógł się wybrać. Jonghyun był na niego nieco poddenerwowany, bo on nie lubił się spóźniać. W tej kwestii zawsze nie mogli się dogadać i wynikały z tego mini sprzeczki. O sprzeczkach zakochanych też nie warto wspominać.
 Gdy byliśmy już wszyscy w umówionym miejscu pierwszy raz w życiu nie wiedziałem o czym mam z nimi rozmawiać, co im powiedzieć... Myśl i świadomość, że muszę ich tak perfidnie opuścić dobijała mnie i chodziłem od rana taki zamulony. Nie dało się tego niestety ukryć...
- Coś się stało? - Dyskretnie spytał Minho, gdy akurat szliśmy na boisko żeby trochę pograć w piłkę. Był początek grudnia niby, lecz pogoda nie chciała się zmieniać. Do tej pory jeszcze nie spadł żaden śnieg.
- Czemu uważasz, że coś się stało? - Spytałem niby zdziwiony, lecz chyba nie do końca mi to wyszło.
- Weź nie kłam Onew, przecież widzę. Gadasz, albo zaraz zawołam Jonga i on zacznie swoje przesłuchanie, albo co gorsza zawołam Key.
- O nie, nie, nie ich przesłuchań już wolę uniknąć...
- Więc jak?
- Uwierz mi Minho, bardzo bym chciał, ale na prawdę nie mogę powiedzieć. - Westchnąłem. Zrobił krzywą minę.
- Przeczuwam, że to nie jest nic dobrego....- I dobrze przeczuwał. Nie spędzę z nimi nawet swoich szesnastych urodzin.
Gdy w końcu dotarliśmy na boisko na chwilę zapomniałem o wszystkich dręczących mnie sprawach. Biegałem jak głupi próbując zabrać piłkę z pod nóg Minho, ale to wydawało się niemal niemożliwe, gdyż chłopak umiał świetnie grać. Czemu nie zapiszę się do reprezentacji?
 Czas umykał szybko i nie chciał zwolnić jak na złość. Chciałem żeby te dzisiejsze chwile trwały dłużej niż zwykle, ale co ja mogłem na to poradzić. To, że miałem jakieś tam moce nie oznaczało, że umiałem cofnąć lub zatrzymać czas. Aż takim bogiem nie byłem (Niestety). Gdy w końcu się zmęczyliśmy poszliśmy na frytki i cole do jakiegoś baru przy drodze i wtedy to wiecznie zadowolony z wszystkiego Jonghyun zadał to pytanie na które zupełnie nie wiedziałem jak odpowiedzieć, którego obawiałem się i modliłem w duchu aby nie zostało przez żadnego z nich zadane. A jednak...
- Jinki? A co planujesz w swoje urodziny? Bo mam super plan! Zabierzemy cię na wycieczkę! Co ty na to? Spędzimy super popołudnie razem w piątkę, pójdziemy i kupimy ci tort i będzie fajnie! Zobaczysz!
- A może zrobimy imprezkę? - Nagle ożywił się Taemin.
- OOOOO! Imprezka! I zaprosimy jeszcze paru znajomych. Sungmin też ma wpaść!
Zamarłem. Jak miałem im powiedzieć, że prawdopodobnie, a nawet na pewno w moje urodziny, które będą niemal za 10 dni mnie może już tutaj nie być i nie będzie żadnego świętowania i żadnej imprezy. Świat jakby zwolnił. Widziałem roześmiane twarze przyjaciół, lecz żadne słowa do mnie nie docierały. Moje oczy z sekundy na sekundę zaszły mgłą, a zaraz po moich policzkach spływały małe, słone kropelki. Szybko je otarłem. Nikt już się nie uśmiechał ani nie cieszył. Prawie natychmiast zerwałem się z miejsca i odszedłem zostawiając chłopaków osłupiałych i totalnie zdziwionych nawet nie przepraszając i nie mówiąc tego  "cześć" na pożegnanie. Wiedziałem, że jak jutro się jeszcze z nimi spotkam ten ostatni raz będę im musiał wszystko wytłumaczyć. Ale czy dam radę? Czy w ogóle będę w stanie zobaczyć się z nimi wiedząc, że następnego dnia będę musiał żyć tak jakbym ich w ogólnie nie znał?
Wbiegłem do domu jak torpeda i nie zwracając uwagi na swojego współlokatora wbiegłem na górę i zatrzasnąłem drzwi od swojego pokoju. To było dla mnie o wiele za dużo. Tak jak można było się spodziewać po chwili usłyszałem ciche pukanie. W progu stanął nie kto inny jak Sungmin.
- Ej przestań ryczeć. - Powiedział, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że płacze. Szybko otarłem małe kropelki z policzków i ciężko westchnąłem. Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok. Ta niezręczna cisza, która panowała między nami stawała się w prost nie do zniesienia.
- Nie denerwuj się. - W końcu ponownie się odezwał. - Wiem co czujesz. Też nie wiedziałem o sobie. Jak się dowiedziałem byłem w szoku. Nie chciałem się z tym pogodzić. Nie miałem takich problemów jak ty, ale miałem o wiele gorsze. - westchnął. - Więc nie rycz. Jak odciągniesz od tego swoich przyjaciół odzyskamy Twój pierścień i wszystko wróci do normy.
- Ale czy oni mi kiedykolwiek to wybaczą? Że ich tak zostawię?
- Nie wiem. Po powrocie będziesz musiał im to wyjaśnić. Jeśli nie zrozumieją nie są warci nazywać się twoimi przyjaciółmi. - W sumie miał trochę racji. Serce krajało mi się na miliony kawałeczków.
- Jak znajdziemy moją mamę?
- Zapewne nie znajdziemy jej tam gdzie ty ją ostatnio szukałeś. - Westchnął. Może być wszędzie. Wie kim jesteś i boi się.
- Boi? - Spytałem.
- No jasne że tak. Masz moce. Każdy Łapacz ryzykuje własnym życiem próbując zabić Łowcę. Twoja matka będzie chciała Cię zabić za wszelką cenę. Pozbyła się Twojego ojca za pomocą innego łapacza. Musimy znaleźć ich oboje i zabić bo grożą istotą z naszego świata.
- Istotą? - Spytałem. - Jak to zabić?
- Świat dzieli się na zwykłych śmiertelników, i Łowców Wizji, Czarowników i Dzieci Śmierci.
- CO!? i ja mam w to niby uwierzyć?! To brzmi absurdalnie! - Czułem się jak debil.
- Zamknij się! A kim jesteś do cholery! Skąd masz te moce! Durny jesteś jak drewniany kloc! Nic nie wiesz o naszym świecie więc zamknij się i słuchaj mnie głupku! Wiem! Wiem, że to co mówię jest niewiarygodne, ale musisz w to uwierzyć bo to twój świat!
- Dobra! To może nie drzyj się na mnie tylko powiedz o co w tym chodzi!!!- Chłopak wziął głęboki oddech i zaraz się opanował.
- Dobra, ale ty też już się nie drzyj ok?
- Dobra. No to słucham. Opowiedz mi o naszym świecie. O świecie z którego pochodzę....

Nikt nie wie jak to dokładnie się zaczęło. Stare księgi opowiadają jeden tylko mit. Czy on jest prawdziwy? Nie wiem, ale chyba raczej tak skoro istnieją nadludzkie istoty na świecie. 
Stary mit mówi, że wraz z tym gdy powstała Ziemia, czyli poprzez wielki wybuch na powstałą planetę zupełnie niezamieszkałą, zupełnie pustą spadło kiedyś coś dziwnego podobnego do UFO, jednak to nie to.... Nikt nie jest w stanie określić co... Jakaś magiczna siła... Nie wiem. Z czasem jak sam wiesz, bo uczyłeś się na geografii na Ziemi zaczęło powstawać życie. Powstał człowiek, zaczął zbyt wiele rozumieć... Mit mówi o 5 przyjaciołach, Jin, Min, Shin, Sang i Ho którzy pewnego dnia wyruszyli w nieznane aby poznawać to co stworzyła natura... Chcieli być odkrywcami tak samo jak ich dziadkowie i pradziadkowie. Chcieli szukać przygód i przemierzać nieznane lądy, odkrywać nowe miejsca na świecie. Mieli zaledwie po 15 lat. Przemierzali świat przez kolejne 2 lata nic nie znajdując, nic nie odkrywając. Gdy już chcieli zawrócić napotkali na swej drodze dziwny kamień w kształcie łuku. Najmłodszego z przyjaciół (Jin) zafascynował ów głaz. Jeden z przyjaciół (Ho)  odradzał mu, miał złe przeczucie, ale chłopak po prostu musiał go dotknąć. W chwili gdy to uczynił poczuł coś dziwnego jakby coś na niego niespodziewanie spłynęło. Poczuł się silniejszy. Na jego palcu pojawił się pierścień. Pierścień Łowców Wizji. To był Pierwszy Łowca. Z czasem, gdy szli dalej minął kolejny rok. Mieli już po 18 lat. Na swej drodze napotkali kolejny dziwny głaz z wygrawerowaną gwiazdą. Drugi z przyjaciół zachwycił się głazem. Był to Min. Ho po raz kolejny odradził dotykania tego dziwnego znaleziska, ale przyjaciel go nie posłuchał. Na chłopaka spłynęła jakaś dziwna aura poczuł się silniejszy. Na jego dłoni po wewnętrznej stronie pojawiła się mała gwiazdka. Stał się czarodziejem. Gdy szli dalej znaleźli kolejny kamień. Cały zwęglony, brzydki, czarny. Ho mówił Sang aby nie zbliżał się do głazu, jednak on nie chciał go posłuchać. Z momentem, gdy dotknął kamienia odrzuciło go. Koledzy podbiegli aby mu pomóc i zobaczyli coś co ich przeraziło. Sang na ręce miał wytatuowanego węża który wił się pomiędzy jego palcami, a na nadgarstku z otwierającej paszczy węża wystawała główka małego dziecka. Sang stał się Dzieckiem Śmierci. Szli dalej. Żaden z nich nie wiedział co tak na prawdę się wydarzyło i jakie moce teraz posiadają... W drodze powrotnej napotkali kolejny głaz. Teraz to Shin podszedł aby go dotknąć, ale w zupełności nic się nie stało. Był to kamień śmiertelnika. Do końca wędrówki nie znaleźli już żadnego głazu. Ho miał złe przeczucia, wiedział, że to nie skończy się dobrze, że jego przyjaciele mają teraz coś w sobie co jest na pewno niebezpieczne. Nie mylił się. Z czasem gdy cała piątka wróciła do wioski wszyscy się cieszyli, ale działo się coś dziwnego. Wszyscy umierali a oni nie mogli, nie starzeli się.... Mieli już swoje rodziny, gromadkę dzieci i żony. Dzieci odziedziczyły po nich zdolności. W wiosce zaczęły dziać się dziwne rzeczy oskarżono o to całą piątkę. Nic z tym jednak nie zrobiono bo za bardzo ludzie się ich bali. Z czasem zaczęła kierować nimi zazdrość i nienawiść. Uśmiercali śmiertelników, nienawidzili ich ponieważ byli słabsi od nich. Shin też był śmiertelnikiem jednak oni o tym nie wiedzieli. Myśleli że jeśli dotknął głazu też posiada jakieś moce. Pozostał tylko biedny Ho, który nie spotkał na swej drodze żadnego kamienia. Musiał zginąć, ale nie z rąk swoich przyjaciół, jednak przez nich... Rozpętała się wojna pomiędzy śmiertelnymi, a nieśmiertelnymi. Ho stał po złej tak na prawdę stronie. Zginął. Po jego śmierci cała czwórka się załamała. Wtedy to stwierdzili że będą żyć ze swoimi rodzinami w ukryciu, że nikt niewinny już nie zginie. Jednak to nie było takie proste jak się mogło wydawać. Zaczęto ich tropić... Śmiertelnicy znaleźli sposoby jak ich wszystkich zniszczyć. Łowca ginął poprzez zniszczenie jego pierścienia, Czarownik poprzez ucięcie dłoni na której znajdowała się gwiazda, a najtrudniej było zabić Dziecko Śmierci. Ludzie długo zastanawiali się nad sposobem torturując biednego Sanga, aż w końcu odkryli sposób. Jedyne co mogło go zabić była specjalna substancja, która wypalała całe ciało. Wtedy to zmienił się w pył... 

Wsłuchiwałem się w opowieść z takim zaciekawieniem.
- A co stało się z Shin? - Spytałem.
- Shin zmarł w późnym wieku. Tak samo jak Ho był śmiertelnikiem.
- Wiem jakie moce posiada Łowca Wizji, a Czarodziej? A Dziecko Śmierci?
- Czarodziej to prosta sprawa. Umie czarować, rzucać klątwy. Zaś Dziecko Śmierci... No cóż to niezbyt ciekawy przypadek... To niebezpieczne typy. Zabijają jak chcą i czym chcą... Potrafią zabić spojrzeniem, pocałunkiem, samym dotykiem gdy tylko tego zapragną. Dziecko Śmierci zawsze pozostanie już w wieku w którym uzyskało dojrzałość. Takie istoty muszą się ukrywać przez całe życie albo wiecznie przeprowadzać. Nie zagrzewają jednego miejsca na długo. Wszędzie na nas polują. Jesteśmy skazani na uciekanie i ukrywanie się. Teraz już wiesz kim jesteś. Nie narażaj swoich przyjaciół tak jak zrobił to Jin, gdyby pierwszy nie dotknął kamienia Ho zapewne żyłby dalej.
- Ale za to gdyby Jin tego nie uczynił nie byłoby Łowców, Czarodziei, Dzieci Śmierci... Nie byłoby nas....
- Masz rację Onew, ale koniec tego. Późno już, idź spać. Jutro czeka  cię ciężki dzień. - Chłopak wstał i miał już wychodzić gdy nagle go zatrzymałem.
- Sung! Poczekaj. - Odwrócił się. Stałem tuż przed nim. - Dziękuje.... - Przytuliłem go tak mocno jak tylko umiałem. - Gdyby nie ty.... Nigdy bym pewnie nie dowiedział się niczego o sobie.... - Chłopak tylko się uśmiechnął.
- Nie dziękuj mi...- powiedział.
- Co? Nie rozumiem....
- Podziękuj swojemu ojcu, to on mnie tu dla Ciebie zesłał. - To co powiedział zupełnie mnie zszokowało.
- Ale jak.... on...
- On nadal tu jest. - Dotknął mojej piersi. Gdy zabrał rękę i wyszedł dotknąłem miejsca gdzie spoczywała jego ręka i się rozpłakałem....
- Dziękuje...- Powiedziałem sam do siebie...
Ciężko było mi zasnąć, jednak dałem jakoś radę. W nocy śniła mi się legenda, która opowiadał mi Sungmin. Wszystko sobie idealnie wyobraziłem. Obudziłem się nad ranem i zszedłem do kuchni, aby co nieco przekąsić. W domu było chłodno. Spostrzegłem przez okno, że spadł pierwszy śnieg. Gdy byłem mały bardzo lubiłem śnieg i cieszyłem się gdy budziłem się rano i widziałem ten śnieżnobiały puch za oknem, teraz było mi to obojętne.

Wszystko nagle traci sens, gdy tracimy osobę nam najdroższą na świecie 

_______________________________________________________________________________
Dobra mam nadzieje że wam się podoba :D Niebawem kolejny rozdział :D



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ucieszy mnie jeśli zostawisz po sobie komentarzyk :)